Stałam przed lustrem. Moje włosy
były luźno spuszczone na ramiona w
delikatne loki. Makijaż? Delikatny. Nie miałam ani siły ani ochoty na jakiś
makijaż-ful wypas. Tusz do rzęs i błyszczyk . Silena też zginęła . Nikt mnie
nie umalował. Mój wzrok był pusty. Phil zginął , pewny że ratuje mnie… nie
opowiedziałam wam dokładnie tego co się stało… widziała to jedna z sióstr Phila
– Marianne. Okazało się że walczył z Evelyn i wygrywał pojedynek. Gdy ona już
leżała i udawała martwą , syn Apolla walczył już z jakąś drakaidą , to ona…
Evelyn znaczy… zamieniła się we mnie. Wykorzystała swój przeklęty dar.
Wiedziała że pierwszy lepszy heros , który zobaczy mnie , niemal nieżyjącą będzie chciał dobić. I w chwili gdy jakiś syn
Eris unosił miecz nad Evelyn , Phil zauważył
niej – mnie. I rzucił się pod
ostrze , raniąc go strzałą prosto w serce. Dryblas opadł na Pila przygniatając
do. Evelyn zniknęła… najprawdopodobniej zginęła , jednak nikt jej nie widział.
Pochyliłam głowę i wyciągnęła z
kieszeni kartkę . Była nie wielka ,
zwykła szkolna kartka z napisem na cały jej format ‘KOCHAM CIĘ’. Znalazłam ją w
kieszeni Phila… razem z dyktafonem , na którym ostatni nagraniem był jego
zachrypnięty głos próbujący zaśpiewać refren Horytnicy ‘krwią pisze list do
ciebie’. Marianne mówiła że widziała jak coś mówi zaraz po zastaniu
przegniecionym… że on w ogóle miał siłę wyciągnąć kartę i dyktafon… ale te dwa
słowa – naprawdę były napisane jego krwią.
-Adara..- usłyszałam za sobą głos
Niny. Spojrzałam na jej odbicie w moim lustrze. Jej makijaż na pewno był
większy od mojego. Lekki ciemny róż na policzkach i w ogóle… Włosy miała spięte
w kok. A blizna na jej uchu byłą nadal
widoczna. Straciła przy nim słuch… za to przy zdrowym uchu , dźwięk jej się
wyostrzył… ale fakt że ucho jest
całkowicie zmasakrowane jednak był
istotniejszy dla niej niż lepszy słuch. Dlatego kilka kosmyków wychodzących z
koka , zasłaniało ranę. -Chodź…
Zacisnęłam powieki. Nie chciałam
płakać. Nie mogłam…
Pokiwałam głową i razem z Niną
wyszłam na pogrzeb Phila , który był o dzień później niż poległych podczas
bitwy.
***
Peter kończył swoją mowę na temat
Phila. Następna miałam być ja. To było , o wiele trudniejsze niż myślicie… Stanęłam na podeście i rozejrzałam się po
twarzach zgromadzonych. Wszyscy patrzyli się na mnie. Mieli wrogi wyraz twarzy.
Pamiętali moje relacje z Philem. Wiem
jak to wyglądało… Całe życie się z nim kłóciłam , wyzywałam , obrażałam , złamałam
mu serce. Nagle się obudziłam , w chwili gdy chłopak dla mnie poświecił życie.
Nie miałam przygotowanej mowy.
Niby Nina coś mi tam napisała , ale nic nie pamiętałam. Nie miałam głowy do tego , wszystko było dla
mnie za trudne. Miałam ochotę przebić się strzałą.
-P…Phil- zaczęłam trzęsącym się
głosem- Był ba…rdzo… bardzo dobrym…- dukałam. Nie chciałam dać wypłynąć łzom.
Co dalej? Powiedzieć ‘’chłopak’’ czym ‘’mężczyzna’’?- młodzieńcem. Wielkim patriotą… można by nawet powiedzieć że
p..polskim Amerykaninem. Bardzo kochał Polskę i…- zakrztusiłam się własną
śliną. Postanowiłam szybko zmienić tor mówienia- Pamiętam… j… ja…jak… ponownie przerwałam. Popatrzyłam się na
ludzi.-Nie mogę…
Po czym zbiegłam po schodach , nie
patrząc po drodze na twarze zgromadzonych. Nie. Ja.. ja się poddaję… Luke zginął. Apollo mnie wyklął.
Phil nie żyję. Miałam tak wiele i tak
dużo straciłam wciągu paru chwil… widziałam śmierć tylu herosów. Ale to
śmierć tych dwóch mnie złamała. Nie miałam sensy żyć. Nina
przecież się pozbiera… ma Petera , prawda? Clarisse będzie ciężko ale też
przeżyję… Chris jej pomoże , a Annabeth i Percy zawsze będą mnie wspominać.
Deszcz zaczął powoli kropić gdy
klęczałam i wyłam z bólu. Naprawdę nie
chciałam żyć. Tyle razy mówiłam że jeszcze się zaśmieje na pogrzebie tego
‘debila’ , że go nienawidzę… a gdy TO
się stało , to miałam ochotę przedziurawić się własnym sztyletem… ojciec mi na
pewno załatwi dobre miejsce w Podziemiu. Matka… nie miałam jej.
Uniosłam głowę i spojrzałam na
jezioro. Klęczałam tak , że na kolanach czułam zimną wodę. Dotknęłam tafli , fali opuszkiem palców.
Następnie wstałam , otarłam łzę i
poszłam ponownie na pogrzeb. Miały
przemawiać cztery osoby , co i tak było sporo ,bo zazwyczaj robiły to trzy.
Peter , ja , brat Phila oraz … nie wiem Percy albo Nina… a może Clar? Osobiście
, ja przemawiałam tylko na pogrzebie Luke’a
, Jane oraz Olivera. Zawsze próbowałam tego uniknąć…
Peter , jako najlepszy przyjaciel
Phila rzucił ogień na całun , który składał się z flagi Polski . Na górnym boku
której była widoczna flaga Stanów , a na
środku został wyszyty kołczan ze
strzałami.
Patrzyłam się na kołczan szklanymi
oczami , ignorując pomruki zgromadzonych. Ogień zbijał się coraz wyżej ,
najwyraźniej się nie spiesząc. Dodatkowo do Obozu wszedł deszcz… nie miałam
pojęcia co za cwel go wpuścił.
W płomieniach zobaczyłam , twarz
Phila. Wiatr mówił jego głosem do mojego ucha. W ogniu zobaczyłam całujące się
usta. Moje i Phila. Usłyszałam dźwięk jego gitary , słowa piosenek … ‘zawsze
będziesz dla mnie najważniejsza’.
Nagle zrozumiałam co musi zrobić.
Po raz setny doszło do mnie że nie mam
już sensu żyć. Nagle objęłam Ninę i
Clarisse które stały obok mnie , ramieniem. One chyba sądziły że potrzebuję
wsparcia , bo odwzajemniły uścisk. Ale ja je puściłam. Stałyśmy bardzo blisko
paleniska- tak blisko że starczyły dwa kroki by być już w płomieniach. Tak
zrobiłam… szybko wskoczyłam na palący się stos i opadłam na kolana przy
zwłokach syna Apolla.
-ADARA!- usłyszałam kilka zgodnych
okrzyków. Poznałam wśród nich wrzask Clarisse , Annabeth…
-Nina , nie!- zawołał Peter najwyraźniej powstrzymując ją od skoku za
mną.- Chris pomuż mi z Clarisse!
Odchyliłam całun lekko i
spojrzałam na twarz ukochanego. Na …dosłownie dwie sekundy odwróciłam głowę i wyszeptałam ‘przepraszam’ .
W kieszeni miałam sztylet od
Artemidy. Wyciągnęłam rękę z nim przed siebie , ledwie co słysząc krzyki
przyjaciół i donośny szloch Niny. Ja
musiałam umrzeć. Chciałam. Spłonąć. Razem z Philem. Przeprosiłam ich. Nic
więcej nie mogłam zrobić.
Ogień mnie otaczał , gdy nagle
pojawiła się zakapturzona postać. Spojrzałam przez sekundę na nią. Poznałam Hypnosa. Sen.
Patrzyłam się na niego , nadal nie
opuszczając rąk ze sztyletem. Przestałam słyszeć płacz i krzyki. Tylko
trzaskanie ognia. Hypnos się uśmiechnął
i pochylił nade mną. Koło niego stał już Tanatos , patrząc na ciało Phila.
Bóg snu położył delikatnie opuszki
palców na moich powiekach .
Zasnęłam od razu.
***
Szłam podłużnym korytarzem. Nie
wiedziałam , gdzie się obudziłam. Pamiętam zaledwie ciemność i to że szlam
przed siebie. Znałam tą drogę.
Przeszłam koło Tartaru.. nie spotkałam
tam ni Luke’ a ni Phila. Ani na łąkach asfeltowych… nigdzie. Tyle twarzy..
wiele nawet znajomych. Mojego
przyjaciela spotkałam dopiero w Elizjum.
-LUKE!- wrzasnęłam widząc jego
blond czuprynę. Był odwrócony , ale i
tak go poznałam. Rozmawiał z jakaś dziewczyną. Rzuciłam mu się na plecy .
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Adara!- ucieszył się . Chwycił
mnie za biodra i okręcił wokół własnej osi.- Na bogów , Ad!
Poczułam jak na moim policzku
powoli płynie łza. Nie spodziewałam się że jeszcze kiedykolwiek do
spotkam. A teraz byliśmy koło siebie.
On mnie unosił , ja go ściskałam.
-Luke..- powtórzyłam jego imię ,
gdy mnie puścił.- Myślałam że…
-Ja też.- uśmiechnął się do mnie-
Ale dziękuję bogom że dali mi ciebie… szkoda tylko że w takich okoli…
-Kocham cię -przerwałam mu, nie chcąc puścić jego ramion
-Ja ciebie też.- uśmiechnął się-
Tylko jak umarłaś?
Spojrzałam na niego zdziwiona. To
było bardzo dobre pytanie… spłonęłam czy
jednak żyłam? Byłam duszą czy ciałem?
-Chyba spłonęłam.- uznałam-
wskoczyłam na całun Phila… a wtedy
pojawił się Hypnos i…
-Żyjesz.- powiedział poważnie Luke
, gładząc mnie- to co ty tu robisz?
Poruszyłam głową , mówiąc mu że
nie mam pojęcia. Luke poprawił mi włosy
i s ię uśmiechnął.
-Cieszę się , że było mi ciebie
zobaczyć.- wyszeptał mi do ucha.
-Ja też.- usłyszałam żeński głos. Spojrzałam na dziewczynę z którą
rozmawiał wcześniej syn Hermesa.
Patrzy łam w oczy Jane.
-Na bogów.- zasłoniłam sobie usta dłoniom.
-Ale się zmieniłaś.- moja siostra
wstała i objęła mnie ramieniem- gdyby nie oczy i włosy to bym cię nigdy nie
poznała.
-Ty za to nic się nie zmieniłaś.-
odparłam. Cieszyłam się. Nie spodziewałam
się że kiedykolwiek będzie mi dane patrzeć na Jane i z nią rozmawiać. – Jeju ,
nie wierzę…
-Wypiękniałaś.- powiedziała z
uznaniem.
Gdy się puściłyśmy a ja jej opowiedziałam relację z
tych wszystkich lat , klasnęłam w ręce.
-Wreszcie możecie być razem.-
powiedziałam. Jane i Luke się uśmiechnęli.
-Nareszcie –potaknął chłopak.
-Nie wiedziałam że moja smierć tak
cię zmieni…- wyszeptała Jane.
-Wybaczono mi.- powiedział- nie
wiem czy na to zasłużyłem…
-zasłużyłeś .- odparłam
stanowczo.- Byłeś najodważniejszym
herosem bitwy ostatecznej.
-Dzięki.
Ponownie się przytuliliśmy.
Wszyscy całą trójką , siedzieliśmy na schodach. Spojrzałam w niebieskie oczy
Luke’a.
Niebieskie oczy.
-Phil- powiedziałam nagle-
zapomniałam…
-Musisz iść.- potaknęła Jane.
Wstała , obeszła Luke’a i mnie przytuliła- Tam , nie jest twoje przeznaczenie.
Sama tak zdecydowałaś. Powodzenia siostro.
-Dziękuję.- ucałowałam ją w
policzek. Następnie wstałam , nadal trzymając jej dłoń. Luke też wstał i mnie
objął. Odwzajemniłam uścisk.
-Spotkamy się.- zapewniłam go- Mam
takiego pecha , ze obstawiam że za niedługo…
-Nie mów tak .- poprosił- żyj
długo , po prostu w chwili śmierci … bądź sobą.
Wzięłam oddech. Nie chciałam
odchodzić. Jednak musiałam.
-Kocham cię.- zapewniłam go-
Zawsze kochałam , kocham i kochać będę. Wybaczałam ci każdy błąd w chwili gdy
go popełniałeś.- spojrzałam mu ponownie oczy.- Nina też. Obie cię kochamy.
-Ja was też.- zapewnił- jesteście
świetne.
Uśmiechnęłam się . Puściłam go i spojrzałam
po raz ostatni na przyjazny wyraz twarzy Jane.
Puściłam jej dłoń, odwróciłam się
i odeszłam. Nie chciałam się odwrócić.
***
Kierowała do Sali tronowej Hadesa.
Gdy stanęłam przy drzwiach rozglądnęłam się z jawnym zainteresowaniem. Czułam się jak zagubione dziecko. Czyżbym już
była martwa?
-Chcę wejść.- powiedziałam do
kobiety , która siedziała za biurkiem.
-Pan Hades , ma teraz audiencje.-
odparła kobieta , próbując ustawić antenę radia. –Przeszedł do niego syn…
-Nico?
-Nie. Pan Tartaru.- sprostowała.
-Czyli…?- spytałam ciągnąc ją za
język.
-Lucyfer.- westchnęła. Spojrzałam
na nią tępo.
-Co , proszę?- spytałam. Lucyfer?
Ten facet z polskiego kabaretu?
-Lucyfer – powtórzyła, nadal
męcząc się przy antenie- Syn pana Hadesa i pani Persefony… no i mój świrnięty
braciszek.
W końcu ustawiła radio , na jakąś
olimpijską audycję , po czym nalała sobie kawy… Nie umiała przestać się dziwić.
Córka Hadesa robiła u niego za kogo? Sekretarkę? Nadal nie raczyła na mnie spojrzeć. Nigdzie
nie widziałam Phila. Nigdzie. Musiałam się spotkać z Hadesem.
-Chcę wejść.- oznajmiłam.
-Możesz chcieć… pan Hades rozmawia
z…
-W nosie mam z kim gada twój
ojciec.- krzyknęłam w końcu i otworzyłam drzwi.
Zobaczyłam królewską parę
podziemia , którzy siedzieli na swoich tronach. Przed nimi natomiast stał jakiś
facet w ciemnych okularach i garniturze , który był w takim stanie jakby miał
za sobą kilkanaście weseli pod rząd. Tak samo się zachowywał.
-No więc , ojczulku , proszę cię
weź tego chłopaczynę , bo ja już nie daje rany no!- wskazał ręką na róg
pomieszczenia. W jednym z kątów rozciągało się pole magnetyczne. A w nim siedział tyłem chłopak , trzymający w
dłoni całun z flagą polski , z wyszytym łukiem oraz maleńką flagą Stanów. Poznałam
go .-Tyle tych Polaków mi wsadzasz , ja już nie mogę! Czwarty tydzień pijemy! A
oni tak rusków wkurzają…
–PHIL!- wydarłam się , biegnąc w stronę
chłopaka. Rzuciłam się na pole magnetyczne , które mnie momentalnie odrzuciło.
-Adara!- odkrzyknął. –Nic ci nie
jest?
Gdy usłyszałam jego głos , po
mojej skórze przeszła gęsia skórka. Słyszałam go. Żył.
-No proszę , proszę1- rozległ się
głos pana umarłych , gdy już się podniosłam i patrzyłam w oczy synowi Apolla.
-Wypuść go. Wyszeptałam z prośbą w
głosie.
-O tak , ojczulku wypuść! –zawołał
Lucyfer- Bo jeszcze jeden Polak i ja oszaleję , no oszaleję!
-Jeden chłopak w te czy wewte.-
Hades machnął ręką.
-No mi to obojętne , ale mówiłem
ci ojczulku jakie wąty są z ruskimi- mówił Lucyfer. Nie słuchałam go. Ważny był
tylko Phil- Mówię ci jak się ruscy wpieniają , Polacy im śpiewają taką
piosenkę. ..’będę brał cię..’
-Co?!- spojrzałam na niego
zdziwiona.
-Taka piosenka polska.- wymamrotał
Phil- na wesela.
-Polecam Horytnice.- zwróciłam się
do Lucyfera.
-Lucuś , idź , tatuś muszą
porozmawiać z tą dziewczyną.- powiedziała Persefona. Ten coś tam pogadał i
sobie poszedł. Bogini wyszła za nim.
-Po co wam to?- przerwałam
panującą ciszę.- Tak fajnie jest się bawić ludzkimi uczuciami?
-Nie , córko bogów…- chociaż nadal
byłam odwrócona do nich , poczułam jak aura Hadesa działa na mnie coraz
mocniej. A więc się zbliżył do mnie.-przepraszam , teraz córko Aresa.
-Czego chcesz?- spytałam. Poczułam
jak mała łza spływa z mojego oka-Co?
-Dobre pytanie. Nawet nie wiem po
co Hypnos cię tu wziął. Powinien pozwolić ci zdechnąć.
-Nie mów tak do niej!- zawołał
Phil , a chwilę później dostał niewidzialną siłą w brzuch. Od samego widoku ,
kolejna łza cisnęła się z oka.
-Przestań!- ryknęłam , odwracając
się do boga i patrząc na niego z dołu.- Czego ode mnie żądasz!?
Uśmiechał się kpiącą , patrząc na
mnie jak na robaka. I miał rację. Na własne życzenie stałam się
najprawdopodobniej zwykłą śmiertelną heroską.
-Może jednak będzie coś… co
mogłabyś zrobić Daro.
-Adaro- poprawiłam go
automatycznie.
-Mniejsza z tym.- prychnął.-Może
lepiej będzie jak zasłonię twojemu polaczynie oczy?
-Adara nie rób tego.- poprosił
Phil. Na sekundę pochyliłam głowę.
Następnie zerknęła na Phila. Ostatecznie utkwiła wzrok na Hadesie.
-Przepraszam Phil.- wyszeptałam.
Stanęłam na palcach i położyłam dłoń na jego ramieniu. Jednak nie umiałam
zbliżyć głowy. Myśl że mogłabym się lizać z nim , była zbyt obrzydliwa jak na
mój umysł. Powinnam się tego spodziewać. Zeus i Posejdon chcieliby to samo za
odbicie Phila. Nie wiem kto jeszcze , ale zapewne większość bogów. Wszyscy są
tacy sami. Myślą tylko o sobie i jak
zrobić sobie przyjemność. Nawet kosztem innych. Język zaczął mi się plątać w
gardle. Nie umiałam się z nim całować. Nie kochałam go , nawet nie lubiłam ,
obojętne czy mogłabym być jego córką. Był obrzydliwy .
-Ona nie jest dziwką!- zawołał
Phil.
-To się jeszcze okaże.- zaśmiał
się Hades
-Przepraszam.- powiedziałam ,
czując łzy na policzkach. Ponownie spróbowałam się przemóc i go pocałować.
Problem polegał na tym że nie umiałam. Miałam mdłości , na samą myśl o tym co
zrobi Hades gdy go pocałuję. Co będzie chciał dalej? Łóżko. Nie umiałam , byłam
na to za słabła.- Przepraszam…
-Albo to zrobisz , albo on , trafi
do Tartaru. – powiedział albinos patrząc na Phila.- Całuj mnie , dziwko.
-Adara , nie rób tego!- zawołał
Phil- Nie pozwalam ci!
-Phil , prze…- powiedziałam . Ale
wiedziałam że tego nie zrobię. Puściłam ramie Hadesa i upadłam na kolana.
Spojrzałam na Hadesa – Błagam , cię wypuść go.
Pamiętacie gwałt? Albo to jak
poznałam matkę? Śmierć Jane i bitwę? Chwile gdy Nina straciła ucho? Moje i Clar
treningi u ojca? Żadne z tych wspomnień nie było takie jak to. Tak bolało , jak
one wszystkie razem.
Hades prychnął . Odwrócił się i
zasiadł na tronie.
-Adaro…- usłyszałam cichy głos .
Phila. Był koło mnie. Klęczał koło mnie z smutnym uśmiechem. Spojrzałam na niego z nadzieją i rzuciłam się
na jego ramie. Natychmiast spadłam na posadzkę.
-Nie.- wyszeptałam. To był horror.
Koszmar. Ból. Był koło mnie , słyszałam jego
głos , widziałam go , czułam delikatny zapach perfum. A nie mogłam
dotknąć. Tak , to było najgorsze. –Phil.
Uniósł dłoń i położył na moim
policzku. A ja nic nie poczułam. Nic.
-Oddaj mi go.- wychrypiałam z
żalem w głosie- ODDAJ!
-Pokaż jak go kochasz.- powiedział
cynicznie Hades. Spojrzałam na niego jak na tyrana i wariata. Którym był. Jak miałam to pokazać!? Phil był duchem!
Duszą!
Zrozumiałam.
-Proszę bardzo.- powiedziałam z
chrypą. W ciągu sekundy , byłam już na kolanach pana umarłych i całowałam go.
-Nie!- wrzasnął Phil , odciągając
mnie od niego.
I odciągnął. Był człowiekiem.
-Możecie odejść. – powiedział
Hades.- pokazałaś że zrobisz wszystko.
Mocno byłam wtulona w Phila. Nie
uniosłam głowy. Miałam ją schowaną a oczy zamknięte. Czułam ciepło Phila. Byłam
szczęśliwa.
-Udało się. –wyszeptał Phil.
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Byliśmy w miejscu , gdzie rano spłonął
jego całun. Wróciliśmy pod wieczór.- Ja żyje.
Zasłoniłam usta , jednak mimo to
było słychać mój śmiech szczęścia. Udało się. Najważniejsza misja mojego życia
skończyła się powodzeniem .
-Oboje żyjemy.- zauważyłam .
-Jesteś wspaniała.- chwycił mnie w
biodra i okręcił. Podobnie jak Luke.- Dziękuję.
-Nie ma za co.- zaśmiałam się ze
szczęścia. Koszmar minął. Nareszcie.
-Jesteś cudowna.- powtórzył
puszczając mnie.- Dzięki , dzięki , dzięki!
-Ogarnij się.- popchnęłam go
lekko.- Bo Lucuś przyjdzie!
-Hahaha!- zaśmiał się- No dobra…
gdzie jest Cass?
Uśmiech mi lekko zrzedł.
-Pewnie z dziewczynami od
Afrodyty. A co?
-Muszę ją zobaczyć.- uśmiechnął
się- Przecież ją kocham.
-Kochasz?
-No , oczywiście .- uśmiechnął
się- chwilowa kłótnia , ale ją kocham. No ale jeszcze raz dzięki za pomoc.
Jesteś świetną kumpelą.- klepnął mnie po ramieniu i odszedł.
Stałam jak wryta. On kochał
CASSANDRĘ. Ja byłam KUMPELĄ. Poszłam za nim do Hadesa , w czasie gdy ona
wybierała sobie błyszczyk.
Poczułam falę wściekłości. Miałam
dość. Dość tego chłopaka , tej dziewczyny i tego miejsca. Szlag mnie
trafiał. Musiałam się stad wynieść. Jak
najdalej z tego Obozu , który dawniej tak kochałam- w tedy znienawidziłam.
Sama nawet nie wiem kiedy wpadłam
do Wielkiego Domu. Padł na mnie wzrok Chejrona.
-Adaro…- powiedział widząc mnie-
ty żyjesz.
-Chcę dostać misje.- oznajmiłam-
Teraz.
Chejron wymienił spojrzenie z
Panem D.
-Najpierw powinnaś iść do swojego
domku , dziecko.- odparł centaur. –Oni już szyja twój całun.
Wszyscy sądzili że nie żyję. Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Clarisse z
nitką w dłoni.
-Dostane tą misję?- spytałam z
nadzieją.
-No cóż… jest jedna sprawa… w
środkowej Europie , potwory buntują się … konkretnie w jednym kraju. Tamtejsi herosi potrzebują
pomocy doświadczanych amerykańskich dzieciaków…
-Jaki to kraj?- to była ważne pytanie
, nie znałam wszystkich języków świata. Francuski , lekko niemiecki i polski.
Nic więcej. Hiszpański świetnie znał
Peter , tak jak niemiecki. Nina natomiast miała ogarnięty włoski a w internacie
uczyła się francuskiego. Phil znał wszystkie słowiańskie języki. Byłam najmniej potrzebna w tej ekipie ,
zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak Nina jeszcze tak dobrze nie umiała
francuskiego , wiec to ja byłam odpowiedzialna za ten język. Phil każdego z nas douczał polskiego…
-Polska.- odparł- ich obóz znajduje
się blisko poprzedniej stolicy , Krakowa.
-Kiedy mogę tam wyjechać?
-Jutro macie zamówione loty.
-Nie mogę dziś?- spytałam- jestem
spakowana , tylko się pożegnam z przyjaciółmi.
-Ale…
-Proszę. –wyszeptałam. Ten
westchnął.
-No dobrze.
Uśmiechnęłam się . Musiałam uciec z tego pieprznego miejsca.
Witaj! Jeśli chcesz poczytać o trudnej przyjaźni damsko-męskiej zapraszam do zapoznania się z moim nowym opowiadaniem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.mallory.blogujaca.pl
Boskie *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ^^
Zapraszam do Siebie ;)
dzieckoolimpu.blogspot.com
To. Jest. Świetne! <3
OdpowiedzUsuńA Phil to świnia, ona tu takie rzeczy dla niego robi, a on sobie idzie do Cass, pff. Mam nadzieję, że to tylko zgrywa xD
Weny życzę i czekam na kolejny fragment, bo długo bez niego nie wytrzymam <3
Jesteś wspaniała :3
O! I bym zapomniała :P Zapraszam do mnie oczywiście ;) mysliszzesieznasz.blogspot.com
OdpowiedzUsuńA... kiedy nowy rozdział? :D
OdpowiedzUsuńpod koniec tygodnia ;)
UsuńA tydzień minął i nie ma :c
OdpowiedzUsuń(Ja wiem, że jestem upierdliwa xD c:)