piątek, 12 lipca 2013

Rozdział XLVIII - podróż-


Stałam przed lustrem. Moje włosy były luźno spuszczone na ramiona  w delikatne loki. Makijaż? Delikatny. Nie miałam ani siły ani ochoty na jakiś makijaż-ful wypas. Tusz do rzęs i błyszczyk . Silena też zginęła . Nikt mnie nie umalował. Mój wzrok był pusty. Phil zginął , pewny że ratuje mnie… nie opowiedziałam wam dokładnie tego co się stało… widziała to jedna z sióstr Phila – Marianne. Okazało się że walczył z Evelyn i wygrywał pojedynek. Gdy ona już leżała i udawała martwą , syn Apolla walczył już z jakąś drakaidą , to ona… Evelyn znaczy… zamieniła się we mnie. Wykorzystała swój przeklęty dar. Wiedziała że pierwszy lepszy heros , który zobaczy mnie , niemal nieżyjącą  będzie chciał dobić. I w chwili gdy jakiś syn Eris unosił miecz nad Evelyn , Phil zauważył  niej – mnie.  I rzucił się pod ostrze , raniąc go strzałą prosto w serce. Dryblas opadł na Pila przygniatając do. Evelyn zniknęła… najprawdopodobniej zginęła , jednak nikt jej nie widział.
Pochyliłam głowę i wyciągnęła z kieszeni  kartkę . Była nie wielka , zwykła szkolna kartka z napisem na cały jej format ‘KOCHAM CIĘ’. Znalazłam ją w kieszeni Phila… razem z dyktafonem , na którym ostatni nagraniem był jego zachrypnięty głos próbujący zaśpiewać refren Horytnicy ‘krwią pisze list do ciebie’. Marianne mówiła że widziała jak coś mówi zaraz po zastaniu przegniecionym… że on w ogóle miał siłę wyciągnąć kartę i dyktafon… ale te dwa słowa – naprawdę były napisane jego krwią.
-Adara..- usłyszałam za sobą głos Niny. Spojrzałam na jej odbicie w moim lustrze. Jej makijaż na pewno był większy od mojego. Lekki ciemny róż na policzkach i w ogóle… Włosy miała spięte w kok.  A blizna na jej uchu byłą nadal widoczna. Straciła przy nim słuch… za to przy zdrowym uchu , dźwięk jej się wyostrzył… ale fakt  że ucho jest całkowicie zmasakrowane  jednak był istotniejszy dla niej niż lepszy słuch. Dlatego kilka kosmyków wychodzących z koka , zasłaniało ranę.  -Chodź…
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam płakać.  Nie mogłam…
Pokiwałam głową i razem z Niną wyszłam na pogrzeb Phila , który był o dzień później niż poległych podczas bitwy.
***
Peter kończył swoją mowę na temat Phila. Następna miałam być ja. To było , o wiele trudniejsze niż myślicie…  Stanęłam na podeście i rozejrzałam się po twarzach zgromadzonych. Wszyscy patrzyli się na mnie. Mieli wrogi wyraz twarzy. Pamiętali moje relacje z Philem.  Wiem jak to wyglądało… Całe życie się z nim kłóciłam , wyzywałam , obrażałam , złamałam mu serce. Nagle się obudziłam , w chwili gdy chłopak dla mnie poświecił życie.
Nie miałam przygotowanej mowy. Niby Nina coś mi tam napisała , ale nic nie pamiętałam.  Nie miałam głowy do tego , wszystko było dla mnie za trudne. Miałam ochotę przebić się strzałą.
-P…Phil- zaczęłam trzęsącym się głosem- Był ba…rdzo… bardzo dobrym…- dukałam. Nie chciałam dać wypłynąć łzom. Co dalej? Powiedzieć ‘’chłopak’’ czym ‘’mężczyzna’’?- młodzieńcem.  Wielkim patriotą… można by nawet powiedzieć że p..polskim Amerykaninem. Bardzo kochał Polskę i…- zakrztusiłam się własną śliną. Postanowiłam szybko zmienić tor mówienia- Pamiętam… j… ja…jak…  ponownie przerwałam. Popatrzyłam się na ludzi.-Nie mogę…
Po czym zbiegłam po schodach , nie patrząc po drodze na twarze zgromadzonych. Nie. Ja.. ja  się poddaję… Luke zginął. Apollo mnie wyklął. Phil nie żyję.  Miałam tak wiele i tak dużo straciłam wciągu paru chwil… widziałam śmierć tylu herosów. Ale to śmierć  tych dwóch  mnie złamała. Nie miałam sensy żyć. Nina przecież się pozbiera… ma Petera , prawda? Clarisse będzie ciężko ale też przeżyję… Chris jej pomoże , a Annabeth i Percy zawsze będą mnie wspominać.
Deszcz zaczął powoli kropić gdy klęczałam i wyłam z bólu.  Naprawdę nie chciałam żyć. Tyle razy mówiłam że jeszcze się zaśmieje na pogrzebie tego ‘debila’  , że go nienawidzę… a gdy TO się stało , to miałam ochotę przedziurawić się własnym sztyletem… ojciec mi na pewno załatwi dobre miejsce w Podziemiu. Matka… nie miałam jej.
Uniosłam głowę i spojrzałam na jezioro. Klęczałam tak , że na kolanach czułam zimną wodę.  Dotknęłam tafli , fali opuszkiem palców.
Następnie wstałam , otarłam łzę i poszłam ponownie na pogrzeb.  Miały przemawiać cztery osoby , co i tak było sporo ,bo zazwyczaj robiły to trzy. Peter , ja , brat Phila oraz … nie wiem Percy albo Nina… a może Clar? Osobiście ,  ja przemawiałam tylko na pogrzebie Luke’a , Jane oraz Olivera. Zawsze próbowałam tego uniknąć…
Peter , jako najlepszy przyjaciel Phila rzucił ogień na całun , który składał się z flagi Polski . Na górnym boku której była widoczna flaga Stanów  , a na środku został wyszyty  kołczan ze strzałami.   
Patrzyłam się na kołczan szklanymi oczami , ignorując pomruki zgromadzonych. Ogień zbijał się coraz wyżej , najwyraźniej się nie spiesząc. Dodatkowo do Obozu wszedł deszcz… nie miałam pojęcia co za cwel go wpuścił.
W płomieniach zobaczyłam , twarz Phila. Wiatr mówił jego głosem do mojego ucha. W ogniu zobaczyłam całujące się usta. Moje i Phila. Usłyszałam dźwięk jego gitary , słowa piosenek … ‘zawsze będziesz dla mnie najważniejsza’.
Nagle zrozumiałam co musi zrobić. Po raz setny doszło do mnie  że nie mam już sensu żyć.  Nagle objęłam Ninę i Clarisse które stały obok mnie , ramieniem. One chyba sądziły że potrzebuję wsparcia , bo odwzajemniły uścisk. Ale ja je puściłam. Stałyśmy bardzo blisko paleniska- tak blisko że starczyły dwa kroki by być już w płomieniach. Tak zrobiłam… szybko wskoczyłam na palący się stos i opadłam na kolana przy zwłokach syna Apolla.
-ADARA!- usłyszałam kilka zgodnych okrzyków. Poznałam wśród nich wrzask Clarisse , Annabeth…
-Nina , nie!- zawołał Peter  najwyraźniej powstrzymując ją od skoku za mną.- Chris pomuż mi z Clarisse!
Odchyliłam całun lekko i spojrzałam na twarz ukochanego. Na …dosłownie dwie sekundy  odwróciłam głowę i wyszeptałam ‘przepraszam’ .
W kieszeni miałam sztylet od Artemidy. Wyciągnęłam rękę z nim przed siebie , ledwie co słysząc krzyki przyjaciół i donośny szloch Niny.  Ja musiałam umrzeć. Chciałam. Spłonąć. Razem z Philem. Przeprosiłam ich. Nic więcej nie mogłam zrobić.
Ogień mnie otaczał , gdy nagle pojawiła się zakapturzona postać. Spojrzałam przez sekundę na nią.  Poznałam Hypnosa. Sen.
Patrzyłam się na niego , nadal nie opuszczając rąk ze sztyletem. Przestałam słyszeć płacz i krzyki. Tylko trzaskanie ognia.  Hypnos się uśmiechnął i pochylił nade mną. Koło niego stał już Tanatos , patrząc na ciało Phila.
Bóg snu położył delikatnie opuszki palców na moich powiekach .
Zasnęłam od razu.
***
Szłam podłużnym korytarzem. Nie wiedziałam , gdzie się obudziłam. Pamiętam zaledwie ciemność i to że szlam przed siebie.  Znałam tą drogę.
Przeszłam koło Tartaru.. nie spotkałam tam ni Luke’ a ni Phila. Ani na łąkach asfeltowych… nigdzie. Tyle twarzy.. wiele nawet znajomych.  Mojego przyjaciela spotkałam dopiero w Elizjum.
-LUKE!- wrzasnęłam widząc jego blond czuprynę.  Był odwrócony , ale i tak go poznałam. Rozmawiał z jakaś dziewczyną. Rzuciłam mu się na plecy . Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Adara!- ucieszył się . Chwycił mnie za biodra i okręcił wokół własnej osi.- Na bogów , Ad!
Poczułam jak na moim policzku powoli płynie łza. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek do spotkam.   A teraz byliśmy koło siebie. On mnie unosił , ja go ściskałam.
-Luke..- powtórzyłam jego imię , gdy mnie puścił.- Myślałam że…
-Ja też.- uśmiechnął się do mnie- Ale dziękuję bogom że dali mi ciebie… szkoda tylko że w takich okoli…
-Kocham cię  -przerwałam mu, nie chcąc puścić jego ramion
-Ja ciebie też.- uśmiechnął się- Tylko jak umarłaś?
Spojrzałam na niego zdziwiona. To było bardzo dobre pytanie… spłonęłam czy  jednak żyłam? Byłam duszą czy ciałem?
-Chyba spłonęłam.- uznałam- wskoczyłam na całun Phila…  a wtedy pojawił się Hypnos i…
-Żyjesz.- powiedział poważnie Luke , gładząc mnie- to co ty tu robisz?
Poruszyłam głową , mówiąc mu że nie mam pojęcia.  Luke poprawił mi włosy i s ię uśmiechnął.
-Cieszę się , że było mi ciebie zobaczyć.- wyszeptał mi do ucha.
-Ja też.- usłyszałam  żeński głos. Spojrzałam na dziewczynę z którą rozmawiał wcześniej syn Hermesa.
Patrzy łam w oczy Jane.
-Na bogów.-  zasłoniłam sobie usta dłoniom.
-Ale się zmieniłaś.- moja siostra wstała i objęła mnie ramieniem- gdyby nie oczy i włosy to bym cię nigdy nie poznała.
-Ty za to nic się nie zmieniłaś.- odparłam. Cieszyłam się.  Nie spodziewałam się że kiedykolwiek będzie mi dane patrzeć na Jane i z nią rozmawiać. – Jeju , nie wierzę…
-Wypiękniałaś.- powiedziała z uznaniem.
Gdy się  puściłyśmy a ja jej opowiedziałam relację z tych wszystkich lat , klasnęłam w ręce.
-Wreszcie możecie być razem.- powiedziałam. Jane i Luke się uśmiechnęli.
-Nareszcie –potaknął chłopak.
-Nie wiedziałam że moja smierć tak cię zmieni…- wyszeptała Jane.
-Wybaczono mi.- powiedział- nie wiem czy na to zasłużyłem…
-zasłużyłeś .- odparłam stanowczo.- Byłeś  najodważniejszym herosem bitwy ostatecznej.
-Dzięki.
Ponownie się przytuliliśmy. Wszyscy całą trójką , siedzieliśmy na schodach. Spojrzałam w niebieskie oczy Luke’a.
Niebieskie oczy.
-Phil- powiedziałam nagle- zapomniałam…
-Musisz iść.- potaknęła Jane. Wstała , obeszła Luke’a i mnie przytuliła- Tam , nie jest twoje przeznaczenie. Sama tak zdecydowałaś. Powodzenia siostro.
-Dziękuję.- ucałowałam ją w policzek. Następnie wstałam , nadal trzymając jej dłoń. Luke też wstał i mnie objął. Odwzajemniłam uścisk.
-Spotkamy się.- zapewniłam go- Mam takiego pecha , ze obstawiam że za niedługo…
-Nie mów tak .- poprosił- żyj długo , po prostu w chwili śmierci … bądź sobą.
Wzięłam oddech. Nie chciałam odchodzić. Jednak musiałam.
-Kocham cię.- zapewniłam go- Zawsze kochałam , kocham i kochać będę. Wybaczałam ci każdy błąd w chwili gdy go popełniałeś.- spojrzałam mu ponownie oczy.- Nina też. Obie cię kochamy.
-Ja was też.- zapewnił- jesteście świetne.
Uśmiechnęłam się . Puściłam go i spojrzałam po raz ostatni na przyjazny wyraz twarzy Jane.
Puściłam jej dłoń, odwróciłam się i odeszłam. Nie chciałam się odwrócić.
***
Kierowała do Sali tronowej Hadesa. Gdy stanęłam przy drzwiach rozglądnęłam się z jawnym zainteresowaniem.  Czułam się jak zagubione dziecko. Czyżbym już była martwa?
-Chcę wejść.- powiedziałam do kobiety , która siedziała za biurkiem.
-Pan Hades , ma teraz audiencje.- odparła kobieta , próbując ustawić antenę radia. –Przeszedł do niego syn…
-Nico?
-Nie. Pan Tartaru.- sprostowała.
-Czyli…?- spytałam ciągnąc ją za język.
-Lucyfer.- westchnęła. Spojrzałam na nią tępo.
-Co , proszę?- spytałam. Lucyfer? Ten facet z polskiego kabaretu?
-Lucyfer – powtórzyła, nadal męcząc się przy antenie- Syn pana Hadesa i pani Persefony… no i mój świrnięty braciszek.
W końcu ustawiła radio , na jakąś olimpijską audycję , po czym nalała sobie kawy… Nie umiała przestać się dziwić. Córka Hadesa robiła u niego za kogo? Sekretarkę?   Nadal nie raczyła na mnie spojrzeć. Nigdzie nie widziałam Phila. Nigdzie. Musiałam się spotkać z Hadesem.
-Chcę wejść.- oznajmiłam.
-Możesz chcieć… pan Hades rozmawia z…
-W nosie mam z kim gada twój ojciec.- krzyknęłam w końcu i otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam królewską parę podziemia , którzy siedzieli na swoich tronach. Przed nimi natomiast stał jakiś facet w ciemnych okularach i garniturze , który był w takim stanie jakby miał za sobą kilkanaście weseli pod rząd. Tak samo się zachowywał.
-No więc , ojczulku , proszę cię weź tego chłopaczynę , bo ja już nie daje rany no!- wskazał ręką na róg pomieszczenia. W jednym z kątów rozciągało się pole magnetyczne.  A w nim siedział tyłem chłopak , trzymający w dłoni całun z flagą polski , z wyszytym łukiem oraz maleńką flagą Stanów. Poznałam go .-Tyle tych Polaków mi wsadzasz , ja już nie mogę! Czwarty tydzień pijemy! A oni tak rusków wkurzają…
 –PHIL!- wydarłam się , biegnąc w stronę chłopaka. Rzuciłam się na pole magnetyczne , które mnie momentalnie odrzuciło.        
-Adara!- odkrzyknął. –Nic ci nie jest?
Gdy usłyszałam jego głos , po mojej skórze przeszła gęsia skórka. Słyszałam go. Żył.
-No proszę , proszę1- rozległ się głos pana umarłych , gdy już się podniosłam i patrzyłam w oczy synowi Apolla.
-Wypuść go. Wyszeptałam z prośbą w głosie.
-O tak , ojczulku wypuść! –zawołał Lucyfer- Bo jeszcze jeden Polak i ja oszaleję , no oszaleję!
-Jeden chłopak w te czy wewte.- Hades machnął ręką.
-No mi to obojętne , ale mówiłem ci ojczulku jakie wąty są z ruskimi- mówił Lucyfer. Nie słuchałam go. Ważny był tylko Phil- Mówię ci jak się ruscy wpieniają , Polacy im śpiewają taką piosenkę. ..’będę brał cię..’
-Co?!- spojrzałam na niego zdziwiona.
-Taka piosenka polska.- wymamrotał Phil- na wesela.
-Polecam Horytnice.- zwróciłam się do Lucyfera.
-Lucuś , idź , tatuś muszą porozmawiać z tą dziewczyną.- powiedziała Persefona. Ten coś tam pogadał i sobie poszedł. Bogini wyszła za nim.
-Po co wam to?- przerwałam panującą ciszę.- Tak fajnie jest się bawić ludzkimi uczuciami?
-Nie , córko bogów…- chociaż nadal byłam odwrócona do nich , poczułam jak aura Hadesa działa na mnie coraz mocniej. A więc się zbliżył do mnie.-przepraszam , teraz córko Aresa.
-Czego chcesz?- spytałam. Poczułam jak mała łza spływa z mojego oka-Co?
-Dobre pytanie. Nawet nie wiem po co Hypnos cię tu wziął. Powinien pozwolić ci zdechnąć.
-Nie mów tak do niej!- zawołał Phil , a chwilę później dostał niewidzialną siłą w brzuch. Od samego widoku , kolejna łza cisnęła się z oka.
-Przestań!- ryknęłam , odwracając się do boga i patrząc na niego z dołu.- Czego ode mnie żądasz!?
Uśmiechał się kpiącą , patrząc na mnie jak na robaka. I miał rację. Na własne życzenie stałam się najprawdopodobniej zwykłą śmiertelną heroską.
-Może jednak będzie coś… co mogłabyś zrobić Daro.
-Adaro- poprawiłam go automatycznie.
-Mniejsza z tym.- prychnął.-Może lepiej będzie jak zasłonię twojemu polaczynie oczy?
-Adara nie rób tego.- poprosił Phil.  Na sekundę pochyliłam głowę. Następnie zerknęła na Phila. Ostatecznie utkwiła wzrok na Hadesie.
-Przepraszam Phil.- wyszeptałam. Stanęłam na palcach i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jednak nie umiałam zbliżyć głowy. Myśl że mogłabym się lizać z nim , była zbyt obrzydliwa jak na mój umysł. Powinnam się tego spodziewać. Zeus i Posejdon chcieliby to samo za odbicie Phila. Nie wiem kto jeszcze , ale zapewne większość bogów. Wszyscy są tacy sami. Myślą tylko o sobie  i jak zrobić sobie przyjemność. Nawet kosztem innych. Język zaczął mi się plątać w gardle. Nie umiałam się z nim całować. Nie kochałam go , nawet nie lubiłam , obojętne czy mogłabym być jego córką. Był obrzydliwy .
-Ona nie jest dziwką!- zawołał Phil.
-To się jeszcze okaże.- zaśmiał się Hades
-Przepraszam.- powiedziałam , czując łzy na policzkach. Ponownie spróbowałam się przemóc i go pocałować. Problem polegał na tym że nie umiałam. Miałam mdłości , na samą myśl o tym co zrobi Hades gdy go pocałuję. Co będzie chciał dalej? Łóżko. Nie umiałam , byłam na to za słabła.- Przepraszam…
-Albo to zrobisz , albo on , trafi do Tartaru. – powiedział albinos patrząc na Phila.- Całuj mnie , dziwko.
-Adara , nie rób tego!- zawołał Phil- Nie pozwalam ci!
-Phil , prze…- powiedziałam . Ale wiedziałam że tego nie zrobię. Puściłam ramie Hadesa i upadłam na kolana. Spojrzałam na Hadesa – Błagam , cię wypuść go.
Pamiętacie gwałt? Albo to jak poznałam matkę? Śmierć Jane i bitwę? Chwile gdy Nina straciła ucho? Moje i Clar treningi u ojca? Żadne z tych wspomnień nie było takie jak to. Tak bolało , jak one wszystkie razem.
Hades prychnął . Odwrócił się i zasiadł na tronie.
-Adaro…- usłyszałam cichy głos . Phila. Był koło mnie. Klęczał koło mnie z smutnym uśmiechem.  Spojrzałam na niego z nadzieją i rzuciłam się na jego ramie. Natychmiast spadłam na posadzkę.
-Nie.- wyszeptałam. To był horror. Koszmar. Ból. Był koło mnie , słyszałam jego  głos , widziałam go , czułam delikatny zapach perfum. A nie mogłam dotknąć. Tak , to było najgorsze.  –Phil.
Uniósł dłoń i położył na moim policzku. A ja nic nie poczułam. Nic. 
-Oddaj mi go.- wychrypiałam z żalem w głosie- ODDAJ!
-Pokaż jak go kochasz.- powiedział cynicznie Hades. Spojrzałam na niego jak na tyrana i wariata. Którym był.  Jak miałam to pokazać!? Phil był duchem! Duszą!
Zrozumiałam.
-Proszę bardzo.- powiedziałam z chrypą. W ciągu sekundy , byłam już na kolanach pana umarłych i całowałam go.
-Nie!- wrzasnął Phil , odciągając mnie od niego.
I odciągnął. Był człowiekiem.
-Możecie odejść. – powiedział Hades.- pokazałaś że zrobisz wszystko.
Mocno byłam wtulona w Phila. Nie uniosłam głowy. Miałam ją schowaną a oczy zamknięte. Czułam ciepło Phila. Byłam szczęśliwa.
-Udało się. –wyszeptał Phil. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Byliśmy w miejscu , gdzie rano spłonął jego całun. Wróciliśmy pod wieczór.- Ja żyje.
Zasłoniłam usta , jednak mimo to było słychać mój śmiech szczęścia. Udało się. Najważniejsza misja mojego życia skończyła się powodzeniem .
-Oboje żyjemy.- zauważyłam .
-Jesteś wspaniała.- chwycił mnie w biodra i okręcił. Podobnie jak Luke.- Dziękuję.
-Nie ma za co.- zaśmiałam się ze szczęścia. Koszmar minął. Nareszcie.
-Jesteś cudowna.- powtórzył puszczając mnie.- Dzięki , dzięki , dzięki!
-Ogarnij się.- popchnęłam go lekko.- Bo Lucuś przyjdzie!
-Hahaha!- zaśmiał się- No dobra… gdzie jest Cass?
Uśmiech mi lekko zrzedł.
-Pewnie z dziewczynami od Afrodyty. A co?
-Muszę ją zobaczyć.- uśmiechnął się- Przecież ją kocham.
-Kochasz?
-No , oczywiście .- uśmiechnął się- chwilowa kłótnia , ale ją kocham. No ale jeszcze raz dzięki za pomoc. Jesteś świetną kumpelą.- klepnął mnie po ramieniu i odszedł.
Stałam jak wryta. On kochał CASSANDRĘ. Ja byłam KUMPELĄ. Poszłam za nim do Hadesa , w czasie gdy ona wybierała sobie błyszczyk.
Poczułam falę wściekłości. Miałam dość. Dość tego chłopaka , tej dziewczyny i tego miejsca. Szlag mnie trafiał.  Musiałam się stad wynieść. Jak najdalej z tego Obozu , który dawniej tak kochałam- w tedy znienawidziłam.
Sama nawet nie wiem kiedy wpadłam do Wielkiego Domu. Padł na mnie wzrok Chejrona.
-Adaro…- powiedział widząc mnie- ty żyjesz.
-Chcę dostać misje.- oznajmiłam- Teraz.
Chejron wymienił spojrzenie z Panem D.
-Najpierw powinnaś iść do swojego domku , dziecko.- odparł centaur. –Oni już szyja twój całun.
Wszyscy sądzili że nie żyję.  Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Clarisse z nitką w dłoni.
-Dostane tą misję?- spytałam z nadzieją.
-No cóż… jest jedna sprawa… w środkowej Europie , potwory buntują się … konkretnie  w jednym kraju. Tamtejsi herosi potrzebują pomocy doświadczanych amerykańskich dzieciaków…
-Jaki to kraj?- to była ważne pytanie , nie znałam wszystkich języków świata. Francuski , lekko niemiecki i polski. Nic więcej.  Hiszpański świetnie znał Peter , tak jak niemiecki. Nina natomiast miała ogarnięty włoski a w internacie uczyła się francuskiego. Phil znał wszystkie słowiańskie języki.  Byłam najmniej potrzebna w tej ekipie , zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak Nina jeszcze tak dobrze nie umiała francuskiego , wiec to ja byłam odpowiedzialna za ten język.  Phil każdego z nas douczał polskiego…
-Polska.- odparł- ich obóz znajduje się blisko poprzedniej stolicy , Krakowa.
-Kiedy  mogę tam wyjechać?
-Jutro macie zamówione loty.
-Nie mogę dziś?- spytałam- jestem spakowana , tylko się pożegnam z przyjaciółmi.
-Ale…
-Proszę. –wyszeptałam. Ten westchnął.
-No dobrze.
Uśmiechnęłam się  . Musiałam uciec z tego pieprznego miejsca.

7 komentarzy:

  1. Witaj! Jeśli chcesz poczytać o trudnej przyjaźni damsko-męskiej zapraszam do zapoznania się z moim nowym opowiadaniem. Pozdrawiam :)
    http://www.mallory.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie *.*
    Uwielbiam ^^

    Zapraszam do Siebie ;)
    dzieckoolimpu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To. Jest. Świetne! <3
    A Phil to świnia, ona tu takie rzeczy dla niego robi, a on sobie idzie do Cass, pff. Mam nadzieję, że to tylko zgrywa xD
    Weny życzę i czekam na kolejny fragment, bo długo bez niego nie wytrzymam <3
    Jesteś wspaniała :3

    OdpowiedzUsuń
  4. O! I bym zapomniała :P Zapraszam do mnie oczywiście ;) mysliszzesieznasz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. A... kiedy nowy rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. A tydzień minął i nie ma :c
    (Ja wiem, że jestem upierdliwa xD c:)

    OdpowiedzUsuń