piątek, 12 lipca 2013

Rozdział XLVIII - podróż-


Stałam przed lustrem. Moje włosy były luźno spuszczone na ramiona  w delikatne loki. Makijaż? Delikatny. Nie miałam ani siły ani ochoty na jakiś makijaż-ful wypas. Tusz do rzęs i błyszczyk . Silena też zginęła . Nikt mnie nie umalował. Mój wzrok był pusty. Phil zginął , pewny że ratuje mnie… nie opowiedziałam wam dokładnie tego co się stało… widziała to jedna z sióstr Phila – Marianne. Okazało się że walczył z Evelyn i wygrywał pojedynek. Gdy ona już leżała i udawała martwą , syn Apolla walczył już z jakąś drakaidą , to ona… Evelyn znaczy… zamieniła się we mnie. Wykorzystała swój przeklęty dar. Wiedziała że pierwszy lepszy heros , który zobaczy mnie , niemal nieżyjącą  będzie chciał dobić. I w chwili gdy jakiś syn Eris unosił miecz nad Evelyn , Phil zauważył  niej – mnie.  I rzucił się pod ostrze , raniąc go strzałą prosto w serce. Dryblas opadł na Pila przygniatając do. Evelyn zniknęła… najprawdopodobniej zginęła , jednak nikt jej nie widział.
Pochyliłam głowę i wyciągnęła z kieszeni  kartkę . Była nie wielka , zwykła szkolna kartka z napisem na cały jej format ‘KOCHAM CIĘ’. Znalazłam ją w kieszeni Phila… razem z dyktafonem , na którym ostatni nagraniem był jego zachrypnięty głos próbujący zaśpiewać refren Horytnicy ‘krwią pisze list do ciebie’. Marianne mówiła że widziała jak coś mówi zaraz po zastaniu przegniecionym… że on w ogóle miał siłę wyciągnąć kartę i dyktafon… ale te dwa słowa – naprawdę były napisane jego krwią.
-Adara..- usłyszałam za sobą głos Niny. Spojrzałam na jej odbicie w moim lustrze. Jej makijaż na pewno był większy od mojego. Lekki ciemny róż na policzkach i w ogóle… Włosy miała spięte w kok.  A blizna na jej uchu byłą nadal widoczna. Straciła przy nim słuch… za to przy zdrowym uchu , dźwięk jej się wyostrzył… ale fakt  że ucho jest całkowicie zmasakrowane  jednak był istotniejszy dla niej niż lepszy słuch. Dlatego kilka kosmyków wychodzących z koka , zasłaniało ranę.  -Chodź…
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam płakać.  Nie mogłam…
Pokiwałam głową i razem z Niną wyszłam na pogrzeb Phila , który był o dzień później niż poległych podczas bitwy.
***
Peter kończył swoją mowę na temat Phila. Następna miałam być ja. To było , o wiele trudniejsze niż myślicie…  Stanęłam na podeście i rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych. Wszyscy patrzyli się na mnie. Mieli wrogi wyraz twarzy. Pamiętali moje relacje z Philem.  Wiem jak to wyglądało… Całe życie się z nim kłóciłam , wyzywałam , obrażałam , złamałam mu serce. Nagle się obudziłam , w chwili gdy chłopak dla mnie poświecił życie.
Nie miałam przygotowanej mowy. Niby Nina coś mi tam napisała , ale nic nie pamiętałam.  Nie miałam głowy do tego , wszystko było dla mnie za trudne. Miałam ochotę przebić się strzałą.
-P…Phil- zaczęłam trzęsącym się głosem- Był ba…rdzo… bardzo dobrym…- dukałam. Nie chciałam dać wypłynąć łzom. Co dalej? Powiedzieć ‘’chłopak’’ czym ‘’mężczyzna’’?- młodzieńcem.  Wielkim patriotą… można by nawet powiedzieć że p..polskim Amerykaninem. Bardzo kochał Polskę i…- zakrztusiłam się własną śliną. Postanowiłam szybko zmienić tor mówienia- Pamiętam… j… ja…jak…  ponownie przerwałam. Popatrzyłam się na ludzi.-Nie mogę…
Po czym zbiegłam po schodach , nie patrząc po drodze na twarze zgromadzonych. Nie. Ja.. ja  się poddaję… Luke zginął. Apollo mnie wyklął. Phil nie żyję.  Miałam tak wiele i tak dużo straciłam wciągu paru chwil… widziałam śmierć tylu herosów. Ale to śmierć  tych dwóch  mnie złamała. Nie miałam sensy żyć. Nina przecież się pozbiera… ma Petera , prawda? Clarisse będzie ciężko ale też przeżyję… Chris jej pomoże , a Annabeth i Percy zawsze będą mnie wspominać.
Deszcz zaczął powoli kropić gdy klęczałam i wyłam z bólu.  Naprawdę nie chciałam żyć. Tyle razy mówiłam że jeszcze się zaśmieje na pogrzebie tego ‘debila’  , że go nienawidzę… a gdy TO się stało , to miałam ochotę przedziurawić się własnym sztyletem… ojciec mi na pewno załatwi dobre miejsce w Podziemiu. Matka… nie miałam jej.
Uniosłam głowę i spojrzałam na jezioro. Klęczałam tak , że na kolanach czułam zimną wodę.  Dotknęłam tafli , fali opuszkiem palców.
Następnie wstałam , otarłam łzę i poszłam ponownie na pogrzeb.  Miały przemawiać cztery osoby , co i tak było sporo ,bo zazwyczaj robiły to trzy. Peter , ja , brat Phila oraz … nie wiem Percy albo Nina… a może Clar? Osobiście ,  ja przemawiałam tylko na pogrzebie Luke’a , Jane oraz Olivera. Zawsze próbowałam tego uniknąć…
Peter , jako najlepszy przyjaciel Phila rzucił ogień na całun , który składał się z flagi Polski . Na górnym boku której była widoczna flaga Stanów  , a na środku został wyszyty  kołczan ze strzałami.   
Patrzyłam się na kołczan szklanymi oczami , ignorując pomruki zgromadzonych. Ogień zbijał się coraz wyżej , najwyraźniej się nie spiesząc. Dodatkowo do Obozu wszedł deszcz… nie miałam pojęcia co za cwel go wpuścił.
W płomieniach zobaczyłam , twarz Phila. Wiatr mówił jego głosem do mojego ucha. W ogniu zobaczyłam całujące się usta. Moje i Phila. Usłyszałam dźwięk jego gitary , słowa piosenek … ‘zawsze będziesz dla mnie najważniejsza’.
Nagle zrozumiałam co musi zrobić. Po raz setny doszło do mnie  że nie mam już sensu żyć.  Nagle objęłam Ninę i Clarisse które stały obok mnie , ramieniem. One chyba sądziły że potrzebuję wsparcia , bo odwzajemniły uścisk. Ale ja je puściłam. Stałyśmy bardzo blisko paleniska- tak blisko że starczyły dwa kroki by być już w płomieniach. Tak zrobiłam… szybko wskoczyłam na palący się stos i opadłam na kolana przy zwłokach syna Apolla.
-ADARA!- usłyszałam kilka zgodnych okrzyków. Poznałam wśród nich wrzask Clarisse , Annabeth…
-Nina , nie!- zawołał Peter  najwyraźniej powstrzymując ją od skoku za mną.- Chris pomuż mi z Clarisse!
Odchyliłam całun lekko i spojrzałam na twarz ukochanego. Na …dosłownie dwie sekundy  odwróciłam głowę i wyszeptałam ‘przepraszam’ .
W kieszeni miałam sztylet od Artemidy. Wyciągnęłam rękę z nim przed siebie , ledwie co słysząc krzyki przyjaciół i donośny szloch Niny.  Ja musiałam umrzeć. Chciałam. Spłonąć. Razem z Philem. Przeprosiłam ich. Nic więcej nie mogłam zrobić.
Ogień mnie otaczał , gdy nagle pojawiła się zakapturzona postać. Spojrzałam przez sekundę na nią.  Poznałam Hypnosa. Sen.
Patrzyłam się na niego , nadal nie opuszczając rąk ze sztyletem. Przestałam słyszeć płacz i krzyki. Tylko trzaskanie ognia.  Hypnos się uśmiechnął i pochylił nade mną. Koło niego stał już Tanatos , patrząc na ciało Phila.
Bóg snu położył delikatnie opuszki palców na moich powiekach .
Zasnęłam od razu.
***
Szłam podłużnym korytarzem. Nie wiedziałam , gdzie się obudziłam. Pamiętam zaledwie ciemność i to że szlam przed siebie.  Znałam tą drogę.
Przeszłam koło Tartaru.. nie spotkałam tam ni Luke’ a ni Phila. Ani na łąkach asfeltowych… nigdzie. Tyle twarzy.. wiele nawet znajomych.  Mojego przyjaciela spotkałam dopiero w Elizjum.
-LUKE!- wrzasnęłam widząc jego blond czuprynę.  Był odwrócony , ale i tak go poznałam. Rozmawiał z jakaś dziewczyną. Rzuciłam mu się na plecy . Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Adara!- ucieszył się . Chwycił mnie za biodra i okręcił wokół własnej osi.- Na bogów , Ad!
Poczułam jak na moim policzku powoli płynie łza. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek do spotkam.   A teraz byliśmy koło siebie. On mnie unosił , ja go ściskałam.
-Luke..- powtórzyłam jego imię , gdy mnie puścił.- Myślałam że…
-Ja też.- uśmiechnął się do mnie- Ale dziękuję bogom że dali mi ciebie… szkoda tylko że w takich okoli…
-Kocham cię  -przerwałam mu, nie chcąc puścić jego ramion
-Ja ciebie też.- uśmiechnął się- Tylko jak umarłaś?
Spojrzałam na niego zdziwiona. To było bardzo dobre pytanie… spłonęłam czy  jednak żyłam? Byłam duszą czy ciałem?
-Chyba spłonęłam.- uznałam- wskoczyłam na całun Phila…  a wtedy pojawił się Hypnos i…
-Żyjesz.- powiedział poważnie Luke , gładząc mnie- to co ty tu robisz?
Poruszyłam głową , mówiąc mu że nie mam pojęcia.  Luke poprawił mi włosy i s ię uśmiechnął.
-Cieszę się , że było mi ciebie zobaczyć.- wyszeptał mi do ucha.
-Ja też.- usłyszałam  żeński głos. Spojrzałam na dziewczynę z którą rozmawiał wcześniej syn Hermesa.
Patrzy łam w oczy Jane.
-Na bogów.-  zasłoniłam sobie usta dłoniom.
-Ale się zmieniłaś.- moja siostra wstała i objęła mnie ramieniem- gdyby nie oczy i włosy to bym cię nigdy nie poznała.
-Ty za to nic się nie zmieniłaś.- odparłam. Cieszyłam się.  Nie spodziewałam się że kiedykolwiek będzie mi dane patrzeć na Jane i z nią rozmawiać. – Jeju , nie wierzę…
-Wypiękniałaś.- powiedziała z uznaniem.
Gdy się  puściłyśmy a ja jej opowiedziałam relację z tych wszystkich lat , klasnęłam w ręce.
-Wreszcie możecie być razem.- powiedziałam. Jane i Luke się uśmiechnęli.
-Nareszcie –potaknął chłopak.
-Nie wiedziałam że moja smierć tak cię zmieni…- wyszeptała Jane.
-Wybaczono mi.- powiedział- nie wiem czy na to zasłużyłem…
-zasłużyłeś .- odparłam stanowczo.- Byłeś  najodważniejszym herosem bitwy ostatecznej.
-Dzięki.
Ponownie się przytuliliśmy. Wszyscy całą trójką , siedzieliśmy na schodach. Spojrzałam w niebieskie oczy Luke’a.
Niebieskie oczy.
-Phil- powiedziałam nagle- zapomniałam…
-Musisz iść.- potaknęła Jane. Wstała , obeszła Luke’a i mnie przytuliła- Tam , nie jest twoje przeznaczenie. Sama tak zdecydowałaś. Powodzenia siostro.
-Dziękuję.- ucałowałam ją w policzek. Następnie wstałam , nadal trzymając jej dłoń. Luke też wstał i mnie objął. Odwzajemniłam uścisk.
-Spotkamy się.- zapewniłam go- Mam takiego pecha , ze obstawiam że za niedługo…
-Nie mów tak .- poprosił- żyj długo , po prostu w chwili śmierci … bądź sobą.
Wzięłam oddech. Nie chciałam odchodzić. Jednak musiałam.
-Kocham cię.- zapewniłam go- Zawsze kochałam , kocham i kochać będę. Wybaczałam ci każdy błąd w chwili gdy go popełniałeś.- spojrzałam mu ponownie oczy.- Nina też. Obie cię kochamy.
-Ja was też.- zapewnił- jesteście świetne.
Uśmiechnęłam się . Puściłam go i spojrzałam po raz ostatni na przyjazny wyraz twarzy Jane.
Puściłam jej dłoń, odwróciłam się i odeszłam. Nie chciałam się odwrócić.
***
Kierowała do Sali tronowej Hadesa. Gdy stanęłam przy drzwiach rozglądnęłam się z jawnym zainteresowaniem.  Czułam się jak zagubione dziecko. Czyżbym już była martwa?
-Chcę wejść.- powiedziałam do kobiety , która siedziała za biurkiem.
-Pan Hades , ma teraz audiencje.- odparła kobieta , próbując ustawić antenę radia. –Przeszedł do niego syn…
-Nico?
-Nie. Pan Tartaru.- sprostowała.
-Czyli…?- spytałam ciągnąc ją za język.
-Lucyfer.- westchnęła. Spojrzałam na nią tępo.
-Co , proszę?- spytałam. Lucyfer? Ten facet z polskiego kabaretu?
-Lucyfer – powtórzyła, nadal męcząc się przy antenie- Syn pana Hadesa i pani Persefony… no i mój świrnięty braciszek.
W końcu ustawiła radio , na jakąś olimpijską audycję , po czym nalała sobie kawy… Nie umiała przestać się dziwić. Córka Hadesa robiła u niego za kogo? Sekretarkę?   Nadal nie raczyła na mnie spojrzeć. Nigdzie nie widziałam Phila. Nigdzie. Musiałam się spotkać z Hadesem.
-Chcę wejść.- oznajmiłam.
-Możesz chcieć… pan Hades rozmawia z…
-W nosie mam z kim gada twój ojciec.- krzyknęłam w końcu i otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam królewską parę podziemia , którzy siedzieli na swoich tronach. Przed nimi natomiast stał jakiś facet w ciemnych okularach i garniturze , który był w takim stanie jakby miał za sobą kilkanaście weseli pod rząd. Tak samo się zachowywał.
-No więc , ojczulku , proszę cię weź tego chłopaczynę , bo ja już nie daje rany no!- wskazał ręką na róg pomieszczenia. W jednym z kątów rozciągało się pole magnetyczne.  A w nim siedział tyłem chłopak , trzymający w dłoni całun z flagą polski , z wyszytym łukiem oraz maleńką flagą Stanów. Poznałam go .-Tyle tych Polaków mi wsadzasz , ja już nie mogę! Czwarty tydzień pijemy! A oni tak rusków wkurzają…
 –PHIL!- wydarłam się , biegnąc w stronę chłopaka. Rzuciłam się na pole magnetyczne , które mnie momentalnie odrzuciło.        
-Adara!- odkrzyknął. –Nic ci nie jest?
Gdy usłyszałam jego głos , po mojej skórze przeszła gęsia skórka. Słyszałam go. Żył.
-No proszę , proszę1- rozległ się głos pana umarłych , gdy już się podniosłam i patrzyłam w oczy synowi Apolla.
-Wypuść go. Wyszeptałam z prośbą w głosie.
-O tak , ojczulku wypuść! –zawołał Lucyfer- Bo jeszcze jeden Polak i ja oszaleję , no oszaleję!
-Jeden chłopak w te czy wewte.- Hades machnął ręką.
-No mi to obojętne , ale mówiłem ci ojczulku jakie wąty są z ruskimi- mówił Lucyfer. Nie słuchałam go. Ważny był tylko Phil- Mówię ci jak się ruscy wpieniają , Polacy im śpiewają taką piosenkę. ..’będę brał cię..’
-Co?!- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Taka piosenka polska.- wymamrotał Phil- na wesela.
-Polecam Horytnice.- zwróciłam się do Lucyfera.
-Lucuś , idź , tatuś muszą porozmawiać z tą dziewczyną.- powiedziała Persefona. Ten coś tam pogadał i sobie poszedł. Bogini wyszła za nim.
-Po co wam to?- przerwałam panującą ciszę.- Tak fajnie jest się bawić ludzkimi uczuciami?
-Nie , córko bogów…- chociaż nadal byłam odwrócona do nich , poczułam jak aura Hadesa działa na mnie coraz mocniej. A więc się zbliżył do mnie.-przepraszam , teraz córko Aresa.
-Czego chcesz?- spytałam. Poczułam jak mała łza spływa z mojego oka-Co?
-Dobre pytanie. Nawet nie wiem po co Hypnos cię tu wziął. Powinien pozwolić ci zdechnąć.
-Nie mów tak do niej!- zawołał Phil , a chwilę później dostał niewidzialną siłą w brzuch. Od samego widoku , kolejna łza cisnęła się z oka.
-Przestań!- ryknęłam , odwracając się do boga i patrząc na niego z dołu.- Czego ode mnie żądasz!?
Uśmiechał się kpiącą , patrząc na mnie jak na robaka. I miał rację. Na własne życzenie stałam się najprawdopodobniej zwykłą śmiertelną heroską.
-Może jednak będzie coś… co mogłabyś zrobić Daro.
-Adaro- poprawiłam go automatycznie.
-Mniejsza z tym.- prychnął.-Może lepiej będzie jak zasłonię twojemu polaczynie oczy?
-Adara nie rób tego.- poprosił Phil.  Na sekundę pochyliłam głowę. Następnie zerknęła na Phila. Ostatecznie utkwiła wzrok na Hadesie.
-Przepraszam Phil.- wyszeptałam. Stanęłam na palcach i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jednak nie umiałam zbliżyć głowy. Myśl że mogłabym się lizać z nim , była zbyt obrzydliwa jak na mój umysł. Powinnam się tego spodziewać. Zeus i Posejdon chcieliby to samo za odbicie Phila. Nie wiem kto jeszcze , ale zapewne większość bogów. Wszyscy są tacy sami. Myślą tylko o sobie  i jak zrobić sobie przyjemność. Nawet kosztem innych. Język zaczął mi się plątać w gardle. Nie umiałam się z nim całować. Nie kochałam go , nawet nie lubiłam , obojętne czy mogłabym być jego córką. Był obrzydliwy .
-Ona nie jest dziwką!- zawołał Phil.
-To się jeszcze okaże.- zaśmiał się Hades
-Przepraszam.- powiedziałam , czując łzy na policzkach. Ponownie spróbowałam się przemóc i go pocałować. Problem polegał na tym że nie umiałam. Miałam mdłości , na samą myśl o tym co zrobi Hades gdy go pocałuję. Co będzie chciał dalej? Łóżko. Nie umiałam , byłam na to za słabła.- Przepraszam…
-Albo to zrobisz , albo on , trafi do Tartaru. – powiedział albinos patrząc na Phila.- Całuj mnie , dziwko.
-Adara , nie rób tego!- zawołał Phil- Nie pozwalam ci!
-Phil , prze…- powiedziałam . Ale wiedziałam że tego nie zrobię. Puściłam ramie Hadesa i upadłam na kolana. Spojrzałam na Hadesa – Błagam , cię wypuść go.
Pamiętacie gwałt? Albo to jak poznałam matkę? Śmierć Jane i bitwę? Chwile gdy Nina straciła ucho? Moje i Clar treningi u ojca? Żadne z tych wspomnień nie było takie jak to. Tak bolało , jak one wszystkie razem.
Hades prychnął . Odwrócił się i zasiadł na tronie.
-Adaro…- usłyszałam cichy głos . Phila. Był koło mnie. Klęczał koło mnie z smutnym uśmiechem.  Spojrzałam na niego z nadzieją i rzuciłam się na jego ramie. Natychmiast spadłam na posadzkę.
-Nie.- wyszeptałam. To był horror. Koszmar. Ból. Był koło mnie , słyszałam jego  głos , widziałam go , czułam delikatny zapach perfum. A nie mogłam dotknąć. Tak , to było najgorsze.  –Phil.
Uniósł dłoń i położył na moim policzku. A ja nic nie poczułam. Nic. 
-Oddaj mi go.- wychrypiałam z żalem w głosie- ODDAJ!
-Pokaż jak go kochasz.- powiedział cynicznie Hades. Spojrzałam na niego jak na tyrana i wariata. Którym był.  Jak miałam to pokazać!? Phil był duchem! Duszą!
Zrozumiałam.
-Proszę bardzo.- powiedziałam z chrypą. W ciągu sekundy , byłam już na kolanach pana umarłych i całowałam go.
-Nie!- wrzasnął Phil , odciągając mnie od niego.
I odciągnął. Był człowiekiem.
-Możecie odejść. – powiedział Hades.- pokazałaś że zrobisz wszystko.
Mocno byłam wtulona w Phila. Nie uniosłam głowy. Miałam ją schowaną a oczy zamknięte. Czułam ciepło Phila. Byłam szczęśliwa.
-Udało się. –wyszeptał Phil. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Byliśmy w miejscu , gdzie rano spłonął jego całun. Wróciliśmy pod wieczór.- Ja żyje.
Zasłoniłam usta , jednak mimo to było słychać mój śmiech szczęścia. Udało się. Najważniejsza misja mojego życia skończyła się powodzeniem .
-Oboje żyjemy.- zauważyłam .
-Jesteś wspaniała.- chwycił mnie w biodra i okręcił. Podobnie jak Luke.- Dziękuję.
-Nie ma za co.- zaśmiałam się ze szczęścia. Koszmar minął. Nareszcie.
-Jesteś cudowna.- powtórzył puszczając mnie.- Dzięki , dzięki , dzięki!
-Ogarnij się.- popchnęłam go lekko.- Bo Lucuś przyjdzie!
-Hahaha!- zaśmiał się- No dobra… gdzie jest Cass?
Uśmiech mi lekko zrzedł.
-Pewnie z dziewczynami od Afrodyty. A co?
-Muszę ją zobaczyć.- uśmiechnął się- Przecież ją kocham.
-Kochasz?
-No , oczywiście .- uśmiechnął się- chwilowa kłótnia , ale ją kocham. No ale jeszcze raz dzięki za pomoc. Jesteś świetną kumpelą.- klepnął mnie po ramieniu i odszedł.
Stałam jak wryta. On kochał CASSANDRĘ. Ja byłam KUMPELĄ. Poszłam za nim do Hadesa , w czasie gdy ona wybierała sobie błyszczyk.
Poczułam falę wściekłości. Miałam dość. Dość tego chłopaka , tej dziewczyny i tego miejsca. Szlag mnie trafiał.  Musiałam się stad wynieść. Jak najdalej z tego Obozu , który dawniej tak kochałam- w tedy znienawidziłam.
Sama nawet nie wiem kiedy wpadłam do Wielkiego Domu. Padł na mnie wzrok Chejrona.
-Adaro…- powiedział widząc mnie- ty żyjesz.
-Chcę dostać misje.- oznajmiłam- Teraz.
Chejron wymienił spojrzenie z Panem D.
-Najpierw powinnaś iść do swojego domku , dziecko.- odparł centaur. –Oni już szyja twój całun.
Wszyscy sądzili że nie żyję.  Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Clarisse z nitką w dłoni.
-Dostane tą misję?- spytałam z nadzieją.
-No cóż… jest jedna sprawa… w środkowej Europie , potwory buntują się … konkretnie  w jednym kraju. Tamtejsi herosi potrzebują pomocy doświadczanych amerykańskich dzieciaków…
-Jaki to kraj?- to była ważne pytanie , nie znałam wszystkich języków świata. Francuski , lekko niemiecki i polski. Nic więcej.  Hiszpański świetnie znał Peter , tak jak niemiecki. Nina natomiast miała ogarnięty włoski a w internacie uczyła się francuskiego. Phil znał wszystkie słowiańskie języki.  Byłam najmniej potrzebna w tej ekipie , zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak Nina jeszcze tak dobrze nie umiała francuskiego , wiec to ja byłam odpowiedzialna za ten język.  Phil każdego z nas douczał polskiego…
-Polska.- odparł- ich obóz znajduje się blisko poprzedniej stolicy , Krakowa.
-Kiedy  mogę tam wyjechać?
-Jutro macie zamówione loty.
-Nie mogę dziś?- spytałam- jestem spakowana , tylko się pożegnam z przyjaciółmi.
-Ale…
-Proszę. –wyszeptałam. Ten westchnął.
-No dobrze.
Uśmiechnęłam się  . Musiałam uciec z tego pieprznego miejsca.

sobota, 6 lipca 2013

Rodział XLVII - koniec bitwy-

Z dedykacją dla Klaudii ;*
---
Biegłam razem  z Thalią w stronę Olimpu.  Przed oczami miałam Ninę i jej okropną ranę.   Nie mogłam normalnie myśleć wiedząc że mój brat umiera a przyjaciółka cierpi.
-Jak gdzieś zobaczysz Phila to od razu mów , dobrze?- poprosiła szybko Thalia a ja przystałam. Phil… jeszcze tylko Phil nie cierpi z najbliższych mi osób. Chyba… zaraz! Nie! Phil nie jest mi bliski! Jest draniem. Tyle w tym temacie.
Wpadłyśmy do budynku a następnie do windy. Thalia zaczęła nerwowo przyciskać  wszystkie kropeczki , po sto razy . Przez otwarte drzwi zobaczyłam dziewczynę. Znałam ją. To była Evelyn , córka Afrodyty. Odeszła z Obozu parę miesięcy po Luke’u i od razu dołączyła do Kronosa. Była zakochana w Luke’u a mnie osobiście nienawidziła za naszą przyjaźń.  Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się wrednie a ja w tedy upadłam na podłogę.
-Adara!- zawołała Thalia ,niestety nie zdążyła mnie chwycić i uchronić przed upadkiem. 
Evelyn utkwiła we mnie swój wzrok. Miała dar : symulowanie ludzkimi  wspomnieniami i  strachem.
Co ja zobaczyłam? Na samym początku  , samą siebie jak całuje Petera. Obok płacząca Nina wyzywająca mnie od najgorszych. Ale to nie tego bałam się najbardziej. Że nie powstrzymam się i pocałuje Petera. Ona to wyczuła i po chwili pisnęłam z zewnętrzne bólu. Ciemność. Martwe ciała. Zabity Phil. Cierpiąca Nina. Peter wykrwawiający się na śmierć. Rozerwane ciało Luke’a i wychodzący z niego Kronos. Tego najbardziej się bałam.
-Ad!- powtórzyła Thalia , policzkując mnie.
-Ała!- zawołałam , gwałtownie się budząc- Thalia , idiotko!
-Obudziłaś się.- stwierdziła z ulgą. Wówczas winda się zatrzymała. Tam spotkaliśmy Grovera , Percy’ego oraz Annabeth. A dalej Kronos niszczył wszystko po kolei.- Chodź , szybko!
Niszczył wszystko. Po kolei. Olimp zaczął wyglądać jak miasto wojny.
-Zapłaci za to.- powiedziała córka Zeusa widząc jak świątynia Artemis legła w gruzach. Kiwnęłam głową.
-O zapłaci.- potaknęłam. Artemida była wspaniałą boginią. Nie matką. Ale i tak nie pozwalałam niszczyć jej honoru. O nie ze mną te numery.
W tedy pękł łuk a wielki posąg Hery omal nie przygniótł by Jackona , gdyby nie szybka reakcja Thalii. Na jej życzenie pobiegliśmy dalej. Kronos buszował już w Sali Tronowej. A tam była duma olimpijczyków. Ich trony. Też mojego ojca. ZABIJE jeśli cos mu się stanie. A Kronos darł się zadowolony z samego siebie. Towarzyszył mu Ethan Nakamura.
Czas mijał szybko.
Walka.
Percy vs Kronos.
Melodyjka Grovera.
A ja mam zaledwie przebłyski wspomnień. Pokaz Kronosa dotyczący zniszczenia cywilizacji. Ja odpierałam atak z zapuchniętym okiem . Był jeszcze jeden heros i to ja właśnie z nim walczyłam.
Ethan zginął.
Nagle do akcji wkroczyła Annabeth. Ja byłam ugięta pod ciężarem miecza przeciwnika , a nikt nie mógł mi pomóc.
Kiedy go pokonałam? Gdy Annabeth leżała zraniona . Ja wszystko zrozumiałam. Jak ona. Przeklęte ostrze. Sztylet córki Ateny.
Nie mam pojęcia jak. Kronos patrzył na ciało Annabeth i powoli dochodził do siebie. Jednym ruchem , wyciągnęłam strzałę z kołczanu i wbiłam mu w serce. Heros upadł na mnie martwy. Przygniótł mnie swoim ciężarem , ale nigdy nie byłam tak zdeterminowana. Posejdon szedł do działań zbrojnych.  MUSIELIŚMY TO WYGRAĆ.
-Luke , proszę obudź się!- zawołałam. Chwyciłam go za ramię , a ten wówczas chwycił ją i rzucił na tron Aresa. Czując uderzenie , z oczu wypłynęły mi łzy. Ból był tak okropny , że aż się rozpłakałam. Dotknęłam tył głowy i spojrzałam na zakrwawione palcami. Łzy spływały mi obficie po policzkach. Poczułam jak krewa spływa mi po ramieniu. Koło mnie leżała już Annabeth. Spojrzałam z bólem na Luke’a- Proszę…
Obudził się. Powrócił mój Luke. Po chwili , byłam gotowa aby usiąść. Przepowiednia się musiała spełnić. To Luke był TYM herosem. Przebił swoje ramie przeklętym ostrzem- sztyletem Annabeth.
Tylko dlaczego ona go okłamała? Kochała go w wieku dwunastu lat , a wówczas zaprzeczyła. Czemu kłamała?
-A ty?- spojrzał na mnie.
-Tak.- powiedziałam zgodnie z prawdą- Kochałam cię. Bardzo długo , jako brata ale… w chwili gdy odszedłeś na prawdę cię kochałam. Jako brata ale kocham.
I delikatnie ucałowałam go w policzek.
-NIE!- do Sali wpadła Nina. Jej rana wyglądała tak samo groźnie , jednak blondi była wówczas pełna sił. Za nią wbiegł Peter , gdy ta już klęcała przy Luke; u- Nie , nie , nie Luke nie umieraj!-zawołała- Proszę cię , Luke!
Nie tylko ja byłam zdziwiona tymi słowami.
-Myślałem że mnie znienawidziłaś…- wyszeptał.
-Ale nie , aż tak by patrzeć jak umierasz!- zawołała , a po jej policzku zapłynęła łza- byłam po prostu na ciebie wściekła! Ale zawsze cię kochałam Luke , jesteś dla mnie jak brat!
-Wy…wybacz że cię tak zraniłem- wychrypiał.- Powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
-To aj cie przepraszam za to , co o tobie mówiłam- odparła szybko- Byłam pusta i głupia i…
-Nie , Nina.- zaprzeczył  Luke- nigdy nie byłaś głupia. Zawsze będziesz najmądrzejszą blondynką jaką kiedykolwiek poznałem. Tylko powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
Kiwnęła głową z uśmiechem.
-Spotkamy się jeszcze.- obiecała- założę się że dołączę do ciebie , szybciej niż myślisz…
-Nina..- powiedział Peter- nawet tak nie mów.
Luke spojrzał na Petera.
-Bracie.- powiedział- Ad mi o tobie opowiadała… pilnuj porządku.
Peter kiwnął głową.
-Obiecuję.- powiedział spokojnie.
Luke się zakrztusił  i spojrzał na mnie.
-Pozdrów Phila- wychrypiał Luke- i poproś go aby przeprosił wszystkie te dziewczyny. On… będzie wiedział o co chodzi.
Kiwnęłam głową , hamując łzy. Ten zwrócił się z ostatnimi słowami do Percy’ego.
-Kocham cię Luke.- wyszeptałam , kładąc mu głowę na piersi gdy wydawał ostatni dech. Kochałam go. Zawsze. Raz jako brata , raz jako chłopaka. Ale zawsze kochałam. Bo on nigdy nie zdradził mojego serca.
***
-Adara Black.- powiedział ojciec. Zostałam wyczyta jako przed ostatnia. Tuż po Annabeth , a został jeszcze Percy. Klękłam przed jego tronem.
-Wykazałaś się wielką lojalnością oraz odwagą- powiedział- dynamicznie zmieniałaś postawy , będąc odpowiedzialną , początkowo za atak główny a następnie za łuczników. Nie zdradziłaś nas , przy czym bardzo zwiększyłaś swoją pozycję wśród nas.  Tak więc mianujemy cię głównym organizatorem broni oraz naczelną łuczniczka Olimpu. Masz jeszcze jakieś prośby? – po czym dodał cicho- jakie prośby , już jest nieśmiertelna…
Przerwałam mu.
-Chcę się wyrzec matki.- powiedziałam głośno i wyraźnie. Następnie spojrzałam na nią.- Przepraszam. Ale … przytoczę tu twoje słowa. ‘Nie umiem cię pokochać’.
Oczy Artemis były wielkie i szklane. Jakby zastanawiała się czy płacz , będzie dobrą reakcją na tą wiadomość.
-Adaro…
-To tak jakby wziąć porzucone wcześniej szczenię , z domu w którym miał kochających przyjaciół i oczekiwać że pokocha matkę , której nawet nie pamięta.- zmarszczyłam brwi- ja jestem istotą o rozumie ludzkim i zrozumiałam co mi powiedziałaś. Jednak ten szczeniak nie poznał by matki i traktował jak… można by nawet chyba powiedzieć ‘znajomą’- podniosłam wzrok- jesteś świetną boginią . Dla mnie wzorem. Jednak jesteś beznadziejną matką . Nie umiem cię pokochać.
Artemida po kolei analizowała , moje słowa po czym zaczęła mówić.
-Rozumiem cię.  Nie umiałam cię kochać , dlatego oddałam cię pod opiekę Chejrona. Wiedziałam że tam będzie ci lepiej i w jakimś stopniu będziesz szczęśliwa. Nie mogłam pozwolić jednak na twoją śmierć  , dlatego cię uratowałam… nie spodziewałam się że pojawi się również Ares. Mówiąc ci o tym że jesteś Córką Bogów , skazałam cię na … zapewne niechcianą nieśmiertelność. Przepraszam. Masz rację. Nie umiem być matką , jednak pragnę byś mi wybaczyła wszelki ból jaki wyrządziłam ci.
Ares patrzył na to wszystko z szeroko otwartą buzią.
-Przyjmuję je.- odparłam. W Sali panowała błoga cisza.- Bo jesteś naprawdę wspaniałą boginią. Ale jako matkę , po prostu cię nie chcę. Wyrzekam się ciebie , Artemido , jako matki.
Nad moją głową pojawiła się strzała. Następnie zajęła się ogniem i znikła. Od tamtego momentu byłam tylko i wyłącznie córką Aresa , który coś tam mruknął. Artemida się do niego uśmiechnęła.
-Ale musisz wiedzieć że mimo to , jesteś nieśmiertelna- wyszeptała bogini- Możesz kontrolować , swój wiek , zmieniać czy będziesz nastolatką czy już… nie pierwszej młodości. Umrzeć możesz jedynie w walce , lub sama je sobie odejmując.
-Dziękuję za informację.- odparłam zimno.
***
Wpadłam do szpitala. A właściwie… kostnicy. Były już tam jedynie , te martwe ciała. Dziewczyny , które wcześniej ratowały życie teraz , mówiły Arthurowi i Jamesowi , gdzie maja dać dane ciało. Każde zwłoki były przy znaku swojego rodzica (dzieci Afrodyty leżały ze sobą , Demeter ze sobą itp.). Odruchowo spojrzałam na znak ojca. Leżała tam Amber  oraz moich dwóch braci.  Karlosa oraz… Paula. Leżał z uśmiechem na twarzy. Przełknęłam ślinę i otarłam łzę z policzka.
Nadal szukałam Phila.
Znalazłam go. Jako jeden z nielicznych został przewieziony do szpitala. Jedna córka Afrodyty , miała amputowany palec , po czym wyszła. Syn Hefajstosa umarł.  W szpitalu leżał tylko syn Apolla.
Siedziałam z nim , ciągle podobnie jak wielu obozowiczów. Nie wiedziałam dokładnie co mu się stało , nie chciał opowiadać. Usłyszałam jedynie że coś go przygniotło i uszkodziło narządy wewnętrzne. Nic więcej…
***
Jakimś cudem Phil uprosił Petera i Ninę by poszli spokojnie na kolację. Mnie już nie. Trzymałam go za rękę i opowiadałam o słońcu , łąkach , falach morza… o najprzyjemniejszych rzeczach na świecie. Bardzo nie chciałam żeby umarł. Straciłam Apolla , Luke’a… nie mogłam też Phila.
Podczas owej kolacji , opowiadałam mu o tym jak piękny jest dźwięk wiatry w polu , gdy zboża się uginają a w sadzie pachnie owocami.  Nagle usłyszałam krzyk podniecenia. Spojrzałam na okno , jak obozowicze wrzucali Percy ’ego i Annabeth do wody.
-Spójrz na mnie.- wyszeptał Phil Zrobiłam to , a ten wówczas dotknął mojej twarzy- jesteś najwspanialszą dziewczyną świata. Znajdź sobie kogoś , dobrze? Bądź szczęśliwa. Obiecaj mi to , błagam…
-Przysięgam.- podparłam szybko. Ten się uśmiechnął i wyszeptał abym przekazała Peterowi i Ninie że ich kocha. Następnie zaczął zamykać oczy.- Phil , nie , proszę!
Nie… on nie mógł umrzeć. Po policzku ponownie popłynęła łza.
-Zaśpiewaj mi hymn Polski- poprosił z uśmiechem , nadal dotykając moich policzków.
-Fałszuję…
-Jeszcze Polska…- zaczął , a ja do niego dołączyłam- Niż ginęła , póki my… my żyjemy. Poczułam jak jego mocna dłoń powoli , traci uścisk. On umierał.

Kontynuowałam zadławiona płaczem. Wypełniałam jego ostatnią prośbę , a gdy skończyłam , zawyłam z bólem , kładąc głowę na jego lewej piersi , mając nadal w sobie nadzieję że usłyszę bicie jego serca.