sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział XX

-Gdzie , najpierw atakujemy?- spytałą Nina , jak weszliśmy już do zamku
-Sala tronowa- odpowiedział Phil , a Peter pokiwał nieznacząco głową
Wyciągłam z pochwy miecz , tak jak reszta moich przyjaciół. PO chwili usłyszałam jak ktoś biegnie w naszym kierunku z osobnego korytarza. Nie powiem , wystraszyłam się i stanęłam za kolumną , gotowa zaskoczyć przeciwnika. Oddychałąm ciężko i jak usłyszałam jak osobnik zbliża sie już zorientowałam sie to chyba dwie osoby. Gdy byłam pewna że jest już tuż tuż wyskoczyła i zrobiłam piruet , z mieczem na wysokości podbródka , mając wyprostowaną rękę , a więc zasięg miecza był spory. Spokojnie mogłam kogoś pozbawić głowy.
-Adara!- usłyszłam Nine , ale było za późno. Na szczęście Clarisse , w porę odchyliła głowę. Na szczęście. Zbrodnia braterska jest najgorszą zbrodnią.
-Zwariowałaś ?- zawołała moja siostra , jak ostrze mineło ją cal od szyi.
-Przepraszam.- gdy sie zorientowałam , zakryłam sobie usta dłonią- Myślałam ż...
-Domyślam się- stwierdziła Annabeth , to ona jej towarzyszyła
-Jakieś raporty?- spytał Phil
-Obrona , prawie wyłamana . Carlos się teraz tym zajmuje.
-A Charles , obejmuje świetnie cały atak- wtrąciła sie córka Ateny- Postanowiłysmy wam pomóc.
-Być moze ostatni raz- powiedziała moja siostra , mocniej uciskają mecz.  Zrobiłam tak samo. Miałam wiele niebezpiecznych misji , ale zabić syna Kronosa? To było okropne. Straszne. Bałam sie.
Spojrzałam na każdego z nich. Prosto w oczy. Na samym końcu na Phila.
On chwycił mnie za dłoń po czym puscił.
Clarisse miała rację. Moglismy umrzeć , a nad jednym z nas rodzic miał sie ulitować.
Uniosłam wysoko miecz od ojca i powiedziałam
-Walczyc u waszego boku , było dla mnie najwyższym zaszczytem.
Oni zrobili to samo.
I weszliśmy.
Na początku wystartowały chłopaki , i Phil i Peter wbili od razu miecze prosto w brzuchy ochroniarzy. Nina , wykorzystywała swoje umiejętności w karate i kung-fu , atakując jakąś dziewczynę , która nieudolnie próbowała ją zranić. Annabeth i Clarisse , tez już walczyły , a ja zrobiłam jescze głupszą rzecz , niż Jackson gdy zaatakował Atlasa.
Ja rzuciłam sie na Nenatiego
-Och , naprawdę to robisz córko Aresa? -powiedział złotooki- Słyszałem o tobie wiele legend. Pomyśl , naprawdę , chcesz pomagać bogom? Synom Posejdona?
Wówczas , upuściłam , na chwilę miecz.
-Co ty wyprawiasz?!- zawołała Nina- Ad , atakuj!
-Twoja przyjaciółka atakuje moją siostrę- stwierdził niedbale- Masz dla niej gotowy całun?
Wściekłam się i ponownie zatakowałam
-Nie tkniecie mojej rodziny ani przyjaciół!- zawołałam - Nigdy nie powtórzycie tego co zrobiliście Jane ani Biance!
Kim była Jane? Później wam wytłumaczę.
On sie tylko zaśmiał
-Taakk... pamietam Jane... jak nas błagała o to żeby wam sie nic nie stało.  Podobnie jak Thalia.... Bianca ... to ta co u Hefajstosa umarła? To nie prze ze mnie
-WSZYTKO JEST PRZEZ WAS!- ryknęłam , niemal trafiając w jego twarz
-Twoje krzywdy też? Ja cie mam zgwałcić? Nie. Syn Posejdona. Ja ci nie chce powiedzieć kim jest twoja matka? Nie. Ares. Kto cie opuścił? Ares i twoja matka. Kto cie zdradził? Apollo.- usłysząłam nagle pisk i kątem oka zauwazyłam że siostra Neonatiego znika... Nina ją pokonała. Zostało może trzech zwoleników tytanów- Nie ma mnie w tej liście...
-AGRRRR!
Zrobiłam coś niewyobrażalnie głupiego , chciałam go od razu zabic i wbić ostrze w jego plecy.... a nie w serce (chociaż jest z kamienia). W plecy , bardziej boli. Chciałam go całego poranić , niczym Kuba Rozpruwacz. On wówczas chwycił mój łokieć i wykrzywił go w ten sposób że ja aż zaskuczłam z niewyobrażalnego bólu.
-Ojejku- syknął mi do ucha i przyłożył ostrze do szyi. Polała mi sie krew , a wówczas wszyscy na nas spojrzeli.  Już wszycy tyani wyparowli. Tylko ja przegrałam pojedynek.
-A teraz , moi drodzy- Teraz głos Neonatiego był głośny- Albo się poddacie , albo ona zginie.
-ZOSTAW JĄ!- wrzasnął Phil , a syn Kronosa się zaśmiał. Zauważyłam  że Nina i Annabeth patrzą sie z przerazeniem na moją szyje , a Peter , już znał moje zamiary. Usmiechał sie lekko.
-Opuść broń ,chłopczyku - wycedził Neonati- Jak ją kochasz , to to zrób. Pokaż że ten pocałunek nie był kłamstwem.
Phil spojrzał na mnie po czym , jego wzrok znowu padł na złote oczy Neoatiego i rzucił mieczem i tarczą o podłogę.

Bezgłośnie poruszyłam ustami mówiąc
NIE
Czemu? Byłam pewna że nie umrę. Przepowiednia mówiła:
lecz jedno zginie z rodzicielską umową
Tu nie było Aresa. Wiedziałam że wygram , chyba że tatuś nagle sie tu pojawi.
-Nie?- zapytał się mnie Neonati , widząc w jaki wyraz układały się moje usta - Hahahahah! Nie spodziewałem się tego. Naprawdę chcesz by inni gineli za ciebie?
Uścinęłam jeszcze mocniej miecz który nadal trzymałam w dłoni i wykonałam pchnięcie w tył.
Podziałało od razu.
On mnie puścił , a ja wpadłam w ramiona Phila.
Neonati zaczął sie palić , spojrzał na mnie z nienawiścią i syknął
-Zemszczę sie córko Aresa.
Po czym zniknął
-Adara!- Annabeth , dotknęła mojej szyi. Mojej krwi.
Pokazał mi ją. Była czerwona z odrobiną złota. Wszyscy zwrócili swoje oczy na mnie a ja po prostu odparłam
-Zraniłam go w szyję , nie? Poprostu nasza krew sie zmieszła i...
-Nie , Adara...- zaczęła Annabeth , ale jej przerwałam
-Mamy ważniejsze sprawy na głowie , nie?
-No ale...
-Neonati nie żyje- przytaknęła Clarisse.  - To koniec tej bitwy.
-----------------------------------
-Percy!- wrzasnęła Annabeth , gdy weszliśmy na plaże.
Gdy zabiłam Neonatiego , to rzeczywiście na lądzie bitwa sie zakończyła. Kilku synów Hefajstosa , zajmowało się tymi którzy przegrali , a ja z Niną , Peterem , Annabeth i Philem poszliśmy po synów Posejdona.
Na plaży została tylko czwórka wojowników. Oliver , Percy i jeszcze dwójka jakiś generałów od Neonatiego.
Byliśmy napradę daleko , ale zauważyłam jak przeciwnik Jacksona spoliczkował go , a ten upadł.
-Annabeth , nie!- zawołałam , gdy córka Ateny , zaczęła biec jak wariatka w kierunku Posejdonowych synów. Ruszyłam za nią.
Widziałam jak ów generał unosi miecz , aby zabić , Percy 'ego , ale wówczas Oliver , wbił nóż w plecy przeciwnika , swojego brata.
Mógł przez to stracić życie , bo jego przeciwnik się zamachnął  , ale ja wypuściłam strzałę i trafiłam prosto w jego serce.
Ale gdy tylko tytani upadli martwi (przynajmniej na razie) z morza  wypłyneła ogromna fala i uderzyła prosto w braci
-NIE!- krzyknęła ponownie Annabeth widząc jak fala całkowicie zakrywa Olivera i Percy'ego.
Stanęłam w miejscu. Coś tu nie grało. Przecież woda jesy żywiołem Posejdona... on uderzył w swoich synów...
Zrozumiałam i chwyciłam Annabeyh w pasie
-Czekaj - syknęłam jej do ucha- Ann , tak musi być...
Znieruchomiała i zaczęła płakać
Fala uderzyła jejszcze mocniej , tak że  poczułam jak wiatr ciągnie mnie do tyłu. Zacisnęłam powieki , czując jak na moją szyję kapią łzy córki Ateny.
-Nie , proszę - szepnęła , a ja ją tylko mocniej przytuliłam. Czułąm jak małe muszki i liście z morza wlatują mi na twarz przez ten okropny wiatr. Gdy poczułam jak to wszytko ustaje otworzyłam oczy i poluzowałam uścisk.
Bracia byli cali mokri. Percy leżał na piasku , a Oliver na czworakach wypluwał wodę z ust. I wodorosty , ale pomińmy temat , okej?
-Oni żyją- wyszeptała z nadzieją , jednak ja od razu ją zdołowałam słowami
-Na razie.
Ponownie zaszlochała.
Kolejna wielka fala uderzyła w braci.
Widziałam jak woda porywa Olivera w górę , w czasie gdy Percy nadal leży na piasku. Już nie zamknęłam oczu tylko nadal patrzyłam się młoszego z synów Posejdona.
Oliver uderzył całą siłą o skałę , a kilka wodnych macek jescze go dobiło.
Dopiero wówczas uświadomiłam sobie . Co się stało.
To nie JA umrę...