sobota, 28 września 2013

Siemka :D

Został mi już tylko epilog ;c smutno,  zżyłam się z Darcią ;c jednak  mam niespodziankę :D razem z kumpelą bd kontynuować tą historię --->http://nowi-herosi.blogspot.com/
Zapraszam też na mojego bloga o tematyce HP --->  http://dziedziczkarodumalfoy.blogspot.com/
Do epilogu herosi ;***
Adara

wtorek, 24 września 2013

Rozdział XLXX

Dziwnie się czułam u nich.   To była ogólnie dziwna rodzina , gdybym żyła w  średniowieczu to bym ich nazwała prymitywnym chłopstwem. Szczególnie dziadek Phila mnie szokował , jednak nie raz się śmiałam. Na przykład gdy Artur rozmawiał z  swoim ojcem.
-A kiedy to rozwiązanie macie?- wskazał brodą  na brzuch Sary.
-W sierpniu.- odparł Artur- Kradoks się rodzi w sierpniu.
-CO SIĘ W SIEPRNIU RODZI?!- wydarł się dziadek a ja zasłoniłam usta dłoniom , by nie wybuchnąć ze śmiechu.
-No Krakos. Nasz syn.
-Cholera, żeście dziecko nazwali jak karmę dla kotów.
Jak widzicie… pokochałam to miejsce.
-A więc.- powiedział w końcu Artur , gdy już tylko on , ja i Phil byliśmy przy stole- Filip , skoro Adara jest tylko twoją przyjaciółką , chciałbym abyś poznał Amandę.
-Kogo?
-Jest z USA-odparł Artur- Ale może lepiej nie przy ojcu. Chodźmy przed dom.
***
Siedziałam z Philem w garażu. Zaraz miała się pojawić Amanda.  No i się pojawiła. A mnie zatkało.
Była niska i otyła… nie. Była po prostu gruba. Miała małe oczka ,  takie jak japonki tyle że niebiesko brązowe.  Ale ubrana była w jakąś różową sukienkę z kokardami. Widok był komiczniejszy od uczącego się Phila.
-Phil , pamiętaj współżycie dopiero PO ślubie.- powiedziałam gdy minął pierwszy szok. Brzydszej dziewczyny w życiu nie widziałam. Wiedziałam że Artur chce zeswatać Phila z tą Amandą. Pewnie była bogata.
-O to nie musisz się martwić.-zapewnił mnie Phil , tępym głosem-CO TO JEST?!
-Ma bardzo oryginalną urodę , nie sądzicie?-wtrącił się Artur.
-Tak , skrzyżowanie baletnicy z drwalem.- mruknęłam w odpowiedzi. Nie miałam nic przeciwko drwalom i baletnicom ale sami rozumiecie. Chcielibyście  zobaczyć gościa z siekierą mającego na sobie różową sukienkę i włosy spięte w koka? Ja musiałam.
Artur spojrzał na mnie jak na idiotkę. Nagle wyjątkowo zainteresował mnie śrubokręt.
-Adara , pyta jak podróż.- zwrócił się do Amandy.
-Dobrze.- odpowiedziała wolno i niewyraźnie.
-Drogę zna , niech wraca.- odpowiedział Phil , patrząc z obrzydzeniem na pantofelki , na grubych stopach Amandy- Dopiero teraz się rozumiem czemu tylu amerykanów bierze leki antydepresyjne.
Schowałam twarz w dłoniach by nie parsknąć śmiechem.
-Zabawcie ją.- mruknął Artur zmierzając do drzwi.
-Można by jej lustro pokazać.- odpowiedział cicho Phil,  a ja kucnęłam rżąc ze śmiechu. Gdy w końcu się trochę uspokoiłam , wstałam i spojrzałam na blondyna poważnym wzrokiem.
-No Phil.- uśmiechnęłam się- Do dzieła! Oczaruj ją!
-No chyba odczaruj.- syknął. Amanda patrzyła na nich zdezorientowana.
-To taki rodzaj komplementu.- wytłumaczyłam jej powoli, zapominając że przecież znam angielski, lepiej od polskiego- Phil jest po prostu porażony  twoją urodą.
-No dosłownie!- zapewnił mnie i Amandę Phil , kładąc mi dłoń na ramieniu-Jakby piorun świnię trafił tak samo by wyglądała!
-Zawsze chciał spotkać kogoś równie pięknego jak ty.- popędziłam z tłumaczeniem. –Ale bał się chodzić po bagnach.
-Dobre Dara.- przybił ze mną piątkę.
-Kogo Phil nie spotka?-spytała Amanda.
-Prawdziwej miłości. Ale kiedy ciebie zobaczył Amando , to spełniło się jego marzenie o pięknej dziewczynie.
-Co ty dziś pieprzysz?!- Phil spojrzał na mnie , najwyraźniej sam nie wiedział czy się śmiać czy płakać.-Spójrz na nią.
-Boje się że oślepnę.-przyznałam się niby zawstydzona. Śmieliśmy się w niebogłosy. Nigdy wcześniej , tak luźno nie śmiałam się z nikogo.
-Kidy slub?-zapytała niewyraźnie.
-Co?-zapytałam  równocześnie z Philem. Oboje momentalnie spoważnieliśmy.
-Bierzesz z nią ślub.- usłyszeliśmy za sobą głos. Artur nadal stał w drzwiach opierając się o próg. Ja i Phil się odwróciliśmy.
-Co?-zapytaliśmy ponownie , zgodnie. Spojrzałam na niego smutno , a on odwzajemnił spojrzenie. W chwili gdy na moim policzku pojawiła się łza- uciekłam.
***
Płakałam w hotelu do poduszki. Jak on mógł? Nie widział że go kocham? Był aż tak ślepy czy głupi? Do piekła za nim poszłam! A on nic sobą nie reprezentował. Nie był mnie wart. A mimo to bolało.
Nagle usłyszałam znajom mi głos.
-Ad…- w drzwiach stała Nina.-Rozmawialiśmy z Philem.
Odwróciłam wzrok i  położyłam głowę na prześcieradle, zasłaniając się poduszką.
-On cię kocha.- powiedział Peter. Zdziwił mnie. Tych słów spodziewałabym się tylko po Ninie.
-Jakby mnie kochał-zaczęłam zdenerwowana- To by o mnie walczył! A nie zostawił! On nawet nie powiedział swojej rodzinie że jest herosem! A jego głupi kuzyn chcę go swatać z jakąś brzydką, głupią idiotką!
-Nie zgodziłem się.- usłyszałam jeszcze jeden głos. Ponownie podniosłam głowę. Wstałam gwałtownie. Nina i Peter rozsunęli się. Phil wszedł do pomieszczenia , za szybko abym mogła zareagować.
Pocałował mnie w usta. Położył dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie. A ja głupia , odwzajemniłam pocałunek.
Gdy się ode mnie odkleił –oberwał  w policzek z liścia. Tak  mocno jak tylko  umiałam.
-Ej!-zaprotestował , ale za to dostał też z drugiej strony.
-Co ‘ej’?-warknęłam- Ja zostałam zgwałcona! Rozumiesz? Siedem dni , dzień w dzień byłam gwałcona przez jakiegoś obleśnego cyklopa a ty myślisz że masz prawo przyłazić i NAGLE się do mnie doklejać! A mianowicie nie masz!
-Nie , Darka zaczekaj…
-NIE MÓW DO MNIE ‘DARKA’!- ryknęłam- Poszłam za tobą do piekła , całowałam Hadesa , zrezygnowałam z Jane i Luke’a! Dla ciebie Phil , słyszysz? DLA CIEBIE! A ty poszedłeś do Cassandry! Jesteś gnojem , Phil!
-Kocham cię!-przerwał mi. Patrzyłam mu w oczy-Kocham cię, rozumiesz? Słyszysz? Ja ciebie kocham!
Chwila ciszy. Nie hamowałam już łez , to nie miałoby sensu.  Tylko się na niego patrzyłam.
-Słyszę.- wyszeptałam bez emocji-Ale nie rozumiem.
-Byłem głupi…
-Byłeś.- potaknęliśmy zgodnie. Peter , Nina i ja.
-Ale teraz rozumiem.- położył dłoń a mojej twarz-Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Ciebie , tylko i wyłącznie. Jesteś tą jedyną.- klęknął. Patrzyłam się na jego z niedowierzaniem-Zawsze cię kochałem , ale nie rozumiałem co to znaczy miłość. Ale teraz wiem. Uwielbiam twój charakter , ubóstwiam wygląd. Twoje sentencje , przemądrzałość , pyskówki… ADARO BLACK, KOCHAM CIEBIE!
-Ciszej , bo wszyscy usłyszą.
-Niech wiedzą.- Phil pokiwał głową- Niech wszyscy to wiedzą- wstał  i podszedł do okna. Następnie wrzasnął po polsku- KOCHAM ADARĘ BLACK! ZGINĘ DLA NIEJ , TAK JAK ONA PRAWIE DLA MNIE!
-Phil.- podbiegłam do niego i chwyciłam za rękę. On znowu klęknął.- Nie krzycz. Nie dawaj mi prezentów. Tylko to powiedz. Raz ale szczerze.
Uśmiechnął się.
-Jesteś miłością mojego życia.- szepnął. Odwzajemniłam uśmiech. Klękłam przy nim i pocałowałam.
-Też cię kocham.- wyszeptałam. Poczułam ciepło w sercu. Cudowne uczucie.  Spojrzałam na Ninę i Petera. Oni stali koło siebie , obejmując się. Też do siebie wrócili.
Kraków był miejscem mojej miłości. Nie Paryż , nie Londyn czy Mediolan. Kraków. W życiu bym się tego nie spodziewała. Nigdy.
-No proszę… proszę… proszę…- usłyszałam za sobą niski , męski głos. Odwróciłam głowę i spojrzałam na łóżko. Stał przy nim wysoki mężczyzna,  Miał ciemnozieloną bluzkę z napisem ‘WARS EVERYWHERE’ , czarne spodnie , płaszcz i  buty. Znałam go. To był mój ojciec –Ares.
Szybko wstałam , żeby nie wyjść na skończoną idiotkę. Spojrzałam mu w oczy. Nie były czerwone jak się wszystkim wydawało. Tylko brązowe. Ale jedynie jego dzieci umiały to dojrzeć.
-Ojcze.- powiedziałam poważnie. Po co on tam przyszedł? Phil też wstał i stanął za mną. Kątem oka zauważyłam jak Peter chwyta Ninę i chowa ją za sobą.
- Pamiętasz , co ci kiedyś powiedziałem?-zapytał , patrząc na mnie z góry.- Że nie chcę żebyś wchodziła w to kazirodcze bagno?- wskazał brodą na Phila- Jakim prawem, mnie nie posłuchałaś?
-Ja…- zaczęłam cicho.
-JAKIM PRAWEM MNIE NIE POSŁUCHAŁAŚ!?- wydarł się na mnie , chwytając na za nadgarstek.-CO?
-Ja ją kocham.- wtrącił się Phil.
-Kochasz ją…- wyszeptał Ares-Teraz to sobie uświadomiłeś, smarkaczu?
-Też go kocham.- powiedziałam twardo.
-Zabraniam wam być razem.- warknął Ares patrząc na mnie. –Słyszysz? Póki jesteś moją córką… nie masz prawa się z nim spotykać.
-Ale ojcze…
-Chcesz żebym cię wydziedziczył?- syknął. Przeraziły mnie te słowa. Całe życie dążyłam do tego by mnie nie wydziedziczył-tak jak Clarisse. A od kiedy Artemida przestała być moją matką… nie mogłam pozwolić na stratę ojca. Wygnano by mnie z Obozu. Na pastwę potworów. Byłabym sama…
Nie odpowiedziałam.
-To się rozumiemy. – powiedział Ares.
-Oni się kochają.- powiedział jeszcze Peter. Ojciec spojrzał na niego zdziwiony- Nie możesz , panie zabronić swojej córce kochać.
Ojciec się zaśmiał i podszedł do syna Hermesa.
-Peter , tak?-spytał- No… jesteś podziwiany na Olimpie, zdajesz sobie z tego sprawę? Dałem ci nawet swoje błogosławieństwo. Więc teraz mnie posłuchaj , żebym tego nie żałował: Adara jest moim dzieckiem.  Będzie mi posłuszna.
-Jak komuś na kimś zależy, to się chcę jego szczęścia.- wtrąciła się jeszcze Nina. Tym razem Ares spojrzał na ta, niską, drobna blondynkę. Dla tytanów zwaną ‘wampirzycą’- Dara będzie szczęśliwa z Philem, panie.
-Nina Abbot.- wyszeptał z zainteresowaniem podchodząc tym razem do niej. Peter chwycił swoją dziewczynę w pasie i przycisnął do siebie. Ona sama nie wyglądała na zachwyconą tym że przyciągnęła uwagę Aresa, ale nic nie powiedziała. Utrzymała spojrzenie.-Jedyna córka Hery z lewego łoża… moja siostra. Ciekawe dlaczego matka nie poprosiła Afrodyty żeby udawała twoja mamuśkę. A teraz… Ty też mnie posłuchaj, głupia dziewucho. Jestem ojcem  Adary. Jedyną osobą która może mi..yy… rozkazać  w jej sprawie jest Zeus. Nikt inny.
Następnie spojrzał jeszcze raz na mnie po czym zniknął. Schowałam twarz w dłoniach , czując łzy. Phil mnie przytulił.
-Musicie iść do Zeusa.-szepnęła Nina.-  Skoro tylko on ma wpływ na waszego ojca.
Spojrzałam na nią z załzawionymi oczami.
-Nina ma racje.- powiedział Peter.
-Do Nowego Jorku leci się parę dobrych godzin.- wymamrotałam- Nie zdążymy
Nie był nam, straszny żaden potwór. Mieliśmy w sobie najpotężniejszą siłę. Miłość. Będzie już na Olimpie.
-Skąd wiesz że już go tam nie ma?- zapytała Nina.
-Teraz pewnie jest w Iraku albo Afganistanie.- odparłam sucho- Pewnie chce cię odprężyć.
-Jedziemy do Warszawy.- zadecydował nagle Phil.- W Pałacu Kultury jest polskie przejście na Olimp. Wcześniej było w innym budynku , nie pamiętam którym, ale zostało ono zniszczone podczas Powstania Warszawskiego. Polska potrzebowała przejścia i od razu dano go do budynku od ZSRR.
-Piękna ideologia-pomyślałam ale nic nie powiedziałam. To była nasza ostatnia nadzieja.
***
-To ważne!- zawołałam do sekretarki. Byliśmy już w Olimpie. Za drzwiami był gabinet Zeusa ale jego sekretarka nie chciała się dać za nic przekupić.
Nina i Peter wrócili do Obozu. Misja była zakończona a wszyscy zgodziliśmy się że czwórka herosów w jednym autobusie to za dużo.
-Nie są państwo omówieni.- upierała się kobieta.
-Niech pani posłucha- warknął Phil- Zna pani Thalie Grace i Ninę Abbot?
-Oczywiście.
-No właśnie. To nasze przyjaciółki. Ta dziewczyna- wskazał na mnie- To Adara Black. Zabójczyni Neonatiego. Jak nas pani nie wpuści to zadzwonimy jeszcze po Thalie i Ninę. Jak pani myśli? Będą zadowolone że nie chciała nas pani wpuścić?
Kobieta patrzyła na niego z niesmakiem. W końcu kiwnęła głową. Spojrzałam na Phila zachwycona. On mnie chwycił za dłoń i otworzył drzwi gabinetu.
Był wielki i okrągły. Cały na biało. A za biurkiem siedział pan Zeus. Ku naszemu zdziwieniu- w normalnych ludzkich rozmiarach.
-Czego chcecie?- burknął gdy nas zobaczył.
-Panie.- powiedział natychmiast  Phil , kłaniając się- Mam tylko jedna prośbę. Mógłbyś, panie Zeusie pobłogosławić mój związek z obecną tu Adarą Black?
Zeus patrzył się na nas z zdziwieniem.
-Wasi ojcowie nie mogą?- zapytał.
-Apollo jest moim byłym.- powiedziałam- A mój ojciec jest przeciwny naszemu związku. Panie, my się naprawdę kochamy. Proszę.
Zeus zmierzył nas wzrokiem. Myślał. To źle wróżyło.
-Dobrze.- powiedział po chwili. Najdłuższej w moim życiu.- Jeśli Philip pokona Chimerę.
Zrobiłam wielkie oczy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Phil potaknął a Zeus wskazał mu na zbroję. Blondyn ją ubrał i wyciągnął swój miecz. Gdy chciałam ruszyć za nim- pan niebios kazał mi zostać.
Patrzyłam ze smutkiem a oddalającego się ukochanego.
***
Siedziałam na krześle i kołysałam się w te i wewte. Byłam zestresowana. A jeśli chimera zabije Phila?  Jeśli to podstęp i Zeus nas nie pobłogosławi? Było tyle wątpliwości… nie powinnam pozwolić mu odejść. Powinnam krzyczeć by został lub chociaż pocałować go.
Ja poszłam za nim do podziemia. On dla mnie chciał umrzeć.
Sytuacji nie poprawiały komentarze Zeusa. Przestałam go słuchać gdy zaczął opowiadać o najstraszniejszych historiach których nie znajdziecie w szkolnej bibliotece.
Nagle drzwi się otworzyły. Wstałam i wypatrywałam w nich Phila. No i go zobaczyłam.
Szedł. Miał bliznę przy oku i rozwaloną wargę. Ale żył. Przeżył. Wygrał. Nie tylko zwyciężył chimerę. Ale też mnie. Jak na turnieju w średniowieczu.
-PHIL!-zawołałam rzucając mu się na szyję. On odwzajemnił uścisk. Pocałował mnie.
-Ja, Zeus król na Olimpie błogosławię wasz związek. Powiedział. Zignorowaliśmy to.

Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział XLIX



Spędziłam w Krakowie dość sporo czasu , nawet nie liczyłam. Może nawet parę miesięcy , pojęcia nie mam.  Samoloty się opóźniły , z warunków pogodowych i reszta ekipy nie mogła przyjechać.  W polskim obozie spodobało mi się. Dobrze się z nimi dogadywałam , było naprawdę fajnie. Co wieczór były ogniska i opowieści , takiej starej heroski , mojej siostry. Miała na imię Maria i pamiętała wojnę. Pięknie opowiadała o legionach herosów walczących w tym kraju. Był też pan Jan , który był jej mężem i mężem Marii , był jedynym żyjącym dzieckiem Wielkiej Trójki jeszcze sprzed Przysięgi.  Jan był też dyrektorem obozu a pani Maria kucharką , ale  gotowała jedynie w weekendy oraz w święta. Tak  to , posiłki sporządzały nimfy. Nie miały zbyt wielkiego talentu , kończyło się grą pokera i jedzenia pizzy w domku wychowanków Hermesa.
Najbardziej zdziwiona byłam tym jak tam było… luźno.  Czuć było fajną atmosferą , zapominałam tam o problemach a nocne opowieści Marii i Jana były wspaniałe. Nawet , ci obozowi idioci słuchali z szeroko otwartą buziom. Jednak… zawsze wydawało mi się że Polacy są wielkimi patriotami , a… wśród niektórych zauważyłam , że wieczorami razem z resztą śpiewali piosenki o tematyce mitologicznej oraz z domieszką patriotyzmu. No i wieczorem , wszystko fajnie , wielcy Polacy ale potem... jakby to nikło. A jak oglądanie telewizora w stołówce tylko powiększało to uczucie. 
Po pewnym czasie przyjechał nie kto inny jak Phil. Mogłam się domyśleć , że będzie jednym  z moich towarzyszy. 
- Adara.- powiedziała Wiktoria , jedna z córek Afrodyty. Przypominała nieco Silene. – To jest Filip Wilk?
-Moja sława , mnie wyprzedza , prawda?- zaśmiał się Phil , stojąc za mną. Zdenerwowała mnie reakcja Wiktorii  , bo tak samo zareagowali na mnie. Gdy myśleli że nie widzę , wskazywali na mnie palcem i coś mówili. Jakby myśleli że nie słyszę. Jakiś chłoptaś , uznał że to co o mnie mówią bo ‘gołym okiem widać , że jestem silna w gębie ale zdziwił by się jakbym umiała się zamachnąć mieczem’. Wiktoria mówiła że przed moim przyjazdem wszyscy mówili tylko o tym. Identycznie było z Philem , tyle że wszystkie laski gadały o nim 24h.
-Idź sprawdź , czy cię nie ma gdzie indziej.- warknęłam , odwracając się.
-Niby półkrwi a taka nie wychowana- zakpił.- No , Adarciu , pokaż że jesteś herosem.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie , nie muszę nic udowadniać.
-O , zaczynasz pokazywać swoją dominację?
-Wcale nie jestem dominująca!- zaprzeczyłam. I miałam rację. Co prawda lubiłam wiedzieć co się dzieję , ale nie dominować. Nienawidziłam przewodzić na misjach.  
-No w ogóle tego , teraz nie pokazujesz.
-Ja przynajmniej mam co w sobie oprócz próżności!
-Przesadzasz , mała.
-Nie jestem mała!
- To udowodnij!
-Ja?! Poszłam za tobą do…- opamiętałam się w porę- jesteś głupi!
-A ty naiwna!
Miał rację. Byłam naiwna. Inaczej bym tyle dla niego nie zrobiła.
-A ty…
-Ej , nie kłóćcie się.- poprosiła Wiktoria.
-Cicho bądź!- zawołałam wraz z Philem.
 -Zawsze wszystko niszczysz!- zawołał Phil , do mnie- Miałem świetny humor a ty…
-Ja wszystko niszczę!?
-Nie udawaj głupszej niż jesteś , chociaż ty ponoć nic nie musisz udawać.
-Osz ty… - popchnęłam , go ale on zrobił zaledwie jeden krok do tyłu i się zaśmiał
- Patrzcie! To jest najzdolniejsza amerykańska heroska , a nie umie nawet porządnie pchnąć!
-Ty głupi…- wyciągnęłam miecz , ale Wiktoria coś krzyknęła i mi go odebrała.
-Uspokójcie się- poprosiła- to nie ma sensu.
Oboje ją zignorowaliśmy.
-Ja nie umiem walczyć? Ja?- syknęłam- A kto wygrał w turnieju łucznictwa , Wilcox? Pokonałam dzieci Apolla , w tym ciebie!  To chyba coś mówi o moich zdolnościach.
-Chyba łóżkowych.
-Co proszę!?- zawołałam gdy pierwszy szok minął.
-Naprawdę , ogarnijcie się.- wtrąciła się ponownie Wiktoria , bez powodzenia.
-To co umiem , dostałam tylko przez swoja własną ciężką pracę i trening! Nikt mi w niczym nie pomagał.
-Tak , tak , na pewno.
-Po prostu , masz  za duże ego , aby stwierdzić że dziewczyna jest od ciebie lepsza!
-Ja mam ego?
-No oczywiście! Jesteś skończonym debilem , Phil!
-Mówisz tak bo mi zazdrościsz.
-Czego?
-Tego.- wskazała na siebie.- Zawsze byłem inteligentniejszy od ciebie i bardziej niezależny. Ty dążyłaś do niezależności , ale zawsze ktoś musiał ci pomóc. Ja sobie sam dawałem radę. A mała Dara jest za naiwna na to wszystko.
Chciał mi dopiec. I mu się udało. Patrzyłam na niego przez parę sekund.
-Nienawidzę cię.- wyszeptałam. Nie był wart nic
***
Pewnego dnia postanowiłam zwiedzić cały Kraków. Zapowiedziałam że wrócę za kilka dni i wprowadziłam się do hotelu.
***
-Mówię przecież że otwarte!- zawołałam lekko zdenerwowana. Trzy razy mówiłam że otwarte ale gość nie  wszedł , więc otworzyłam drzwi i natychmiast pożałowałam. Stał w nich Phil.- A ty tu czego?
-Mam sprawę , Black.- powiedział wchodząc i siadając na moim łóżku
-Ktoś ci pozwolił wejść?
-Mam sprawę- powtórzył. –Bardzo dla mnie ważną.
-A co mnie to obchodzi?- syknęłam , kładąc ręce na piersi.
-Potrzebuję cię , Ad.- uśmiechał się , a ja prychnęłam.- Wiesz , że jesteśmy na mojej ziemi?  Nie musisz odpowiadać , ja wszystko wiem.
-Och tak , przecież jesteś tak inteligentny.- odparłam sarkastycznie.
-No wiem. - wzruszył ramionami- tak więc , potrzebuje twojej ślicznej twarzyczki w moim domu. Moja rodzina , strasznie chcę cię poznać. Nie odmówisz mi prawda?
-Mam udawać twoją dziewczynę?- zapytałam tępo. Następnie ogarnęła mnie wściekłość- Ty masz Cassandrę ! Wynoś się stąd , już!
-Spokojnie.- ten poczuł najwyraźniej rozbawienie , widząc moją złość- Cassandra to stara historia…
-Słucham? Byłeś z nią tydzień!
-No widzisz . Teraz potrzebuję ciebie. Spoko , pójdziesz tam , parę razy się uśmiechniesz i będzie fajnie.
Prychnęłam.
-Słuchaj.- On wstał i spojrzał na mnie z góry- To dla mnie ważne , nie musisz udawać dziewczyny tylko przyjaciółkę. Proszę cię.
Spojrzał na mnie z prośbą w oczach i pogłaskał po policzku.  
Wymiękłam.
-No dobrze.- wymamrotałam  - pójdę.
-Świetnie , dzięki mała.- ucałował mnie w czoło i sobie poszedł. Mała? Ja!? On mnie traktował jak dziecko , młodszą siostrę a nie dojrzałą dziewczynę. A ja głupia , mu uległam.
***
-Może opowiesz mi o swojej rodzince , hmm?- zaproponowałam gdy jechałam z nim samochodem. Co prawda miał zaledwie 17 lat , ale w Stanach miał już prawo i tu jeździł normalnie swoim oplem od Apolla. 
-No cóż. Mam dziadka , prababcie , wujka , dwóch kuzynów…
-Dokładniej.-poprosiłam.
-Mój dziadek miał dwójkę dzieci – moją matkę i wujka Daniela. Wujek ma dwóch synów , Artura i Adama. Adam jest wikarym…
-Kim?- zapytałam tępo.- Wikarym?
-Zastępcą proboszcza w parafii.
-Nie , chodzi o to! Twoja rodzina , nie wierzy w bogów?- kiwnął głową , potakując. Zrobiłam wielkie oczy. Jak on sobie wyobrażał moją wizytę w jego domu?!- To oni co myślą , o twoim tacie?
-Nic , nie myślą.- uciął temat.- Artur ma jakieś wysokie stanowisko , mieszka w Warszawie w jakimś apartamencie ale , ciągle tu przyjeżdża. Ma narzeczoną , Sarę która jest w ciąży , za miesiąc poród. Wiesz , typowe mieszczuchy , nic więcej.   Mam też paru dalszych kuzynów , chyba spotkasz Dawida , ale nie obiecuje.
-Ty masz jakąś kobietę w rodzinie?- zapytałam- Oprócz matki.
- Aha i jeszcze prababcia Eliza , ona jest podobna do Marii z obozu.- przypomniał sobie.
-Super.- spojrzałam za okno- Świetnie. A oni myślą że ja kim jestem?
-Ojciec jest amerykańskim żołnierzem , a matka  zaginęła dlatego wychowujesz się w Obozie. 
 -Świetnie -odparłam gdy Phil zaparkował.
------
następny rozdział pojawi sie na przełomie sierpnia i września

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział XLVIII - podróż-


Stałam przed lustrem. Moje włosy były luźno spuszczone na ramiona  w delikatne loki. Makijaż? Delikatny. Nie miałam ani siły ani ochoty na jakiś makijaż-ful wypas. Tusz do rzęs i błyszczyk . Silena też zginęła . Nikt mnie nie umalował. Mój wzrok był pusty. Phil zginął , pewny że ratuje mnie… nie opowiedziałam wam dokładnie tego co się stało… widziała to jedna z sióstr Phila – Marianne. Okazało się że walczył z Evelyn i wygrywał pojedynek. Gdy ona już leżała i udawała martwą , syn Apolla walczył już z jakąś drakaidą , to ona… Evelyn znaczy… zamieniła się we mnie. Wykorzystała swój przeklęty dar. Wiedziała że pierwszy lepszy heros , który zobaczy mnie , niemal nieżyjącą  będzie chciał dobić. I w chwili gdy jakiś syn Eris unosił miecz nad Evelyn , Phil zauważył  niej – mnie.  I rzucił się pod ostrze , raniąc go strzałą prosto w serce. Dryblas opadł na Pila przygniatając do. Evelyn zniknęła… najprawdopodobniej zginęła , jednak nikt jej nie widział.
Pochyliłam głowę i wyciągnęła z kieszeni  kartkę . Była nie wielka , zwykła szkolna kartka z napisem na cały jej format ‘KOCHAM CIĘ’. Znalazłam ją w kieszeni Phila… razem z dyktafonem , na którym ostatni nagraniem był jego zachrypnięty głos próbujący zaśpiewać refren Horytnicy ‘krwią pisze list do ciebie’. Marianne mówiła że widziała jak coś mówi zaraz po zastaniu przegniecionym… że on w ogóle miał siłę wyciągnąć kartę i dyktafon… ale te dwa słowa – naprawdę były napisane jego krwią.
-Adara..- usłyszałam za sobą głos Niny. Spojrzałam na jej odbicie w moim lustrze. Jej makijaż na pewno był większy od mojego. Lekki ciemny róż na policzkach i w ogóle… Włosy miała spięte w kok.  A blizna na jej uchu byłą nadal widoczna. Straciła przy nim słuch… za to przy zdrowym uchu , dźwięk jej się wyostrzył… ale fakt  że ucho jest całkowicie zmasakrowane  jednak był istotniejszy dla niej niż lepszy słuch. Dlatego kilka kosmyków wychodzących z koka , zasłaniało ranę.  -Chodź…
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam płakać.  Nie mogłam…
Pokiwałam głową i razem z Niną wyszłam na pogrzeb Phila , który był o dzień później niż poległych podczas bitwy.
***
Peter kończył swoją mowę na temat Phila. Następna miałam być ja. To było , o wiele trudniejsze niż myślicie…  Stanęłam na podeście i rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych. Wszyscy patrzyli się na mnie. Mieli wrogi wyraz twarzy. Pamiętali moje relacje z Philem.  Wiem jak to wyglądało… Całe życie się z nim kłóciłam , wyzywałam , obrażałam , złamałam mu serce. Nagle się obudziłam , w chwili gdy chłopak dla mnie poświecił życie.
Nie miałam przygotowanej mowy. Niby Nina coś mi tam napisała , ale nic nie pamiętałam.  Nie miałam głowy do tego , wszystko było dla mnie za trudne. Miałam ochotę przebić się strzałą.
-P…Phil- zaczęłam trzęsącym się głosem- Był ba…rdzo… bardzo dobrym…- dukałam. Nie chciałam dać wypłynąć łzom. Co dalej? Powiedzieć ‘’chłopak’’ czym ‘’mężczyzna’’?- młodzieńcem.  Wielkim patriotą… można by nawet powiedzieć że p..polskim Amerykaninem. Bardzo kochał Polskę i…- zakrztusiłam się własną śliną. Postanowiłam szybko zmienić tor mówienia- Pamiętam… j… ja…jak…  ponownie przerwałam. Popatrzyłam się na ludzi.-Nie mogę…
Po czym zbiegłam po schodach , nie patrząc po drodze na twarze zgromadzonych. Nie. Ja.. ja  się poddaję… Luke zginął. Apollo mnie wyklął. Phil nie żyję.  Miałam tak wiele i tak dużo straciłam wciągu paru chwil… widziałam śmierć tylu herosów. Ale to śmierć  tych dwóch  mnie złamała. Nie miałam sensy żyć. Nina przecież się pozbiera… ma Petera , prawda? Clarisse będzie ciężko ale też przeżyję… Chris jej pomoże , a Annabeth i Percy zawsze będą mnie wspominać.
Deszcz zaczął powoli kropić gdy klęczałam i wyłam z bólu.  Naprawdę nie chciałam żyć. Tyle razy mówiłam że jeszcze się zaśmieje na pogrzebie tego ‘debila’  , że go nienawidzę… a gdy TO się stało , to miałam ochotę przedziurawić się własnym sztyletem… ojciec mi na pewno załatwi dobre miejsce w Podziemiu. Matka… nie miałam jej.
Uniosłam głowę i spojrzałam na jezioro. Klęczałam tak , że na kolanach czułam zimną wodę.  Dotknęłam tafli , fali opuszkiem palców.
Następnie wstałam , otarłam łzę i poszłam ponownie na pogrzeb.  Miały przemawiać cztery osoby , co i tak było sporo ,bo zazwyczaj robiły to trzy. Peter , ja , brat Phila oraz … nie wiem Percy albo Nina… a może Clar? Osobiście ,  ja przemawiałam tylko na pogrzebie Luke’a , Jane oraz Olivera. Zawsze próbowałam tego uniknąć…
Peter , jako najlepszy przyjaciel Phila rzucił ogień na całun , który składał się z flagi Polski . Na górnym boku której była widoczna flaga Stanów  , a na środku został wyszyty  kołczan ze strzałami.   
Patrzyłam się na kołczan szklanymi oczami , ignorując pomruki zgromadzonych. Ogień zbijał się coraz wyżej , najwyraźniej się nie spiesząc. Dodatkowo do Obozu wszedł deszcz… nie miałam pojęcia co za cwel go wpuścił.
W płomieniach zobaczyłam , twarz Phila. Wiatr mówił jego głosem do mojego ucha. W ogniu zobaczyłam całujące się usta. Moje i Phila. Usłyszałam dźwięk jego gitary , słowa piosenek … ‘zawsze będziesz dla mnie najważniejsza’.
Nagle zrozumiałam co musi zrobić. Po raz setny doszło do mnie  że nie mam już sensu żyć.  Nagle objęłam Ninę i Clarisse które stały obok mnie , ramieniem. One chyba sądziły że potrzebuję wsparcia , bo odwzajemniły uścisk. Ale ja je puściłam. Stałyśmy bardzo blisko paleniska- tak blisko że starczyły dwa kroki by być już w płomieniach. Tak zrobiłam… szybko wskoczyłam na palący się stos i opadłam na kolana przy zwłokach syna Apolla.
-ADARA!- usłyszałam kilka zgodnych okrzyków. Poznałam wśród nich wrzask Clarisse , Annabeth…
-Nina , nie!- zawołał Peter  najwyraźniej powstrzymując ją od skoku za mną.- Chris pomuż mi z Clarisse!
Odchyliłam całun lekko i spojrzałam na twarz ukochanego. Na …dosłownie dwie sekundy  odwróciłam głowę i wyszeptałam ‘przepraszam’ .
W kieszeni miałam sztylet od Artemidy. Wyciągnęłam rękę z nim przed siebie , ledwie co słysząc krzyki przyjaciół i donośny szloch Niny.  Ja musiałam umrzeć. Chciałam. Spłonąć. Razem z Philem. Przeprosiłam ich. Nic więcej nie mogłam zrobić.
Ogień mnie otaczał , gdy nagle pojawiła się zakapturzona postać. Spojrzałam przez sekundę na nią.  Poznałam Hypnosa. Sen.
Patrzyłam się na niego , nadal nie opuszczając rąk ze sztyletem. Przestałam słyszeć płacz i krzyki. Tylko trzaskanie ognia.  Hypnos się uśmiechnął i pochylił nade mną. Koło niego stał już Tanatos , patrząc na ciało Phila.
Bóg snu położył delikatnie opuszki palców na moich powiekach .
Zasnęłam od razu.
***
Szłam podłużnym korytarzem. Nie wiedziałam , gdzie się obudziłam. Pamiętam zaledwie ciemność i to że szlam przed siebie.  Znałam tą drogę.
Przeszłam koło Tartaru.. nie spotkałam tam ni Luke’ a ni Phila. Ani na łąkach asfeltowych… nigdzie. Tyle twarzy.. wiele nawet znajomych.  Mojego przyjaciela spotkałam dopiero w Elizjum.
-LUKE!- wrzasnęłam widząc jego blond czuprynę.  Był odwrócony , ale i tak go poznałam. Rozmawiał z jakaś dziewczyną. Rzuciłam mu się na plecy . Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Adara!- ucieszył się . Chwycił mnie za biodra i okręcił wokół własnej osi.- Na bogów , Ad!
Poczułam jak na moim policzku powoli płynie łza. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek do spotkam.   A teraz byliśmy koło siebie. On mnie unosił , ja go ściskałam.
-Luke..- powtórzyłam jego imię , gdy mnie puścił.- Myślałam że…
-Ja też.- uśmiechnął się do mnie- Ale dziękuję bogom że dali mi ciebie… szkoda tylko że w takich okoli…
-Kocham cię  -przerwałam mu, nie chcąc puścić jego ramion
-Ja ciebie też.- uśmiechnął się- Tylko jak umarłaś?
Spojrzałam na niego zdziwiona. To było bardzo dobre pytanie… spłonęłam czy  jednak żyłam? Byłam duszą czy ciałem?
-Chyba spłonęłam.- uznałam- wskoczyłam na całun Phila…  a wtedy pojawił się Hypnos i…
-Żyjesz.- powiedział poważnie Luke , gładząc mnie- to co ty tu robisz?
Poruszyłam głową , mówiąc mu że nie mam pojęcia.  Luke poprawił mi włosy i s ię uśmiechnął.
-Cieszę się , że było mi ciebie zobaczyć.- wyszeptał mi do ucha.
-Ja też.- usłyszałam  żeński głos. Spojrzałam na dziewczynę z którą rozmawiał wcześniej syn Hermesa.
Patrzy łam w oczy Jane.
-Na bogów.-  zasłoniłam sobie usta dłoniom.
-Ale się zmieniłaś.- moja siostra wstała i objęła mnie ramieniem- gdyby nie oczy i włosy to bym cię nigdy nie poznała.
-Ty za to nic się nie zmieniłaś.- odparłam. Cieszyłam się.  Nie spodziewałam się że kiedykolwiek będzie mi dane patrzeć na Jane i z nią rozmawiać. – Jeju , nie wierzę…
-Wypiękniałaś.- powiedziała z uznaniem.
Gdy się  puściłyśmy a ja jej opowiedziałam relację z tych wszystkich lat , klasnęłam w ręce.
-Wreszcie możecie być razem.- powiedziałam. Jane i Luke się uśmiechnęli.
-Nareszcie –potaknął chłopak.
-Nie wiedziałam że moja smierć tak cię zmieni…- wyszeptała Jane.
-Wybaczono mi.- powiedział- nie wiem czy na to zasłużyłem…
-zasłużyłeś .- odparłam stanowczo.- Byłeś  najodważniejszym herosem bitwy ostatecznej.
-Dzięki.
Ponownie się przytuliliśmy. Wszyscy całą trójką , siedzieliśmy na schodach. Spojrzałam w niebieskie oczy Luke’a.
Niebieskie oczy.
-Phil- powiedziałam nagle- zapomniałam…
-Musisz iść.- potaknęła Jane. Wstała , obeszła Luke’a i mnie przytuliła- Tam , nie jest twoje przeznaczenie. Sama tak zdecydowałaś. Powodzenia siostro.
-Dziękuję.- ucałowałam ją w policzek. Następnie wstałam , nadal trzymając jej dłoń. Luke też wstał i mnie objął. Odwzajemniłam uścisk.
-Spotkamy się.- zapewniłam go- Mam takiego pecha , ze obstawiam że za niedługo…
-Nie mów tak .- poprosił- żyj długo , po prostu w chwili śmierci … bądź sobą.
Wzięłam oddech. Nie chciałam odchodzić. Jednak musiałam.
-Kocham cię.- zapewniłam go- Zawsze kochałam , kocham i kochać będę. Wybaczałam ci każdy błąd w chwili gdy go popełniałeś.- spojrzałam mu ponownie oczy.- Nina też. Obie cię kochamy.
-Ja was też.- zapewnił- jesteście świetne.
Uśmiechnęłam się . Puściłam go i spojrzałam po raz ostatni na przyjazny wyraz twarzy Jane.
Puściłam jej dłoń, odwróciłam się i odeszłam. Nie chciałam się odwrócić.
***
Kierowała do Sali tronowej Hadesa. Gdy stanęłam przy drzwiach rozglądnęłam się z jawnym zainteresowaniem.  Czułam się jak zagubione dziecko. Czyżbym już była martwa?
-Chcę wejść.- powiedziałam do kobiety , która siedziała za biurkiem.
-Pan Hades , ma teraz audiencje.- odparła kobieta , próbując ustawić antenę radia. –Przeszedł do niego syn…
-Nico?
-Nie. Pan Tartaru.- sprostowała.
-Czyli…?- spytałam ciągnąc ją za język.
-Lucyfer.- westchnęła. Spojrzałam na nią tępo.
-Co , proszę?- spytałam. Lucyfer? Ten facet z polskiego kabaretu?
-Lucyfer – powtórzyła, nadal męcząc się przy antenie- Syn pana Hadesa i pani Persefony… no i mój świrnięty braciszek.
W końcu ustawiła radio , na jakąś olimpijską audycję , po czym nalała sobie kawy… Nie umiała przestać się dziwić. Córka Hadesa robiła u niego za kogo? Sekretarkę?   Nadal nie raczyła na mnie spojrzeć. Nigdzie nie widziałam Phila. Nigdzie. Musiałam się spotkać z Hadesem.
-Chcę wejść.- oznajmiłam.
-Możesz chcieć… pan Hades rozmawia z…
-W nosie mam z kim gada twój ojciec.- krzyknęłam w końcu i otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam królewską parę podziemia , którzy siedzieli na swoich tronach. Przed nimi natomiast stał jakiś facet w ciemnych okularach i garniturze , który był w takim stanie jakby miał za sobą kilkanaście weseli pod rząd. Tak samo się zachowywał.
-No więc , ojczulku , proszę cię weź tego chłopaczynę , bo ja już nie daje rany no!- wskazał ręką na róg pomieszczenia. W jednym z kątów rozciągało się pole magnetyczne.  A w nim siedział tyłem chłopak , trzymający w dłoni całun z flagą polski , z wyszytym łukiem oraz maleńką flagą Stanów. Poznałam go .-Tyle tych Polaków mi wsadzasz , ja już nie mogę! Czwarty tydzień pijemy! A oni tak rusków wkurzają…
 –PHIL!- wydarłam się , biegnąc w stronę chłopaka. Rzuciłam się na pole magnetyczne , które mnie momentalnie odrzuciło.        
-Adara!- odkrzyknął. –Nic ci nie jest?
Gdy usłyszałam jego głos , po mojej skórze przeszła gęsia skórka. Słyszałam go. Żył.
-No proszę , proszę1- rozległ się głos pana umarłych , gdy już się podniosłam i patrzyłam w oczy synowi Apolla.
-Wypuść go. Wyszeptałam z prośbą w głosie.
-O tak , ojczulku wypuść! –zawołał Lucyfer- Bo jeszcze jeden Polak i ja oszaleję , no oszaleję!
-Jeden chłopak w te czy wewte.- Hades machnął ręką.
-No mi to obojętne , ale mówiłem ci ojczulku jakie wąty są z ruskimi- mówił Lucyfer. Nie słuchałam go. Ważny był tylko Phil- Mówię ci jak się ruscy wpieniają , Polacy im śpiewają taką piosenkę. ..’będę brał cię..’
-Co?!- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Taka piosenka polska.- wymamrotał Phil- na wesela.
-Polecam Horytnice.- zwróciłam się do Lucyfera.
-Lucuś , idź , tatuś muszą porozmawiać z tą dziewczyną.- powiedziała Persefona. Ten coś tam pogadał i sobie poszedł. Bogini wyszła za nim.
-Po co wam to?- przerwałam panującą ciszę.- Tak fajnie jest się bawić ludzkimi uczuciami?
-Nie , córko bogów…- chociaż nadal byłam odwrócona do nich , poczułam jak aura Hadesa działa na mnie coraz mocniej. A więc się zbliżył do mnie.-przepraszam , teraz córko Aresa.
-Czego chcesz?- spytałam. Poczułam jak mała łza spływa z mojego oka-Co?
-Dobre pytanie. Nawet nie wiem po co Hypnos cię tu wziął. Powinien pozwolić ci zdechnąć.
-Nie mów tak do niej!- zawołał Phil , a chwilę później dostał niewidzialną siłą w brzuch. Od samego widoku , kolejna łza cisnęła się z oka.
-Przestań!- ryknęłam , odwracając się do boga i patrząc na niego z dołu.- Czego ode mnie żądasz!?
Uśmiechał się kpiącą , patrząc na mnie jak na robaka. I miał rację. Na własne życzenie stałam się najprawdopodobniej zwykłą śmiertelną heroską.
-Może jednak będzie coś… co mogłabyś zrobić Daro.
-Adaro- poprawiłam go automatycznie.
-Mniejsza z tym.- prychnął.-Może lepiej będzie jak zasłonię twojemu polaczynie oczy?
-Adara nie rób tego.- poprosił Phil.  Na sekundę pochyliłam głowę. Następnie zerknęła na Phila. Ostatecznie utkwiła wzrok na Hadesie.
-Przepraszam Phil.- wyszeptałam. Stanęłam na palcach i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jednak nie umiałam zbliżyć głowy. Myśl że mogłabym się lizać z nim , była zbyt obrzydliwa jak na mój umysł. Powinnam się tego spodziewać. Zeus i Posejdon chcieliby to samo za odbicie Phila. Nie wiem kto jeszcze , ale zapewne większość bogów. Wszyscy są tacy sami. Myślą tylko o sobie  i jak zrobić sobie przyjemność. Nawet kosztem innych. Język zaczął mi się plątać w gardle. Nie umiałam się z nim całować. Nie kochałam go , nawet nie lubiłam , obojętne czy mogłabym być jego córką. Był obrzydliwy .
-Ona nie jest dziwką!- zawołał Phil.
-To się jeszcze okaże.- zaśmiał się Hades
-Przepraszam.- powiedziałam , czując łzy na policzkach. Ponownie spróbowałam się przemóc i go pocałować. Problem polegał na tym że nie umiałam. Miałam mdłości , na samą myśl o tym co zrobi Hades gdy go pocałuję. Co będzie chciał dalej? Łóżko. Nie umiałam , byłam na to za słabła.- Przepraszam…
-Albo to zrobisz , albo on , trafi do Tartaru. – powiedział albinos patrząc na Phila.- Całuj mnie , dziwko.
-Adara , nie rób tego!- zawołał Phil- Nie pozwalam ci!
-Phil , prze…- powiedziałam . Ale wiedziałam że tego nie zrobię. Puściłam ramie Hadesa i upadłam na kolana. Spojrzałam na Hadesa – Błagam , cię wypuść go.
Pamiętacie gwałt? Albo to jak poznałam matkę? Śmierć Jane i bitwę? Chwile gdy Nina straciła ucho? Moje i Clar treningi u ojca? Żadne z tych wspomnień nie było takie jak to. Tak bolało , jak one wszystkie razem.
Hades prychnął . Odwrócił się i zasiadł na tronie.
-Adaro…- usłyszałam cichy głos . Phila. Był koło mnie. Klęczał koło mnie z smutnym uśmiechem.  Spojrzałam na niego z nadzieją i rzuciłam się na jego ramie. Natychmiast spadłam na posadzkę.
-Nie.- wyszeptałam. To był horror. Koszmar. Ból. Był koło mnie , słyszałam jego  głos , widziałam go , czułam delikatny zapach perfum. A nie mogłam dotknąć. Tak , to było najgorsze.  –Phil.
Uniósł dłoń i położył na moim policzku. A ja nic nie poczułam. Nic. 
-Oddaj mi go.- wychrypiałam z żalem w głosie- ODDAJ!
-Pokaż jak go kochasz.- powiedział cynicznie Hades. Spojrzałam na niego jak na tyrana i wariata. Którym był.  Jak miałam to pokazać!? Phil był duchem! Duszą!
Zrozumiałam.
-Proszę bardzo.- powiedziałam z chrypą. W ciągu sekundy , byłam już na kolanach pana umarłych i całowałam go.
-Nie!- wrzasnął Phil , odciągając mnie od niego.
I odciągnął. Był człowiekiem.
-Możecie odejść. – powiedział Hades.- pokazałaś że zrobisz wszystko.
Mocno byłam wtulona w Phila. Nie uniosłam głowy. Miałam ją schowaną a oczy zamknięte. Czułam ciepło Phila. Byłam szczęśliwa.
-Udało się. –wyszeptał Phil. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Byliśmy w miejscu , gdzie rano spłonął jego całun. Wróciliśmy pod wieczór.- Ja żyje.
Zasłoniłam usta , jednak mimo to było słychać mój śmiech szczęścia. Udało się. Najważniejsza misja mojego życia skończyła się powodzeniem .
-Oboje żyjemy.- zauważyłam .
-Jesteś wspaniała.- chwycił mnie w biodra i okręcił. Podobnie jak Luke.- Dziękuję.
-Nie ma za co.- zaśmiałam się ze szczęścia. Koszmar minął. Nareszcie.
-Jesteś cudowna.- powtórzył puszczając mnie.- Dzięki , dzięki , dzięki!
-Ogarnij się.- popchnęłam go lekko.- Bo Lucuś przyjdzie!
-Hahaha!- zaśmiał się- No dobra… gdzie jest Cass?
Uśmiech mi lekko zrzedł.
-Pewnie z dziewczynami od Afrodyty. A co?
-Muszę ją zobaczyć.- uśmiechnął się- Przecież ją kocham.
-Kochasz?
-No , oczywiście .- uśmiechnął się- chwilowa kłótnia , ale ją kocham. No ale jeszcze raz dzięki za pomoc. Jesteś świetną kumpelą.- klepnął mnie po ramieniu i odszedł.
Stałam jak wryta. On kochał CASSANDRĘ. Ja byłam KUMPELĄ. Poszłam za nim do Hadesa , w czasie gdy ona wybierała sobie błyszczyk.
Poczułam falę wściekłości. Miałam dość. Dość tego chłopaka , tej dziewczyny i tego miejsca. Szlag mnie trafiał.  Musiałam się stad wynieść. Jak najdalej z tego Obozu , który dawniej tak kochałam- w tedy znienawidziłam.
Sama nawet nie wiem kiedy wpadłam do Wielkiego Domu. Padł na mnie wzrok Chejrona.
-Adaro…- powiedział widząc mnie- ty żyjesz.
-Chcę dostać misje.- oznajmiłam- Teraz.
Chejron wymienił spojrzenie z Panem D.
-Najpierw powinnaś iść do swojego domku , dziecko.- odparł centaur. –Oni już szyja twój całun.
Wszyscy sądzili że nie żyję.  Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Clarisse z nitką w dłoni.
-Dostane tą misję?- spytałam z nadzieją.
-No cóż… jest jedna sprawa… w środkowej Europie , potwory buntują się … konkretnie  w jednym kraju. Tamtejsi herosi potrzebują pomocy doświadczanych amerykańskich dzieciaków…
-Jaki to kraj?- to była ważne pytanie , nie znałam wszystkich języków świata. Francuski , lekko niemiecki i polski. Nic więcej.  Hiszpański świetnie znał Peter , tak jak niemiecki. Nina natomiast miała ogarnięty włoski a w internacie uczyła się francuskiego. Phil znał wszystkie słowiańskie języki.  Byłam najmniej potrzebna w tej ekipie , zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak Nina jeszcze tak dobrze nie umiała francuskiego , wiec to ja byłam odpowiedzialna za ten język.  Phil każdego z nas douczał polskiego…
-Polska.- odparł- ich obóz znajduje się blisko poprzedniej stolicy , Krakowa.
-Kiedy  mogę tam wyjechać?
-Jutro macie zamówione loty.
-Nie mogę dziś?- spytałam- jestem spakowana , tylko się pożegnam z przyjaciółmi.
-Ale…
-Proszę. –wyszeptałam. Ten westchnął.
-No dobrze.
Uśmiechnęłam się  . Musiałam uciec z tego pieprznego miejsca.

sobota, 6 lipca 2013

Rodział XLVII - koniec bitwy-

Z dedykacją dla Klaudii ;*
---
Biegłam razem  z Thalią w stronę Olimpu.  Przed oczami miałam Ninę i jej okropną ranę.   Nie mogłam normalnie myśleć wiedząc że mój brat umiera a przyjaciółka cierpi.
-Jak gdzieś zobaczysz Phila to od razu mów , dobrze?- poprosiła szybko Thalia a ja przystałam. Phil… jeszcze tylko Phil nie cierpi z najbliższych mi osób. Chyba… zaraz! Nie! Phil nie jest mi bliski! Jest draniem. Tyle w tym temacie.
Wpadłyśmy do budynku a następnie do windy. Thalia zaczęła nerwowo przyciskać  wszystkie kropeczki , po sto razy . Przez otwarte drzwi zobaczyłam dziewczynę. Znałam ją. To była Evelyn , córka Afrodyty. Odeszła z Obozu parę miesięcy po Luke’u i od razu dołączyła do Kronosa. Była zakochana w Luke’u a mnie osobiście nienawidziła za naszą przyjaźń.  Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się wrednie a ja w tedy upadłam na podłogę.
-Adara!- zawołała Thalia ,niestety nie zdążyła mnie chwycić i uchronić przed upadkiem. 
Evelyn utkwiła we mnie swój wzrok. Miała dar : symulowanie ludzkimi  wspomnieniami i  strachem.
Co ja zobaczyłam? Na samym początku  , samą siebie jak całuje Petera. Obok płacząca Nina wyzywająca mnie od najgorszych. Ale to nie tego bałam się najbardziej. Że nie powstrzymam się i pocałuje Petera. Ona to wyczuła i po chwili pisnęłam z zewnętrzne bólu. Ciemność. Martwe ciała. Zabity Phil. Cierpiąca Nina. Peter wykrwawiający się na śmierć. Rozerwane ciało Luke’a i wychodzący z niego Kronos. Tego najbardziej się bałam.
-Ad!- powtórzyła Thalia , policzkując mnie.
-Ała!- zawołałam , gwałtownie się budząc- Thalia , idiotko!
-Obudziłaś się.- stwierdziła z ulgą. Wówczas winda się zatrzymała. Tam spotkaliśmy Grovera , Percy’ego oraz Annabeth. A dalej Kronos niszczył wszystko po kolei.- Chodź , szybko!
Niszczył wszystko. Po kolei. Olimp zaczął wyglądać jak miasto wojny.
-Zapłaci za to.- powiedziała córka Zeusa widząc jak świątynia Artemis legła w gruzach. Kiwnęłam głową.
-O zapłaci.- potaknęłam. Artemida była wspaniałą boginią. Nie matką. Ale i tak nie pozwalałam niszczyć jej honoru. O nie ze mną te numery.
W tedy pękł łuk a wielki posąg Hery omal nie przygniótł by Jackona , gdyby nie szybka reakcja Thalii. Na jej życzenie pobiegliśmy dalej. Kronos buszował już w Sali Tronowej. A tam była duma olimpijczyków. Ich trony. Też mojego ojca. ZABIJE jeśli cos mu się stanie. A Kronos darł się zadowolony z samego siebie. Towarzyszył mu Ethan Nakamura.
Czas mijał szybko.
Walka.
Percy vs Kronos.
Melodyjka Grovera.
A ja mam zaledwie przebłyski wspomnień. Pokaz Kronosa dotyczący zniszczenia cywilizacji. Ja odpierałam atak z zapuchniętym okiem . Był jeszcze jeden heros i to ja właśnie z nim walczyłam.
Ethan zginął.
Nagle do akcji wkroczyła Annabeth. Ja byłam ugięta pod ciężarem miecza przeciwnika , a nikt nie mógł mi pomóc.
Kiedy go pokonałam? Gdy Annabeth leżała zraniona . Ja wszystko zrozumiałam. Jak ona. Przeklęte ostrze. Sztylet córki Ateny.
Nie mam pojęcia jak. Kronos patrzył na ciało Annabeth i powoli dochodził do siebie. Jednym ruchem , wyciągnęłam strzałę z kołczanu i wbiłam mu w serce. Heros upadł na mnie martwy. Przygniótł mnie swoim ciężarem , ale nigdy nie byłam tak zdeterminowana. Posejdon szedł do działań zbrojnych.  MUSIELIŚMY TO WYGRAĆ.
-Luke , proszę obudź się!- zawołałam. Chwyciłam go za ramię , a ten wówczas chwycił ją i rzucił na tron Aresa. Czując uderzenie , z oczu wypłynęły mi łzy. Ból był tak okropny , że aż się rozpłakałam. Dotknęłam tył głowy i spojrzałam na zakrwawione palcami. Łzy spływały mi obficie po policzkach. Poczułam jak krewa spływa mi po ramieniu. Koło mnie leżała już Annabeth. Spojrzałam z bólem na Luke’a- Proszę…
Obudził się. Powrócił mój Luke. Po chwili , byłam gotowa aby usiąść. Przepowiednia się musiała spełnić. To Luke był TYM herosem. Przebił swoje ramie przeklętym ostrzem- sztyletem Annabeth.
Tylko dlaczego ona go okłamała? Kochała go w wieku dwunastu lat , a wówczas zaprzeczyła. Czemu kłamała?
-A ty?- spojrzał na mnie.
-Tak.- powiedziałam zgodnie z prawdą- Kochałam cię. Bardzo długo , jako brata ale… w chwili gdy odszedłeś na prawdę cię kochałam. Jako brata ale kocham.
I delikatnie ucałowałam go w policzek.
-NIE!- do Sali wpadła Nina. Jej rana wyglądała tak samo groźnie , jednak blondi była wówczas pełna sił. Za nią wbiegł Peter , gdy ta już klęcała przy Luke; u- Nie , nie , nie Luke nie umieraj!-zawołała- Proszę cię , Luke!
Nie tylko ja byłam zdziwiona tymi słowami.
-Myślałem że mnie znienawidziłaś…- wyszeptał.
-Ale nie , aż tak by patrzeć jak umierasz!- zawołała , a po jej policzku zapłynęła łza- byłam po prostu na ciebie wściekła! Ale zawsze cię kochałam Luke , jesteś dla mnie jak brat!
-Wy…wybacz że cię tak zraniłem- wychrypiał.- Powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
-To aj cie przepraszam za to , co o tobie mówiłam- odparła szybko- Byłam pusta i głupia i…
-Nie , Nina.- zaprzeczył  Luke- nigdy nie byłaś głupia. Zawsze będziesz najmądrzejszą blondynką jaką kiedykolwiek poznałem. Tylko powiedz że przyjmujesz przeprosiny.
Kiwnęła głową z uśmiechem.
-Spotkamy się jeszcze.- obiecała- założę się że dołączę do ciebie , szybciej niż myślisz…
-Nina..- powiedział Peter- nawet tak nie mów.
Luke spojrzał na Petera.
-Bracie.- powiedział- Ad mi o tobie opowiadała… pilnuj porządku.
Peter kiwnął głową.
-Obiecuję.- powiedział spokojnie.
Luke się zakrztusił  i spojrzał na mnie.
-Pozdrów Phila- wychrypiał Luke- i poproś go aby przeprosił wszystkie te dziewczyny. On… będzie wiedział o co chodzi.
Kiwnęłam głową , hamując łzy. Ten zwrócił się z ostatnimi słowami do Percy’ego.
-Kocham cię Luke.- wyszeptałam , kładąc mu głowę na piersi gdy wydawał ostatni dech. Kochałam go. Zawsze. Raz jako brata , raz jako chłopaka. Ale zawsze kochałam. Bo on nigdy nie zdradził mojego serca.
***
-Adara Black.- powiedział ojciec. Zostałam wyczyta jako przed ostatnia. Tuż po Annabeth , a został jeszcze Percy. Klękłam przed jego tronem.
-Wykazałaś się wielką lojalnością oraz odwagą- powiedział- dynamicznie zmieniałaś postawy , będąc odpowiedzialną , początkowo za atak główny a następnie za łuczników. Nie zdradziłaś nas , przy czym bardzo zwiększyłaś swoją pozycję wśród nas.  Tak więc mianujemy cię głównym organizatorem broni oraz naczelną łuczniczka Olimpu. Masz jeszcze jakieś prośby? – po czym dodał cicho- jakie prośby , już jest nieśmiertelna…
Przerwałam mu.
-Chcę się wyrzec matki.- powiedziałam głośno i wyraźnie. Następnie spojrzałam na nią.- Przepraszam. Ale … przytoczę tu twoje słowa. ‘Nie umiem cię pokochać’.
Oczy Artemis były wielkie i szklane. Jakby zastanawiała się czy płacz , będzie dobrą reakcją na tą wiadomość.
-Adaro…
-To tak jakby wziąć porzucone wcześniej szczenię , z domu w którym miał kochających przyjaciół i oczekiwać że pokocha matkę , której nawet nie pamięta.- zmarszczyłam brwi- ja jestem istotą o rozumie ludzkim i zrozumiałam co mi powiedziałaś. Jednak ten szczeniak nie poznał by matki i traktował jak… można by nawet chyba powiedzieć ‘znajomą’- podniosłam wzrok- jesteś świetną boginią . Dla mnie wzorem. Jednak jesteś beznadziejną matką . Nie umiem cię pokochać.
Artemida po kolei analizowała , moje słowa po czym zaczęła mówić.
-Rozumiem cię.  Nie umiałam cię kochać , dlatego oddałam cię pod opiekę Chejrona. Wiedziałam że tam będzie ci lepiej i w jakimś stopniu będziesz szczęśliwa. Nie mogłam pozwolić jednak na twoją śmierć  , dlatego cię uratowałam… nie spodziewałam się że pojawi się również Ares. Mówiąc ci o tym że jesteś Córką Bogów , skazałam cię na … zapewne niechcianą nieśmiertelność. Przepraszam. Masz rację. Nie umiem być matką , jednak pragnę byś mi wybaczyła wszelki ból jaki wyrządziłam ci.
Ares patrzył na to wszystko z szeroko otwartą buzią.
-Przyjmuję je.- odparłam. W Sali panowała błoga cisza.- Bo jesteś naprawdę wspaniałą boginią. Ale jako matkę , po prostu cię nie chcę. Wyrzekam się ciebie , Artemido , jako matki.
Nad moją głową pojawiła się strzała. Następnie zajęła się ogniem i znikła. Od tamtego momentu byłam tylko i wyłącznie córką Aresa , który coś tam mruknął. Artemida się do niego uśmiechnęła.
-Ale musisz wiedzieć że mimo to , jesteś nieśmiertelna- wyszeptała bogini- Możesz kontrolować , swój wiek , zmieniać czy będziesz nastolatką czy już… nie pierwszej młodości. Umrzeć możesz jedynie w walce , lub sama je sobie odejmując.
-Dziękuję za informację.- odparłam zimno.
***
Wpadłam do szpitala. A właściwie… kostnicy. Były już tam jedynie , te martwe ciała. Dziewczyny , które wcześniej ratowały życie teraz , mówiły Arthurowi i Jamesowi , gdzie maja dać dane ciało. Każde zwłoki były przy znaku swojego rodzica (dzieci Afrodyty leżały ze sobą , Demeter ze sobą itp.). Odruchowo spojrzałam na znak ojca. Leżała tam Amber  oraz moich dwóch braci.  Karlosa oraz… Paula. Leżał z uśmiechem na twarzy. Przełknęłam ślinę i otarłam łzę z policzka.
Nadal szukałam Phila.
Znalazłam go. Jako jeden z nielicznych został przewieziony do szpitala. Jedna córka Afrodyty , miała amputowany palec , po czym wyszła. Syn Hefajstosa umarł.  W szpitalu leżał tylko syn Apolla.
Siedziałam z nim , ciągle podobnie jak wielu obozowiczów. Nie wiedziałam dokładnie co mu się stało , nie chciał opowiadać. Usłyszałam jedynie że coś go przygniotło i uszkodziło narządy wewnętrzne. Nic więcej…
***
Jakimś cudem Phil uprosił Petera i Ninę by poszli spokojnie na kolację. Mnie już nie. Trzymałam go za rękę i opowiadałam o słońcu , łąkach , falach morza… o najprzyjemniejszych rzeczach na świecie. Bardzo nie chciałam żeby umarł. Straciłam Apolla , Luke’a… nie mogłam też Phila.
Podczas owej kolacji , opowiadałam mu o tym jak piękny jest dźwięk wiatry w polu , gdy zboża się uginają a w sadzie pachnie owocami.  Nagle usłyszałam krzyk podniecenia. Spojrzałam na okno , jak obozowicze wrzucali Percy ’ego i Annabeth do wody.
-Spójrz na mnie.- wyszeptał Phil Zrobiłam to , a ten wówczas dotknął mojej twarzy- jesteś najwspanialszą dziewczyną świata. Znajdź sobie kogoś , dobrze? Bądź szczęśliwa. Obiecaj mi to , błagam…
-Przysięgam.- podparłam szybko. Ten się uśmiechnął i wyszeptał abym przekazała Peterowi i Ninie że ich kocha. Następnie zaczął zamykać oczy.- Phil , nie , proszę!
Nie… on nie mógł umrzeć. Po policzku ponownie popłynęła łza.
-Zaśpiewaj mi hymn Polski- poprosił z uśmiechem , nadal dotykając moich policzków.
-Fałszuję…
-Jeszcze Polska…- zaczął , a ja do niego dołączyłam- Niż ginęła , póki my… my żyjemy. Poczułam jak jego mocna dłoń powoli , traci uścisk. On umierał.

Kontynuowałam zadławiona płaczem. Wypełniałam jego ostatnią prośbę , a gdy skończyłam , zawyłam z bólem , kładąc głowę na jego lewej piersi , mając nadal w sobie nadzieję że usłyszę bicie jego serca.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział XLVI


-Najstarsza córka Aresa?- spytał Percy , a następnie spojrzał na mnie z nadzieją. Okazało się że tajna broń Kronosa , którym był potwór. Niby spoko , głupi zawsze mają szczęście więc mielibyśmy szanse go pokonać. Ale był haczyk , którego nie mogłam zagiąć.  Ja nie byłam najstarsza córką Aresa. Clar była ode mnie starsza.
-Clarisse.- tym jednym imieniem zniszczyłam ich nadzieję.
***
Silena Beauregard umierała.  Nie udało jej się przekonać mojej siostry. Postanowiła się za nią przebrać i udawać ją aby całe moje rodzeństwo wyruszyło na bitwę. Okłamała ich. Oto  oszustwo które zakończyło się śmiercią , które przepowiedziała Rachel.
Patrzyłam się tępo na jej śmierć. I tak już nic nie mogłam na to poradzić , nie było szans by ją uratować. Bardziej mi było  żal mojej siostry , która wyglądała jakby ja miał zaraz trafić szlag. Gdy córka Afrodyty umarła , Clar powiedziała
-Kronos zapłaci za to.- następnie wstała , a ja chwyciłam ją za łokieć i wyszeptałam.
-Pomogę ci siostro.- spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem po czym kiwnęła głową. Jeszcze w tedy nie rozumiałam jej bólu. W duchu niezmiernie cieszyłam się z tego że Niny  tam nie było. Aż strach pomyśleć , jakby pomściła śmierć Sileny. Co tym razem? Raniłaby tak by nie umierali i na oczach ofiar pożerała ich ciało? Clarisse miała określoną ofiarę , mordercę Sileny. Nina mści się na przypadkowych wrogach.
To siostra- nie ja- zabiła potwora.  Gdy tylko wbiła w stwora swoją włócznie z prądem , ten się zatrząsnął. Widząc że umiera , wbiłam w niego swój miecz.
Dobiłam go.
Padł.
Przepowiednia Rachel się wypełniła , potwór został zamordowany z ręki najstarszej córki Aresa. Młodsza go zaledwie dobiła.
-Super.- przybiłyśmy sobie piątki . Uśmiechałam się , dumna. Śmiałam się. Stałam się prawdziwą panią wojny. Byłam maszyną do zabijania. Nikt mnie nie pokonał, nikt nie zranił. Czułam się wspaniale , byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam więcej. Więcej rozlewu krwi , więcej ofiar na sumieniu. Zabijać. Tak ,  chciałam się bawić , zabić tego tam z lewej i tamtego z przodu.  Mordować. Tak jak mordowali kiedyś moich bliskich. Dakotę. Tą małą dwunastolatkę co parę dni wcześniej straciła matkę.  Nie miałam z nią jakiś świetnych kontaktów ale zabolało mnie jej śmierć. Sama ją szkoliłam… Siostra.  Śmierć. Emily. Kathy.  Jane. Rose. Dakota. Amber…
-O nie.- powiedziałam po czym baczyłam ją. Amber.
Leżała a jej ładne włosy , były upaprane krwią a jakiś sztylet miała wbity w rękę. Wykrwawiała się. Chwyciłam za uzdę i zahamowałam rydwan z koniem po czym wybiegłam z niego i przybiegłam do Amber. Wyciągałam sztylet z jej rany , po czym spróbowałam zahamować krwawienie , ale czułam że to jej ostatnie sekundy życia.
-Nie musisz tego robić..- wychrypiała.
-Owszem muszę .- odparłam , nie siląc się na emocje.
-Zawsze ci zazdrościłam.- powiedziała , patrząc na mnie. Czułam na sobie jej wzrok , ale nie odwzajemniłam spojrzenia.- Odkąd tylko z Niną wprowadziłaś się do mojego internatu. Miałyście takie piękne… oczy.
Lekko zadrgnęła mi ręka przy zaciśnięciu rany. Zazdrościła mi oczu.
-Masz o wiele piękniejsze od moich… Chłopakom momentalnie się obie spodobałyście. Przyjaciółki mimo tak oddzielne charakterów przyciągały ich. A to ja byłam królową szkoły.- zakrztusiła się po czym , kontynuowała- a całkowicie cię znienawidziłam po tym co… zrobił mi Phil.
Wreszcie spojrzałam na nią , z zdziwieniem. Co jej zrobił Phil? Po chwili się dowiedziałam.
-Przespałam się z nim. – powiedziała chrapliwym głosem. Nie swoim pięknym sopranem którym śpiewała razem z Niną w szkolnym przedstawieniu. Tylko głosem… nie jej. Nie umiem opisać.- Mówił mi że jestem najpiękniejszą dziewczyną w jego życiu. A następnego dnia nie odezwał się do mnie ani słowem i zarywał do ciebie. W tedy cię znienawidziłam. Nikt wcześniej tak mnie nie potraktował.
Spojrzałam w jej oczy.
-Przykro mi.- wyszeptałam- nie wiedziałam…
-Potem zaczął bawić się każdą. Mówił im te same rzeczy co mi , ale większość zapominała. Ja nie umiałam.
Dlatego Amber tak po mnie jeździła. Rozsiewała plotki i chciała dokuczyć. A wszystko przez Phila… bawił się bezczelnie dziewczynami , i chociaż większość czuła że on unika zobowiązań to Amber była pewna że ją kocha. A następnie zaczął znowu łazić za mną.
-Przepraszam.- wymamrotałam- Nie miałam pojęcia.
-O nie , ja ciebie przepraszam- zaprzeczyła , ale nie miała siły aby jakoś to pokazać głosem- byłam chamska. Nie powinnam jesteś moją siostrą…
-Amber , ciszej.- wokół nas szalała bitwa , a ja próbowałam ją ochronić.  Jak ktoś zwróci na nas uwagę to umrzemy.
-Jak to możliwe że jestem córką Aresa a nie Afrodyty… - wysiliła się na minimalny uśmiech- chciałam żebyś to wiedziała przed moją śmiercią.
Nie powiedziałam tego co oczekujecie. Że przeżyje , zaraz  ją zaniosę do szpitala. To byłoby kłamstwo a nie miałam zamiaru okłamywać ją przed zejściem z tego świata. Cała opaska wokół jej ramienia , była z krwi. Zostało jej z dwie minuty życia. Kolejna córka Aresa musiała umrzeć. Jednak Amber i tak bardzo długo żyła , znając swoje pochodzenie.  Mi i Clarisse zawsze się udawało…  Biedna Amber…
-Nikt nie chciał ci pomóc?- spytałam.
-Gdy walczyłam z córką Kronosa – (tą samą z którą walczyła Nina na wyspach- pomyślałam) – to James przyszedł aby mi pomóc ale średnio pomógł. – nagle zakrztusiła się , czymś … zapewne swoją krwią- gdy zostałam ranna to przyszedł Arthur i uznał że i tak mnie nie ratują…
-Zostawili cię?!- zapytałam zszokowana.
-Powiedzieli że jeśli nie umrę w ciągu godziny to mnie dobiją- wyszeptała. Zrobiłam wielkie oczy i jeszcze mocniej docisnęłam opaskę. Nie pomogli jej tylko obiecali że jeśli będzie długo umierać to ją dobiją?! I to jest rodzeństwo… nie mogłam na nią patrzeć. Chociaż to brzmi okropnie , po prostu nie mogłam. Patrzyłam na zwłoki każdej z sióstr , miałam już dość umierających oczu. Jeszcze nasze dawniejsze relacje… usprawiedliwiam jej zachowanie Philem , jednak naprawdę dużo się przez nią nacierpiałam. – Adara… proszę spójrz na mnie.
Wzięłam oddech i to zrobiłam. Popatrzyłam jej w oczy.
-Proszę powiedz że mi wybaczasz.- wyszeptała.  Pokiwałam głową , ale to jej nie wystarczało- Proszę , powiedz!
-Wybaczam ci wszystko- wyszeptałam.
Na jej twarzy pojawiła się ulga. A z oka… wyciekła krew.
-Dziękuje.- minimalnie się uśmiechnęła- żegnaj siostro.
Po raz pierwszy powiedziała to do mnie bez najmniejszej ironii. Odwzajemniłam uśmiech.
-Do zobaczenia w podziemiu- ucałowałam ją w czoło- Siostrzyczko.
Dopiero w tedy uświadomiłam sobie jak bardzo ją kocham. Zacisnęłam powieki , wyciągnęłam monetę i położyłam jej na języku. Żeby jak najszybciej odnalazła się w podziemiu.
Kolejna córka Aresa zginęła w walce.
-Wybaczam ci wszystko.- wyszeptałam ponownie tamując łzy- Żegnaj Amber. Siostro.
-Wzruszające.- od razu chwyciłam miecz i pozbawiłam herosa miecza , zanim ten się zamachał. Musiał zginąć. W nosie miałam czy to on przyczynił się do śmierci Amber. Miał zginąć i tyle.- I co teraz zrobisz Córko Bogów?
-Zabije cię.- odparłam jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.- O jejku.
Spojrzałam w górę , oczami pełnymi przerażenia. Ku mojemu zdziwieniu  - kupił to. Przypomniał mi się trik Dakoty. Córki Aresa. Ja też nią byłam. Zabić. Czas zabić. Czułam że to on zabił Amber Chwyciłam go i najmocniej jak umiałam i skręciłam kark.
Zaczęłam się śmiać gdy upadł na beton.
Pomściłam chociażby jedną z sióstr.
***
Zamach.  Pozbawienie głowy. Przeciwnik leży. Ja cała w czyjeś krwi. Krzyk. Podniosłam głowę. Uniknęłam śmierci , odchylając głowę i patrząc jak James i Arthur mordują mojego niedoszłego mordercę. Jeden pozbawił go ręki drugi powalił na ziemie i zaczął masakrować ciało. Czas przestał biegnąć. Wszystko w okół mnie się zatrzymało. Przed oczami miałam zwłoki Amber. Jane. Pogrzeb Dakoty , nieodnalezione ciało Bianki , umierającego Olivera.  Ofiary wojny.  W głowie pojawił mi się obraz martwej Niny , Petera i Clar. Cierpiącego Phila. Rozglądnęłam się i przychyliłam głowę w dół widząc jak jeszcze jedna dziewczyna nie zwraca uwagi na walczące tłumy. Znałam ją. Wstałam i poszłam za nią. Do budynku , po schodach aż na jej dach.
Szłam za córką Kronosa.
Stała i patrzyła się w dół.
-Nie rób tego- wyszeptałam. Ta spojrzała na mnie i westchnęła.
-Idź , Córko Bogów. Nie masz czego tu szukać.- odparła.
-Nie skacz.- powiedziałam.
-Nie mam innego wyjścia…- zaśmiała się gorzko- ojciec wygra tą bitwe nie widzisz? A potem mnie skarze na małżeństwo z tytanem którego nie kocham. Już dość mam z nim problemów po przegranej z tą córką Hery. Niną .
-Nie skacz.- powtórzyłam- Dasz radę , skoro mówisz że Kronos wygrywa.
-I właśnie o to chodzi.- odparła pusto- ktokolwiek by wygrał , wy czy on … tu nie ma dla mnie miejsca. Ojciec powiedział że wyjdę za tytana którego nie kocham. Jak odmówiłam zaczął mnie bić. W tedy Luke się buntował… ale i tak bolało.
Mówiła z żalem i bólem. Przypomniało mi się jak Ares bił mnie i Clarisse na treningach, Nigdy nie aż tak mocno , żeby nam złamał nogę czy coś… albo godzinne biegi za karę.
-Dasz radę.- znowu powtórzy łam- Daj sobie pomóc .
-NIE!- zawołała.- Nie mam szans. Nie chcę skończyć jak Hera. Zdradzana przez męża który ją pseudo kocha. Mam dość życia. Nigdy nic się nie udaję.
-Spokojnie…- chciałam do niej podejść , ale mi nie pozwoliła .
-Zbliż się o krok a skoczę!- zawołała spanikowana.
Wzięłam oddech. Była zrozpaczona , czułam to. Jej panikę w głosie.
-Nie skoczysz. Powiedziałam pewnym głosem.
-Nie?- zaśmiała się- to patrz.
I rzuciła się w dół. Wydarłam się , ale było za późno. Już leżała martwa na dole. Tytani wznieśli gniewny okrzyk , a ja osunęłam się na posadzkę. Ona była taka jak ja. Identycznie bym odpowiedziała . Też bym wskoczyła. Ale większość osób jednak takie słowa odpędzają od myśli samobójczych.
Jak widać nie… na bogów. Zatkałam sobie usta dłoniom , zdając sobie sprawę że nawet nie znam jej imienia. Córki  Kronosa , siostry Neonatiego , która tak bardzo przypominał mi samą siebie.
***
Mój przeciwnik , nagle kopnął mnie w kostkę , a ja cudem nie upadłam. Ten zrobił mi podłużną bliznę na szyi. Ból był okropny ale się nie dałam. Specjalnie chybiłam mieczem , by następnie chwycić go , od tyłu za włosy po czym kopnąć w plecy. Ten padł na kolana a ja poderżnęłam mu gardło. Opadł martwy. Gdzieś z boku Nina właśnie pokonała jakąś drakainę pozbawiając ją rąk i głowy. Uśmiechnęła się , pokazując kciuk w górę.  Nareszcie miała pełne pole do popisu , i pokazywała że miecz plus jej wschodnie sztuki walki wydają się idealna kompozycja młodej wojowniczki.  Ja nadal walczyłam z nowym herosem. Odskakiwałam w każdą możliwą stronę , po czym zrobiłam obród z mieczem w ręku , trafiając go tym samym prosto w serce. Spojrzałam na bok , widząc jak Phil pokonał jakiegoś stwora. Nasze spojrzenia się spotkały.
-ZA OLIMP!- powiedziałam na tyle głośno by usłyszał.- I ZA NAS!
-ZA WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ.- odpowiedział stanowczo. Na zawsze go takiego zapamiętam. W białej , zakrwawionej i spoconej koszuli pod zbroją , złotym mieczem i podbitym okiem. I tak był piękny. Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Walczył. Był może metr ode mnie. Następne dwie sekundy wydarzyły się bardzo szybko. Jego strzała przeleciała milimetr od mojej głowy. Byłam pewna że celuje we mnie wiec zrobiłam wielkie oczy. Chciał mnie zabić? Ale wówczas odwróciłam się i jakiś facet najwyraźniej chciał mnie pozbawić głowy ale Phil był szybszy.
Gdy ponownie chciałam spojrzeć na syna Apolla , ten stał koło mnie.
-Dziękuję.- wyszeptałam. Kiwnął głową. Ja rozejrzałam się wokół. Czas teraz płynął szybko. Nie wolno , tym właśnie cholernie szybko. Przestałam nadążać nad nim.- Za Warszawę?
Spojrzał na mnie i mruknął coś o Krakowie.
-Tym razem za Manhattan- uśmiechnął się. Nagle ktoś zamachnął mieczem nad naszymi głowami. Szybko odwróciłam się i równocześnie z Philem odparliśmy  atak. Jednak wróg był silny. Ugięłam się pod jego siłą , wierząc że chociaż Philowi uda się samemu utrzymać ciężar. Ja wówczas puściłam i uderzyłam w brzuch. Ponownie. Wyjęłam zakrwawiony miecz , równocześnie omal nie zostając przygnieciona  pod ciężarem  wroga.
Uśmiechnęłam się jak pięciolatka i spojrzałam na Phila. Ten chwilowo położył dłoń na moim policzku , po czym uśmiech spełzł mu z twarzy i się odwrócił i zaczął odchodzić.
-Ej.- gdy ponownie na mnie spojrzał , wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Chciałam abyśmy walczyli razem.
-Nie.- odpowiedział. Przestałam się  uśmiechać. Jak to nie ?- Nie chcę się od ciebie znowu uzależnić.  Sorry. Do zobaczenia po bitwie , obiecałem że ją dla ciebie wygra,- ucałował mnie w policzek i odszedł.
Wygram dla ciebie każdą wojnę.
***
Nagle usłyszałam wrzask Niny. Odwróciłam się , robiąc wielkie oczy. Walczyła właśnie z jakąś dziewczyną. A właściwie już leżała , trzymając się zakrwawioną dłoniom za ucho. Krew tryskała z jej dłoni , a właściwie czegoś pod nią. Włosy przy uchu były całe czerwone , podobnie jak bok głowy.  Na chwile odchyliła dłoń by spojrzeń na nią , a ja wówczas zobaczyłam że… połowę ucha miała urwaną.  Nie było kolczyka , dziurka , na niego była miejscem gdzie , ucho zostało rozerwane na dwie części. Jej wróg nad nią stała i się śmiała się trzymając w  dłoni długi kolczyk mojej przyjaciółki , a drugą ręką przygotowując się do ciosu.
-NIE!- ryknęłam , zapominając o bólu stworzonym przez poprzednią walkę , chwyciłam za strzałę i trafiłam prosto w serce niedoszłej morderczyni Niny. Jednakże oprócz mojej strzały ,  w dziewczynę trafiła również włócznia. Tamta opadła martwa na posadzkę i razem z Peterem podbiegłam by zanieść Ninę do szpitala.  Ja ją chwyciłam za ręce on za nogi i zanieśliśmy do hotelu. Było tam pięć pielęgniarek , trzy córki Apolla , jeden jego syn i  jedna Demeter . W córkach poznałam Lily , Katie (która jednak zeszła z pola bitwy) i Annabel a synem Apolla był Patric. Najwyraźniej służył tu jako chirurg bo biały fartuch miał cały zakrwawiony. Na samym początku córka Demeter była odwrócona , i sądziłam że długie ciemne włosy należą do Amelie. Ale nie , to była Claire której ojciec był bratem taty Amelie. Dlatego je pomyliłam.-Nina , proszę oddychaj…
-Co?- wymamrotała- Co się dzieje?
-NINA!- ryknęłam- NINA , SŁYSZYSZ MNIE!?
-Co się dzieje?- powtórzyła pytanie córka Hery. Wówczas podeszła do nas Katie i popatrzyła z uniesionymi brwiami na moją przyjaciółkę.
-Nin a  , jeśli mnie słyszysz to powiedz TAK- poprosił Peter , gładząc ją we włosy. Kompletnie nie byłam zdziwiona faktem że był przy niej . On ją kochał. Miał w nosie to że na Olimpbooku oboje mieli WOLNY status.
-Peter?- spytała Nina, marszcząc brwi i patrząc na niego nieobecnym wzrokiem. Uniosła lekko dłoń i położyła na jego policzku. –To ty?
-Tak to ja .-odparł – Kochanie…
Ta zaczęła poruszać palcami , jakby chciała znaleźć ranę na boku głowy Petera. Opatrywała mu głowę więc znała ranę.  Kawałek skóry został zerwany a ona chciała uniknąć zakażenia. 
-Peter?- spytała ponownie.
-Tak.- odpowiedział wyraźnie.  
- Nie…nie słyszę was…
-PATRIC!- zawołała Katie , patrząc na ranę na uchu blondynki- CHODŹ TU!
-Co z nią?- Podszedł chłopak ubierając białe rękawiczki.
-Chyba uszkodziła sobie zmysł słuchu.-odparła Katie.
-Dokładniej?- dopytywał się Patric.-  Jak do tego doszło?
Ja nie mogłam nic odpowiedzieć , nie byłam w stanie poskładać sensowne zdanie.  Patrzyłam się na przyjaciółkę z przerażeniem. Nina…  dlaczego ona? Peter zaczął opowiadać . Ja głaskałam ją po włosach. Nie modliłam się… bogowie mają własne problemy , nie będą się przejmowali ranną. Nawet jeśli  była jedyną córką pani niebios.
-Wyjdzie z tego?- wykrztusiłam z siebie . Patric zacisnął usta.
-Z pewnością przeżyje…
-Och , wiem że przeżyję!- zawołałam ,wściekła. Z pewnością przeżyje? Tyle to ja sama wiedziałam ! -mi chodzi o to czy będzie głucha!?
Katie i Patric wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Pójdę poszukać czegoś na znieczulenie.- wymamrotała Katie , ale wątpię by miała na to czas. Odchyliłam głowę do tyłu , słysząc jęki Niny. To tak ją bolało… a ja nie mogłam jej pomóc , w żaden sposób. Nigdy nie widziałam takiej rany. Uchu od dziurki po kolczyka całe rozcięte… łza pociekła mi po policzku . Nina… byłam zrozpaczona pod każdym względem. Moja najlepsza przyjaciółka , cierpiała tak że ledwo co była zdolna się ruszać.
-Muszę iść , Katie zaraz się nią zajmie.- powiedział Patric po czym poszedł  do innego chorego. Cały szpital był zawalony jednak , tyle osób już było martwych… równie dobrze można by tu otworzyć kostnice.
-Nina…- pogłaskałam ją po włosach.- Ninuś…
Spojrzałam na Petera. Ten odkręcał niewielką buteleczkę  z białym proszkiem w środku.
-Co to jest?- zapytałam , marszcząc brwi.
-Morfina.- odpowiedział- Silny środek przeciwbólowy. – nachylił się nad ciałem Niny i posypał nieco proszku   na jej ranę.
-Przestanie ją boleć?
-Tak.- powiedział- Przestanie.
Nie ruszała się. Jakby straciła przytomność jeszcze przed morfiną. Peter podał mi chusteczkę.  Nagle ktoś wprowadził kolejnego rannego , który strasznie krzyczał. Spojrzałam w tamtym kierunku i od razu odwróciłam wzrok. To był Paul.
-Na bogów.- wyszeptał uświadamiając sobie że mój brat leżał z otwartą raną po strzale w nodze.   Już chciałam wstać , ale przypomniałam sobie o Ninie.
-Idź.-poprosił Peter- ja się nim zajmę. 
-Dzięki.
Gdy podeszłam do brata Claire , już oglądała jego ranę.  Rana wyglądała paskudnie i miała jakiś specyficzny zapach. Jad chimery który był w jej krwi. Spojrzałam na strzałę którą właśnie wyjęła Claire.
-Co z ni…- zaczęłam zadawać pytanie ,drżącym głosem , ale ta mi przerwała.
-DAJCIE MORFINY!- krzyknęła , podając Paulowi wody.
-Nie ma już.- odparła Annabel biegając z bandażami po całym szpitalu. Brakowało im lekarstw i ludzi. Może Phil się na tym zna? Ale on nie może puścić pola bitwy to będzie za duża strata.  Spojrzałam na Petera przypominając sobie buteleczkę z lekarstwem. On odwzajemnił spojrzenie. Rzucił mi morfinę.
Kiwnęłam głową z wdzięcznością.
-Co to jest?- zapytał Paul
-Morfina.- odparłam , sypiąc nieco na ranę-  złagodzi ból , obiecuję.
-Będą mi amputować nogę?- zapytał brat.
-Claire poszła po leki…
-Których tu nie ma , Ad.- przerwał mi- ojciec mnie wydziedziczy , prawda?
-Co ty gadasz?- fuknęłam. Wydziedziczy!? Przesadził… chyba. Wydziedziczenie to najgorsza rzecz jaka może spotkać herosa. Bardzo często wówczas rodzic  rzuca klątwę na dziecko i całkowicie je olewa.  Rozumiecie? Zostawia na pastwę potworów.- Przesadzasz.
-Obyś miała rację.- odparł , po czym powiedział niecenzuralne słowo-ale boli.
Pogłaskałam go po czole.
-Śpij.- poprosiłam- póki nie boli
Uśmiechnął się do mnie .
-Dziękuję że jesteś- powiedział-  Najlepszą siostrą , zaraz po Dakocie , o jakiej tylko mogłem marzyć. Fajnie że dalej ze mną jesteś , chociaż zaraz umrę.
-Przestań bredzić. – poprosiłam. –Mniej cię boli?
-Tak mniej.- potaknął- Szkoda tylko ze nikt tego nie dał Dakocie.- zakaszlał , a ja mu podałam nieco wody- Dzięki Ad….
-Bardzo za nią tęsknisz?- spytałam mając na myśli Dakote.
-Strasznie.- odparł od razu- Kochałam ją całym sercem. Nawet nie wiesz jak cieszę się że za niedługo znowu ją spotkam. Będziemy razem chodzić po Hadesie i wszystkim robili na złość. Mama będzie się śmiała i nas upominała.- spojrzał mi w oczy- proszę wspominaj mnie dobrze.
-Paul…- położyłam zimny okład na jego ranie- Proszę cię mów poważnie…
-To jad chimery.- przypomniał mi- umiera się nie dłużej niż jeden dzień. A leków nikt tu nie ma.  Ja umrę.
-Yhm . Majaczysz.- dziwne. Przy Amber strzeliłam prosto z mostu że ją żegnam. Ale nie  umiałam przy Paulu.
-Adara… nie okłamuj mnie. Błagam.- poprosił. W tedy coś we mnie pękło.
-Wojna nie będzie trwała dłużej niż dwadzieścia cztery godziny- obiecałam- wrócimy do Obozu bo teraz to raczej nie możliwe. Ale jak tylko wrócimy to ci dam z mojej apteczki leki. Obiecuję.- pogłaskałam go po spoconym czole- Obiecuję.
-Dziękuję ci. Kocham cię.- mówił- Dakota też. Tylko że miała mniej czasu. Ale kocha cię stamtąd i ja też będę…
-Paul…- nie mogłam tego słuchać.
-Obiecuję zawsze będę cię kochał.  W podziemiu też , na pewno…
-Paul,.- powtórzyłam. Podałam m wody a wcześniej nasypałam środków usypiających- Odpocznij.
Wypił. I od razu zasnął.
Wzięłam oddech i wstałam. Przy Paulu byłam z godzinę a musiałam jeszcze iść do Niny. Zaszłam Petera od tyłu i zapytałam:
-Dalej śpi.
-Tak.- nawet nie drgnął- Śpi.
Pogłaskał jej ranne ucho aż białe od morfiny. W mojej głowie ponownie pojawił się donośny krzyk. Pełen bólu wrzask Niny po tym jak jej ucho zostało tak mocno okaleczone.
Pocałowałam ją w czoło.
-Ninuś…- wyszeptałam- kochanie…
-Ona cię nie słyszy.- przerwał mi Peter pustym głosem.
-Zaśpiewaj jej- poprosiłam- proszę.
On wziął oddech i zaczął śpiewać.
Nie ważne czy kilometr ,  metr czy mila dzielą nas
Zawsze widzimy się w snach , co noc i gdy zamkniemy oczy swe
Wiemy kiedy drugie cierpi , kiedy płaczę i się śmieje
Kiedy ból rozdziera serce
Miłość prawdziwa połączyła nas , przyjaźń na wieki zakochała się w was
Ale ja cię kocham moja ukochana , nigdy nie zostawię
Bo bym nie umiał potem spać
My kochamy się , ty i ją przyjaźń połączyła się
Łzy mi w oczy padną gdy zobaczę twój ból ,
Kochasz mnie , ja ciebie a przyjaciel przy nas jest…
-ADARA!- do szpitala wpadła Thalia.- Chodź! Peter też , szybko!
-Co?- wstałam zdziwiona- Thalia o co ci…
-Kronos atakuje Olimp!- odparła- Nie mogę znaleźć Niny to chociaż wy … o bogowie.
Zobaczyła ranę córki Hery i przyłożyła sobie dłoń do ust.
-Idź.- powiedział Peter do mnie- Ona by tego chciała , prawda?
-Ale…
-Ad.- Peter chwycił mnie za nadgarstek- Nina nigdy ci nie wybaczy jeśli nie pójdziesz.  Ja pójdę zaraz.
-Peter…
-Przysięgam.- powiedział twardo. Spojrzałam po twarzach chorych. Wszyscy mieli oczy utkwione we mnie. Ppaul nadal był uśpiony. Jak Nina. Spojrzałam w oczy Peterowi po czym przeniosłam wzrok na Thalie.
-Za Olimp i wolność.