poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział XLVI


-Najstarsza córka Aresa?- spytał Percy , a następnie spojrzał na mnie z nadzieją. Okazało się że tajna broń Kronosa , którym był potwór. Niby spoko , głupi zawsze mają szczęście więc mielibyśmy szanse go pokonać. Ale był haczyk , którego nie mogłam zagiąć.  Ja nie byłam najstarsza córką Aresa. Clar była ode mnie starsza.
-Clarisse.- tym jednym imieniem zniszczyłam ich nadzieję.
***
Silena Beauregard umierała.  Nie udało jej się przekonać mojej siostry. Postanowiła się za nią przebrać i udawać ją aby całe moje rodzeństwo wyruszyło na bitwę. Okłamała ich. Oto  oszustwo które zakończyło się śmiercią , które przepowiedziała Rachel.
Patrzyłam się tępo na jej śmierć. I tak już nic nie mogłam na to poradzić , nie było szans by ją uratować. Bardziej mi było  żal mojej siostry , która wyglądała jakby ja miał zaraz trafić szlag. Gdy córka Afrodyty umarła , Clar powiedziała
-Kronos zapłaci za to.- następnie wstała , a ja chwyciłam ją za łokieć i wyszeptałam.
-Pomogę ci siostro.- spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem po czym kiwnęła głową. Jeszcze w tedy nie rozumiałam jej bólu. W duchu niezmiernie cieszyłam się z tego że Niny  tam nie było. Aż strach pomyśleć , jakby pomściła śmierć Sileny. Co tym razem? Raniłaby tak by nie umierali i na oczach ofiar pożerała ich ciało? Clarisse miała określoną ofiarę , mordercę Sileny. Nina mści się na przypadkowych wrogach.
To siostra- nie ja- zabiła potwora.  Gdy tylko wbiła w stwora swoją włócznie z prądem , ten się zatrząsnął. Widząc że umiera , wbiłam w niego swój miecz.
Dobiłam go.
Padł.
Przepowiednia Rachel się wypełniła , potwór został zamordowany z ręki najstarszej córki Aresa. Młodsza go zaledwie dobiła.
-Super.- przybiłyśmy sobie piątki . Uśmiechałam się , dumna. Śmiałam się. Stałam się prawdziwą panią wojny. Byłam maszyną do zabijania. Nikt mnie nie pokonał, nikt nie zranił. Czułam się wspaniale , byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam więcej. Więcej rozlewu krwi , więcej ofiar na sumieniu. Zabijać. Tak ,  chciałam się bawić , zabić tego tam z lewej i tamtego z przodu.  Mordować. Tak jak mordowali kiedyś moich bliskich. Dakotę. Tą małą dwunastolatkę co parę dni wcześniej straciła matkę.  Nie miałam z nią jakiś świetnych kontaktów ale zabolało mnie jej śmierć. Sama ją szkoliłam… Siostra.  Śmierć. Emily. Kathy.  Jane. Rose. Dakota. Amber…
-O nie.- powiedziałam po czym baczyłam ją. Amber.
Leżała a jej ładne włosy , były upaprane krwią a jakiś sztylet miała wbity w rękę. Wykrwawiała się. Chwyciłam za uzdę i zahamowałam rydwan z koniem po czym wybiegłam z niego i przybiegłam do Amber. Wyciągałam sztylet z jej rany , po czym spróbowałam zahamować krwawienie , ale czułam że to jej ostatnie sekundy życia.
-Nie musisz tego robić..- wychrypiała.
-Owszem muszę .- odparłam , nie siląc się na emocje.
-Zawsze ci zazdrościłam.- powiedziała , patrząc na mnie. Czułam na sobie jej wzrok , ale nie odwzajemniłam spojrzenia.- Odkąd tylko z Niną wprowadziłaś się do mojego internatu. Miałyście takie piękne… oczy.
Lekko zadrgnęła mi ręka przy zaciśnięciu rany. Zazdrościła mi oczu.
-Masz o wiele piękniejsze od moich… Chłopakom momentalnie się obie spodobałyście. Przyjaciółki mimo tak oddzielne charakterów przyciągały ich. A to ja byłam królową szkoły.- zakrztusiła się po czym , kontynuowała- a całkowicie cię znienawidziłam po tym co… zrobił mi Phil.
Wreszcie spojrzałam na nią , z zdziwieniem. Co jej zrobił Phil? Po chwili się dowiedziałam.
-Przespałam się z nim. – powiedziała chrapliwym głosem. Nie swoim pięknym sopranem którym śpiewała razem z Niną w szkolnym przedstawieniu. Tylko głosem… nie jej. Nie umiem opisać.- Mówił mi że jestem najpiękniejszą dziewczyną w jego życiu. A następnego dnia nie odezwał się do mnie ani słowem i zarywał do ciebie. W tedy cię znienawidziłam. Nikt wcześniej tak mnie nie potraktował.
Spojrzałam w jej oczy.
-Przykro mi.- wyszeptałam- nie wiedziałam…
-Potem zaczął bawić się każdą. Mówił im te same rzeczy co mi , ale większość zapominała. Ja nie umiałam.
Dlatego Amber tak po mnie jeździła. Rozsiewała plotki i chciała dokuczyć. A wszystko przez Phila… bawił się bezczelnie dziewczynami , i chociaż większość czuła że on unika zobowiązań to Amber była pewna że ją kocha. A następnie zaczął znowu łazić za mną.
-Przepraszam.- wymamrotałam- Nie miałam pojęcia.
-O nie , ja ciebie przepraszam- zaprzeczyła , ale nie miała siły aby jakoś to pokazać głosem- byłam chamska. Nie powinnam jesteś moją siostrą…
-Amber , ciszej.- wokół nas szalała bitwa , a ja próbowałam ją ochronić.  Jak ktoś zwróci na nas uwagę to umrzemy.
-Jak to możliwe że jestem córką Aresa a nie Afrodyty… - wysiliła się na minimalny uśmiech- chciałam żebyś to wiedziała przed moją śmiercią.
Nie powiedziałam tego co oczekujecie. Że przeżyje , zaraz  ją zaniosę do szpitala. To byłoby kłamstwo a nie miałam zamiaru okłamywać ją przed zejściem z tego świata. Cała opaska wokół jej ramienia , była z krwi. Zostało jej z dwie minuty życia. Kolejna córka Aresa musiała umrzeć. Jednak Amber i tak bardzo długo żyła , znając swoje pochodzenie.  Mi i Clarisse zawsze się udawało…  Biedna Amber…
-Nikt nie chciał ci pomóc?- spytałam.
-Gdy walczyłam z córką Kronosa – (tą samą z którą walczyła Nina na wyspach- pomyślałam) – to James przyszedł aby mi pomóc ale średnio pomógł. – nagle zakrztusiła się , czymś … zapewne swoją krwią- gdy zostałam ranna to przyszedł Arthur i uznał że i tak mnie nie ratują…
-Zostawili cię?!- zapytałam zszokowana.
-Powiedzieli że jeśli nie umrę w ciągu godziny to mnie dobiją- wyszeptała. Zrobiłam wielkie oczy i jeszcze mocniej docisnęłam opaskę. Nie pomogli jej tylko obiecali że jeśli będzie długo umierać to ją dobiją?! I to jest rodzeństwo… nie mogłam na nią patrzeć. Chociaż to brzmi okropnie , po prostu nie mogłam. Patrzyłam na zwłoki każdej z sióstr , miałam już dość umierających oczu. Jeszcze nasze dawniejsze relacje… usprawiedliwiam jej zachowanie Philem , jednak naprawdę dużo się przez nią nacierpiałam. – Adara… proszę spójrz na mnie.
Wzięłam oddech i to zrobiłam. Popatrzyłam jej w oczy.
-Proszę powiedz że mi wybaczasz.- wyszeptała.  Pokiwałam głową , ale to jej nie wystarczało- Proszę , powiedz!
-Wybaczam ci wszystko- wyszeptałam.
Na jej twarzy pojawiła się ulga. A z oka… wyciekła krew.
-Dziękuje.- minimalnie się uśmiechnęła- żegnaj siostro.
Po raz pierwszy powiedziała to do mnie bez najmniejszej ironii. Odwzajemniłam uśmiech.
-Do zobaczenia w podziemiu- ucałowałam ją w czoło- Siostrzyczko.
Dopiero w tedy uświadomiłam sobie jak bardzo ją kocham. Zacisnęłam powieki , wyciągnęłam monetę i położyłam jej na języku. Żeby jak najszybciej odnalazła się w podziemiu.
Kolejna córka Aresa zginęła w walce.
-Wybaczam ci wszystko.- wyszeptałam ponownie tamując łzy- Żegnaj Amber. Siostro.
-Wzruszające.- od razu chwyciłam miecz i pozbawiłam herosa miecza , zanim ten się zamachał. Musiał zginąć. W nosie miałam czy to on przyczynił się do śmierci Amber. Miał zginąć i tyle.- I co teraz zrobisz Córko Bogów?
-Zabije cię.- odparłam jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.- O jejku.
Spojrzałam w górę , oczami pełnymi przerażenia. Ku mojemu zdziwieniu  - kupił to. Przypomniał mi się trik Dakoty. Córki Aresa. Ja też nią byłam. Zabić. Czas zabić. Czułam że to on zabił Amber Chwyciłam go i najmocniej jak umiałam i skręciłam kark.
Zaczęłam się śmiać gdy upadł na beton.
Pomściłam chociażby jedną z sióstr.
***
Zamach.  Pozbawienie głowy. Przeciwnik leży. Ja cała w czyjeś krwi. Krzyk. Podniosłam głowę. Uniknęłam śmierci , odchylając głowę i patrząc jak James i Arthur mordują mojego niedoszłego mordercę. Jeden pozbawił go ręki drugi powalił na ziemie i zaczął masakrować ciało. Czas przestał biegnąć. Wszystko w okół mnie się zatrzymało. Przed oczami miałam zwłoki Amber. Jane. Pogrzeb Dakoty , nieodnalezione ciało Bianki , umierającego Olivera.  Ofiary wojny.  W głowie pojawił mi się obraz martwej Niny , Petera i Clar. Cierpiącego Phila. Rozglądnęłam się i przychyliłam głowę w dół widząc jak jeszcze jedna dziewczyna nie zwraca uwagi na walczące tłumy. Znałam ją. Wstałam i poszłam za nią. Do budynku , po schodach aż na jej dach.
Szłam za córką Kronosa.
Stała i patrzyła się w dół.
-Nie rób tego- wyszeptałam. Ta spojrzała na mnie i westchnęła.
-Idź , Córko Bogów. Nie masz czego tu szukać.- odparła.
-Nie skacz.- powiedziałam.
-Nie mam innego wyjścia…- zaśmiała się gorzko- ojciec wygra tą bitwe nie widzisz? A potem mnie skarze na małżeństwo z tytanem którego nie kocham. Już dość mam z nim problemów po przegranej z tą córką Hery. Niną .
-Nie skacz.- powtórzyłam- Dasz radę , skoro mówisz że Kronos wygrywa.
-I właśnie o to chodzi.- odparła pusto- ktokolwiek by wygrał , wy czy on … tu nie ma dla mnie miejsca. Ojciec powiedział że wyjdę za tytana którego nie kocham. Jak odmówiłam zaczął mnie bić. W tedy Luke się buntował… ale i tak bolało.
Mówiła z żalem i bólem. Przypomniało mi się jak Ares bił mnie i Clarisse na treningach, Nigdy nie aż tak mocno , żeby nam złamał nogę czy coś… albo godzinne biegi za karę.
-Dasz radę.- znowu powtórzy łam- Daj sobie pomóc .
-NIE!- zawołała.- Nie mam szans. Nie chcę skończyć jak Hera. Zdradzana przez męża który ją pseudo kocha. Mam dość życia. Nigdy nic się nie udaję.
-Spokojnie…- chciałam do niej podejść , ale mi nie pozwoliła .
-Zbliż się o krok a skoczę!- zawołała spanikowana.
Wzięłam oddech. Była zrozpaczona , czułam to. Jej panikę w głosie.
-Nie skoczysz. Powiedziałam pewnym głosem.
-Nie?- zaśmiała się- to patrz.
I rzuciła się w dół. Wydarłam się , ale było za późno. Już leżała martwa na dole. Tytani wznieśli gniewny okrzyk , a ja osunęłam się na posadzkę. Ona była taka jak ja. Identycznie bym odpowiedziała . Też bym wskoczyła. Ale większość osób jednak takie słowa odpędzają od myśli samobójczych.
Jak widać nie… na bogów. Zatkałam sobie usta dłoniom , zdając sobie sprawę że nawet nie znam jej imienia. Córki  Kronosa , siostry Neonatiego , która tak bardzo przypominał mi samą siebie.
***
Mój przeciwnik , nagle kopnął mnie w kostkę , a ja cudem nie upadłam. Ten zrobił mi podłużną bliznę na szyi. Ból był okropny ale się nie dałam. Specjalnie chybiłam mieczem , by następnie chwycić go , od tyłu za włosy po czym kopnąć w plecy. Ten padł na kolana a ja poderżnęłam mu gardło. Opadł martwy. Gdzieś z boku Nina właśnie pokonała jakąś drakainę pozbawiając ją rąk i głowy. Uśmiechnęła się , pokazując kciuk w górę.  Nareszcie miała pełne pole do popisu , i pokazywała że miecz plus jej wschodnie sztuki walki wydają się idealna kompozycja młodej wojowniczki.  Ja nadal walczyłam z nowym herosem. Odskakiwałam w każdą możliwą stronę , po czym zrobiłam obród z mieczem w ręku , trafiając go tym samym prosto w serce. Spojrzałam na bok , widząc jak Phil pokonał jakiegoś stwora. Nasze spojrzenia się spotkały.
-ZA OLIMP!- powiedziałam na tyle głośno by usłyszał.- I ZA NAS!
-ZA WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ.- odpowiedział stanowczo. Na zawsze go takiego zapamiętam. W białej , zakrwawionej i spoconej koszuli pod zbroją , złotym mieczem i podbitym okiem. I tak był piękny. Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Walczył. Był może metr ode mnie. Następne dwie sekundy wydarzyły się bardzo szybko. Jego strzała przeleciała milimetr od mojej głowy. Byłam pewna że celuje we mnie wiec zrobiłam wielkie oczy. Chciał mnie zabić? Ale wówczas odwróciłam się i jakiś facet najwyraźniej chciał mnie pozbawić głowy ale Phil był szybszy.
Gdy ponownie chciałam spojrzeć na syna Apolla , ten stał koło mnie.
-Dziękuję.- wyszeptałam. Kiwnął głową. Ja rozejrzałam się wokół. Czas teraz płynął szybko. Nie wolno , tym właśnie cholernie szybko. Przestałam nadążać nad nim.- Za Warszawę?
Spojrzał na mnie i mruknął coś o Krakowie.
-Tym razem za Manhattan- uśmiechnął się. Nagle ktoś zamachnął mieczem nad naszymi głowami. Szybko odwróciłam się i równocześnie z Philem odparliśmy  atak. Jednak wróg był silny. Ugięłam się pod jego siłą , wierząc że chociaż Philowi uda się samemu utrzymać ciężar. Ja wówczas puściłam i uderzyłam w brzuch. Ponownie. Wyjęłam zakrwawiony miecz , równocześnie omal nie zostając przygnieciona  pod ciężarem  wroga.
Uśmiechnęłam się jak pięciolatka i spojrzałam na Phila. Ten chwilowo położył dłoń na moim policzku , po czym uśmiech spełzł mu z twarzy i się odwrócił i zaczął odchodzić.
-Ej.- gdy ponownie na mnie spojrzał , wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Chciałam abyśmy walczyli razem.
-Nie.- odpowiedział. Przestałam się  uśmiechać. Jak to nie ?- Nie chcę się od ciebie znowu uzależnić.  Sorry. Do zobaczenia po bitwie , obiecałem że ją dla ciebie wygra,- ucałował mnie w policzek i odszedł.
Wygram dla ciebie każdą wojnę.
***
Nagle usłyszałam wrzask Niny. Odwróciłam się , robiąc wielkie oczy. Walczyła właśnie z jakąś dziewczyną. A właściwie już leżała , trzymając się zakrwawioną dłoniom za ucho. Krew tryskała z jej dłoni , a właściwie czegoś pod nią. Włosy przy uchu były całe czerwone , podobnie jak bok głowy.  Na chwile odchyliła dłoń by spojrzeń na nią , a ja wówczas zobaczyłam że… połowę ucha miała urwaną.  Nie było kolczyka , dziurka , na niego była miejscem gdzie , ucho zostało rozerwane na dwie części. Jej wróg nad nią stała i się śmiała się trzymając w  dłoni długi kolczyk mojej przyjaciółki , a drugą ręką przygotowując się do ciosu.
-NIE!- ryknęłam , zapominając o bólu stworzonym przez poprzednią walkę , chwyciłam za strzałę i trafiłam prosto w serce niedoszłej morderczyni Niny. Jednakże oprócz mojej strzały ,  w dziewczynę trafiła również włócznia. Tamta opadła martwa na posadzkę i razem z Peterem podbiegłam by zanieść Ninę do szpitala.  Ja ją chwyciłam za ręce on za nogi i zanieśliśmy do hotelu. Było tam pięć pielęgniarek , trzy córki Apolla , jeden jego syn i  jedna Demeter . W córkach poznałam Lily , Katie (która jednak zeszła z pola bitwy) i Annabel a synem Apolla był Patric. Najwyraźniej służył tu jako chirurg bo biały fartuch miał cały zakrwawiony. Na samym początku córka Demeter była odwrócona , i sądziłam że długie ciemne włosy należą do Amelie. Ale nie , to była Claire której ojciec był bratem taty Amelie. Dlatego je pomyliłam.-Nina , proszę oddychaj…
-Co?- wymamrotała- Co się dzieje?
-NINA!- ryknęłam- NINA , SŁYSZYSZ MNIE!?
-Co się dzieje?- powtórzyła pytanie córka Hery. Wówczas podeszła do nas Katie i popatrzyła z uniesionymi brwiami na moją przyjaciółkę.
-Nin a  , jeśli mnie słyszysz to powiedz TAK- poprosił Peter , gładząc ją we włosy. Kompletnie nie byłam zdziwiona faktem że był przy niej . On ją kochał. Miał w nosie to że na Olimpbooku oboje mieli WOLNY status.
-Peter?- spytała Nina, marszcząc brwi i patrząc na niego nieobecnym wzrokiem. Uniosła lekko dłoń i położyła na jego policzku. –To ty?
-Tak to ja .-odparł – Kochanie…
Ta zaczęła poruszać palcami , jakby chciała znaleźć ranę na boku głowy Petera. Opatrywała mu głowę więc znała ranę.  Kawałek skóry został zerwany a ona chciała uniknąć zakażenia. 
-Peter?- spytała ponownie.
-Tak.- odpowiedział wyraźnie.  
- Nie…nie słyszę was…
-PATRIC!- zawołała Katie , patrząc na ranę na uchu blondynki- CHODŹ TU!
-Co z nią?- Podszedł chłopak ubierając białe rękawiczki.
-Chyba uszkodziła sobie zmysł słuchu.-odparła Katie.
-Dokładniej?- dopytywał się Patric.-  Jak do tego doszło?
Ja nie mogłam nic odpowiedzieć , nie byłam w stanie poskładać sensowne zdanie.  Patrzyłam się na przyjaciółkę z przerażeniem. Nina…  dlaczego ona? Peter zaczął opowiadać . Ja głaskałam ją po włosach. Nie modliłam się… bogowie mają własne problemy , nie będą się przejmowali ranną. Nawet jeśli  była jedyną córką pani niebios.
-Wyjdzie z tego?- wykrztusiłam z siebie . Patric zacisnął usta.
-Z pewnością przeżyje…
-Och , wiem że przeżyję!- zawołałam ,wściekła. Z pewnością przeżyje? Tyle to ja sama wiedziałam ! -mi chodzi o to czy będzie głucha!?
Katie i Patric wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Pójdę poszukać czegoś na znieczulenie.- wymamrotała Katie , ale wątpię by miała na to czas. Odchyliłam głowę do tyłu , słysząc jęki Niny. To tak ją bolało… a ja nie mogłam jej pomóc , w żaden sposób. Nigdy nie widziałam takiej rany. Uchu od dziurki po kolczyka całe rozcięte… łza pociekła mi po policzku . Nina… byłam zrozpaczona pod każdym względem. Moja najlepsza przyjaciółka , cierpiała tak że ledwo co była zdolna się ruszać.
-Muszę iść , Katie zaraz się nią zajmie.- powiedział Patric po czym poszedł  do innego chorego. Cały szpital był zawalony jednak , tyle osób już było martwych… równie dobrze można by tu otworzyć kostnice.
-Nina…- pogłaskałam ją po włosach.- Ninuś…
Spojrzałam na Petera. Ten odkręcał niewielką buteleczkę  z białym proszkiem w środku.
-Co to jest?- zapytałam , marszcząc brwi.
-Morfina.- odpowiedział- Silny środek przeciwbólowy. – nachylił się nad ciałem Niny i posypał nieco proszku   na jej ranę.
-Przestanie ją boleć?
-Tak.- powiedział- Przestanie.
Nie ruszała się. Jakby straciła przytomność jeszcze przed morfiną. Peter podał mi chusteczkę.  Nagle ktoś wprowadził kolejnego rannego , który strasznie krzyczał. Spojrzałam w tamtym kierunku i od razu odwróciłam wzrok. To był Paul.
-Na bogów.- wyszeptał uświadamiając sobie że mój brat leżał z otwartą raną po strzale w nodze.   Już chciałam wstać , ale przypomniałam sobie o Ninie.
-Idź.-poprosił Peter- ja się nim zajmę. 
-Dzięki.
Gdy podeszłam do brata Claire , już oglądała jego ranę.  Rana wyglądała paskudnie i miała jakiś specyficzny zapach. Jad chimery który był w jej krwi. Spojrzałam na strzałę którą właśnie wyjęła Claire.
-Co z ni…- zaczęłam zadawać pytanie ,drżącym głosem , ale ta mi przerwała.
-DAJCIE MORFINY!- krzyknęła , podając Paulowi wody.
-Nie ma już.- odparła Annabel biegając z bandażami po całym szpitalu. Brakowało im lekarstw i ludzi. Może Phil się na tym zna? Ale on nie może puścić pola bitwy to będzie za duża strata.  Spojrzałam na Petera przypominając sobie buteleczkę z lekarstwem. On odwzajemnił spojrzenie. Rzucił mi morfinę.
Kiwnęłam głową z wdzięcznością.
-Co to jest?- zapytał Paul
-Morfina.- odparłam , sypiąc nieco na ranę-  złagodzi ból , obiecuję.
-Będą mi amputować nogę?- zapytał brat.
-Claire poszła po leki…
-Których tu nie ma , Ad.- przerwał mi- ojciec mnie wydziedziczy , prawda?
-Co ty gadasz?- fuknęłam. Wydziedziczy!? Przesadził… chyba. Wydziedziczenie to najgorsza rzecz jaka może spotkać herosa. Bardzo często wówczas rodzic  rzuca klątwę na dziecko i całkowicie je olewa.  Rozumiecie? Zostawia na pastwę potworów.- Przesadzasz.
-Obyś miała rację.- odparł , po czym powiedział niecenzuralne słowo-ale boli.
Pogłaskałam go po czole.
-Śpij.- poprosiłam- póki nie boli
Uśmiechnął się do mnie .
-Dziękuję że jesteś- powiedział-  Najlepszą siostrą , zaraz po Dakocie , o jakiej tylko mogłem marzyć. Fajnie że dalej ze mną jesteś , chociaż zaraz umrę.
-Przestań bredzić. – poprosiłam. –Mniej cię boli?
-Tak mniej.- potaknął- Szkoda tylko ze nikt tego nie dał Dakocie.- zakaszlał , a ja mu podałam nieco wody- Dzięki Ad….
-Bardzo za nią tęsknisz?- spytałam mając na myśli Dakote.
-Strasznie.- odparł od razu- Kochałam ją całym sercem. Nawet nie wiesz jak cieszę się że za niedługo znowu ją spotkam. Będziemy razem chodzić po Hadesie i wszystkim robili na złość. Mama będzie się śmiała i nas upominała.- spojrzał mi w oczy- proszę wspominaj mnie dobrze.
-Paul…- położyłam zimny okład na jego ranie- Proszę cię mów poważnie…
-To jad chimery.- przypomniał mi- umiera się nie dłużej niż jeden dzień. A leków nikt tu nie ma.  Ja umrę.
-Yhm . Majaczysz.- dziwne. Przy Amber strzeliłam prosto z mostu że ją żegnam. Ale nie  umiałam przy Paulu.
-Adara… nie okłamuj mnie. Błagam.- poprosił. W tedy coś we mnie pękło.
-Wojna nie będzie trwała dłużej niż dwadzieścia cztery godziny- obiecałam- wrócimy do Obozu bo teraz to raczej nie możliwe. Ale jak tylko wrócimy to ci dam z mojej apteczki leki. Obiecuję.- pogłaskałam go po spoconym czole- Obiecuję.
-Dziękuję ci. Kocham cię.- mówił- Dakota też. Tylko że miała mniej czasu. Ale kocha cię stamtąd i ja też będę…
-Paul…- nie mogłam tego słuchać.
-Obiecuję zawsze będę cię kochał.  W podziemiu też , na pewno…
-Paul,.- powtórzyłam. Podałam m wody a wcześniej nasypałam środków usypiających- Odpocznij.
Wypił. I od razu zasnął.
Wzięłam oddech i wstałam. Przy Paulu byłam z godzinę a musiałam jeszcze iść do Niny. Zaszłam Petera od tyłu i zapytałam:
-Dalej śpi.
-Tak.- nawet nie drgnął- Śpi.
Pogłaskał jej ranne ucho aż białe od morfiny. W mojej głowie ponownie pojawił się donośny krzyk. Pełen bólu wrzask Niny po tym jak jej ucho zostało tak mocno okaleczone.
Pocałowałam ją w czoło.
-Ninuś…- wyszeptałam- kochanie…
-Ona cię nie słyszy.- przerwał mi Peter pustym głosem.
-Zaśpiewaj jej- poprosiłam- proszę.
On wziął oddech i zaczął śpiewać.
Nie ważne czy kilometr ,  metr czy mila dzielą nas
Zawsze widzimy się w snach , co noc i gdy zamkniemy oczy swe
Wiemy kiedy drugie cierpi , kiedy płaczę i się śmieje
Kiedy ból rozdziera serce
Miłość prawdziwa połączyła nas , przyjaźń na wieki zakochała się w was
Ale ja cię kocham moja ukochana , nigdy nie zostawię
Bo bym nie umiał potem spać
My kochamy się , ty i ją przyjaźń połączyła się
Łzy mi w oczy padną gdy zobaczę twój ból ,
Kochasz mnie , ja ciebie a przyjaciel przy nas jest…
-ADARA!- do szpitala wpadła Thalia.- Chodź! Peter też , szybko!
-Co?- wstałam zdziwiona- Thalia o co ci…
-Kronos atakuje Olimp!- odparła- Nie mogę znaleźć Niny to chociaż wy … o bogowie.
Zobaczyła ranę córki Hery i przyłożyła sobie dłoń do ust.
-Idź.- powiedział Peter do mnie- Ona by tego chciała , prawda?
-Ale…
-Ad.- Peter chwycił mnie za nadgarstek- Nina nigdy ci nie wybaczy jeśli nie pójdziesz.  Ja pójdę zaraz.
-Peter…
-Przysięgam.- powiedział twardo. Spojrzałam po twarzach chorych. Wszyscy mieli oczy utkwione we mnie. Ppaul nadal był uśpiony. Jak Nina. Spojrzałam w oczy Peterowi po czym przeniosłam wzrok na Thalie.
-Za Olimp i wolność.



środa, 12 czerwca 2013

Rozdział XLV - w ciemnościach-


Usłyszałam stęk Niny. Phil mnie puścił , a ja opuściłam wzrok , zszokowana. Nie spodziewałam się tego. On był taki delikatny… ani grama chamstwa. Może to mnie tak zdziwiło? 
-To ja wam nie przeszkadzam.- powiedziała Nina , wstając z łózka i wychodząc z pokoju.  Zatrzasnęła za sobą drzwi a ja się zachowywałam jakbym nie zwróciła na to kompletnie uwagi.
-Przepraszam- wyszeptał Phil.- Nie powinienem.
Ani nie drgnęłam.
-Czego ty ode mnie oczekujesz?- zapytałam- Że co zrobię?
Nie odpowiadał , jakby się zastanawiał nad tym co  ma powiedzieć.   Ale ja to pytanie uważałam za trafne. Czego oni ode mnie oczekiwali?  Że co zrobię , jaka będę?  Nie chciałam robić nic wbrew sobie. 
-Każda dziewczyna.- powiedział- Te z klubów , z którymi spałem , te z internatu… za każdym razem wyobrażałem sobie że całuje ciebie. Każda z nich dla mnie była tobą.  Byłem żałosny… ale gdy zobaczyłem ciebie z ojcem , wściekłem się. Uznałem ciebie za szmatę.  Przepraszam.
Zacisnęłam usta.
-Pamiętam każdy nas wspólny dzień.- wyszeptałam-Każdą misję , chwilę trwogi gdy ryzykowaliśmy życie. Każdy zachód słońca , pocałunek i podniesiony ton. Wszystkie naprawione błędy. Wspólne wejście na szczyt szczęścia.
-Ale to już przeszłość.-przypomniał mi.
-Gdy znowu będziemy mieć kryzys? Znowu się poddam. Oboje to wiemy. To się nie uda , jestem na to po prostu za słaba.
-Wygram dla ciebie każdą wojnę.- obiecał dla miłości. Dla ciebie. Dla honoru i Polski zrobię wszystko.- ujął moją twarz w dłonie- dla ciebie będę walczył w każdej bitwie , Adara.
Zdęłam jego dłoń z mojego policzka.
-Ciągle widzimy tylko te złe strony ,  Adara. Jakbyśmy znali nasz scenariusz , nawet jakby był szczęśliwy to i tak szukalibyśmy błędów. Widzimy tylko to złe. Ze się nie uda , że nie będzie szczęśliwego zakończenia. A mamy dopiero 16 lat , to dopiero początek tyle , przed nami. Nie zastanawiajmy się co będzie , żyjmy chwilą. A jeśli życie już ma nasz scenariusz , wie co z nami będzie to myślę że będzie zabawniej jeśli teraz nic nam nie powie.
Spojrzałam mu w oczy. Zabawniej?  Zaśmiałam się lekko.
-Na przekór losu , chcesz iść , tak?- spytałam nie oczekując odpowiedzi.
-Jak idziemy wyznaczą trasą to się gubimy.- stwierdził.
-Chcę walczyć przy twoim boku , Phil.- powiedziałam- Wiem że nie skrzywdzisz by ktoś skrzywdził  mnie.
-Poszedłbym za tobą w ogień.  Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Nic nam już nie stanie na drodze , obiecuje ci. W twoich oczach , widzę ten blask…przed nami mnóstwo problemów , wiem ale mimo to ja w nas wierze.  Potrzebuje cię.
-Pamiętam wszystkie chwile złe , ale pomijając je pamiętam też te dobre.- wyszeptałam –Były zloty i upadki , ale na samym końcu zawsze byłeś i wspierałeś mnie.
-Przeżyjemy wszystko co dał świat. Uda nam się.  –mówił z zapałem- Proszę cię , Adara… daj nam szanse.
Wzięłam oddech. Odgarnęłam włosy do tyłu i chwyciłam go za dłoń. Następnie puściłam.
-Przepraszam , ale nie. Po prostu nie.
***
-Hyperion.- powiedział Peter , gdy walka już się rozpoczynała. Ja stałam na uniesieniu razem z innymi łucznikami i Peterem . Jackson nas tu postawił , abyśmy zarządzali siłami łuczników (chociaż nie mam pojęcia , dlaczego w takim razie jest tu Peter) i w razie sytuacji krytycznej im pomogli. Możecie być zdziwieni : dwójka herosów jest pomocą ostateczną  (nie licząc łuczników) . Ale za to jaka dwójka z nas. Świetne połączenie. Peter jest świetny w rzucaniu włócznią i walką wręcz. Ja natomiast w walce i strzelaniu z łuku. Jakby była Nina to byłby perfekt. Ona i sztuki walki , plus rzucanie nożami. Podczas bitwy w terenie , w tamtym roku w Obozie ja byłam z Clarisse i tez stanowiłyśmy duet nie do pokonania. Ona walka z bliska , ja z daleka.  Z Philem też by mi dobrze poszło , ale myślę że tylko zaczęlibyśmy się kłócić i nic więcej. – Walczy z Jacksonem.
-Na kogo stawiasz?- spytałam lekko drżącym tonem.
-Znając szczęście Percy’ego , to na niego.-powiedział stanowczo. Spojrzałam na niego. Wzrok Petera nie był skupiony na synu Posejdona. Sama nie wiem nawet na kim. Ale wiedziałam kogo szukał. Niny.
-Ona sobie da radę.- wyszeptałam , celując w Hyperiona strzałą. Puściłam ją. Nie trafiłam. –Szlag.
-On też.- powiedział Peter. Zmarszczyłam brwi.
-Nie wiem o co ci chodzi.- odparłam lekceważąco.- Łucznicy , przygotować się!- zawołałam.
-Gdzie celujemy?- zapytał jeden z synów Apolla.
-W przeciwnika ważnej dla was osoby.- odpowiedział za mnie Peter. Puściłam strzałę w przeciwnika Annabeth , po czym spojrzałam poirytowana na Petera.
-O co ci chodzi , co!?- zawołałam.
-O nic. Tylko dziwnie by brzmiało jakbyś teraz zapytała się gdzie jest Phil i czy żyje. Wyszłoby na to że się o niego martwisz.
-A jeśli się martwię to co? Powiesicie mnie za to , spalicie na stosie jak czarownice?- syknęłam.
-Zraniłaś go.- powiedział Peter , bez większych emocji w głosie- Powiedziałaś że nie i wyszłaś.
-A co innego miałam robić!? Na kolanach go błagać o przebaczenie?- zapytałam- Powiedziałam że nie chcę wchodzić w żaden związek. Jest wojna , tu nie ma miejsca na miłość i strach.
-Nie rozumiem cię. Kto mówił że w dwóch przypadkach lęk jest dozwolony : w wojnie i w miłości?
-Ja?- zdziwiłam się-  Nie przypominam sobie.
-Clarisse.- oświecił mnie- I jestem pewien że ty też.
-Peter , do czego ty zmierzasz?- zapytałam.
-Do tego że ja na pewno znowu będę z Niną. A Phil z tobą. Miłość jest zawsze i wszędzie tylko od nas zależy czy o tym wiemy.  Adara- on spojrzał na mnie , odrywając na chwilę wzrok z pola bitwy – ty się boisz a to na pewno nie świadczy o twojej głupocie. Tylko o mądrości , a ty jesteś mądra.
-Zależy mi na nim.- powiedziałam szczerze- Ale boję się ze go zawiodę. Bardziej niż teraz.
-Wy nigdy nie będziecie przyjaciółmi.-stwierdził- Albo będziecie razem , albo zniknijcie sobie z oczów na zawsze. On w tedy się zabije a ty gdy się o tym dowiesz , zrobisz tak samo. A dramatu to my tu nie potrzebujemy.
Spojrzałam na swoje buty. Rozmowa z Peterem była kojąca. Był szczery ale nic nie wymuszał. Najgorsze było to że miał rację.  Ale… skoro rozmawiam z nim o miłości , to czemu by nie pójść na całość?
-Luke.- powiedziałam nagle- To jest najgorsze.
Potaknął głową , a ja ponownie spuściłam wzrok.
-Rozumiem.- wyszeptał Peter. Zmarszczyłam brwi , zdziwiona jego słowami. Rozumie? Zawsze mówił lakonicznie .
-Jak to?- zapytałam. Usłyszałam jak ten wzdycha.
-Mój ojczym- zaczął- miał brata pamiętasz? Opowiadałem wam o tym z grubsza na wyspach.
Jak przez mgłę zaczynam sobie przypominać moją wizytę w domu Petera. Jak strażnicy chcieli wsiąść tą blondynkę co tak bardzo przypominała Ninę… Eve siostrę Petera. Jej płacz , wołanie jej matki by zostawili córkę , przysięgi że zapłaci rachunki , przerażone krzyki dzieci … jak podbiegłam i poderżnęłam gardło , by po tym omal nie stracić życia z rąk drugiego strażnika który zginął ze strzały Phila. Potem jak pojawił się Peter którego nie poznałam po paru latach. To było tak dawno , niemal zapomniałam ten dzień. Pokiwałam głową.
-Że został aresztowany , tak?- sama do końca nie pamiętałam- i coś o jego bracie…
-Mój wujek był po stronie zła.- przerwał mi Peter- był gotów zrobić wszystko dla pieniędzy nawet zamordować rodzinę brata. A ja ojczyma kochałem- nie wiem czemu ale przez ułamek sekundy cofnęłam lekko głowę do tyłu zaskoczona. Peter powiedział że kochał ojczyma… nie spodziewałam się tych słów , kompletnie. Do uczucia jego i Niny byłam przyzwyczajona więc nie ruszały mnie już szczególnie czułe słówka , ale tak to nie słyszałam aby Petr komukolwiek wyznał miłość- stryja też. A on zabił mi ojczyma , który był dla mnie jak ojciec. Hermes co prawda nie zostawił mnie na pastwę losu ,jednak… - zawahał się, po czym poszedł z naszą rozmową w innym kierunku- stryj nas zdradził. Rozumiesz?
Przez chwilę myślałam , po czym kiwnęłam głową.
-Tak.- stryj , który powinien być bliski sercu Petera… być może nawet dawniej był , wówczas się zmienił. Przeszedł an stronę zła i go zostawił.
-A po drugie Luke to mój brat.- rzucił dość niedbale.- Jednak uwierz że cię rozumiem.
-Luke był zawsze ze mną.- wyszeptałam , patrząc tępo  na zmasakrowane ciała poległych. Nagle w mojej głowie rozległ się głos. Nie Petera , Niny , Phila czy chociażby Luke’a. Głos Kronosa.
- Luke za niedługo całkowicie przestanie istnieć. Zniknie – mówił tonem pewnym mściwości Kronos.-Stajesz po stronie słabych. Jesteś po prostu głupia.
-Nie jestem głupia- powiedziałam na głos. Peter spojrzał na mnie zdziwiony po czym chwycił. Straciłam przytomność.
***
Stałam w tunelu. Ciemnym tunelu , gdzie nic nie było widać. Nic. Ciemność. Niepokojący spokój.  Zacisnęłam miecz , nie będąc pewna czego mogę się spodziewać. Nagle gdzieś  w oddali  , za sobą usłyszałam głos Niny.
-Jaką piosenkę puścić?- spytała moja przyjaciółka. Ani nie drgnęłam chociaż miałam ochotę zapytać , kto tam jest.
-So Cold- odparł… mój głos , wydobywający się z ciemności. Po chwili , krótkiego podśpiewania mojej przyjaciółki , w moich uszach rozległa się ta wspaniała piosenka. Nagle zobaczyłam , jak na jednej ze ścian tunelu wyświetla się film. Nie ‘Szybcy i Wściekli’ czy cos takiego. Film  z kamerki. 
Zobaczyłam siebie , skacząca na kolana Luke’a w wieku siedmiu lat i podająca mu książkę , następnie pakującą się do łóżka. Nie kojarzyłam tamtego dnia.  Zobaczyłam jak sześcioletnia dziewczynka którą w tedy byłam zasypia w środku książki , a siedzący przy niej Luke całują ją w czoło. Przechyliłam głowę w bok gdy zauważałam że … ssałam palec. Luke się zaśmiał cicho i odsłonił mi czoło z włosów.  Potem zgasił lampkę , zabrał mnie na ręce i wynosił do domku Aresa.
Potem zobaczyłam jak jemy piknik nad wodospadem i się śmiejemy. On mnie chwycił za głowę i zaczął tarmosić we włosy. Mi wcale nie było do śmiechu , nie mogłam mu się wyrwać , a denerwujące było to jak naelektryzowały mi się włosy. Zobaczyłam jak ciągnął mnie na narty , chociaż wiedział ze tego nienawidzę. Ale dopiero następne wspomnienie było jednym z najszczęśliwszych w moim  życiu. Oboje leżeliśmy na kocyku w cieniu drzewa i rozmawialiśmy o wszystkim. Było t tuż przed .. jego zdradą. Zadał mi w tedy pytanie , które powinno mnie zastanowić.
-Jakbym stanął po przeciwnej stronie niż ty- mówił- To co byś zrobiła?
Spojrzałam na niego zaskoczona , siadając.
-Luke , o czym ty gadasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie rozumiałam o czym mówił.
-No … wyobraź sobie że ja będę po stronie Kronosa. Co się w tedy zmieni…?
-Nic.-odpowiedział szybko- Absolutnie nic.
-Jeśli będziemy wrogami?
-Nie będziemy.
-A jeśli?
-Luke!- zawołałam zirytowana- O czym ty do mnie mówisz!? Jacy wrogowie?!
-Ja będę po stronie Kronosa , ty bogów. Co dalej?- powiedział nieco jaśniej , też siadając. Zamknęłam usta. Ale o co chodzi?
-Do czego ty zmierzasz  , co?
-Co byś w tedy zrobiła? Jak zareagowała? Powiedz , proszę.
Spojrzałam w dal.
-Czułabym pustkę. – wyznałam- zostawiłaby mnie osoba którą kochałam…
-Kochałaś?
-Kocham , i kochać będę mimo wszystko.-poprawiłam się- Obojętne co byś zrobiła i tak bym ci to wybaczyła. Nie umiem być na ciebie zła. –spojrzałam na niego- Ale , Luke do czego ty zmierzasz?
On patrzył się na mnie ze skupieniem.
-Do niczego , Ad.- przybliżył się i mnie przytulił.
-Ale nigdy mnie nie zostawisz , prawda?- zapytałam , wtulona do niego. Długo nie odpowiadał więc spytałam dobitniej.-Luke , prawda?!
-Tak.-odpowiedział szybko.- Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty Annabeth , Nina , Phil… kocham cię Ad.
-Wiem.
Sceneria się rozmyła i zmieniła. Biegłam. Miałam sześć lat , Luke trzymał mnie za rękę , a w drugiej ręce miał miecz. Annabeth biegła przodem , Thalia nieco za nami. Goniła nas hamara potworów , które następnie miały omal nie zabić córki Zeusa.
-NIE!- zawołałam , nie chcąc oglądać tego filmu dalej. Kucnęłam i chwyciłam się dłońmi za włosy- Błagam , przełączcie to!
Głos Thalii umilkł. Zmienił się na krzyki Jane. Uniosłam głowę. Jane leżała na ziemi , uśmiechając się lekko. Jej ciemne włosy były w krwi , podobnie jak moje czoło. Tyle że ta jedenastolatka która była mną , miała zaschniętą już krew.  Nie świeżutką.
-Nie!-krzyczał Luke , nad jej ciałem- Nie , Jane błagam nie opuszczaj mnie!
Ninę do szpitala zaniósł Phil. Ja stałam patrząc na śmierć siostry , która mimo wszystko nadal chciała mieć nas przy sobie. Dotknęła twarzy Luk’a zakrwawionym palcem.
-Dziękuję że jesteś- wyszeptała po czym spojrzała na mnie- Adarciu , byłaś najlepszą siostrą na świecie , kochana.
-Kocham cię Jane- wyszeptałam. Nie chciałam żeby umarła. Chociaż powinnam się spodziewać… w Obozie nigdy nie było więcej niż 2 córki Aresa , jak pojawiała się trzecia to jedna z nich… po prostu umierała.  Gdy ja weszłam do Obozu i zostałam uznana , od paru dni Clar też wprowadziła się do domku Aresa. Emily  Snow , która była moja pierwszą siostrą która zginęła , umarła dwa dni później przez jakiegoś potwora. Córki Aresa zawsze umierają w walce.
-Ja ciebie też , siostrzyczko- odparła Jane- Powiedz też Ninie że ją kocham i Philowi. Wszyscy jesteście wspaniali. Cieszę się że was poznałam…
-Jane , nie mów tak , proszę cię- wyszeptał Luke- zaniosę cię do szpitala…
-Nie , kochany- Jane zakrztusiła się po czym wypluła trochę krwi-To już koniec… proszę dobij mnie , ja już nie mogę… ja cierpię , proszę cię.
-Nie , Jane…- wyszeptał syn Hermesa.- Jak możesz tak mówić…
-Wyłączcie to..- wyszeptałam czując łzę na policzku. Nie chciałam patrzeć znowu na jej śmierć.- WYŁĄCZCIE , BŁAGAM!
Nie chcieli wyłączyć. Dlaczego?! So cold nadal grało , a mi się chciało płakać. Jane była za dobra by umrzeć. Nie chciałam na to patrzeć , nie umiałam. Gdy miałam jedenaście lat i byłam światkiem jej zgonu musiałam przy niej być , patrzeć siostrze w oczy , by nie myślała że ją zostawiłam. Ale w tunelu nie musiałam. I całym sercem nie chciałam. Po co dodawać sobie kolejną dawkę bólu? Trwała wojna , ja miałam dość wszelkiego cierpienia a mi go wówczas dokładano. Zmuszono kolejny raz na patrzenie na śmierć siostry.
-Kocham cię , Luke.- wypowiedziała ostatnie słowa- A wam dziękuje za najlepsze dni życia.
Po czym , dźgnęła się w brzuch swoim mieczem.
-NIE!-wrzasnęłam na równi z Luke’iem. Patrzyłam z szeroko otwartą buziom na zwłoki siostry , w czasie gdy Luke zanosił się szlochem. Zakryłam twarz w dłoniach i padłam na kolana. Ona umarła. W pewnej chwili Luke mnie chwycił i mocno przytulił.
-Adara- wyszeptał- przysięgnij że nigdy mnie nie zostawisz. Błagam cię…
-Przysięgam.- wyszeptałam.
-Luke.- powiedziałam , teraźniejsza ja. Nie jedenastolatka wstrząśnięta ruchem siostry. Podeszłam d nagrania i … może to wam się wyda dziecinne ale spróbowałam go dotknąć. Jego spoconej , zapłakanej  twarzy , z której wylewało się nieco krwi. –Luke… nie płacz.
Nie chciałam by to robił.
-PRZESTAŃCIE! Błagam!
Nagle ktoś mnie zaczął szarpać za ramię. Darłam się , chcąc wyrwać sama siebie z uścisku.
-Adara!- usłyszałam głos Petera. Otworzyłam oczy i zdziwiłam się jasnością. Już nie byłam w tym przeklętym tunelu. Tylko na swoim posterunku.- Ad , obudź się , cholero!
-Tylko nie ‘cholero’- zaprotestowałam , siadając. –Co się tak lampicie? Do ataku!
Zirytowały mnie dzieciaki Apolla które patrzyły się na mnie jak na tani okaz w zoo.
-Krzyczałaś i mówiłaś co o Luke’u.- powiedział Peter.- Adara , co się stało?
-Nie ważne.- wymamrotała.- To koniec koszmaru , obudziłam się  w drugim.
-Dobrze. Najwyżej powiesz mi później.
Wstałam i spojrzałam na pole bitwy.
 -Idę walczyć.- powiedziałam  , kierując się do walczących. Peter kiwnął głową i spojrzał na Katie.
-Przejmujesz dowództwo , Katie Cook.

Dziewczyna się najwyraźniej zdziwiła po czym lekko uśmiechnęła. Peter dał jej szanse zaistnieć. Był najmądrzejszym facetem na ziemi.

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział XLIV - przerwa w grze-


Wracałam bezpiecznie do naszej bazy. Według Kronosa jest głupia? A proszę! Niech mój rozum , dla niego za głupotę bierze! Kij mnie to obchodzi , on jest nikim . Pod każdym możliwym względem.  Szłam głównie bocznymi uliczkami. Tak było bezpieczniej , choć możecie się dziwić. Wątpiłam by ktokolwiek znał te uliczki , a przeciwnicy zapewne chodzili po polu bitwy , upewniając się czy  wszyscy nie żyją.  Gdy miałam wyjść z jednej z ulic , zobaczyłam coś co mnie zdziwiło.
Nina Abbot , kręciła z jakimś obcym herosem. Nie widziałam jej twarzy , ale długie blond , proste włosy mogły należeć tylko do córki Hery. Stała tyłem  i dotykała palcem jego policzek. Jak zawsze z Peterem. Wolałam nic nie mówić , ani nie pokazywać że ją widzę. Pierwsza myśl? Ona była.. zdrajczyniom? Nina? MOJA Nina? Ta ukochana , miła blondyneczka? Patrzyłam na nią z surowym wyrazem twarzy.
Chłopak , uśmiechał się do niej , i patrzył z jawnym zainteresowaniem . Był od niej wyższy ponad o głowę , więc jakie mogło być inne wyjście? Był wielki i muskularny , w czasie gdy Nina była drobną i raczej niska blondyneczką .Ona nagle chwyciła go za dłoń i coś wyszeptała. On spojrzał na nią z zaskoczeniem , zapytał się cos , a następnie pokiwał z zadowoleniem głową. Nie miałam pojęcia o co chodziło. Przypomniała mi się jedna rzeczy , ale natychmiast ją sobie wybiłam z głowy.  Do tego , to ona na pewno była za chuda. Wówczas chłopak , chwyciła ją w udach i lekko uniósł.  Minimalnie się wystraszyłam że on chce coś jej zrobić. Ale ta objęła go ramionami i zaczęła całować , co ona odwzajemnił , odkładając ją ponownie na ziemi. Potem Nina oparła się o mur i zaczęła powoli siadać. Gdy oboje byli już na posadzce obściskując się , miałam ochotę sobie pójść. To tak samo jakby mi wbiła nóż w plecy. Po co jej to było? Dlaczego to robiła? Aby się zemścić? Na kim!? Peter… nie… niby o co? O to że nie są razem? Nie. Na pewno NIE.
Gdy już się odwracałam , usłyszałam jęk tego herosa. Odwróciłam się i otworzyłam szeroko oczy. Zatkało mnie.
Tamten heros leżał niemal martwy na ziemi , a Nina pochylała się nad jego szyją. Wokół ich było pełno krwi , a Nina nadal nie oderwała ust od szyi herosa , a on jęczał i kwiczał . Strasznie głośno , jakby to sprawiało mu wielki ból. Ta wówczas  położyła  dłoń ja jego ustach , zmuszając go tym samym do zamknięcia się.  W końcu się oderwała wypluwając coś czerwonego. Wstała i z triumfem patrzyła ma niego.   Szybko przebiegłam do cienia jakiegoś słupa . Tam miałam o wiele lepszy widok na całą sytuację. Nagle Nina wstała i się beztrosko zaśmiała.
-Dlaczego? – zapytał wróg. Już w tedy czułam że Ninka będzie się z nim kokietować. Byłam zszokowana. Ta maleńka , niziutka blondyneczka tak zwodziła wielkiego , umięśnionego herosa. Udawała że go kocha , pocałowała a następnie zabiła. Gdy zobaczyłam jej usta , od razu domyśliłam się jaki sposób morderstwa wybrała dla swoich ofiar. Całe były w czerwonej mazi. Krwi. Ona im przegryzała gardła. Dlatego tytani zwali ją wampirzycą … to skoro tak , to czemu dawali jej się zwodzić? Nie znali jej wyglądu?  Sama do dziś nie wiem. –Czemu to robisz?
-Aby wam wszystkim pokazać że nie jestem słaba.- warknęła – Że umiem o siebie zadbać i nie jestem gorsza od Phila czy Adary tylko dlatego bo specjalizuje się w sztukach walki a nie walce wręcz czy łucznictwie. Umiem sobie dać radę.
-Więc stałaś się mordercą !?- zapewne chciał jeszcze użyć jakiejś obelgi ale nie miał siły. Ostatnie krople krwi właśnie spływały po jego szyi.
-Oko za oko , ząb za ząb.- wyszeptała- Wy zabiliście moich przyjaciół ja zabijam waszych. A teraz kochany… Miłej podróży do Tartaru.- wyciągnęła sztylet i wbiła go w ranę po ugryzieniu , a następnie zrobiła mu dziurę w brzuchu i zrobiła coś co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Wyjęła jego wnętrzności.
Moja ukochana Nina dokonała takiej zbrodni . Zapewne przed tym herosem zabiła jeszcze paru innych. Ale te słowa… oko za oko... Nie spodziewałam się ich po Ninie. Ostatnio taką nienawiść słyszałam w jej głosie gdy mówiła o Luke’u. Ona się mściła za swoje krzywdy. Zbyt długo rosła w niej nienawiść , spowodowana wielką dawką bólu od lat. To jak traktował jej ojciec. Świadomość tego że matka nie uznała jej a poprosiła Demeter , skazując córkę na tyle lat życia w kłamstwie. To ze w weku jedenastu lat zakochała się tak bardzo , a jej ukochany zniknął na misji. Potem pokochała o wiele bardziej Petera  a zerwali ze sobą przez głupią kłótnie. Jej też nie było łatwo. Naprawdę go nienawidziła za to że tak ją zranił. Miała do niego Luke’a , tak samo duży jak ja , jednak przede wszystkim żywiła do niego wściekłość. Pamiętam że jak dowiedziała się o tym że Luke jest… po stronie Kronosa to powiedziała dokładnie to zdanie.
-Jeśli taką zdradę można by zwać przyjaźnią to ja nie chce mieć z nią nic wspólnego.
W tedy zwątpiła w każdego przyjaciela.  Nawet we mnie. Na Luke’u bardzo polegała , a on ją zranił. Udało mi się nią do siebie przekonać , bo Nina znaczniej szybciej niż ja pogodziła się z losem syna Hermesa. Ona po paru godzinach – ja nie mogę do dziś.
***
Nie wiedziałam czy jeszcze kogoś zabiła. Wróciłam do bazy i tam zdałam raport Jacksonowi ,który opowiedzieć mi to co pokazał mu Prometeusz. O rozmowie Luke’a z Hermesem w domu May.
Pokiwałam głową.
-Pamiętam ten dzień.- wyszeptałam. On spojrzał na mnie zdziwiony. Co prawda miałam w tedy niespełna siedem lat , ale oprócz Luke’a i Hermesa miałam najlepsze predyspozycję by pamiętać ich rozmowę. Od kiedy tylko zobaczyłam May , to się jej wystraszyłam i nie chciałam żeby  Luke mnie zostawił więc udawałam zaspaną i ‘usnęłam’ w jego ramionach. Gdy zjawił się Hermes , Luke chciał mnie położyć na sofie ale udawałam że płaczę wiec wziął mnie na ręce i wyszedł na taras by porozmawiać z ojcem. Ja nadal udawałam że śpię , nie chciałam by wiedział że podsłuchuje a May naprawę się w tedy bałam. Ann i Thalia zostały w domu wiec nie słyszały rozmowy. Ja tak. Opowiedziałam mu o moim małym podstępnie , a ten z podziwem pokiwał głową. Może tydzień później pojawił się Grover , a do Obozu szliśmy chyba miesiąc. Wiem ze trafiliśmy tam w moje urodziny , jakoś na początku roku.
-Niezła byłaś.- powiedział z podziwem. Uśmiechnęłam się lekko.
-Nadal jestem , czyż nie?- zaśmiał się .
-Kiedy m ostatnio razem , tyle gadaliśmy?- zastanowił się. Ja wiedziałam. Przed gwałtem ,  gdy podglądał nas Polifem i myślał że jestem dziewczyną Percy’ego i najważniejszą osobą w jego życiu.  Pomylił mnie z Annabeth i uznał że on zniszczy to co najważniejsze dla Jacksona , tak jak ten ukradł  runo. Dlatego ja tyle cierpiałam. Chyba zauważył ze to o tym myślę bo zmienił temat – Z Thalią obawiamy się o ciebie i Annabeth.
Westchnęłam. Wiedziałam że chodzi o Luke’a.
-Ann da sobie radę.- odparłam – Jest silna i kocha ciebie , bardziej niż Luke’a. Ona da sobie z nim radę , jest za inteligentna by mylić Kronosa z Luke’iem ze względu na wygląd.  Kocha ciebie i zrobi wszystko byście mogli być razem.
Percy spojrzał na mnie zaskoczony , jakby nie spodziewał się tych słów. Że ktoś powie mu prosto w twarz że Annabeth go kocha i będą razem.
-To prawda.- wzruszyłam ramionami- Wiem że ze mną będzie gorzej , ale dam sobie radę- spojrzałam na niego z lekko wymuszonym uśmiechem- Na pewno.
Po czym wstałam by się przespać. Zaskoczę was… spałam! Okrągłe pół godziny!
***
-Hej , Ad!- do pokoju gdzie ja spałam , weszła  Nina. Spojrzałam na nią .
-Nina!- gdy ta usiadła koło mnie , przytuliłyśmy się- Nigdy więcej niż znikaj na tyle , a jak chcesz się bawić w Zmierzch to mnie zaproś , proszę.
Spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
-Widziałaś?
-Tak , jak wracałam od Kronosa. Zabijałaś właśnie takiego wielkoluda… przypominał mi Jerry’ego.
-Hmm…- zastanowiła się- chyba to był Tim…
-Możliwe , ja nigdy się tak nie bawiłam.- powiedziałam nieco sarkastycznie. Nieco kłamałam bo kiedyś tak rozpruwałam zwłoki ale przygryzanie gardła!? – Bawiłaś się w Rozpruwacza i Zmierzch równocześnie. Podobało się?
-Płacą za to że zabili Jane.- uznała- i nie tylko nią. Dakota. Amelie…- Amelie zginęła podczas Bitwy o Obóz. Nina mim tego że była jednak córką Hery nadal miała dobry kontakt z nasza obozową  marzycielką i bardzo ją zabolała jej śmierć. Zginęła od miecza obcego herosa , dokładniej syna Demeter… tego samego którego Nina tak zamordowała na moich oczach. Tak , w tedy sobie przypomniałam! To był Tim Silver , syn Demeter który stanął po stronie Kronosa. – Pomściłam ją.
-No dobrze , Nina , ale..
-Tu nie ma ‘ale’!- zawołała blondynka- Jakbyś spotkała mordercę Jane , nie chciałabyś zrobić tego samego co ja z Timem!?
Przymknęłam na chwile  powieki. Chyba najwyższa pora opowiedzieć kim była Jane.
Miałam jedenaście lat. Chejron postanowił wysłać mnie , Nine , Phila , Daniela (ówczesnego przyjaciela Phila , syna Persefony , który zginął) oraz Luke’a do  internatu (podstawówka , gimnazjum i liceum , były razem)  byśmy się czegoś nauczyli. Jednak nikt się nie domyślił że ta szkołą to istne gniazdo potworów. Najpierw zaginął Daniel. Luke od razu zauważył że cos musi być nie tak bo Daniel był takim… no kawalarzem ale nie pojawienie się na lekcjach dwa dni to nie było w jego stylu. Tym bardziej ze on się lubił uczyć , a Phil normalnie chodził na lekcję. Potem się okazało że Hadesowi nie spodobał się fakt że Persefona go zdradziła i wysłał Erynie do tej szkoły by pozbyły się Daniela. W okrutny sposób , zamordowały go a ciało zanieśli do Hadesu. Skąd o tym wiedzieliśmy? One… pamiętam jak Nina płakała widząc widok zmasakrowanego ciała Daniela. Całe ciało miał pełne ran , i krew nada wylewała się z ran. Nie miał już jednej nogi i  lewej ręki , a palce prawej dłoni nie były w pełnym składzie. Zaraz bo zobaczeniu jego zwłok Erynia go porwała. Jak to się ma do Jane? Ona była siedemnastoletnią uczennicą.  Była o rocznik niżej niż Luke , ale miała takie sukcesy w nauce i sporcie (szczęściara! Miała ADHD w raczej średni stopniu i mały stopień dysleksji , a ja mam oba po średnio choć nauczyciele sądzą że w obu mam poziom zaawansowany) że przeniesiono ja rok wyżej i chodziła razem z Luke’m na większość zajęć. Podobała mu się. Była wysoką , brunetką o długich nogach . Była w miła , przyjacielska , nieco nerwowa , pomagała mu w nauce.  Była sierotą , wychowaną w sierocińcu , jej mama umarła przy porodzie a tata… nie znała go. Podobno raz do niej dzwonił ale nigdy się nie widzieli. Ze mną i Nina też długo siedziała i do dziś jestem pewna że lubiła nasze towarzystwo. Gdy Nina zakochała się w Jacobie , ta jej pomogła. Była wspaniałą i ciepłą osobą , ale pokazywała różki gdy coś jej nie pasowało.  Satyr nam towarzyszący wyczuł w nie heroskę. Podejrzewaliśmy że była córką Ateny ale było jasne że to ojciec był z boskiej strony. Gdy razem walczyłyśmy na szermierce była zadziwiona ze mam takie umiejętności. Sama była całkiem dobra. Wygrała turniej szermierki w naszej szkole ale to dlatego bo Luke nie wystartował. Był od niej lepszy , nie raz wygrał pojedynek. W tedy w szatni gdy była tylko ze mną , Niną , Luke’ iem ,  Philem i żyjącym jeszcze Danielem ukazał się nad jej głową znak Aresa. Była wspaniałą siostrą. Dwa dni potem zaginął Daniel. Po Danielu , klasa Freda miała wycieczkę , a jego samego znaleziono jako rzeźbę ogrodową. Wiedzieliśmy ze to nie są żarty.   Uciekaliśmy.
Phil miał ze sobą pierścień Persefony który Daniel zawsze miał przy sobie , on sam nigdy nie został oficjalnie  uznany , dostał od niej pierścień z napisem ‘dla syna’ i to mógł być jedyny dowód  na pochodzenie Daniela a zabicie herosa bez powodu też nie jest mile widziane wśród bogów więc Hades musiał mieć dowód , tylko pierścień nim był. Musiał go wiec zdobyć.
Wysłał Cerbera , Erynie i heroskę. Pamiętam to doskonale. Byliśmy blisko MOJEJ rzeki gdzie Clarisse odbiła mnie od Polifema. Tam Nina się potknęła i skręciła kostkę. Luke ja zaciągnął do krzaków i tam się nią zajął. Ja z Philem i Jane nadal biegliśmy. Ona nas pierwszych puściła a w tedy.. Cerber chwycił ja za rękę i zaczął szarpać. Krzyczałam ,  z Philem chcieliśmy jej pomóc , nie wiem jakim cudem  pozbyliśmy się Erynii . Heroska uśmiechnęła się i wbiła jej nóż , po czym usiadła na Cerbera i zwiali do podziemia.W tedy przybiegł Luke z Niną. Gdy Jane umierała.
-Kocham cię , Luke. A wam dziękuje za najlepsze dni życia.
To były jej ostatnie słowa . Luke się załamał. Najpierw zginęła Thalia , potem Jane. A potem nieudana misja… to go złamało.
-Nie wiem co bym zrobiła.- wyznałam- ale chyba bym zamordowała.
-Z zimną krwią. Pilnowałabyś aby każda sekunda bolała jeszcze bardziej. Nienawiść by się z ciebie wylewała.  Przyjemność z zabijania byś miała większą niż zwykle.
Zastanowiło mnie ostatnie jej zdanie :  Przyjemność z zabijania byś miała większą niż zwykle. Ona tu centralnie sugerowała że zabijanie sprawia mi przyjemność… jak morduje złych? Tak. To zaszczyt zabicia kogoś kto ma na swoim sumieniu wiele żyć. To długo był mój tok myślenie , jednak uświadomiłam sobie coś. Ja też mam na swoich rękach krew herosów.  Nie tylko tych których mściłam , ale też zwykłych ofiar , z którymi przyszło mi walczyć. Spokojnie można mnie , Adarę Black córkę Aresa nazwać mordercą.
Zapanowała cisza.
-Jedynym uczuciem które maskuje nienawiść jest miłość- wyszeptała Nina- ja do póki byłam z Peterem tamowałam złość. Zabiłam pięciu herosów aby pomścić szybką śmierć Amelie. Zabijałam ich powoli i boleśnie. Sprawiało mi to przyjemność. Najpierw uwodziłam potem zabijałam , bawiąc się w wampirzo-rozpruwacza. Możesz mnie wziąć za potwora. Ale to wszystko co przeszłam… -przymknęła powieki- pomyśl. Amelie była dla mnie ważna , i za jej śmierć zamordowałam pięciu. To co by było po  Annabeth? Silenie , Clar… a co dopiero po tobie? Pobawiłabym się w kogoś o wile gorszego. O wiele…
-Peter nadal cię kocha.- powiedziałam- Bał się że umarłaś. Był załamany , Nina.
-Była nasza rocznica.- przerwała mi- A ty mnie potrzebowałaś. Zdenerwował się że w taki dzień został wystawiony i jakoś tak wyszło że zerwaliśmy. Ty byłaś zawsze ze mną  , nie mogłam cię w tedy zostawisz. Więc zostawmy temat mój i Petera…
-Wiem do czego zmierzasz.- przerwałam jej- Phil i ja , tak?
-Tak.-potaknęła- Czemu ty nie chcesz z nim być?
-Nina , nie zaczynaj…
-Adara.-położyła mi swoja dłoń na kolanie- ja cię proszę , powiedz. Dlaczego?
Westchnęłam.
-On jest egoistom…- zaczęłam- nie słucha mnie , robi co dusza zapragnie. Ma jakieś cele , a ja nie umiem go dogonić. Ciągle mnie wkurza , jakby mu to sprawiało przyjemność.  Po prostu nie dobraliśmy się. Jesteśmy z dwóch innych gwiazd. Ten związek nie ma sensu. On jest trudny.  Nie umiem go zrozumieć I te jego pieprzone zakłady. Gdy był ze mną zahamował się , ale dalej pił . Może nie jest alkoholikiem ale denerwowało mnie to. Pali na szczęście tylko w tedy gdy ma jakiegoś stresa. Nie wiem , nie umiem go zrozumieć.
-To są jego wady- powiedziała- powiedz zalety proszę.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Jest troskliwy i stanowczy. Ambitny i taki … wesoły. Poczucie humoru , chcę korzystania z życia… jest bardzo odważny , ma pasję. Ale i tak związek z nim jest trudny.
-Posłuchaj Dara…
-Jaka Drara?-warknęłam tępo.
-No tak na ciebie mówią…
-Posłuchaj mnie Abbot.- warknęłam- Nie jest żadną durną Drarą , rozumiesz? Ani Adarcia , Adaruś czy jakiś inny idiotyczny skrót. Nazywam się Adara . Nawet nie mam nazwiska , Black mi się podobało dlatego je toleruje , tak samo jak Ad. Ale nigdy , powtarzam NIGDY nie mów do mnie Dara. I nikt inny nie ma prawa tak do mnie mówić.  Rozumiesz?
-Spoko…- wymamrotała Nina- Przepraszam nie wiedziałam…
-Udało się!- do mojego pokoju wpadł Phil i chwycił mnie za biodra , by podnieść i zakręcić się wokół własnej osi , trzymając mnie i się śmiejąc. Był taki szczęśliwy i uśmiechnięty… była wojna. Z czego się śmiał? I to tak radośnie.- Na bogów , Adara udało mi się!
Postawił mnie na podłogę , po czym położył swoje dłonie na policzkach.
-Udało się…- wyszeptał- Rozumiesz? Przyjęli mnie.
Wziął oddech i się jeszcze szerzej  uśmiechnął. Gdy mnie przytulił i przycisnął do siebie , spojrzał  na Nine.
-Nie wierze…- wymamrotał-Mieli tyle zgłoszeń. Setki tysięcy…  a przyjęli mnie.
-Do czego?- zapytała Nina. Czy mi się wydawało czy on ze szczęścia się popłakał?
-Przyszedł list… teraz…- jak to teraz ? pomyślałam  . Była w końcu wojna , poczta nie działa. Może Hermes mu przysłał? –W Polsce zbierali drużynę juniorów , 15-20 lat… nie wierzyłem , ale wysłałem zgłoszenie. Przyjęli mnie… mimo tego że mieszkam w Stanach… będę grał w reprezentacji Polski , rozumiecie!?
Patrzyłam się na niego , wielkimi oczyma. Przyjęli go do  reprezentacji Polski. Ale jak!? Wiedziałam że grał w piłkę nożną i był bardzo dobry,  ale żeby aż tak by ją przyjęli do  reprezentacji kraju.
On mnie z szczęścia pocałował.


niedziela, 2 czerwca 2013

POWIADOMIENIE

Herosi!
Jutro wyjeżdżam na tak zwaną ''zieloną szkołe'' następny rozdział pojawi sie zapewne trochę później niż zazwyczaj.  Jjak będzie internet to MOŻE dodam notkę , ale wątpie ...
Do zobaczenia ;*
Adara

sobota, 1 czerwca 2013

XLIII- w odwiedzinach u tytanów-


Jakiś starszy heros chwycił mnie za szyje i podniósł do góry dociskając do ściany. Dusił mnie , a ja zamiast go dźgnąć  to puściłam miecz i chciałam oderwać jego dłonie z mojej szyi. Ten błąd kosztował mnie niemal życie. Gdy przestałam czuć niezbędne mi powietrze , kopnęłam go w brzuch. Puścił mnie , a ja natychmiast się podniosłam  się i rozglądnęłam za mieczem. Niestety go nie zauważyłam i cudem udało mi się odchylić , bo inaczej bym dostała z pięści w nos. Jeszcze kilka razy odchylałam się to w jedną , to w  drugą stronę chcąc  uniknąć kolejnych ciosów. Ale gość był szybszy ode mnie i raz oberwałam w nos. Poczułam jak zwykła śmiertelna , czerwona krew z zaledwie maleńką domieszka złota brudzi moją twarz. Wychowałam się jako śmiertelniczka więc nie żywię się dymem i mam w miarę  normalną krew. A wiec i mi jest ona niezbędna.
Czując ból , dłońmi zasłoniłam sobie nos. Nie był złamany , ale bardzo bolał.  Heros to wykorzystał i mnie lekko pchnął na ścianę. Dopiero tam zauważyłam że wylądowałam koło mojego miecza. Heros nie widząc tego że mam o wiele bardziej niebezpieczniejszą dłoń niż jego pięści chciał mnie dobić porządnym uderzeniem w brzuch  i skokiem na mnie , ale w odpowiednim momencie dźgnęłam go mieczem . Padł na mnie martwy, a miecz przeszył go na wylot. Ten heros leżał na mnie martwy , przygniatając moje ciało. Tym bardziej że rękojeść miecza wbijała mi się w brzuch.
-Yyyrr- warknęłam gardłowo , próbując go z siebie zrzucić.  Nie mam pojęcia jak mi się to udało.
-Na bogów.- otarłam twarz z potu , po czym uświadomiłam sobie że jeszcze bardziej się umazałam krwią. Po chwili usłyszałam huk. Spojrzałam w tamtym kierunku. W kierunku Mostu Willamsburskiego.
-Phil.- powiedziałam , po czym puściłam się biegiem w tamtym kierunku.
Biegłam. Po raz pierwszy zignorowałam kolkę , bo ona zawsze wygrywała. Zawsze stawałam i musiałam odpocząć. W tedy nie. Ważny był Phil. Huk. Most pada. Phil na nim. Usłyszałam krzyk. Phil mógł zlecieć.
Przerażenie. Bezradność. Strach.
Nie wiem czy z mojego gardła wydobył się krzyk. Mentalnie darłam się w niebogłosy.  Nagle jakiś obcy heros mnie zaatakował.  Spojrzałam na niego i wbiłam swój miecz w jego brzuch. Musiałam biegnąć do mostu. Phil.
-Adara.- Percy chwycił mnie w pasie , gdy omal nie skoczyłam w przepaść. Jeśli tam leżał Phil?! A przecież mi obiecał! Obiecał że przeżyje!- Spokojnie!
-Phil…- wymamrotałam. Ni krzyczałam , ja wręcz szeptałam- Gdzie jest Phil…?
-Spokojnie…
-GDZIE JEST PHIL!?- wydarłam się.
-Adara? Usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się.  ON tam stał. Włosy miał mokre i poprzyklejane do twarzy z potu.  Całe ręce miał w krwi a w nich trzymał łuk i jedną strzałę. Miecz miał  w kołczanie. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Żył. Miał siniaki , krew na rękach , bliznę na szyi ale żył.
Nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam.
-Ty  skończony idioto…- wyszeptałam , kładąc mu dłonie na spoconej twarzy- Ty wiesz jak  ja się bałam?!
-Czemu?- zapytał z lekkim uśmiechem gdy otarłam palcem jedną z plam błota na jego policzku.
-Czemu!? Kronos tu był ,  a ja nie mogła przebiec.- odparłam , darując sobie historię o herosie który chciał mnie udusić- Myślałam ze nie żyjesz…
-Ad.- Philowi mina zrzedła. Dotąd patrzył się tylko na moje oczy i ładził po włosach. Teraz jego wzrok był utkwiony na mojej całej twarzy. Zrobił wielkie oczy , widząc zakrwawione usta , policzki i nos. – Kto ci to zrobił?
Miał zimny palec więc gdy mnie dotknął to przeszył mnie dreszcz zimna. Ale ciepło które biło od syna Apolla było o wiele mocniejsze.
-Trwa wojna. – przypomniałam mu- I tyle.
On palcem pogłaskał mój policzek. Następnie urwał kawałek swojej koszulki i wylał na nią wodę którą miał schowaną w kołczanie koło miecza. Następnie przetarł mi ją miecz.
-Dziękuje.- wyszeptałam. – Ale ty znacznie bardziej potrzebujesz wody.
W tedy wzięłam mu kawałek koszuli i już chciałam , sprawić by jego twarz była czystka jak zawsze , ale nie zdążyłam. Percy nagle zawołał że coś się stało Annabeth. Porwał mnie , Phila i drugiego syna Apolla , po czym ruszyliśmy w kierunku wskazanego hotelu.
***
-Czemu to robisz?- zapytał Phil . Byliśmy w bazie herosów , a ja właśnie bandażowałam rękę Phila.  Nawet nie uniosłam głowy.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.- odparłam wstając. On mnie chwycił za dłoń i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
-Przestań,- powiedział stanowczo- Dlaczego tak mi pomagasz?
Prychnęłam mu w oczy.
-Bo mi na tobie zależy.- odpowiedziałam- Muszę walczyć z Luke’iem , Niny nigdzie nie ma , Peter stał się wrakiem a jeszcze pomaga Jacksonowi. Nie mogę ciebie stracić.
Nina zaginęła. Nikt jej nie widział. Ani jej , ani jej zwłok. Żyła. Ale mogła być gdzieś w rowie gwałcona , albo być w bazie tytanów i przesłuchiwana. A tam torturowana. Bałam się , naprawdę bardzo. A jeśli ją zabili w ich siedzibie? Peter długo ją szukał , ale nic z tego. Był załamany. Postanowił pomóc Percy’emu , żeby się czymś zająć. Miałam rację , oni się kochają. A przynajmniej ON ją.
-Obiecałem ci że nic mi się nie stanie. –przypomniał mi.
-Nic mi nie obiecywałeś.- zaprzeczyłam. Nic sobie takiego nie przypominałam- A nawet jeśli? Nina mi przysięgała że nic się nie stanie , że obie przeżyjemy. A teraz , co?  Nie ma jej. Na pewno umarła.
-Nie mów tak , nawet.- wstał i spojrzał na mnie z góry- Nie wywołuj wilka z lasu.
-A co?- spytałam- Ona jest za drobna i za kochana na wojnę. To chyba oczywiste że umarła.
-Jak możesz tak o niej mówić?- zapytał zszokowany . Puściłam go i opadłam na krzesło.
-Przepraszam. –powiedziałam- Ale jestem zła. Na siebie , miałam się trzymać blisko Niny ale się zgubiłyśmy. A ona świetnie walczy w sztukach walki. Kung fu , judo… ale boję się , że to jej nie wystarczy. Czemu nie wróciła?
-Ona da sobie radę. – kucnął koło mnie.- Jest świetna.
-Wiem.- nic innego nie mogłam powiedzieć.
***
-A ty tu czego?- spojrzałam wilkiem na Prometeusza. Pokojowa rozmowa? Yhm. To po kij ten cham przywlókł tu Puszkę Pandory , czy jak oni to nazywają!?
-W celach pokojowych , słonko.- odparł.- Ja już się będę zbierał , lecz mam jeszcze jedną sprawę.
-Tak?- zapytał Jackson , ale Prometeusz patrzył się na mnie. Nieco mnie to zdziwiło , bo w towarzystwie Percy’ego , to ja raczej stoję na uboczu. Ale dumnie wytrzymałam wzrok.
-Kronos chce z tobą porozmawiać , słonko.- powiedział do mnie.
-Nie mów do mnie słonko.- odparłam. Ten się tylko uśmiechnął.
-Wy jesteście aż tak głupi , by myśleć że ja ją tam puszczę?- spytał wściekły Phil. Ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam w bok. Musiałam pomyśleć (nie śmiać się!).
-Panna Black , ma się wstawić u pana Kronosa.- odpowiedział spokojnie tytan- Jeśli tylko się zgodzi , jestem zmuszony ją tam zaprowadzić.  Pokojowo oczywiście.
Phil prychnął a ja podniosłam wzrok. Wszyscy wyczekiwali odpowiedzi. I zapewne spodziewali się że odmówię. Hmm… po co Kronos chciał ze mną porozmawiać? A nie z  kimś innym?  Pokojowo… czyli że nie powinni mi zrobić krzywdy. Tylko co kombinowali…?
-Okej. To kiedy?- Nie mogłam się nie zgodzić. Nie wybaczyłabym tego sobie.
-Co!?- zapytali inni. Prometeusz się uśmiechnął szerzej i nic nie powiedział.
-Głupia jesteś?- syknął Phil.
-E no w czas.- odpowiedziałam z uśmiechem. Nie wiem co mnie rozbawiło.  Może po prostu to że zdarzały mi się straszne odpały. Ale zawsze byłam w tedy z Niną. Gdy chodziłyśmy po Obozie i darłyśmy się że Lucyfer i Mafia gonią nas (ja dotąd nie wiem kim jest Mafia , bo Nina się zaczyna śmiać gdy o tym wspominam , a dodatkowo byłyśmy po oglądnięciu kabaretów) a w tedy ktoś zawołał : ‘’czy wy jesteście głupie?’’ a my równocześnie ‘’E no w czas!’’ przypomniała mi się ta sytuacja i uśmiech sam mi wszedł na twarz.
-Przysięgnij na Styks- Phil popatrzył na Prometeusza- W swoim imieniu oraz wszystkich tytanów , potworów , herosów i wszystkich którzy wspierają Kronosa i waszą bandę. Że jej nie skrzywdzicie. Że obecna tu Adara Black , córka Aresa i Artemidy nie zostanie w żaden sposób skrzywdzona na waszych ziemiach. Wróci tu cała i zdrowa bez żadnych nowych ran zarówno psychicznych ani fizycznych. Że będzie bezpieczna i tylko porozmawiacie. Bez żadnego jej bólu , jasne?! I wróci do nas kiedy będzie chciała.
-Przysięga będzie zakończona dopiero w tedy gdy ja ją zerwę.- powiedziałam- I słowami i czynami.
-Przysięgam na Styks.- powiedział Prometeusz , zdejmując okulary przeciwsłoneczne-  W imieniu moim i wszystkich tytanów , herosów oraz  potworów.
-Uważaj na siebie.- wymamrotał Peter gdy wychodziłam. Spojrzałam na niego , ale on już  w tedy dyskutował o strategii wojennej .
***
-Witaj Kronosie.- powiedziałam do pana tytanów. Ich obóz wyglądał okropnie. Bieda i chlew. Wszystko w dawnej siedzibie Meduzy. Luke… a właściwie Kronos siedział na jakimś tronie i patrzył się na mnie z zainteresowaniami.
-Witaj Córko Bogów. – odparł Kronos.- Jakże miło mi cię poznać , kochana.
- Ja nie mogę tego samego powiedzieć.- odpowiedziałam spokojnie. – Co chcesz?
-Rozmowy.
Uniosłam lekko brwi. Rozmowy? O czym? Ja tu przyszłam , bo miałam własny cel.
-Co zrobiłeś z Luke’iem?- spytałam.
On się gorzko zaśmiał. Jego  śmiech mnie przeraził. Był nieco podobny do… śmiechu Luke’a. Ale bardziej złowieszczy. Wredny.
-Luke za niedługo całkowicie przestanie istnieć. Zniknie. To ja będę panował.
-Chyba w snach.- uznałam.- Wiesz co powiedział dziś mój przyjaciel?- zapytałam ,podchodząc  do stolika z trunkami. Bez pytania nalałam sobie nieco trunku , po czym oparłam się o owy stolik.- Że to jest tak samo jak z cudem nad Wisłą.
-Czym?- zapytał jakiś heros. Sam pan czasu patrzył na mnie i słuchał. Nadal był zainteresowany.
-Inaczej : Bitwa Warszawska która odbyła się w  dniach 13- 25 sierpnia 1920 roku w Warszawie , stolicy Polski. Nie wiem czy jesteś poinformowany , w końcu tyle lat głowę miałeś oddzielną od tułowia.- zwróciłam się do Kronosa. On się uśmiechnął i ręką wskazał bym kontynuowała-  zostawał stoczona w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i przekreśliła plany rozprzestrzenienia rewolucji na Europę Zachodnią. Zdaniem Edgara D'Abernon była to 18. z przełomowych bitew w historii świata.
-Interesujące ,  kochana.- powiedział Kronos- lecz przejdziesz do sedna sprawy?
-Oczywiście. – odparłam sarkastycznie- Polacy mieli o wiele mniejsze siły od bolszewików. A wygrali uratowali całą Europę. I tu tak będzie.
-Cóż za pewność siebie , kochana. Jednak ta historia się nie powtórzy.
-Ty tak sądzisz. Skoro im się udało to nam też. I masz rację. JESTEM pewna siebie.  Wygramy , a ty robisz z siebie idiote .
Kilku herosów  podniosło miecze , chcąc mi pokazać że to nie przelewki.  Jednak byli pod przysięgom. Ja byłam na razie bezpieczna. Kronos podniósł dłoń ,mówiąc im tym geesem że m przebacza. Naprawdę. Aż mi lżyło (sarkazm , jakby co).
-Kim był ten przyjaciel?
-Phil Wilcox. Syn Apolla.
Gdy wypowiedziałam to nazwisko , wówczas Kronos… przez chwile jego oczy były niebieskie. Obudziły się  w nim wspomnienia. Jednak szybko znowu były złote.
-Jednak nie prosiłem cię tu , abyś mi opowiadała historię Europy. Tylko chodziło o sojusz.
Zakrztusiłam się piciem . Gdzie tu jest ukryta kamera?
-Dziękuje za gościnność , złego dnia życzę. –powiedziałam po czym chciałam , wyjść ,ale zatarasowali mi drogę. – Puśćcie mnie!
-Poczekaj , kochana.- powiedział Kronos. Odwróciłam się , z dzikim wzrokiem.
-NIE MÓW DO MNIE KOCHANA!- wrzasnęłam.
-Spokojnie , kocha… Córko Bogów.- poprawił się- porozmawiajmy.
-Nie będę po twojej stronie. Pogódź się z tym.
-Będziesz świetną bronią.
-Niestety daleko od twojego zasięgu.- warknęłam.- Jesteś nikim. Walczysz  z własnymi dziećmi , niszczysz to co my wszyscy budowaliśmy tyle lat. Skończysz w Tartarze. Na samym dnie. Nienawidzę cię.  I ciebie też , chamie!- zwróciłam się do Nenaiego.- Dwa razy cie pokonałam wiec nawet nie próbuj mnie atakować.
-Dwa razy miałaś szczęście. –wymamrotał Neonati. Rzeczywiście stał z mieczem wycelowanym w mój kręgosłup.
Prychnęłam. Ponownie spojrzałam w oczy Kronosowi.
-Nienawidzę cię. Przez was umarli moi przyjaciele. Gdyby nie ty , nie byłoby misji a oni by żyli. Jane też. Przez ciebie , umarła Jane , NIGDY ci tego nie wybaczę! A teraz jeszcze Nina!
-Ta blond córeczka Hery?- spytał Kronos.
-Co jej zrobiliście? Gdzie ona jest? – zapytałam .
-My? Nic , kochana. Raczej ona nam.
W moim wzroku pojawiło się zdziwienie.
-Co?
-Nina Abbot jest tu zwana Wampirzycą.- powiedział Neonati.
-Jeś głupia.- podsumował moje zachowanie Kronos.- Stajesz po stronie słabych. Jesteś po prostu głupia.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam zmierzając do wyjścia.
-Dla głupiego , mogę być głupią.- gdy wychodziłam zawołałam jeszcze- W sercu wiara , w  walce męstwo ,  dumnym krokiem po zwycięstwo*!
***
*W sercu wiara , w  walce męstwo ,  dumnym krokiem po zwycięstwo – a więc muszę was poinformować że mieszkam w średniej wielkości wiosce  albo małym miasteczku , jak kto woli. Mamy swoją drużynę piłki nożnej ( TĘCZA I WISŁA GÓRĄ !) i oto jest kawałek naszego… yyy… hymnu. Może to trafne sformułowanie , sama nie jestem pewna. A więc pozwoliłam to sobie zacytować hymn Tęczy i zastąpić nim zawołanie herosów . Ja uważam że pasuje ;)