Z dedykacją dla Klaudii ;*
---
Biegłam
razem z Thalią w stronę Olimpu. Przed oczami miałam Ninę i jej okropną ranę. Nie mogłam normalnie myśleć wiedząc że mój
brat umiera a przyjaciółka cierpi.
-Jak
gdzieś zobaczysz Phila to od razu mów , dobrze?- poprosiła szybko Thalia a ja
przystałam. Phil… jeszcze tylko Phil nie cierpi z najbliższych mi osób. Chyba…
zaraz! Nie! Phil nie jest mi bliski! Jest draniem. Tyle w tym temacie.
Wpadłyśmy
do budynku a następnie do windy. Thalia zaczęła nerwowo przyciskać wszystkie kropeczki , po sto razy . Przez
otwarte drzwi zobaczyłam dziewczynę. Znałam ją. To była Evelyn , córka
Afrodyty. Odeszła z Obozu parę miesięcy po Luke’u i od razu dołączyła do Kronosa.
Była zakochana w Luke’u a mnie osobiście nienawidziła za naszą przyjaźń. Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się
wrednie a ja w tedy upadłam na podłogę.
-Adara!-
zawołała Thalia ,niestety nie zdążyła mnie chwycić i uchronić przed
upadkiem.
Evelyn
utkwiła we mnie swój wzrok. Miała dar : symulowanie ludzkimi wspomnieniami i strachem.
Co
ja zobaczyłam? Na samym początku , samą
siebie jak całuje Petera. Obok płacząca Nina wyzywająca mnie od najgorszych.
Ale to nie tego bałam się najbardziej. Że nie powstrzymam się i pocałuje
Petera. Ona to wyczuła i po chwili pisnęłam z zewnętrzne bólu. Ciemność. Martwe
ciała. Zabity Phil. Cierpiąca Nina. Peter wykrwawiający się na śmierć.
Rozerwane ciało Luke’a i wychodzący z niego Kronos. Tego najbardziej się bałam.
-Ad!-
powtórzyła Thalia , policzkując mnie.
-Ała!-
zawołałam , gwałtownie się budząc- Thalia , idiotko!
-Obudziłaś
się.- stwierdziła z ulgą. Wówczas winda się zatrzymała. Tam spotkaliśmy Grovera
, Percy’ego oraz Annabeth. A dalej Kronos niszczył wszystko po kolei.- Chodź ,
szybko!
Niszczył
wszystko. Po kolei. Olimp zaczął wyglądać jak miasto wojny.
-Zapłaci
za to.- powiedziała córka Zeusa widząc jak świątynia Artemis legła w gruzach.
Kiwnęłam głową.
-O
zapłaci.- potaknęłam. Artemida była wspaniałą boginią. Nie matką. Ale i tak nie
pozwalałam niszczyć jej honoru. O nie ze mną te numery.
W
tedy pękł łuk a wielki posąg Hery omal nie przygniótł by Jackona , gdyby nie
szybka reakcja Thalii. Na jej życzenie pobiegliśmy dalej. Kronos buszował już w
Sali Tronowej. A tam była duma olimpijczyków. Ich trony. Też mojego ojca.
ZABIJE jeśli cos mu się stanie. A Kronos darł się zadowolony z samego siebie. Towarzyszył
mu Ethan Nakamura.
Czas
mijał szybko.
Walka.
Percy
vs Kronos.
Melodyjka
Grovera.
A
ja mam zaledwie przebłyski wspomnień. Pokaz Kronosa dotyczący zniszczenia
cywilizacji. Ja odpierałam atak z zapuchniętym okiem . Był jeszcze jeden heros
i to ja właśnie z nim walczyłam.
Ethan
zginął.
Nagle
do akcji wkroczyła Annabeth. Ja byłam ugięta pod ciężarem miecza przeciwnika ,
a nikt nie mógł mi pomóc.
Kiedy
go pokonałam? Gdy Annabeth leżała zraniona . Ja wszystko zrozumiałam. Jak ona.
Przeklęte ostrze. Sztylet córki Ateny.
Nie
mam pojęcia jak. Kronos patrzył na ciało Annabeth i powoli dochodził do siebie.
Jednym ruchem , wyciągnęłam strzałę z kołczanu i wbiłam mu w serce. Heros upadł
na mnie martwy. Przygniótł mnie swoim ciężarem , ale nigdy nie byłam tak
zdeterminowana. Posejdon szedł do działań zbrojnych. MUSIELIŚMY TO WYGRAĆ.
-Luke
, proszę obudź się!- zawołałam. Chwyciłam go za ramię , a ten wówczas chwycił
ją i rzucił na tron Aresa. Czując uderzenie , z oczu wypłynęły mi łzy. Ból był
tak okropny , że aż się rozpłakałam. Dotknęłam tył głowy i spojrzałam na
zakrwawione palcami. Łzy spływały mi obficie po policzkach. Poczułam jak krewa
spływa mi po ramieniu. Koło mnie leżała już Annabeth. Spojrzałam z bólem na
Luke’a- Proszę…
Obudził
się. Powrócił mój Luke. Po chwili , byłam gotowa aby usiąść. Przepowiednia się
musiała spełnić. To Luke był TYM herosem. Przebił swoje ramie przeklętym
ostrzem- sztyletem Annabeth.
Tylko
dlaczego ona go okłamała? Kochała go w wieku dwunastu lat , a wówczas
zaprzeczyła. Czemu kłamała?
-A
ty?- spojrzał na mnie.
-Tak.-
powiedziałam zgodnie z prawdą- Kochałam cię. Bardzo długo , jako brata ale… w
chwili gdy odszedłeś na prawdę cię kochałam. Jako brata ale kocham.
I
delikatnie ucałowałam go w policzek.
-NIE!-
do Sali wpadła Nina. Jej rana wyglądała tak samo groźnie , jednak blondi była
wówczas pełna sił. Za nią wbiegł Peter , gdy ta już klęcała przy Luke; u- Nie ,
nie , nie Luke nie umieraj!-zawołała- Proszę cię , Luke!
Nie
tylko ja byłam zdziwiona tymi słowami.
-Myślałem
że mnie znienawidziłaś…- wyszeptał.
-Ale
nie , aż tak by patrzeć jak umierasz!- zawołała , a po jej policzku zapłynęła łza-
byłam po prostu na ciebie wściekła! Ale zawsze cię kochałam Luke , jesteś dla
mnie jak brat!
-Wy…wybacz
że cię tak zraniłem- wychrypiał.- Powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
-To
aj cie przepraszam za to , co o tobie mówiłam- odparła szybko- Byłam pusta i
głupia i…
-Nie
, Nina.- zaprzeczył Luke- nigdy nie
byłaś głupia. Zawsze będziesz najmądrzejszą blondynką jaką kiedykolwiek
poznałem. Tylko powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
Kiwnęła
głową z uśmiechem.
-Spotkamy
się jeszcze.- obiecała- założę się że dołączę do ciebie , szybciej niż myślisz…
-Nina..-
powiedział Peter- nawet tak nie mów.
Luke
spojrzał na Petera.
-Bracie.-
powiedział- Ad mi o tobie opowiadała… pilnuj porządku.
Peter
kiwnął głową.
-Obiecuję.-
powiedział spokojnie.
Luke
się zakrztusił i spojrzał na mnie.
-Pozdrów
Phila- wychrypiał Luke- i poproś go aby przeprosił wszystkie te dziewczyny. On…
będzie wiedział o co chodzi.
Kiwnęłam
głową , hamując łzy. Ten zwrócił się z ostatnimi słowami do Percy’ego.
-Kocham
cię Luke.- wyszeptałam , kładąc mu głowę na piersi gdy wydawał ostatni dech.
Kochałam go. Zawsze. Raz jako brata , raz jako chłopaka. Ale zawsze kochałam.
Bo on nigdy nie zdradził mojego serca.
***
-Adara Black.-
powiedział ojciec. Zostałam wyczyta jako przed ostatnia. Tuż po Annabeth , a
został jeszcze Percy. Klękłam przed jego tronem.
-Wykazałaś się wielką
lojalnością oraz odwagą- powiedział- dynamicznie zmieniałaś postawy , będąc
odpowiedzialną , początkowo za atak główny a następnie za łuczników. Nie
zdradziłaś nas , przy czym bardzo zwiększyłaś swoją pozycję wśród nas. Tak więc mianujemy cię głównym organizatorem
broni oraz naczelną łuczniczka Olimpu. Masz jeszcze jakieś prośby? – po czym
dodał cicho- jakie prośby , już jest nieśmiertelna…
Przerwałam mu.
-Chcę się wyrzec
matki.- powiedziałam głośno i wyraźnie. Następnie spojrzałam na nią.-
Przepraszam. Ale … przytoczę tu twoje słowa. ‘Nie umiem cię pokochać’.
Oczy Artemis były
wielkie i szklane. Jakby zastanawiała się czy płacz , będzie dobrą reakcją na
tą wiadomość.
-Adaro…
-To tak jakby wziąć porzucone
wcześniej szczenię , z domu w którym miał kochających przyjaciół i oczekiwać że
pokocha matkę , której nawet nie pamięta.- zmarszczyłam brwi- ja jestem istotą
o rozumie ludzkim i zrozumiałam co mi powiedziałaś. Jednak ten szczeniak nie
poznał by matki i traktował jak… można by nawet chyba powiedzieć ‘znajomą’-
podniosłam wzrok- jesteś świetną boginią . Dla mnie wzorem. Jednak jesteś
beznadziejną matką . Nie umiem cię pokochać.
Artemida po kolei analizowała
, moje słowa po czym zaczęła mówić.
-Rozumiem cię. Nie umiałam cię kochać , dlatego oddałam cię
pod opiekę Chejrona. Wiedziałam że tam będzie ci lepiej i w jakimś stopniu
będziesz szczęśliwa. Nie mogłam pozwolić jednak na twoją śmierć , dlatego cię uratowałam… nie spodziewałam się
że pojawi się również Ares. Mówiąc ci o tym że jesteś Córką Bogów , skazałam
cię na … zapewne niechcianą nieśmiertelność. Przepraszam. Masz rację. Nie umiem
być matką , jednak pragnę byś mi wybaczyła wszelki ból jaki wyrządziłam ci.
Ares patrzył na to
wszystko z szeroko otwartą buzią.
-Przyjmuję je.-
odparłam. W Sali panowała błoga cisza.- Bo jesteś naprawdę wspaniałą boginią.
Ale jako matkę , po prostu cię nie chcę. Wyrzekam się ciebie , Artemido , jako
matki.
Nad moją głową
pojawiła się strzała. Następnie zajęła się ogniem i znikła. Od tamtego momentu
byłam tylko i wyłącznie córką Aresa , który coś tam mruknął. Artemida się do
niego uśmiechnęła.
-Ale musisz wiedzieć
że mimo to , jesteś nieśmiertelna- wyszeptała bogini- Możesz kontrolować , swój
wiek , zmieniać czy będziesz nastolatką czy już… nie pierwszej młodości. Umrzeć
możesz jedynie w walce , lub sama je sobie odejmując.
-Dziękuję za
informację.- odparłam zimno.
***
Wpadłam do szpitala.
A właściwie… kostnicy. Były już tam jedynie , te martwe ciała. Dziewczyny ,
które wcześniej ratowały życie teraz , mówiły Arthurowi i Jamesowi , gdzie maja
dać dane ciało. Każde zwłoki były przy znaku swojego rodzica (dzieci Afrodyty leżały
ze sobą , Demeter ze sobą itp.). Odruchowo spojrzałam na znak ojca. Leżała tam
Amber oraz moich dwóch braci. Karlosa oraz… Paula. Leżał z uśmiechem na
twarzy. Przełknęłam ślinę i otarłam łzę z policzka.
Nadal szukałam Phila.
Znalazłam go. Jako
jeden z nielicznych został przewieziony do szpitala. Jedna córka Afrodyty ,
miała amputowany palec , po czym wyszła. Syn Hefajstosa umarł. W szpitalu leżał tylko syn Apolla.
Siedziałam z nim ,
ciągle podobnie jak wielu obozowiczów. Nie wiedziałam dokładnie co mu się stało
, nie chciał opowiadać. Usłyszałam jedynie że coś go przygniotło i uszkodziło
narządy wewnętrzne. Nic więcej…
***
Jakimś cudem Phil
uprosił Petera i Ninę by poszli spokojnie na kolację. Mnie już nie. Trzymałam
go za rękę i opowiadałam o słońcu , łąkach , falach morza… o
najprzyjemniejszych rzeczach na świecie. Bardzo nie chciałam żeby umarł.
Straciłam Apolla , Luke’a… nie mogłam też Phila.
Podczas owej kolacji
, opowiadałam mu o tym jak piękny jest dźwięk wiatry w polu , gdy zboża się
uginają a w sadzie pachnie owocami.
Nagle usłyszałam krzyk podniecenia. Spojrzałam na okno , jak obozowicze
wrzucali Percy ’ego i Annabeth do wody.
-Spójrz na mnie.- wyszeptał
Phil Zrobiłam to , a ten wówczas dotknął mojej twarzy- jesteś najwspanialszą
dziewczyną świata. Znajdź sobie kogoś , dobrze? Bądź szczęśliwa. Obiecaj mi to
, błagam…
-Przysięgam.- podparłam szybko. Ten
się uśmiechnął i wyszeptał abym przekazała Peterowi i Ninie że ich kocha. Następnie
zaczął zamykać oczy.- Phil , nie , proszę!
Nie… on nie mógł umrzeć. Po
policzku ponownie popłynęła łza.
-Zaśpiewaj mi hymn Polski-
poprosił z uśmiechem , nadal dotykając moich policzków.
-Fałszuję…
-Jeszcze Polska…- zaczął , a ja do
niego dołączyłam- Niż ginęła , póki my… my żyjemy. Poczułam jak jego mocna dłoń
powoli , traci uścisk. On umierał.
Kontynuowałam zadławiona płaczem. Wypełniałam
jego ostatnią prośbę , a gdy skończyłam , zawyłam z bólem , kładąc głowę na
jego lewej piersi , mając nadal w sobie nadzieję że usłyszę bicie jego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz