poniedziałek, 31 grudnia 2012

Życzenia

Kochani !
Zaczał sie nowy rok , a więc ja razem z wszytkimi herosami , życzę wam wszytkiego najlepszego! Oby ten rok był lepszy! Oraz aby was rodzic was uznał! Kto nim jest?? Jak myślicie?? /Sorry w życzeniach jestem kiepska
Adara <3

Rozdział XIX- czerwoni rządzą-

-Może się przejdziemy?- spytała Nina-Tam ci wszystko wytłumaczę...-A co tu niby jest do tłumaczenia?- zapytałam zła- kto jest cholera jasna, twoją matką?! Afrodyta? Atena...?
-Nie- dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy
-No oczywiście -zironizowałam- Atena jest osobą rozsądną. A dziewczyn która ufa ojcu który ją bił , znęcał się nad nią i chciał z niej zrobić stół szwedzki , DRUGI RAZ nie może być rozsądna.
Nina spojrzała w bok. Te słowa ją zabolały. Jej dłoń mimowolnie powędrowała do na nadgarstek z podłużną blizną w nożu.
-Na bogów , Nina prze...- zaczęłam podchodząc do niej i ją przytulając
-Spoko- uśmiechnęła się Nina- Chodź , pogadajmy...
Trochę dziwne uczucie. Powinnyśmy się  przygotowywać do bitwy , a ja siedziałam z Niną na trawie i rozmawiałyśmy.
-Kto nią jest?- zapytałam cicho
Nina wzięła oddech
-Hera.
Pokiwałam głową i przymknęłam oczy.
-To wiele wyjaśnia.
-Wiem... - Nina , podciągnęła nagolennik- tylko są przy tym MALEŃKIE komplikacji.
Spojrzałam na nią z ukosa
-Jakie komplikacje?- spytałam - Nie żartuj że Zeus się na tobie mści!
-Nie żartuję. Jak tylko wyszłam z Obozu omal nie zginęłam przez piorun. JEGO. Ale Chejron z nim pogadał i już jest okej. Skoro popłynęłam przez kawałek Atlantyku i tu dotarłam bez niepotrzebnych burz , to hcyba sobie odpuścił...
-Zeus? Odpuścił? Dobrze się czujesz?
-Wiem , jak to idiotycznie  brzmi , ale ... no nie wiem , ale może Hera z nim pogadała... to wszystko jest takie porąbane...
Schowała głowę w ramiona a ja ją przytuliłam
-Nina... spokojnie. Przynajmniej już nie żyjesz w kłamstwie i ... Peter. Znowu go spotkałaś! Nie cieszysz się?
-Wiesz co , Adara? W radach jesteś dobra ale w pocieszaniu beznadziejna- Nina spojrzała na mnie. Nie płakała. Na szczęście.
-Ty mała glizdo , ty..- lekko ją popchnęłam
-Bardzo śmieszne , naprawdę!- ale na szczęście się uśmiechnęła
- A wracając do rzeczy: Demeter cię uznała , na prośbę Hery , tak?
Moja przyjaciółka pokiwała głową bez emocji
-A zamierzała ci KIEDYKOLWIEK o tym powiedzieć?- zapytałam z niedowierzaniem
-Dobre pytanie. Pozwól że dodam je do pytań które jej zadam jak ją spotkam.
-NIE SPOTKAŁYŚCIE SIĘ?!- wykrzyknęłam
-Nie.
-Kochana mamuśka. Ale i tak lepsza od mojej. Chociaż ci się ujawniła.
-A ty masz za to lepszego ojca. Dopełniamy się.- stwierdziła blondi
Zaśmiałam się
-Sie wie- odpowiedziałam -Ale Nina , powiedz mi... co u Dakoty i Paula?
Ninka spohrzała na mnie ze zdziwieniem
-Przecież ty ich ledwo znasz.
-Są moim rodzeństwem- przypomniałam jej - Co z nimi? Wszytko okej?
-Trzy , dwa dni temu jak się obudziłam ze szpitala , to w tedy Chejron wysłał Paula z Jaschonem (synem Apolla) i Jerry'm , na misję.
-Co?- spytałam- przeciez on ma dwanascie lat?! I spędził tydzień w Obozie!
-Tak samo jak Jackson- stwierdziła Nina
-Ta , ten sławny Wybraniec.
-Wojna pto wojna. Każdy na nią wyrusza
Westchnęłam cięzko po czym wstałam i podałąm Ninie dłoń.
-Chodź , córko Hery , najwyższej z bogiń. Zabij dla niej kilku tytanów.

***

Percy i Oliver mieli poprowadzić osobny atak na plaży. Peter , miał najpierw poprowadzić atak  wszystkich buntowników z wysp i herosów których sprowadziła Nina. Annabeth , stworzyła całą strategię i miała następnie zastąpić Petera. Clarisse , miała złamać ochronę . A ja , Phil , Nina mieliśmy przejść tajnym przejściem aby zaatakować z zaskoczenia. Po kilku minutach miała dojść Clarisse z Peterem. 
-I co?- zapytała się Annabeth patrząc na nas z  niepokojem. Widziałam nasze wojska na mapie (my byliśmy czerwoni a tytani - niebiescy. Fajnie że chociaż raz nasz kolor jest potraktowany w dobrej wierze. No bo CZERWONI RZĄDZĄ). Wszystko było świetnie rozplanowane.
-Nie- Jackson trzepał głową jakby miał wszy- Nie pozwalam.
-A twoje zdanie , nas tyle obchodzi , śmieciu- zironizowała Clarisse
-No właśnie. Tak dużo , żebyś się tylko nie zdziwił- potaknęłam
-Nie pozwalam!-krzyknął
-Jackson , ogarnij się!- zawołała Nina- O co ci biega?
Spojrzałam mu w oczy. On właśnie wymieniał spojrzenia z Annabeth
Cały czas kręcił głową
Zauważyłam że Peter , też zauważył ich spojrzenia. Po tym popatrzył sie na mnie.
Kiwnęłam głową
-Póki , ja będę na ataku , Annabeth włos z głowy nie spadnie. - obiecał Peter
-A później ?
-Oddamy wojska Beckendorfowi.- zadecydowałam
-Co?
-Jeśli nie zaufasz Charlesowi , to nie powinieneś nikomu z nas.
Spojrzał na mnie tak jakbym mu wbiła sztylet w plecy i czekał jeszcze tylko na dobicie. Ja jednak nie zmieniłam wyrazu twarzy. Byłam przyzwyczajona do takich spojrzeń i ZAWSZE dobijałam.
-Dobrze- odpowiedział w końcu.
-Sorry że przeszkadzam , ale chce zameldować że  pułapki są wszędzie gdzie miały byćc- powiedział Beckendorf , wchodząc do namiotu
-Charlesie Beckendorfie- powiedział Phil , podchodząc do niego- mianuje cię oficerem , w tej bitwie. A teraz w tył zawrót , przyszykuj wojska.
Charles , zrobił wielkie oczy , ale wyszedł
-Och , Philipie- powiedziałam sarkastycznie- jaki to zaszczyt słyszeć te słowa z twoich ust!
-A tój sarkazm jest wart wszystkiego- odpowiedział
-Kiedy zaczynamy atak?- spytał Oliver
Wymieniłam spojrzenia z Peterem i Philem
-Teraz- odpowiedzieliśmy równocześnie

***

-Tędy - mówiłam do Niny , jak szłyśmy zbokiem góry. Prowadził Phil (Nie mam zielonego pojęcia skąd znał drogę)- Uważaj , tu jest bagno...
-A!- pisnęła  , ale Phil zasłonił jej usta dłonią- spokojnie , Nina.
Spojrzałam na niego z zdziwieniem. Przed nami stały dwa wielkie konie. Jeden był brązowe a drugi czarny. Oba miały dziki wzrok i patrzyły się na nas bykiem.
-Phil- zdołałam wydusić coś z siebie- Czy ty wiesz , co stoi przed nami?
-Wiem- odpowiedział spokojnie
-I jaki cudem ty zachowujesz taki stoicki spokój?
-Tak jak ty często. Ogólnie ty zmeinna jesteś. Raz spokojna a po chwili dresz się o byle co.
-Och odezwał się...- zaczęłam , zapominając o koniach , które zaczęły sie wrogo poruszać
-Nie wiem czy zauważyliście- odezwała się Nina-Ale przd nami stoją DWA konie Diomedesa! Mięsorzerne konie , które jedzą  ludzi , a wy się kłócicie o charakter Adary?! To jak wy się dogadywaliście tyle czasu?
-Dobre pytanie- mruknął Phi , po czym wziął mi miecz z ręki (który przed chwilą wyciągnęłam)- Nie tak to załątwimy.
-No oczywiście- zironizowałam - damy im swoje ręcę na przekąske , co ty na to?
-Przymknij się- warknął . Ja oczywiście chciałam odpyskować , aczkolwiek Nina , położyła mi d oń na ramieniu i wyszeptała coś w stylu , żeby choć raz odpuściła.
Phil , powoli podchodził do koni , wyciągając wolno ku nim dłoń.
-Co on odstawia?- wymamrotałam niezadowolona.
Nikt nie odpowiedział
A tymczasem Phil , poklepał po pysku kasztanka a czarnemu dał kostkę cukru...
-Jak ty to...- podeszłam do Phila i spojrzałam na niego zszokowana- Skąd ty wiesz jak się oswaja konie Diomedesa?!
Zaszczycił mnie spojrzeniem i powiedział
-Wiesz jaka jest etymologia mojego imienia?
-Wiem. Twoje imię po łacinie brzmi :Filihippos. Czyli kochający konie...
-No sama widzisz.
Przedrzeźniłam go cicho. No ale ten wielbiciel koni miał rację.
-Damy radę przejść?- spytała dla upewnienia Nina
Phil poklepał konia po pysku i stwierdził
-Tak.
W tym samym momencie nadbiegł Peter
-Charles , prowadzi atak- zameldował- Tytani puścili pierwszą armie na atak , ale jak do was biegłem wypuszczali drugą. Zaraz pewnie pójdzie trzecia , bo jest ich , mało w porónianiu do nas , ale wiesz... są na serio dobrzy.
-A Neonati?- zapytała Nina
-Nie ma go , Ani reszty jego rodziny.
Spojrzałam na Phila
-Jeśli się pośmieszymy , to może niezauważy że nas nie było...- powiedziałam , ale on zaprzeczył ruchem głowy
-Domyślił się , na pewno. Dlatego wysłał te konie , Diomedes jest po ich stronie , nie?
-Ale mówił że nas zostawi samych. Widzi że jest atak , i pewnie sie domyślił że jest tu Filihippos! Nawprawdę myślisz , że wysyłał by wówczas konie!?
-No stu procentowo , nie wezwał każdej możliwe pomocy?!
-A...
-Możemy w każdej chwili wycofać wojska- wtrącił się Peter
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem
-Co?- spytałam na równi z Philem
-Jaki ma sens ta bitwa , skoro macie się kłócić?- zapytał spokojnie- Jesteście dowódcami. Jeśli nei jesteście w stanie sie przy czymś takim dogadać , to po co herosi mają tam umierać? Nie wygramy takim sposobem wojny.
-On ma rację.- powiedział Phil , po czym chwycił mnie za dłoń. Pobiegłąm za nim. Peter miał rację . Nie byo sensu sie kłócić.
------------------------
Udało się ! Zzebrałam sie w sb i napisałam ten rozdział ^^ postaram sie jak najszybciej napisać następny :*



wtorek, 11 grudnia 2012

POWIEDOMIENIE

Bardzo mi przykro , jednak najbliższy rozdział pojawi się zapewne pod koniec miesiąca , może troszkę później. Teraz mam dużo nauki , muszę pozdawać zaległe kartkówki itp. Dodatkowo zaniedbałam swojego drugiego bloga i to na tamtym będę w najbliższym czasie publikowała posty.
Przepraszam , i mam nadzieję że w najbliższym roku , nadal będziecie czytać nowe przygody Adary , bo wówczas rozkręci się akcja.
Pojawi się min. rozdział w którym okaże się kto jest ,,oprawcą'' Adary , czy Chejronowi uda się odnaleźć Córkę Bogów oraz kogo wybierze Adara. Phila czy Apolla? A może to ona będzie tą co ,,umrze z rodzicielską umową''?? Zapraszam do czytania nowych rozdziałów =) 

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział XVIII - jestem w pałacu tytanów-

Siedzieliśmy przy podłużnym stole. Nie uwierzycie ale udało się nam! Weszliśmy do ich pałacu i nie wyczuli w nas herosów! Neonati (nie wiem jakim cudem nie wybuchnęłam śmiechem gdy mi się przedstawił) , był nami zachwycony. Podobno był lewym synem Kronosa , a skoro lewe dzieci  mu nie zagrażały Kronosowi , ten zostawił go sobie jako ukochanego synalka , który zostanie księciem nowej ery. Brzydziło mnie to , ale i tak się uśmiechałam do niego i słuchałam jak to gada o tym że będziemy mieć cudowny ślub. Syn Kronosa miał kasztanowe włosy i złote oczy. Był raczej przystojny ,  ale było w nim coś takiego że... nie pozwoliłabym mu nawet się tknąć. Najbardziej mnie przeraził fakt , o tym że Neonati wiedział że szóstka herosów weszła na jego ziemię. Wiedział że szykuje się na jego ziemi bitwa. I ku mojemu przerażeniu jego armia , była silna. BARDZO silna.
-Za zdrowie nowej pary! - zawołał unosząc w górę kielich 
Wszyscy mu zawtórowali. 
-A więc, moi drodzy przyjaciele- uśmiechnął się do nas -mam do was prośbę. Skoro ci przeklęci półbogowie - wymówił to słowo jakby to były osoby chore na jakąś zakaźną , obrzydliwą chorobę -mają nas zaatakować , mam do was prośbę. Możecie walczyć w naszej obronie. 
Zrobiłam wielkie oczy i spojrzałam na Phila. Sama miałam zbyt gwałtowny charakter aby się odezwać. Ale się przysłuchiwałam. 
Oni nienawidzili herosów. Pod każdym względem.
 -Ech... panie -odpowiedział Phil
-No dobrze , dobrze... ROZUMIEM WAS!- roześmiał się - młoda para , ślub i w końcu noc poślubna! Na pewno chcecie się sobą nacieszyć!  Dodatkowo wyglądacie na porządnych ludzi i wątpię abyście mieli już za sobą współżycie , na pewno czekacie do ślubu...
Zaczęłam dławic się piciem. Takiego tekstu to się nie spodziewałam. 
-Phil...- nie mogłam  dokończyć zdania , ale to chyba dobrze. Ani jedno z tych słów które chciałam powiedzieć nie było cenzuralne. 
-Och , przepraszam- Neonati poklepał mnie po plecach- Nie wiedziałem że da was to AŻ tak delikatna sprawa...
Zaraz walne chama
-To my może już pójdziemy się położyć...- zaczął Phil
-O nie , kochani jeszcze tradycja- zaśmiał się tytan
-Co?- nie wytrzymałam i spojrzałam na niego tak jak zazwyczaj na Phila
-No , tradycja -powtórzył biorąc do dłoni kielich wina- noc przed ślubem , musi nastąpić pocałunek.
Zatkało mnie    
-P. . . poca. . . łu... pacału . . .- nie umiałam dokończyć tego wyrazu
-No proszę , proszę- Neonati się jeszcze szerzej uśmiechnął
-Adara...- szepnął Phil , widząc że na policzku drga mi nerw- spokojnie... zrób to...
Z wielkim trudem wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Sztuczny uśmiech.
Wstałam ze swojego krzesła i stanęłam koło Phila. Nie wierząc w to co robię , usiadłam mu na kolanach i wbiłam w jego , swoje usta. Jedną dłoń położyłam mu na ramieniu , natomiast drugą wplotłam w jego blond włosy. On też nie próżnował. Jego prawa dłoń spoczywała na mojej talii , a lewa była wpleciona w me włosy. 
To nie był zwykły pocałunek. Ostatni raz miałam w sobie takie uczucie , gdy byłam z Apollem. 
Najwyraźniej Phil miał żyłkę do całowania po tatusiu. 
W pewnym momencie oderwałam się od niego i minimalnie uśmiechnęłam , po czym Phil znowy mnie do siebie przyciągnął i włączył język. 
Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy  się w sypialni , którą podarował nam Neonati. 
Phil delikatnie  położył moją głowę na pościeli , po czym sam się na niej położył. Rozpiął dwa guziczki z mojej nowej sukni ( jak wcześniej wspomniałam , syn Kronosa nie marnował dla nas wygód) a ja rozpięłam WSZYSTKIE guziki koszuli Phila. 
To było cudowne , dalej byłam wpleciona w syna Apolla i nie otwierałam oczu. Bałam się tego co mogę zobaczyć gdy je otworzę.
-Kocham cię- wyszeptał Phil , zaczynając działać dłońmi.
Nie mam zielonego pojęcia , kiedy zasnęłam.
Obudziłam się , po czym usiadłam na łóżko i spojrzałam w kierunku odgłosu który mnie obudził.  
-Adara . . .- Phila , chwycił moją dłoń i powiedział- Zaczyna się. 
-Clarisse , Percy , Ann . . .- zaczęłam 
-Tak. Już ze wsparciem.
-JUŻ?- zapytałam dla upewnienia 
-Tak. - odpowiedział szybko kończąc ubierac zbroję.
-Okej- odpowiedziałam szybko i również wstałam aby założyć zbroję. 
Uwinęliśmy się szybko. Oczywiście oboje mieliśmy jeszcze miecz a do kompletu łuk i strzały. 
-Jak stąd wyjdziemy?- zapytałam w pośpiechu , ubierając bitewne kozaki
-Nie wiem , daj zawiąże ci buta- odpowiedział- masz ambrozję?
-Coś ram , może mam- mruknęłam , po czym wstałam- wychodzimy?
-A no , tak - westchnął po czym otworzył lekko drzwi. -Pusto , chodź.
Pociągnął mnie za sobą.
Z każdym krokiem narażaliśmy życie. 
Było tu mnóstwo potworów. Jakby nas zobaczyli to by się tumany skapły kim jesteśmy. 
-Tędy - mówił Phil , idąc przodem. -Adara! Szybciej!
Zeszliśmy do podziemi. Phil zapalił pochodnie.
-Skąd znasz drogę?- zapytałam szybko
Zaśmiał się
-Mam swoje sposoby
Nie zrozumiałam , jednakże ten ,, sposób'' Phila , był skuteczny. Otworzyliśmy klapę w suficie
-Panie przodem- zaśmiał się
-Phi- mruknęłam , ale weszłam pierwsza
Wyszliśmy prosto na jakieś wzgórze. W środku armii herosów. 
-Panienka Adara i panicz Philip!- zawołał jakiś satyr biegnąc do nas- Panny Annabeth i Clarisse oraz Paniczowie Perseusz i Oliver , na państwa czekają! 
I pociągnął nas do wielkiego namiotu.
W środku stała reszta herosów nad stołem z figurkami żołnierzy.
-Czyli że najpierw atakujemy lewy front?- zapytał Oliver
-Tak będzie najlepiej- Clarisse pokiwała głową.
-Zgadzam się- odezwałam się podchodząc do nich. -Ale samym początku pierwsza partia  łuczników. 
-Po kolei z każdej strony- powiedział Peter
-No właśnie . . . - zgodziłam się , po czym spojrzałam na niego ze zdziwieniem- Peter?
-A jak ci się wydaję?- prychnął brunet
-Co ty tutaj robisz?- Peter juz chciał odpowiedziec , ale do namiotu wpadła niska , blond czuprynka która była związana w kucyka i która się na mnie rzuciła
-Adara!- zawołała ze szczęściem blondi. 
-Nina!- ucieszyłam się , przytulaja ją , jeszcze bardziej do siebie -Nina . . .  Na bogów , Nina!
Tak się cieszyłam , że ją widze. Moja kochana Nina , jedna żyła. Była cała i zdrowa . . .
-Jeju , jak ja się za tobą stęskniłam!- zawołała moja najka
Ja już jej nie słuchałam. Chwyciłam jej nadgarstek. Nie miała już bandaży , ani nic takiego. Tylko pojedyncza długa blizna
-Widziałaś to?- zapytała się cicho Nina
-Tak -  pokiwałam głowom. - Nina , obiecaj że . . . a zresztą ważne jest tylko to że żyjesz
-Kocham cię - Nina mnie przytuliła
-Ja ciebie też. . .
-PETER!- ryknęła Nina , jakby ją poparzyło . Dziewczyna puściła mnie i rzuciła się Peterowi na szyję , po czym zaczęła go całować w usta .
Phil , stanął za mną i chwycił mnie w tali. Ja mu sie jednak wyrwałam , nie patrząc mu w oczy.
-Skąd wy się znacie? - zapytałam gdy Nina i Peter wreszcie się od siebie odkleili 
-Nie pamiętasz?- wyszeptała Nina z iskierkami w oczach wpatrując się w Petera
-A powinnam?- syknęłam
-Byłem kiedyś dwa miesiące w Obozie Herosów- wyszeptał Peter
-W Obozie?- zdziwiłam się - No ale jeśli byłeś w obozie to oznacza że jesteś . . .- zrobiłam krótką przerwę- Herosem.
-Tak , jestem synem Hermesa- odpowiedział chłopak , patrząc na mnie -ale nie mogłem zostać w obozie. Nie mogłem zostawić. Matki , Evy i reszty rodzeństwa. . . 
-Tam się poznaliśmy - Ninka miała w oczach łzy - I zakochaliśmy w sobie. Ale Peter musiał wrócić. 
-Przyrzekłem że się kiedyś spotkamy- dokończył - i słowa dotrzymałem
-Jeszcze jedna sprawa- przerwałam im - Nina , kto jest twoją matką?
Dziewczyna się uśmiechnęła i otworzyłam usta , aby wymówić imię bogini 



-------------------------
Według mnie ten rozdział jest zbyt chaotyczny.
KOMENTUJCIE
Ach , i jeszcze jedno: ten kto zgadnie kim jest matka Niny , będzie miał niespodziankę ;p

niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział XVII - Zostałam narzeczoną Phila... numer do psychiatryka proszę!-

 Obudziły mnie jasne promienie wpadające do pokoju.
Rozejrzałam się po pokoju i mój wzrok padł na zegar na ścianie. Była trzynasta!
Zerwałam się z łóżka jak poparzona. Ja nigdy tyle nie śpię!
W lustrze zobaczyłam że jestem w skąpej piżamie (?!) , a więc otworzyłam szafę i uniosłam brwi do góry.
-Nie założę NIC z tych  szmat- zdecydowałam głośno , więc ubrałam na siebie jedwabny szlafrok i zeszłam na dół w puszystych kapciach. Byłam głodna , więc pokierowałam swe kroki do kuchni.
 Nigdzie nie było Phila. Nie żebym narzekała , ale dziwnie się czułam.
Gdy przechodziłam w holu koło  dużego lustra , zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na nie. Nie myślcie tylko że chciałam poprawiać swój wygląd. Co to to nie! Zatrzymałam się bo w lustrze mignęła mi postac dziewczyny... Clarrisse... w tym lustrze na chwile pokazana była moja siostra! Wówczas zrozumiałam. Były 3 takie domy. Po jednym na parę , a to lustro jakby... zastępowało telefon ,. czy coś takiego.
Powinnam zawołac Clarrisse ale głód wziął górę.
Wyciągłam chleb i podniosłam miecz , który leżał na stole kuchennym. Nigdy wcześniej nie cięłam chleba a więc to był mój debiut w kuchni. Na szczęście bez konfetti.
Zaczęłam wręcz znęcać się nad tym biednym bochenkiem chleba , który po 5 minutach wyglądał jak... nie umiem dobrać właściwych słów.
-Pokonałam hydrę  z nogą w gipsie- mruczałam wściekła- ucięłam mackę Scylli gdy rżałam jak idiotka i uratowałam moją przyjaciółkę przed śmiercią gdy było -25 stopni... a nie umiem , cholera jasna bochenka chleba pokroić!
-Nie złość się , kochana - usłyszałam za sobą znajomy , irytujący głos- złość piękności szkodzi...
-A więc tobie już nie zaszkodzi- syknęłam nie odwracając się , ale odkładając miecz na bok.
-Oj tam , oj tam- zaśmiał się- pomogę ci.
Chwycił moją dłoń i pokierował ją  tak żeby najpierw otworzyła szufladę , wzięła nóż i zaczęła delikatnie kroić chleb. Po chwili było już sześc  kromek.
-A teraz masło- zdecydował. Po około 5 minutach miałam już gotowe kanapki. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy je jeść .
-Gdzie byłeś?- zapytałam w końcu
-Rozejrzec się. To ile tu jeszcze zostajemy?
Wzięłam oddech
-Nie zmieniaj tematu , okej? Wiem że masz już cały plan , ale pytam się gdzie byłeś?
-Mówię ci że się rozejrzeć.  Ale... spotkałem Evę...
-No i?- zapytałam , patrząc się na niego uwaznie
-Ona mi powiedziała coś bardzo istotnego... wiesz ci tytani niszczą wiarę w olimpijczyków , i śluby są przy błogosławieństwu tytanów  a nie bogów. Ale ludzie nadal wierzą w Zeusa i biorą tz ,,drugie śluby''. Pierwsze oficjalne są pod okiem tytanów a drugie bogów.
-Przejdziesz do sedna sprawy?- syknęłam. Nie   podobało mi się to o czym on mówił
-Tu śluby są brane wcześniej , jakbyś tu mieszkała to byś już miała dziecko i...
-Phil! Gadaj o co chodzi!
-Jeśli chcemy się ich pozbyć musimy udawać parę.
Zrobiłam wielkie oczy. Przez głowę przemknęły mi 3 myśli. Po pierwsze: może Phil się czegoś nacpał. Po drugie: może ja spie i zaraz się ten koszmar skończy. Po trzecie: NIECH ON SE JAJA ROBI!
-Kiedy mam zacząc sie śmiac?- zapytałam
-To nie żart.- był poważny
-No ale jak?!- wybuchłam- kro normalny uwierzy że nas coś łączy?! Phil , my się nienawidzimy , kretynie! I to od zawsze!
-To jedyne dobre wyjście- odpowiedział spokojnie- Po prostu pójdziemy tam i powiemy że prosimy o ich błogosławieństwo... na pewno się ucieszą jeśli będziemy udawać zatwardziałych przeciwników bogów... jak nam dadzą nocleg to zdążymy wybić w nocy...
-Świetny plan-zironizowałam- tylko że jak może się udać dwójce nastolatków zabić setkę tytanów! 
-Musimy zdobyć pomoc
-Niby jak? Mija już tydzień! Zostało max 3 dni to wypełnienia przepowiedni!
-Wiem. Zadzwonimy iryfonem do Obozu , aby nam kilku wysłali i postaramy sie znaleźć Pery'ego , Annabeth i resztę...
-Chwila- przerwałam mu- masz kasę?
-Nom , a co?
-A to , że jak cię pytałam o kasę gdy chciałam pogadać z Niną to nic nie miałeś!
-Została mi jedna moneta , Adara! Wiedziałem że może stać się coś gorszego!
-Co..?
-Ja się idę przyszykować do wyjścia , ty też się jakoś ubierz.- wstał od stołu i wyszedł z jadalni.
Wymamrotałam pod nosem kilka przekleństw po czym usiadłam na sofie i otworzyłam książkę , tą samą którą wczoraj znalazłam. O magicznych więziach. Znalazłam potrzebny mi dział i zagłębiłam sie w lekturze.
Pojedynki
Podczas pojedynków , więzi są często wystawione na próbę , jednak wówczas najczęściej się ukazują. Gdy jedna z osób zaatakuje w sposób , który może zakończyć się śmiercią lub ciężkim kalectwem drugiej osoby , to w tedy może ją odepchnąć nadprzyrodzona siła nazwana ,,Siłą Afrodyty'' , nazwa to pochodzi od bogini miłości która chciała ukazać uczucia osób , które z pozoru się nienawidzą. To wyjątkowo rzadkie zjawisko , występujące w szczególnych przypadkach...
Dalej mi się tego nie chciało czytac. Co za bzdury!
Zawtórowałam Philowi i poszłam na górę się przebrać. Postanowiłam ubrać zieloną , długą  suknie która wyglądała jakby pochodziła z przełomu IV i V wieku.
Ponownie zeszła do holu , aby jeszcze raz popatrzyc na to lustro... i ponownie zobaczyłam w nim...
-Clarrise!- uśmiechnęłam się
-Adara - zawołała moja siostra
-Gdzie jesteście?
-Gdzieś blisko plaży , bo Oliver mówi że tu jesteśmy bezpieczni , blisko jego ojca.. nie rozumiem go. A wy?
Zawahałam się
-W lesie- powiedział w końcu po czym wypaliłam- Clarrisse północ. Musicie iść na północ. Ja idę dziś z Philem do pałacu Tytanów , chcemy ich zabić. Pomożecie?
-No jasne!- odpowiedziała od razu - Mam pieniądze , poinformuję  Annabeth. Kiedy tam idziecie?
-Jak najszybciej- odpowiedziałam
-Okej... Idę im powiedzieć. 
Pokiwałam głową a Clarrise znikła
-Adara- Phil chwycił mnie za nadgarstek- musimy iść.
-Czekaj- zarzuciłam na ramie łuk , po czym wzięłam wazon do dłoni
-Adara , co ty...- zaczął Phil , ale wówczas już walnęłam z całej siły lustro i je rozbiłam
-ADHD dostałaś?1- zawoła Phil
-E no , wczesny jesteś- wymamrotałam po czym wzięłam mały odłamek lustra i wyszła z domu.
Szliśmy z Philem przez kilka godzin i zabraliśmy przy tym az 3 kąpiele , najróżniejszymi olejkami. Czemu? Aby jak najbardziej zmyc zapach herosa.
W końcu zobaczyliśmy GO
Ten pałac był ogromny. Miał ze sto wież i był cały złoty... to znaczy czarno złoty.
Nic dziwnego że nawet bogowie się ich bali.
To była potęga.
-Wchodzimy?- spytał Phil
-Teraz nie ma już innego wyścia.
Zapukaliśmy trzy razy kołatką 
-------------------
to mój najsłabszy rozdział , wiem o tym i przepraszam.
Mam natomiast pytanie , myśle czy nie założyć takiego bloga w którym będzie trochę mitologi greckiej. Dwie półboginie trafiają do Obozu Herosów a tam się okazuję że jedna jest córką Artemidy (lub Zeusa) a druga Ateny (lub Posejdona). Tam spotykają Hekatę , która widzi w  nich potencjał i bierze do siebie by tam dziewczyny studiowały Magię.  Czytalibyście ten blog? Prosze o szczerosc

niedziela, 28 października 2012

Rozdział XVI -willa i pałac-

 Polecam też mój drugi blog:
http://rosalia-black-historia z-hogwartu.blogspot.com
----------
-Patrz!- zawołałam , tego samego dnia wieczorem.
W głowie cały czas siedział mi Peter. Nie mogłam sobie przypomnieć skąd go znam. A ZNAM! Ale kojarzył mi sie z.. Niną. To imię dalej budziło we mnie niepokój. Myślę że czułabym , jeśli ona by umarła ale nic takiego nie czuję. Tylko niepokój. No ale niby dlaczego ten wysoki , dominujący brunet kojarzył mi się z niską , wrażliwą blondyneczką która śmiała się z byle powodu!? Coś mi tu nie grało.
Wyrwałam się z tych myśli , dopiero gdy zobaczyłam jakiś dom. Była to zrujnowany , dwupiętrowy dom z cegły. Ruina , ale do przespania się jedną noc , mógłby być. Ja w końcu wybredna wcale nie jestem... wcale.
-Chodź- Phil , mnie pociągnął za rękę i zaczął biec , ale mu się wyrwałam-Coś nie tak?
-Nie dotykaj mnie- syknęłam
Zmarszczył brwi
-O co ci chodzi?
-O to co słyszysz. Rusz cztery litery.
Pobiegłam przodem , a ten tuman za mną , nadal nie kumając o co mi chodzi.
Gdy otworzyłam drzwi , te głośno zaskrzypiały. Spodziewałam się ruiny   , gdzie każdy obiekt grozi zawaleniem. Ale nie. Ta z zewnątrz ruina w środku okazała się pięknym , nowoczesnym i dużym mieszkaniem.Były nowe wersalki , fotele a nawet plazma i playstation!
-Na bogów...- wyszeptałam rozglądając się
-Co to jest?- zapytał Phil będąc w szoku
-Dom czubku- prychnęłam
-Dziewczyno opanuj się!- syknął- Tylko z pyskiem do mnie wylatujesz!
-Nie no , nie mów że się nie przyzwycziłeś.
-Żal mi na ciebie słów- prychnął
-A ko ci karze cokolwiek mówić kretynie więc..
-O! PATRZ!- zawołał już mnie nie słuchając. Pobiegł do szklanego stolika i wziął do dłoni nowoczesnego tableta - Przeciez go dopiero co wyprodukowali! Patrz , miesiąc produkcji to marzec!
Zaczął coś tam gadać o technologiach.  Spojrzałam  na niego jak na kretyna , większego niż jest i nic nie mówiąc weszłam do kuchni. Tak jak reszta domu była , naprawdę piękna. Na jednym z blatów stało czerwone wino z dwoma kieliszkami i gustowną , małą karteczką z napisem
OD APOLLA ;*
Nawet nie chce mi się tego komentować.
Tyle czasu minęło od naszego rozstania a on nadal  robił sobie nadzieję. No cóż... przeliczył się biedaczek . Trzeba było mnie nie zdradzać a nie teraz wino dawać...
Karteczkę wyrzuciłam do kosza i wyszłam z kuchni. Znowu podeszłam do Phil , a on już w tedy włączył sobie TV i coś tam oglądał. Na szklanym stoliku oprócz nowych czasopism i tableta , leżało także zielone jabłko. Wzięłamje do dłoni i juz miałam ugryźć , gdy to mój ,,ukochany''towarzysz w ostatniej chwili, centralnie rzucił się na to nieszczęsne jabłko po czym upadł na ziemię. Spojrzałam na niego jak na skończonego debila
-Phil- powiedziałam spokojnie patrząc na niego jak na idiotę- Co ty robisz?
-Nie tym tonem - warknął- Właśnie po raz kolejny uratowałem ci życie.
-O tak- zironizowałam- uratowałeś mnie przed spożyciem jabłka. Gratuluje odwagi i szlachetności. Tyle że wiesz , medalu raczej za to nie dostaniesz.
-To jabłko może być zatrute!
-Taaa... a z telewizora wyskoczy hydra.
-Nie masz za grosz wyobraźni.
-A ty rozsądku. Dawaj mi to...- wyrwaalm mu jabłko i ugryzłam. Ten patrzył się na mnie wielkimi oczami.
Zaczęłam się dławić i się wywróciłam.
-ADARA!- zawołał Phil- Oddychaj... proszę.
Myślałam że sie za chwile rozpłacze.
Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam a niego. W jego oczach był ból i troska.
Co za kretyn.
-Adara..- Phil spojrzał na mnie jak na boginię- Co... czemu...?
-Jaja se robiłam , głupku- prychnęłam , po czym wstałam , wzięłam jabłko i ruszyłam dalej po schodami na górnę piętro. Były tam tylko dwa pomieszczenia + korytarz. A tymi pomieszczeniami była sypialnia i łazienka. W łazience od razu rzuciłam sie do mycia zębów bo nie robiłam tego od kilku dni , a w czym jak w czym ale  w myciu zębów jestem maniakiem. Uwielbiam ten miętowy zapach.
-Od razu lepiej- wyszeptałam z ulgą , po czym wyszłam z łazienki i weszłam do sypialni.
Zatkało mnie.
Było to wielkie pomieszczenia o ścianach z marmuru i meblach całkowicie pozłacanych. Na samym środku było ogromne łóżko. Niby dwuosobowe ale z 20 dorosłych mężczyzn się zmieściło. Podeszłam do łoża i dotknęłam jedwabistej pościeli. Na środku była mała karteczka , pachnąca różami. Napis brzmiał
OD AFRODYTY , DLA MŁODEJ PARY
Nie no , jak ja jej nienawidzę!
Ale wówczas zrozumiałam. Ten dom jest darem od bogów.
Zeszłam na dół do Phila , ale on raczej nie wyglądał na obrażonego moim dowcipem.  Siedział na sofie i oglądał telewizor
-Nie za dobrze ci?- zapytałam
-Jak sie rozbierzesz to będzie lepiej- rzucił , zmieniając kanał
-Głupi jesteś- prychnęłam
-A ty coraz mnie oryginalna. Przestań się powtarzać.
Uniosłam brew , zdziwiona jego bezczelnoscią.
-Bardziej oryginalna?  - zapytałam, biorą c do dłoni złoty kielich w którym było czerwone wino- Jesteś pewien?
-No tak.
-No to masz- wylałam na jego głowę całą zawartość kielicha. -I co? Dosyć oryginalne?
-Raz udajesz że umierasz , raz oblewasz mnie winem , co ja ci takiego robię?- zapytał , zdejmując koszulę , całą już mokrą. Na sekundę utkwiłam wzrok w jego idealnie wyrzeźbionej klacie. Na bogów... Nie! Stop! Zła myśl!
-Wiesz , jakbyś sie do mnie nie zwracał jak do dziwki , to może bym milsza była- syknęłam , próbując nie koncentrować się na jego mięśniach brzucha
-Ja do ciebie?- zapytał zdziwiony
-,,Jak sie rozbierzesz to będzie lepiej''- zacytowałam- ,,I tak cię zdobędę'' , ,, dam ci spokój , gdy ty mi dasz czego pragnę'' , ,,Zdejmij ten sweterek , bo za mało widać''. Mam dalej wymieniać?
-Nie przesadzaj.
-Ja nie przesadzam- warknęłam- i ubieraj się , a nie patrz się tak na mnie bo sie dziwnie czuję.
-Moja aura na ciebie działa- zasmiał się
-Och , zamknij się- prychnęłam po czym chwyciłam , pierwszą lepsza książkę pod tytułem ,,  Magiczne powiązania''. Przypomniała mi sie moja walka z Philem w Obozie , gdy to jakaś siła odepchnęła nas od siebie. Zmarszczyłam brwi , pi czym schowałam ją do mojej torby.
Gdy ją chowałam , z mojej torby wyleciała... złota drachna. 
Nina.
Jak poparzona wbiegłam na górę do łazienki po czym otworzyłam tęczę i powiedziałam
-Domek Demeter w Obozie Herosów. - i rzuciłam pieniążka.
Nagle pojawił się obraz domku mojej przyjaciółki. Ale jej tam nie było. Prze chwilę miałam okropną myśl że Nina jednak nie żyje. Że jej całun już jest spalony a ona sama już siedzi na Polach Elizejskich. To była najczarniejsza myśl mojego życia.
Zobaczyłam za to Amelie , gdy ta tańczyła w pokoju plecąc równocześnie wianek ze stokrotek.
-Amelie?- zapytałam , a ta zrobiła piruet i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Adara!- ucieszyła się i podskoczyła.
-Gdzie Nina?- zapytałam ponownie
-Nie tutaj- odpowiedziała
Zaczyna się.
-A gdzie?- starałam sie na miły ton
-No w Obozie- Amelie przechyliła głowę w bok. Zacisnęłam pięści.
-A zawołasz ją?
-Nie...
-Czemu?
-Bo ona pewnie śpi.- wyjaśniła brunetka
-Ale tu jej nie ma!- krzyknęłam już zezłoszczona. Z nią gadać to jak z dwuletnim dzieckiem!
-Czemu na mnie krzyczysz?- zapytala a uśmiech spełzł z jej twarzy.
-Bo... nie ważne. Gdzie jest Nina?
-W Obo...
-W którym domku?- czułam jak nerw na policzku zaczął mi pulsować.
-Swojej matki.
Nie no , ludzie! Miałam w tedy ochotę zacząć sobie włosy rwać z głowy.
-Przecież Nina , jest córką Demeter. To czemu jej tu nie ma?- byłam spokojna...
-No bo ona nie jest moją siostrą. Już tu nie mieszka.
Zrobiłam wielkie oczy.
-To gdzie?
Amelie uśmiechnęła sie ponownie. Powiedziała jakieś imię , aczkolwiek nie dosłyszałam. Połączenie się kończyło
-Powtórz.- poprosiłam szybko
-Nina , nie działa na rośliny tylko przyciąga ptaki i potwory- wyjaśniła Amelie- jest córką...
Połączenie sie skończyło.
Przeklęłam na cały głos , aż Phil wpadł do łazienki , juz przebrany (zapewne zobaczył już sypialnie z wielką szafą włącznie)
-Co jest? - zapytał
-Gadałam właśnie z Amelie.- wyjaśniłam. - Chciałam żeby zawołaa Ninę.
-A więc Nina żyje!- ucieszył się Phil- mówiłem ci!
-Tak , ale została ponownie uznana!- przerwałam mu, zła- Jej matką nie jest Demeter!
-To kto?- zapytał się
-No własnie niewiem. A nie mam więcej kasy żeby jeszcze raz użyć Iryfonu!
-No ja też nie mam
-Jejku- usiadłam na pralce , załamana
-Chodź spać- powiedział nagle syn Apolla
Zaprzeczyłam ruchem głowy
-Z tobą?- zapytałam zła- żebyś mnie jeszcze zgwałcił?
-Kusząca propozycja , aczkolwiek nie mam zamiaru jej wypełnić.
Taa... przeciez to będzie zadanie twojego kumpla pomyślałam.

niedziela, 14 października 2012

Rozdział XV - Peter-

Następnego dnia szłam razem z Philem , szukając jakieś wioski i ogólnie ludzi.

-To niemożliwe – stwierdziłam po szesnastej- NIC nie znaleźliśmy.  Nic , a to przecież taka mała wyspa!
-Tu są tylko pola uprawne…- przytaknął mi Phil , lecz po chwili przystanął w miejscu i utkwił oczy w zbożu , które rosło obok ścieżki po której szliśmy.
-Co jest?- zapytałam cicho , ale on zdawał się mnie nie słyszeć. Stał tak dalej i wpatrywał się w zboże. Nagle uniósł głowę i spojrzał tym razem w niebo. Była cudowna pogoda a niebo bezchmurne.  Było  też bardzo ciepło . Jednak wiedziałam że to nie piękna pogoda go zafascynowała. Wolałam się nie odzywać . Phil gwałtownie spojrzał na mnie , tak że aż się cofnęłam o krok.
-A więc i ludzie –wyszeptał mój towarzysz , patrząc na mnie. Ja tez  zrozumiałam. Skoro jest tu zadbane rolnictwo… to są też i ludzie.
I w tedy usłyszeliśmy krzyki młodej dziewczyny.
Bez słowa pobiegliśmy za krzykiem. To nie był zwykły pisk. Był w nim wielki strach i ból. A nawet łzy.
Tuż za polem ,  skryty za drzewami stał  mały drewniany  domek. I to właśnie ta rozgrywało się piekło.  Widziałam dziewczynę w moim wieku. Była podobna do… Niny. Wysoka , zgrabna z blond włosami… tyle że córka Demeter miała ciemniejsze pasemka. Jednak wówczas nie widziałam większej różnicy między nimi. Miała na sobie stare łachmany. Przypominały mi średniowieczną suknię zwykłej chłopki. Wracając do rzeczy: blondynka wrzeszczała z przerażenia. Oczy miała pełne łez a w jej oczach był strach i ból. Łzy spływały jej po zaróżowiałych policzkach. Za łokcie trzymał ją jakiś masywny facet który się śmiał się szyderczo. Wyglądał na jakiegoś strażnika. Miał na sobie pełną zbroję i jedną ręką odwiązywał dziewczynie sznurek , którzy trzymał jej rękawy i zakrywały biust. Przy drzwiach stała kobieta  około 40 letnia, również płacząc i wołając:
 -Zostawcie ją! Proszę , zrobię wszystko! - krzyczała z bólem w głosie-Weźcie mnie , ale zostawcie mi Eve!
Słyszałam tez płacz kilkorga dzieci. obaczyłam jak z domku wybiega około siedmioletni chłopak , na którego szyi była rana cięta.
-Zostawić ?- zaśmiał się strażnik. -Trzeba było płacić podatki , głupia! Teraz twoja córeczka zapłaci , za twoją głupotę. Reszta twoich bachorów będzie następna…
-NIE!- krzyczała dziewczyna nazwana Evą. –Zostawcie ich!
-Na razie ty nam starczysz , ślicznotko- zaśmiał się  mężczyzna gładząc Evie policzek , dalej ignorując jej płacz i silne wyrywanie się.
Nie wytrzymałam . Nie mogłam dalej na to patrzeć.
-Adara…- syknął Phil , chwytając mnie za nadgarstek. Za późno. Już biegłam
-ZOSTAW JĄ!- zawołałam wściekła  do uzbrojonego faceta i  unosząc sztylet aby poderżnąć mu gardło. Ponieważ zaszłam go od tyłu nie zdążył zareagować. Trysnęła krew  z jego szyi , po czym udał na kolana a później na trawę. Teraz jego głowę utrzymywała tylko połowa szyi.
-HEJ!- zawołał ktoś z domku i wyszedł drugi uzbrojony facet , trzymający  małego chłopca , niczym worek po ziemniakach.
Spojrzałam na niego gwałtownie , a wówczas , centymetr od mojej twarzy śmignęła strzała , która uderzyła gościa , prosto w oko. A później , następna strzała uderzyła w drugie oko i człowiek upadł , martwy.
-Jesteś cała?- zapytał się mnie Phil , chwytając za ramię
-Eche- wyszeptałam patrząc na rodzinę.
Z domku wybiegła jakaś mała dziewczynka , odziana tylko w jakąś szmatę  , i przytuliła się do matki
-Cichutko Katie - wyszeptała kobieta przytulając dziewczynkę -Jest dobrze , spokojnie ...cichutko nie płacz...
 Patrzyłam jak kobieta klęka przy małej Katie i ją przytula. Spojrzałam w bok i zauważyłam jak Eva przytula mocno , resztę dzieci które po chwili również wybiegły z domu. Doliczyłam się (razem z Evą) siódemki dzieci.
Z transu wyrwał mnie dopiero donośny krzyk
-EJ!- odwróciłam się i moim oczom ukazał się wysoki brunet o ciemnych , wręcz czarnych oczach. Ubrany tez był w łachmany , dłoni trzymał miecz (cały zakrwawiony) a na plecach leżała mu zabita łania. Wyglądał jakby wracał z polowania. Biegł do nas.
-NIE PETER!- zawołała Eva , puszczając rodzeństwo i biegnąc w stronę bruneta. Gdy dobiegła , próbowała go powstrzymać , co do dalszego biegu , odpychając go do tyłu - ONI już byli! A ta dwójka mnie uratowała! Nie! Peter , spokojnie!
-Evca (czyt. Ewka , przyp.aut.) , spokój!- chłopak , puścił łanię , która trzymał lewą ręką i miecz , po czym chwycił Evę za nadgarstki. Dziewczyna wówczas się uspokoiła. Peter widząc spokojne zachowanie blondynki , puścił ją , podniósł swój miecz i  podszedł do mnie i Phila... zara... ja chyba  znam tego Petera... tylko skąd?
-Kim jesteście?- zapytał brunet , władczym tonem , opierając się o swój miecz , który właśnie wbił w ziemię
-A ty?- zapytał podejrzliwie Phil
Peter się zaśmiał
-Jesteście u mnie , i to ja tu zadaję pytania - odpowiedział
-Po pierwsze- syknęłam- jesteśmy na ziemi twojego ojca a nie...
-Mój ojczym nie żyje- przerwał mi groźnie chłopak- a ja jestem pierworodnym , synem  a więc to moja ziemia.
-Lub tych strażników- zauważył Phil
-Kim jesteście?- Peter puścił uwagę Phila mimo uszu
Spojrzałam na mojego towarzysza. Eva , Peter i ich rodzina nie mogli być groźni.  Phil chyba pomyślał to samo
-Jesteśmy herosami - powiedział blondyn , a na te słowa brunet zagwizdał- Ja jestem synem Apolla.
-A ona?- Peter wskazał na moje głową ,ale nadal patrzył się na Phila
-A ona to...- zaczął Phil , lecz mu kulturalnie  przerwałam
-Ona ,- syknęłam- Umie się sama przedstawić.  Jestem Adara. Córka Aresa. My się przedstawiliśmy. Teraz ty.
-Jestem Peter , a to moja rodzina. - odpowiedział obojętnym tonem.- Uratowaliście moją siostrę. Po co?
-Wolałbyś aby ją zgwałcili?- zapytałam
Nie odpowiedział.
-Po co was tu wysłali?- zapytał ponownie Peter
-A co , mieszkasz tu i nie widzisz co się dzieję?- spytał Phil
-Wiem co się tu dzieję- syknął Peter- I nie myśl że to mi się podoba. Podczas takiej akcji zabili mi ojca i brata.  Dzięki za uratowanie Ev.
-Nie ma za co- odpowiedziałam szybko
-Peter , może byśmy zaprosili gosci do środka- odpowiedziała starsza kobieta , po czym otworzyła drzwi i sie do nas uśmiechnęła- Zapraszam , kochani.
Spojrzalam na Phila.
Kiwnął głowa i oboje weszliśmy do środka
Była to klasyczna wiejska chałupka. Dwie małe izby. Nie było nawet łóżek , tylko siano. W ,,głównej'' izbie był piec ,stoły itp. Razem z Philem usiedliśmy do stołu , i wówczas zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Moje rozpuszczone włosy były w niełazie , miałam wory pod oczami. Na policzku miałam małą ranę po porannym łowieniu. Nie miałam juz na sobie sukni. Tylko strój podobny do tego co mieli bohaterowie Igrzysk Śmierci. Moja suknia i sandały były w torbie , w której miałam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
Na przeciwko mnie usiadł Peter i po chwili usiadła także Eva , po tym jak zaprowadziła resztę dzieci do sąsiedniej izby.
-Dziękuje- powiedziała Eva , siadając do stołu. Usmiechnęlam się do niej blado.
-Mamy kilka pytań- zaczęłam
-Domyślam się  - odpowidział Peter- Pewnie chodzi wam o to , co się tu dzieję?
-Mniej więcej- oznajmil Phil
-Okej...- westchnął Peter- Wszystkie tu pola , należą do tytanow. Musimy im oddawać połowę każdych zbiorów  i płacić niewyobrażalne podatki.  Jeśli nie zapłacisz , w tedy gdy przyjdą po kasę zbiory itp , to dzieję się to czego byliście świadkami. Obojętne kiedy przyjdą. W dniu pobierania podatków czy tydzień wcześniej. Masz mieć i tyle.
-Skąd bierzecie pieniądze?
-Handel- odpowiedział- ludzie handlują czymkolwiek mają. A tytani mają w nosie co sie z nami dzieje. Czy głodujemy i w ogóle. Mamy płacić i nic więcej.
-Po co wam tak to tyle dzieci? Skoro nie macie za co żyć? - zapytałam , trochę chamsko
-Trzeba mieć minimum siódemkę dzieci - wtrąciła się Eva- Inaczej wysyłają do obozu.
-Obozu?
-Coś jak obóz koncentracyjny w czasie wojny - wyjaśniła. Oni rzadko zabijają.  Wolą wysyłać do roboty. Mnie tez by nie zabili. Tylko zgwałcili i sprzedali do domu publicznego albo jako niewolnicę.  Żeby coś z mnie mieli , co by im było po mojej śmierci? Nic.
-Nie buntowaliście się?- zapytał Phil
Peter
-O tak ,wiele razy- przytaknął Peter-Ale nigdy nic z tego nie było. No chyba że wysyłanie od Obozu kolejnych ludzi. Do obozów wysyłano chłopaków , a dziewczyny były gwałcone. Dzieci mają tu pracować od piątego roku życia. U nas na polu pracuja już , ja , matka , Eva, Katie ,  Henry , Ann, Adam , Karol i Justyn.  Gabriela jest za mała. To wszystko przypomina dyktaturę... Tytani sa jak Hitler i Stalin. Tak samo przesłuchują i tak dalej. No i dyskryminują.
-Kobiety?- zapytałam
Zawahał się
-No tak , ale w mniejszym stopniu. Chodzi mi o herosów...
-Jest pani ładna- powiedziała jakaś mała dziewczynka do mnie. Miala może sześc lat a włoski miala spiętę w dwa małe warkoczyki
-Ann , idź do drugiego pokoju- rozkazał siostrze Peter
-Zaczekaj , - powiedziałam do dziewczynki , która od razu posłuchała rozkazu brata. Wyciągnęłam z torby słodką bułeczkę i jej podałam - zjedz to.
Dziewczynka się roześmiała i pobiegła do reszty rodzeństwa.
-Nie potrzebna nam jałmużna- warknął brunet
-Potrzebna wam pomoc- odpowiedziałam stanowczo - i my ją wam damy
Patrzyłam mu prosto w oczy. A on mi.
-Róbcie co chcecie- odpowiedział w końcu- I tak nic nie osiagniecie. Tu nikt nie ma litości. Ten facet którego zabiłaś to był brat mojego ojca.I jego kat.
-Może i ty przestałeś wierzyć- wyszeptałam- ale ja nie.
-Nadzieja jest matką głupich - oznajmił
-Zgadzam się- odpowiedziałam- Ja nie mam nadziei. Ja to wiem.
Westchnął
-Nie mam zamiaru was zatrzymywać.  Jeszcze raz dzięki z pomoc siostrze. Jeśli chcecie iść do zamku tytanów to na północ.
-Dowiedzieliśmy się tyle ile nam było trzeba - stwierdził Phil- Chodź Adara , pora na nas.
Wstaliśmy , po czym odmówiliśmy posiłku (matka Petera zaproponowała nam grochówkę).
-Eva- zwróciłam się do dziewczyny przy drzwiach-  Mogę z tobą zamienić słówko?
-Oczywiście  bąknęła dziewczyna , wstając od stołu i podchodząc do mnie
-Będę się streszczać- powiedziałam szybko- masz tu sztylet , którym zabiłam twojego stryja.  Jest on zdolny zabić i śmiertelnika i boga czy tytana. Weź go , ale uważaj. Ten sztylet ma wielką moc. A ty jako śmiertelniczka , uważaj z nim , dobrze?
-Ale dlaczego ty mi go dajesz?
-Bo jak go dostałam to mi powiedziano żebym go dała osobie która go potrzebuję. I ty nią jesteś.
Po tych słowach wyszłam z domu


niedziela, 7 października 2012

POWIADOMIENIE

Jutro wyjeżdżam na Obóz Angielskiego (tz. ,,EuroWeek'') i nie będzie mnie aż do piątku , więc najbliższy rozdział pojawi się za tydzień.
Jeśli będę tam miała sposobność i czas cokolwiek napisać , to  na pewno to zrobię , ale niczego nie obiecuję ;)
Życzę miłego tygodnia i mam nadzieję że jak wrócę to w komentarzach znajdę kilka fajnych pomysłów ;D

czwartek, 4 października 2012

Rozdział XIV - Nina... jak ja moglam cię zostawic?!-

Obudziły mnie jasne promienie słońca , wpadające do jaskini i silny podmuch wiatru. Jednak (ku mojemu zdziwieniu) było mi całkowicie ciepło.
Moja głowa nie leżałam też już na zimnej posadzce , ale na... kolanach Phila.
Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
-Obudziłaś się- powiedział , patrząc na mnie
-Yhm- mruknęłam , podnosząc się- Co ja tu robię? Przecież leżałam tam...
-Tak się trzęsłaś że aż mnie obudziłaś. Więc cię przytuliłem. Masz- rzuci mi 3-bita- to twoje śniadanie.
-Jakże zdrowe - mruknęłam
-I praktyczne. - dodał- Nie marudź , tylko zjedz i rusz cztery litery. Musimy się rozejrzeć po okolicy
-Jaki miły- zironizowałam
-Odezwała się miss optymizmu- prychnął
-Nie obrażaj mnie- syknęłam , po czym wzięłam łuk i miecz i wyszłam z jaskini, a Phil po mnie
Jak minął ten dzień?
Nijak. Phil cały czas prowadził , a ja znudzona za nim.
Cały dzień łaziliśmy bez celu. Przeszliśmy z dwadzieścia mil , jeśli nie więcej.
-Phil!- zawołałam , w pewnym momencie -Nie mam zielonego pojęcia gdzie mnie ciągniesz , gdzie jesteśmy i która godzina , ale jestem cholernie zmęczona!
-Nie marudź , skarbie - odpowiedział , po czym chwycił mnie za ramię i popchnął do przodu. Puścił mnie i ruszył dalej. Nawet nie chciało mi się komentowac tego skarba.
-A czy ja marudzę?- syknęłam , zła gdy mnie minął
-Tak... No ale chodź , prześpimy się , jest juz późno.
No i pociągnął mnie do jakiejś dziury. Jej wnętrze opiszę jednym słowem:FUJ!
-Ty idź pierwsza spać , ja obejmę wartę- powiedział Phil , siadając na ziemi
Miałam ochotę się kłócić , ale jeszcze zanim otworzyłam usta , ten  odezwał się
-Widac że jesteś padnięta więc zamknij tą swoja sliczną buźkę i idź spać
-Nie będziesz mi rozkazywał!- warknęłam , ale oczy mi się już kleiły. Usiadłam i wzięłam nóż do dłoni , aby go zaostrzyć jednak-usnęłam 
Nagle wylądowałam w... domku Demeter w Obozie. Na jednym z łóżek siedziała nastolatka z bujnymi blond włosami , które miały czekoladowe pasemka.
Dziewczyna siedziała w głową między kolana.
Płakała.
-Nina?- zapytałam cicho , a ta , jakby na odpowiedź , uniosła głowę. Jednak nie spojrzała na mnie tylko na sufit. Tusz do rzęs spływał jej po zaróżowiałych od płaczu policzkach. Również jej kremowa tunika miała... najróżniejsze ślady , sama nie wiem po czym a czarne rurki były poobcierane.
-Co ja temu chujowi zrobiłam?- zapytała przez łzy... Wówczas poczułam że stało się coś na serio złego. Nina rzadko przeklinała- Jaka ja jestem naiwna - ciągnęła swój monolog- jak  mogłam mu zaufać? Ale ... nie rozumiem jak mógł mnie tak wykorzystać... ma wszystko a chce jeszcze więcej... -po czym zniżyła swój to i powiedziała- ty tylko jeden raz Nina, idź i daj mu tego co pragnie... Kariery przez łóżko mu się zachciało! Córkę do łóżka jakiegoś obleśnego gościa chciał wstawić... dziewicę kuźwa...
I w tedy usłyszałam piosenkę... Waka Waka... dzwonek Niny z telefonu. Moja przyjaciółka , powoli wyciągnęła dłoń po swojego samsunga.
Chwyciła go i spojrzała na ekran.
Nie mal od razu upuściła go na podłogę , z oczami jakby we mgle.
Spadając , jej telefon uderzył o zieloną słuchawkę.
Usłyszałam niski męski głos
-TY MAŁA SUKO!-wydarł się facio w telefonie , na co moja przyjaciółka zareagowała płaczem. -TY SKOŃCZONA DZIWKO! JESZCZE CIE DORWIE , A W TEDY SIĘ POLICZYMY! Kontrakt mi zrujnowałaś! Trzeba było cię kajdankami zakuć do tego łózka! Thomson miałby dziewicę na noc , a ja 20 000 tysięcy! Ale nie martw się dziwko... już po ciebie jadę. Tylko kilka kilometrów mi zostało do tego twojego Obozu... tak ... już po ciebie jadę , szykuj się ty zdziro... wyciągnę sie stamtąd i od razu do Thomsona jedziemy! Przeprosisz go na kolanach zrozumiałaś?! I... wiesz co? Powiem mu żeby sobie kolegów zaprosił , szwedzki , żywy stół będą mieć... O! Tak.. już widzę to pole truskawek. Idę po ciebie...
Teraz wiedziałam kto to...
To ojciec Niny , tak jej groził.
Na te słowa , blondi gwałtownie zerwała się z łóżka po czym podbiegła do szafki (po drodze zdeptując telefon) i chwyciła wielki nóż , myśliwski...
Usiadła na łóżku i cała w łzach zawołała
-Wybaw mnie matko!
Po czym uniosła prawą dłonią nóż i wbiła sobie w żyły.
Krew trysnęła i Nina upadła na poduszkę.
-NIE!- wydarłam się , ale obraz si rozmazał... zobaczył jeszcze tylko pawia , który znikąd pojawił sie przy jej łóżku.
 -NINA! - obudziłam się z krzykiem.
-Adara!- Phil, mną potrząsnął  , a ja spojrzałam na niego wielkimi oczyma- Adara... dobrze sie czujesz?...
-Nina- powtórzyłam , czując jak pot oblewa moje czoło. -Phil!- zawołałam po kilku sekundach ciszy- Daj mi kasę!
-Jaką..? Adara , co sie dzieje?
-Nina nie żyję!- odkrzyknęłam , wstając i zaczynając przeszukiwać kieszenie. Musiałam zobaczyć co z Niną. Musiałam.. Jak ja mogłam ją zostawić?!
-Że co?- zapytał Phil  mając w swoich błękitnych oczach strach- Dziewczyno co ty gadasz?! Jak to Nina nie żyje? Ty się słyszysz?
-Podcięła sobie żyły!
-CO?!
-To co słyszysz! Śniła mi się!
-Ale dlaczego miałaby...
-Jej ojciec!
Zrobił wielkie oczy
-Widziałaś jej ojca?
-Nie , słyszałam ... on chciał ja wsadzić do łóżka jakiemuś Thomsonowi , a ona... nie wiem , nie zgodziła się albo uciekła... a jej ojciec pojechał do Obozu żeby ją stamtąd wziąśc!
-Ale , to był tylko sen- odpowiedział spokojnie już Phil , chwytając mnie za dłoń- Adara... to był tylko koszmar...
-NIE!-zawołałam przez łzy...- Ona popełniła samobójstwo , rozumiesz?! Zabiła się!
Jednak zaprzestałam dalszych poszukiwań , tylko spojrzałam na blondyna
-Nina...- zaczęłam się powtarzać- O bogowie... Nina....
Phil , chwycił mnie za podbródek , tak żebym spojrzała mu w oczy
-Już drugi raz płaczesz- wyszeptał z lekkim uśmiechem - Nienawidzę tego... ale masz taki piękny uśmiech... proszę ... pokaż go
-Niby jak?- zaszlochałam
-Widziałaś jak popełniała samobójstwo... może ja odratują...
-Może , nic nie pomoże...
-Adara...- wyszeptał , ocierając drugą dłoniom łzy z mojego policzka - Chejron nie pozwoli jej umrzeć ,   a jej ojcu wedrzeć sie do Obozu.
-Masz rację- przyznałam
Uśmiechnął się
Położyłam głowę na jego kolanach i zasnęłam....
Phil śpiewał mi kołysankę...

piątek, 28 września 2012

Rozdział XIII-,,Herosów rozłączy walka w której będzie pułapka''--

Siedzieliśmy w jaskini.
Było już po zmierzchu , więc rozpaliliśmy ognisko.
-Ale nuda- jęknął Oliver , około północy
-No..- przytaknęła mu Clarisse , rzucając w bok miecz
-To co proponujecie?- zapytałam. Mi też się cholernie nudziło.
-MAM!- wydarł się Phil wstając , z kamiennej posadzki
-Co się drzesz , kretynie-syknęłam do niego zła- jakbyś nie zauważył , jesteśmy w jaskini pełnej nietoperzy , pająków i ...
-PAJĄKÓW?-pisnęła Annabeth
-żartowałam- uspokoiłam ją- ale po prostu krzycząc , nie pokazujemy swojej dojrzałości , a bogowie tylko wiedzą co nas tu może spotkać - z ostatnim zdaniem spojrzałam na Phila
-Ale co ,,masz''?- zapytał się Percy Phila
-Pomysł- Phil się uśmiechnął - gramy w chamskie pytania w butelce?
-W co?-zapytał ponownie syn Posejdona
-O nie , nie..- zaprzeczyłam sztywno- Mowy nie ma. Ja wiem jak to się skończy.
-Niby jak?- zapytał ten debil z niewinnym uśmiechem na twarzy
-Właśnie?- dodał Oliver
Spojrzałam na nich , wielkimi oczyma. Nikt nie musiał wiedzieć jak skończyła się nasza ostatnia gra.... NIKT!
-Okej , gramy- powiedziałam po kilku sekundach , gdy to wszyscy mi się bacznie przypatrywali.
-Ale o co w tym chodzi?- dopytywał Percy
-Jedna osoba kręci butelką- zaczęłam wyjaśniać znudzona- a ta na która padnie , ma zadawane chamskie pytanie. Bardzo chamskie...
-Ja nie gram- stwierdziła Annabeth- tylko idę spać.
I poszła
-Nie no Annabeth- zawołał Phil- Nie daj się prosić!
-Miłych snów- stwierdziła i się położyła
-Skąd weźmiemy butelkę?- spytała Clarisse
-Z ni kąt. Nie ma butelki więc- uśmiechnął się Phil- ja pierwszy zadaję pytanie.
Popatrzył na mnie
-Nie- ucięłam szybko , widzą jego wzrok
-Tez  cię kocham , skarbię. A więc , wolałabyś skoczyć z mostu czy pocałować...
 -Skoczyć- odpowiedziałam , nie czekając na ciąg dalszy i zwróciłam się do Clarisse- Siostro , wolałabyś pójść do burderu z jakimś kretynem z domu Afrodyty , czy pocałować jedną osobę z nas?
-Pocałować- odpowiedziała
-Kogo?- pociągnęłam ją za język
Zawahała się     
-Skoro już muszę , to wybieram tego gamonia - wskazała na Olivera.
Graliśmy już dwie godziny , gdy to Phil ponownie zwrócił się do mnie
-Adarciu wolałabyś mnie pocałować czy pójść do łóżka z bezdomnym?
Prychnęłam
-Jesteś najgłupszym kretynem , jakiego w życiu spotkałam - oznajmiłam wściekła
-Odpowiadaj - powiedział , siadając koło mnie
-Brr.. nienawidzę cię- warknęłam , po czym westchnęłam- pocałować.
-No to dajesz - pociągnął mnie do siebie i wbił we mnie swoje usta.
-Co ty do ch...- zaczęłam , aczkolwiek miałam już zajęte usta.Ale moją pierwszą reakcją wcale nie była wściekłość.  Tylko szok. Co on wyprawiał?! Oczy miałam skierowane prosto na niego i kipiała z nich wściekłość. CO ON SOBIE WYOBRAŻAŁ?!
(od tego momentu polecam słuchać  piosenkę libera,,winny'')
On mnie całował... i ta jak....
Tylko dlaczego skoro wiedział że tego nie chce?!
Przypomniał mi się Apollo.
NIE!
JA TEGO NIE CHCE!
W dodatku nikt nas od siebie nie odciągał. Wszyscy się lampili jak na jakiś rzadki okaz w ZOO. Jakbym byla jakimś zaginionym gatunkiem , a Phil towarzyszem. A na deser , dodam że ten cham trzymał swą jedną łapę na moim tyłku , a drugą wplótł we włosy.
Nie miałam sił , mu się wyrwać. Jak z nim wygrywałam w walkach , to dzięki sprytowi i zręczności. Nie sile.
Ale , na szczęście (albo i nie...  zaraz co ja plece?!) puścił mnie.
-I jak?- zapytał z uśmiechem. Z UŚMIECHEM! Mu się to podobało!
-Ty...- syknęłam , ale wówczas poczułam jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek. I słusznie , bo miałam ochotę użyć prawego sierpowego w stosunku do Phila -co to miało być?!
-Najalepszy pocałunek mojego życia- stwierdził
-CO?! -wydarłam się z bólem w głosie-Ty chamie , pieprzony kretynie! Ko ci pozwalał mnie dotykać?!Kto ci pozwalał mnie całować?! NIKT! Nigdy więcej zboczeńcu!
W oczach miałam niemal łzy. Posejdonowi trzymali mnie za nadgarstki , ale przestałam się wyrywać. Nie miałam już sił. Chciałam tylko płakać. Nie wiem czemu.
-Ale Adara , nie widziałem...- zaczął Phil , a uśmiech spełz z jego twarzy , gdy zobaczył , jak hamuje łzy
-NIE ODZYWAJ SIĘ DO MNIE!- wydarłam się jak nigdy w życiu. Aż gardło mnie zabolało
Nastąpiła chwila ciszy.
Usłyszeliśmy kroki. Głośne kroki. Nie ludzkie.
Ja nadal patrzyłam na Phila.
Nie wiem czemu tak to bolało.
-Zmywamy się stąd -zakomenderowała Clarisse.
-Adara , szybko - ku mojemu zdziwieniu pociągnęła mnie Annabeth. A więc już się obudziła
Dalej patrząc na Phila , pognałam za przyjaciółką . W oczach miałam łzy.
Bolały mnie te wszystkie słowa. TYLKO CZEMU?!
-Adara...- wyszeptał
-Nie- odpowiedziałam , a twarz zasłoniły mi włosy.
Łza upadła mi z policzka.
Wybiegliśmy z jaskini a po drodze wzięłam do ręki łuk , zarzuciłam , strzały za ramię i wyciągnęłam miecz z pochwy.
Od razu uderzył mnie chłód , jednak się nie zatrzymałam.
Zaczęliśmy biec przed siebie. Mnie cały czas ciągła mnie Annabeth. Gdyby nie ona , nadal bym stała w miejscu.
Już słyszeliśmy głośny ryk...
-CHIMERA!- krzyknęła Clarisse
-W nogi!- zawołał Percy
Nie trzeba było dwa razy mi tego powtarzać.
A raczej Annabeth.
Uciekaliśmy ,  ale chwilami ja i Phil chwilami celowaliśmy w bestię strzałami.
Pod czas , gdy my strzelaliśmy pociskami reszta walczyła.
Nie pytajcie się ile to trwało , i co się wówczas działo. Sama nie wiem. Działałam jak maszyna. Tylko strzelałam i nic więcej , szczerze to nie jestem nawet pewna czy oddychałam.
Otrzeźwiła mnie dopiero chwila , gdy to poczułam że mocno rąbnęłam o ziemię. Na mnie leżał Phil.
Spojrzałam na niego wielkimi oczyma.
Miałam zamiar się zapytać , co on wyprawia , ale wówczas zobaczyłam... wielką kule ognia.
-Co tu się dzieję?- zapytałam z roztrzęsionym głosem , patrząc jak ogień się rozprzestrzenia.
Nie widziałam nikogo oprócz Phila.
Ogarnął mnie strach. 
Nie wiedziałam co się dzieję.
Dopiero po chwili zrozumiałam.
 ,,Herosów rozłączy walka  w której będzie pułapka''
To właśnie się stało.  Ta walka nas rozdzieliła a ja trafiłam razem z Philem.

Spojrzałam na niego
-Uratowałeś mi życie- wyszeptałam. Nadal leżała na ziemi , a on na mnie-Drugi raz...
Jego twarz była  tuż nad moją. Patrzyłam mu w oczy. Jednak po chwili spuściłam wzrok.
Nie umiałam mu patrzyć prosto w te niebieskie oczy.
-Na to wygląda - odpowiedział zbyt szybko i wstał , po czym mi pomógł wstać oraz podał mi łuk ze strzałami
-Trzymaj- powiedział zimno i dał mi łuk.
Wzięłam go do dłoni.
- Dziekuję-szepnęłam
Spojrzał mi w oczy. Na sekundę.
Co było w oczach blondyna?
Mieszanka uczuć.
Nie odpowiedział , tylko ruszył dalej , mijając mnie niczym powietrze.
Rozwiało mi oczy.
Sama nie wiedziałam co mam czuć.
Spojrzałam na niego , jednak on już maszerował prosto przed siebie.
 
-Chodź tu - odezwał się godzinie do mnie Phil . Wszedł do jaskini , a ja za nim.- Tu będziemy dziś spać.- oznajmił bez uczuć , po czym się położył i zamknął powieki.
Ja położyłam się naprzeciwko niego.
Było zimno , naprawdę , byłam wtulona w samą siebie.
Spojrzałam na Phila.
Wówczas strasznie chciałam żeby mnie przytulił i żeby nie było mi już tak zimno. I na skórze i w sercu....

-----------------------------
Po pierwsze: przepraszam za tak długą przerwę , ale straciłam chwilowo wenę która na szczęście powróciła ^^.
Po drugie: wiem że to kiepski rozdział , więc go nikomu nie dedykowałam, jak miałam w zamiarze
;D
KOMĘTUJCIE
  

czwartek, 27 września 2012

moje pytania

Mam kilka drobnych pytań , co według was powinno być?
a) jakie powinny być dalsze relację między Adarą a Philem i Apollem
b)Adara powinna przeżyć tą misję?
c)z kim (i czy z kimkolwiek) powinna być Adara?
d)macie jakieś pomysły?
Dziękuje z góry

środa, 12 września 2012

Rozdział XII - Dostaję głupawki , podczas walki na śmierc i życię-

Zaczęła się walka.
Scylla porywała wszystkich jak leci , nie dbała o to czy ta osoba jest żywa czy martwa.
Wymachiwałam mieczem w te i we wte. Całkowicie bez najmniejszego sensu ale tak to już w życiu bywa.  W jednej dłoni miałam miecz a w drugim sztylet , czasem brałam mój mini mieczyk do ust i w tedy używałam łuku.
-No nieźle - zawołał do mnie Phil , gdy siedem strzał zostało umieszczonych w macce , która właśnie porywała ostatniego truposza- prawie ją zabiłaś.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana
-To miał być komplement czy obelga?- zapytałam wypluwając sztylet z ust i celując kolejną strzałę
-Ależ oczywiście że...
Nie dokończył bo puściłam strzałę w jego kierunku. Nie chciałam go zabić...  a właściwie to chce go pozbawić jego marnego żywota odkąd go poznałam , ale wówczas nie morderstwo miałam w zamiarze tylko go wystraszyć... strzała trafiła dwa centymetry od jego głowy.
Phil spojrzał wielkimi oczami na strzałę , po czym uśmiechnął się do mnie
-Dobra jesteś , mała- powiedział wyciągając moją strzałę  z drzewa i sam napiął łuk- na serio , nie żartuję
-Lepsza od ciebie - dodałam z uśmiechem i puszczając kolejną strzałę
-No tego taki pewny to bym nie był
-A ja tak.  - mimo tego że w każdej chwili mogłam zginać , zaczęłam się śmiać. Phil też. Oboje rżeliśmy ze śmiechu jak para idiotów... i z czego my się śmieliśmy?! Z tego że lepiej od niego strzelałam?!  Na bogów , a co to za różnica (właściwie wielka , bo to ja jestem od niego lepsza)? On jest synem Apolla , a ja byłą tego samego boga! Okej , koniec tematu , bo się dowiecie za dużo...
-No nie jestem tego taki pewny , wiesz mimo wszystko to ja uchodzę za najlepszego łucznika w Obozie...- i jak na potwierdzenie wystrzelił strzałę
-A  ja za najlepszą łuczniczkę , szowinisto- warknęłam ale chyba dostałam jakiejś głupawki bo nadal się śmiałam , jakbym się szaleju najadła - Łuczniczką , bo jestem dziewczyną. Słyszałeś kiedyś o wymianie wyrazów... czy czymś takim.
-Tak słyszałem - wyszczerzył zęby- ale nigdy nie lubiłem anglika , a jak sama wiesz 3/4 życia spędziłem w Obozie i nigdy sobie nie zawracałem głowy takimi głupotami...
-To wiele wyjaśnia - stwierdziłam
-Na przykład , co?
-A to dlaczego jesteś takim kretynem.- uśmiechnęłam się ponownie , po tym jak musiałam przeciąć jedną mackę.
-Ja kretynem?- zdziwił się , ale na jego twarzy ciągle błądził uśmiech- Nie no , Adraciu , teraz to mnie obraziłaś!
Za tą Adarcię to bym  mu najchętniej przylała , ale ja nadal się uśmiechałam.... nie no ktoś mi chyba prochy do soku dodał , bo ja wariuje!
-A może byście!- wydarł się Jackson- pomogli nam , zamiast śmiać się?!
-A co nie pomagamy?!- wydarłam się na tego debila- Pośmiać się nie można?! Zamknij się Persiu i módl do ojca , żeby zabrał nam stąd tego potwora!
-On ma rację!- dodał Oliver- Najlepiej by było...
-Stój pysk!- krzyknął tym razem Phil- Adara ma rację! Przydajcie się do czegoś!
Spojrzałam zdziwiona na Phila... on mi przyznał racje? Na bogów , chyba trzeba tą datę w kalendarzu zapisać...
No ale jak możecie się domyśleć , podczas walki każda chwila nie uwagi...możecie skończyć się nawet śmiercią!   
-AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wrzasnęłam tak że chyba nawet w Japonii mnie usłyszeli. Wielka macka porwała mnie w górę i zaczęła mnie dusić. Byłam cal od śmierci z rąk Scylli.
Phil... tylko to imię było w mojej głowie.
 Umierałam
I w tedy... gdy myslałam  że wydałam ostatni dech , macka mnie pościła.
Spadałam z wysokości kilkunastu metrów , ale przeżyłam ten upadek.
Wylądowałam w ramionach Phila.
Dosłownie!
Chwycił mnie i mocno przytulił.
Koło Phila leżał jeden łuk... on wydał strzał który mnie uratował
-Dziękuję- wyszeptałam patrząc mu w oczy.
-Wszystko okej?- pomógł mi wstać
-Taa...- wymamrotałam , a Phil mnie lekko pociągnął w kąt i jedną dłoń położył na moim czole a drugą , na dole pleców. Wyglądał na bardzo zaniepokojonego
-Na pewno?
-A po co miałabym cię okłamywać? - zapytałam lekko zła. Po co mu były te pytania?! Od kiedy tak go interesował mój stan? Niech spada... z tą swoją ręką.
-Źle wyglądasz...
Zrobiłam słodką minkę... a dłoń Phila była coraz niżej...
-Phil... możesz coś dla mnie zrobić?- zapytałam z udawanym miłym, tonem
-No... co takiego ślicznotko?- jego lewą dłoń , która była przedtem na moim czole , teraz posuwała się z mojej twarzy , aż do moich ud. Dziwnie się w tedy poczułam.
-Przestań mnie obmacywać i walcz!- chciałam mu się wyrwać , ale on mnie brutalnie zatrzymał i jeszcze mocniej przycisnął do siebie.
Wystraszyłam się.
-Nie takim tonem , Bella*-syknął - uratowałem ci życie , masz u mnie dług. I to nie mały.
Co on pieprzył?! Nie znałam Phila od tej strony... to znaczy wiem że zaliczył 3/4 lasek z Obozu , ale nie miałam pojęcia że będzie mnie do czegoś zmuszał!
-ADARA!- usłyszałam głos Annabeth , próbowałam zobaczyć co się dzieje ale drewniana ściana mi widok zasłaniała.
-Phil , puśc mnie!- zawołałam
-Spokojnie , puszczę nie mam zamiaru ci zrobić krzywdy- odpowiedział spokojnie. Jak on mógł być... taki?!Mną aż targało ze złości
-To po co mnie trzymasz?!
-Bo...
-ADARAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wrzask Annabeth mógłby nawet martwego obudzić-ADARAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
-Phil , proszę!- zwołam
-ADAAAAAARA!!!!! PERCY!!!!!!!!!- krzyczała Annabeth
-Idź- wyszeptał  Phil , puszczając mnie a ja od razu chwyciłam łuk i pobiegłam jej pomóc
-ADARAAA!- darła się Annabeth , a ja od razu wystrzeliłam trzy strzały posmarowane jadem pod rząd po czym macka ją rzuciła a Annabeth złapał Percy
Ulżyło mi.
Scylla znikła , ale wówczas odrazu coś się stało.
Statek uderzył w wielką skałę na jakiejś wyspie
Statek się zaczął rozwalać na pół. Cały statek się zatrząsł. Oliver i Annabeth się wywrócili... pomogłam stanąc córce Ateny na równe nogi , chociaż i ja miałam pewne trudności z zachowaniem równowagi , więc wbiłam sztylet w burtę statku i razem z Philem się go kurczowo trzymaliśmy.
-Jeśli tego nie przeżyjemy to chcę żebyś wiedziała że...
-Nawet nie gadaj takich rzeczy-warknęłam do niego spanikowana. Dawo nie byłam w takim niebezpieczeństwie.
Reszta z herosów poszła w nasze ślady i po kilku sekundach wszyscy trzymaliśmy się sztyletów , zamieszczonych w prawej burcie statku. Nie przewidzieliśmy jednego-przeciążenia.
-CO SIĘ DZIEJE?!- wrzasnęła Clarisse gdy wszystko zaczęło się walić na nas
-A bo ja wiem!- odkrzyknęłam- Skaczcie na tą skałę! JUŻ!
Wszyscy zeskoczyliśmy na wielką skałę.
-Żyjemy...- wysapał Percy siadając na jakimś kamieniu i przypatrując się na tonący statek
-Zostaje tylko pytanie czy to dobrze- wymamrotała Annabeth , masując kark.
Rozejrzałam się wokół siebie. Pod skałą była wyspa. Wyspa Amanonów.
-Jesteśmy w domu- stwierdził z satysfakcją Phil rozglądając się
Pokiwałam głową
-Tam jest jaskinia- odezwałam się i pokazałam palcem na sporą dziurę w jakiejś innej czarnej jak smoła skale- Chodźmy się przespać. Już prawie , zmierzch. Nic więcej dziś nie zdziałamy.
Ruszyłam pierwsza w stronę jaskini , a za mną podążyła cała reszta

-------
Piękna to po włosku Bella
------taa... wiem że to kiepski rozdział , ale sorcia


wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział XI-między Scyllą a Charybdą... jedna chce nas zerzrec a druga wyśle na nas swoje śliczne psiaczki , czyli tak czy siak zginiemy... extra perspektywa , nie? Dodatkowo kretyni doprowadzają mnie do szału-

-Chcesz się ze mną pokłócić Jackson?- syknęłam patrząc na niego wilkiem.
-Dajesz!- warknął wyzywająco
Wpływaliśmy właśnie do Trójkąta Bermudzkiego. Ściślej: do Morza Potworów.
-Nie możemy płynąc koło Charybdy! Połknie nas!
-A Scylla?!
-Obie są groźne ...- wtrącił Phil
-Zamknij się kretynie!- krzyknęłam równocześnie z synem Posejdona
-Ej , wypraszam sobie , okej?!
-Yhm , jasne- wymamrotałam po czym spojrzała na Percy'ego- to co proponujesz , synu boga z Wielkiej Trójki?  Przefruniemy może?
-Odezwała się panna mądra!
-Słucha śmieciu- warknęłam idąc w jego kierunku
-Nie boję się ciebie , Adaro.
-A powinieneś...- wyciągnęłam sztylet zza pasa
-Ej , Adara!- Phil chwycił mnie w pasie i odciągnął od tego kretyna-spokojnie!
-Puszczaj mnie!
-A czy wyglądam na głupiego?
-Nie...
-Właśnie
-Ale jesteś głupi. Nie szata zdobi człowieka.- wykonałam manewr i Phil mnie puścił.
-Proszę państwa..- do kajuty kapitańskiej wszedł zombi- pirat. Dostaliśmy statek od ojca , a Posejdon dał nam błogosławieństwo... ale naszą załogą byli głównie sami umarlacy
-Czego? - zapytałam czepliwie- nie widzisz że się z kimś kłócę?!
-Wow- stwierdziła Clarisse- a ja myślałam że to ja jestem mistrzynią kłócenia się z tym wypierdkiem
-Ej!- zaprotestował Percy
-Stój pysk- warknęłam po czym spojrzałam na zombi- czego chcesz?
-Zbliżamy się.- odpowiedział tylko i wyszedł.
-Okej , -powiedziała Annabeth szybko i spojrzała na nas- męska decyzja...
Sparaliżowałam ją wzrokiem.
Bo wiecie... ja żyje w XXI wieku gdy kobiety mają pełnie praw i nie toleruję takich odzywek jak ,,męska decyzja''
-Męsko-damsko- poprawiła się Annabeth- co robimy?
-Wy gadajcie ja obadam sytuację- powiedziałam i wyszłam z kajuty. Po wyjściu potknęłam się o suknie. -Nie no ,dosyć tego -wymamrotałam i podarłam sukienkę w boku do kolan , aby mi się łatwiej szło.
-Panienko!-zawołał któryś z zombi idąc w moim kierunku- na którą się kierujemy?
Nawet na niego nie spojrzałam.
-Za 5 minut, dam ci odpowiedź- powiedziałam. -Łuk. Dajcie mi łuk- oznajmiłam po chwili i od razu któryś trup przyniósł mi łuk i strzały.
Wystrzeliłam strzałę w wielki głaz , koło głowy  Charybdy. Strzała uderzyła tam gdzie miała. Sam potwór jednak nie zareagował. Czyli spała... Scylli tez nigdzie nie widziałam.
Było dobrze.
-ŁUCZNICY PRZYGOTOWAĆ SIĘ!-zawołałam i poszłam w kierunku kajuty kapitańskiej . Przy wchodzeniu rzuciłam jeszcze- jak któryś strzeli bez rozkazu to nie ręczę za siebie.
Weszłam. No ale jak mogło było przewidzieć- beze mnie zapanował chaos. Wszyscy się ze sobą kłócili.
-SPOKÓJ!- wydarłam się. Podziałało.Wszyscy na mnie spojrzeli i zamilkli... jaką ja mam siłę w sobie. Jedno słowo i od razu wszyscy jacy grzeczni. -Zdecydowaliście?
Ponowna kłótnia
-ZAPYTAŁAM SIĘ!-krzyknęłam-Głosowanie.
I ponowna kłótnia. Z kim ja na ta misję pojechałam?! Trzeba było Ninie dać narkotyk do herbaty i jakby nie myślała na normalnych obrotach (czyli jakby jej umysł był taki jak mam na co dzień Phil i Percy) namówić ją tą misję... ale nie. Musiałam być bohaterską  i wzorową przyjaciółką i uszanować jej decyzję. Nie wiem co ja w tedy myślałam... nigdy nikomu nie ustępowałam więc po jaką cholerę w tedy , tak zrobiłam?!
-Proszę państwa..- do kajuty wszedł kapitan trup. - przykro mi że jestem państwu przerwać , jednakże jesteśmy juz bardzo blisko potworów i musimy obrać kurs , więc...
-Prosto.- przerwałam mu
-Co?- zapytała reszta , równocześnie
-Proszę?- spytał kapitan
-Płyń prosto , kapitanie- powtórzyłam jaśniej.
-To akurat najgłupsze , co mogłaś wymyślec.- oznajmił Percy gdy wychodziliśmy z kajuty-jeśli po płyniemy prosto będziemy na terytorium i tej i tej!
-Tak czy siak będzie niebezpiecznie- odpowiedziałam- A co , Percy? Boisz się?
Wydobył miecza
-Odszczekaj to!- warknął
I ja wyciągnęłam zza pasa swój miecz
-Zmuś mnie , synu Posejdona.
-Nie.- przerwała nam Annabeth - to głupie
-Wcale nie- zaprzeczyłam- chcę zobaczyć czy naprawdę muszę się tego debila obawiać , jeśli chodzi o przepowiednię.
-Jaką przepowiednie?- zapytał Percy
-Zamknij się- syknęłam i już uniosłam miecz ale ktoś wyciągnął mi go z  rąk. Instynktownie odwróciłam się i przylałam mojemu  ktosiowi prosto w brzuch.
Phil ugiął się w pasie z bólu i jęknął. Mam kopa ;)
-No nieźle- stwierdziła Clarisse- wiecie... myślę że jeszcze przed dotarciem do wysp , to my się po prostu  sami pozabijamy.
-I dobrze- mruknęłam pomagając się podnieść Philowi. Bo wiecie , ja mogę komuś przywalić ale umiem pomóc przeciwnikowi... okej , mam za długi język....- kierujemy się na wprost.
-Nie!- przerwał mi Jackson- to nie ty tu dowodzisz!
-Ani nie ty!- odparłam- nie będziesz mną rządził bałwanie!
-Czemu jesteś taka wredna?
-Hmmm... pomyślmy. Ze względu na przepowiednie?!
-Niby jaką przepowiednie , dziewczyno! Jesteś taka sama jak twój ojciec. Arogancka , leniwa ,  z góry zakładasz że to ja ci zrobie...
-Nie mów tak o moim ojcu!- wydarłam się wściekła podchodząc do niego
-..rozpieszczona...- ciągnął dalej
-ROZPIESZCZONA?! Ja?! Myśl ,  ja prawie nic od życia nie dostałam...
-Myśląca tylko o sobie i mająca w nosie los innych!- dokończył czerwony na twarzy... teraz ten kretyn przegiął. Nigdy nie myślałam w pierwszej kolejności o sobie. Gdy walczyłam z chimerą podczas misji trzy lata temu omal nie zginęłam gdy rzuciłam by ratować Ninę sprzed ognia...
-Przesadziłeś- syknęłam jadowicie. Na dźwięk mojego głosu Percy cofnął się o krok. Nie miałam miecza. Phil nie wyglądał jakby miał mi zamiar go oddać. Był ode mnie wyższy o prawie 10 centymetrów i nawet nie było sensu się z nim  siłować.
Podeszłam szybkim krokiem do Jacksona i przywaliłam mu z płaskiem z całej pety.
Percy syknął z bólu
-Zabolało?- warknęłam - jeszcze raz powiesz złe słowo na temat mojej rodziny a oberwiesz dwa razy mocniej.
-Adara - Clarisse dotknęła mnie- on nie jest tego wart
-Tak jak każdy debil spłodzony przez Posejdona- dodałam
-Wiecie, -przerwała Annabeth- Pan Posejdon jest bogiem mórz. A my jesteśmy na morzy więc... wiecie
-Znasz przepowiednie- oznajmiłam patrząc na córkę Ateny- wiesz co ten cham mi zrobi.
-Niby co? Co ja ci takiego zrobie?- zapytał Percy najwyraźniej zdezorientowany
-No bo -zaczął Oliver
-Stój pysk , Glonomóżdżku - przerwałam mu- bo i ty oberwiesz
-Adara , spokojnie- uspokoił mnie Phil- jesteśmy na Morzu Potworów.  Nie możemy się ze sobą kłócić. Nie tu i nie teraz. Scylla zaraz wyśle swoje psy.
Pokiwałam głową. Miał rację.
-Zaraz będzie chciała ofiary - wyszeptałam
Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia.
Usłyszałam krzy i zobaczyłam jak wielkie macki porywaja truposzy.
-Zaczyna się- powiedziałam


a tu taki bonus.  Dziękuję serdecznie Kraszce która wykonała ten obrazek dla mnie