piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział V -wyrocznia nie odpowiada na drugie pytanie-

Wyszliśmy z busa. Na placu w Obozie było pusto, rozejrzałam się a w tedy Apollo chwycił mnie za nadgarstek.
-Zaczekaj Adara- wyciągnął zza kopertę- to do Chejrona. Daj mu to dobrze?
-A po co?
-To ta wiadomośc od Hermesa. Niech centaur odpowie jak najszybciej, okey?
-Okey. To coś ważnego?
-Najwyraźniej.- Apollo podał mi kopertę po czym dotknął mojej twarzy- dorosłaś
Spojrzałam mu w oczy
-Znowu zaczynasz?
Uśmiechnął się
-Nie rozumiem cię. Nie chcesz ani mnie ani mojego syna...
-Nie kręcą mnie chłopcy.
-Co innego mówiłaś trzy lata temu.
-To było dawno.- odpowiedziałam- BARDZO dawno. A teraz: pa, idę do Niny i Clarisse.
-Pa mała.- ucałował mnie w policzek
I zanim się obejrzałam- Apollo znikł.
-Co ci dał?- zapytał Phil
-List do Chejrona- odpowiedziałam po czym wyruszyłam z Niną, Philem i Olivierem do Wielkiego Domu.
Chejron i pan D., siedzieli i rozmawiali popijając kawę a Eris malowała się czerwona szminką przy kominku. Gdy weszliśmy wszyscy na nas spojrzeli. Zobaczyłam w odbiciu lusterka że Eris zrobiła wielkie oczy i przejechała sobie po policzku szminkom. Odwróciła się i spojrzała na  nas  wściekła.
-Co wy tutaj bachory jedne robicie?
-Eris, spokojnie.- uspokoił ja Chejron
Spojrzałam na Eris spod łba. Było mi nawet żal słów na to... coś. Podeszłam do Chejrona i wręczyłam mu list
-Od Apolla
-Od kogo?- zdziwil się Pan D.
-No... Hermes nie miał czasu.
Chejron zaczął czytac listl. Pod koniec zmarszczył brwi i podjechał (był na wózku) do pana D. Musiało stac się coś naprawdę złego.
Rozmawiali po cichu. Gdy przestali Nina się zapytała
-Co się stało?
Oboje na nią spojrzeli. Nawet Dionizos miał poważna minę.
-Idźcie do domków, dzieci- powiedział Chejron- i powiedzcie starszym obozowiczom że wszyscy mają się tu stawic za kwadrans.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Phila. On odpowiedział swoim spojrzeniem, tez zaniepokojonym.
Wyszliśmy.
-Ja pójdę do bliźniaków Hood- powiedział Phil
-Ja do Sileny i Amelie - powiedziała Nina
-Ja do Clarisse.- uznałam. W końcu to moja siostra
-To ja do Charlesa i Annabeth - Oliver pokiwał głową.
                                                                       * * *
-Stało się coś?- zapytała Silena, gdy weszła razem z Niną
-Tak- Chejron pokiwał głową
Wszystkie oczy pokierowały się ku niemu
-Co?- zapytałam, na to Chejron  wyciągnął kopertę i nam ją pokazał
-Widzicie to dzieci?- zapytał- to koperta która może zmienic życie tysiąca ludzi
Wszyscy spojrzeli po sobie
-Jak to?- zapytała się Annabeth
-A tak to że to jest list od potomków Amazonek. Dziś ten lud nazywa się Amanonami
-Jak?- zapytali się wszyscy równocześnie
-Amanoni- powtórzył Chejron- od kilku wieków ten lud jest nękany przez tytanów, którzy unikli kary dwa tysiące lat temu. Ci ludzie, którzy żyją pod ich dyktaturą nie mogą normalnie życ. Są dyskryminowani i prześladowani.
Spojrzałam na Annabeth. Miała zmarszczone brwi, jakby nad czymś gorączkowo myślała, Clarisse za to była zadowolona... no tak szykuje się wojna
-I oni- zaczął Phil- chcą żebyśmy im pomogli?
-A i owszem- pan D., pokiwał głową-  sądzę że to świetny pomysł.
-Bo możemy wrócic martwi?- zapytał Connor, syn Hermesa
-Nie... tylko
-Chodzi o to że- przerwał Chejron- ci ludzie nas potrzebują. Problem jest w tym że niestety nie jestem pewny gdzie oni się znajdują. A sprawa jest KRYTYCZNA.
-To chodźmy do przepowiedni- zasugerował Oliver
-Przepowiednia przyjdzie do nas- oznajmiła Amelie, rozmarzona głosem. Spojrzałam na nią. Amelie była drobna brunetka o oczach jak z innej epoki. Była typem marzycielki. Żyła we własnym świecie.
-Wątpię żeby...- zaczęłam ale usłyszeliśmy hałas ze strychu. Usłyszałam głos... wyroczni.
Jam jest duch Delf, głos Fojbosa Apolla, zabójcy potężnego Phytona
 Słysząc to wbiegłam na strych. Wszyscy na mnie patrzyli jak na wariatkę.
-Adara, gdzie ty...?- krzyknął ktoś za mną a ja tylko odkrzyknełam 
-Wyrocznia do mnie przemówiła!
-NIE!- krzyknął Chejron ale miałam to w nosie. Skoro tylko ja ja usłyszałam do musiałam tam isc.
Gdy weszłam na strych zobaczyłam ją po raz pierwszy. Wyglądała na coś w rodzaju mumii. Ale jej wygląd mnie nie interesował tylko to co mówiła
Mów, pytająca
Ona mówiła do mnie
Wzięłam oddech. Miałam mętlik w głowie ale zapytałam o misję w sprawie Amamocośtam
-Co musimy robic by pomóc Amamonom?
Zobaczyłam obraz:  zamek w którym walczyła szósta nastolatków z potężnymi mężczyznami. Walczyli tak jakby w chmurach a pod nimi była... ludzka bieda. Przepowiednia przemówiła
Sześcioro niech  wypłynie na wschód 
ku biedzie tysiąca
Herosów rozłączy walka 
w której będzie pułapka
W parach będą walczyc i zrobią co mogą
Uda się pomóc, 
lecz jedno zginie z rodzicielską umową
Sprawdzi się przepowiednia nie jedna,
córka bogów  umrze i odrodzi się jednak.
Wszyscy, nie tylko ja słuchałam przepowiedni. Każdy był na strychu. Gdy usłyszałam tą przepowiednie, przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz. Mama.
-Czekaj!- krzyknęłam patrząc na Przepowiednie która zaczęła sie zwijac
-Kim ona jest...?
W tedy Chejron zasłonił mi usta i siłą zciagnął mnie na dół

 





środa, 6 czerwca 2012

Rozdział IV - wygnanie-

selenvolturins@interia.pl
Byłam wściekła. Nie dosyć że musiałam spędzić tydzień w asyście Phila to jeszcze z synem Posejdona! Extra nie? Biorąc pod uwagę że za każdym razem jak się odwrócę mogę oberwać kamieniem w tył głowy zostac zgwałcona przez Olivera...  ale przynajmniej będzie ze mną Nina.  Gdyby nie ona to bym sobie chyba w łeb strzeliła.
Teraz jestem już spakowana w niewielką torbę(taką jak większość nastolatków chodzi do szkoły) nie było w niej nic specjalnego. Nina też juz ze mną stała z podobną torbą.
-Gdzie te debile?- Nina była u kresu wytrzymałości.- Ma nas tu nie byc o 9! A która jest? Za 10 minut 9. Przecież jak nas zobaczy ktoś zobaczy to od razu podkabluje!
-Widzisz, i tak będzie CAAŁY tydzień!
-Co cały tydzień?- zapytał Phil podchodząc do nas
-Gdzie wyście się głąby włóczyli?- zapytałam wściekła
-Coraz bardziej mi przypominasz swojego ojca- powiedział Oliver, a Nina sie roześmiała
-Ty chyba nigdy nie miałeś do czynienia z Aresem, co?- zapytała.Gdy  dwa lata temu  byłyśmy na misji spotkałyśmy mojego ojca. Był z nami chłopak od Hermesa... no cóż Tony(ten syn Hermesa) od tamtego momentu omija dzieci Aresa SZEROKIM łukiem...
-Nie a co?- odpowiedział zdziwiony Oliver
-A to- zaśmiałam się przypominając sobie sprzeczkę Ares kontra Tony- że jeżeli nie miałeś nigdy na pieńku z Aresem... to lepiej siedź cicho. Nie wiesz z kim zadzierasz.
-Wy jeszcze tutaj?- podszedł do nas pan D.- z tego co wiem to od waszej czwórki mam urlop, czyż nie?
-Można tak powiedzieć- prychnęła Nina
-Świetnie- ucieszył się pan D. - tydzień bez Agnes..
-Raczej Adary- poprawiłam go ale Dionizos zachowywał się jakby mnie nie słyszał
-...Nadii...
-A nie przypadkiem Niny?- zdziwiła się sarkastycznie  moja przyjaciółka
-...Orea...
-Olivera!- poprawił go
-...i oczywiście Phileasa!- dokończył pan D. z radosną miną i poszedł do wielkiego domu
-Słyszeliście go?- zapytał  wzburzony Phil, ja również udałam oburzenie
-Tak!- spojrzałam na pana D., z pod łba- jak on mógł...
-No właśnie!
-Phileas Fogg przynajmniej nie był wredną świnią jak ty!
Odwróciłam się i razem z Niną poszłyśmy do lasu śmieją się
-To będzie dłuuuga podróż- mruknął Oliver
-A żebyś wiedział- odpowiedział mu Phil- albo ja ją zabiję albo ona mnie.
Oliver się uśmiechnął
-A ponoć to ja mam być jej oprawcą.
                                                           * * *
Postanowiliśmy zamieszkać przy MOIM dębie. Rozbiliśmy tam dwa namioty. Jeden dla chłopaków drugi dla Niny i mnie.
-To co robimy?- zapytała Nina patrząc na namiot- Obóz rozłożony, nie?
-Jestem głodny -jęknął Phil patrząc na nasz( a ściślej mnie i Ninę)
-Co się tak na mnie lampisz?-zapytała Nina
-Ja też jestem głodny- powiedział Oliver
-A co my mamy z tym wspólnego?- zapytał ostrożnie
-No wiecie-zaczął Phil- od kilkunastu wieków są pewne standardy...
-Co?- sykneła Nina
-A to że- zaczął Phil- no wiesz kobiety powinny....
-Jesteś skończonym debilem i szowinistom!- powiedziałam wściekła- nawet jak na ciebie to przesada! A teraz was uroczyście informuje iz nie mam zamiaru tutaj charowac przy garach. Acha i jeszcze jedno.  Ja teraz idę coś upolować a wy sobie sami radźcie.
Chwyciłam łuk i wbiegłam las. Chciałam jak najdłużej polować.
Około północy siedziałam z Niną, ponieważ mieliśmy dyżur. Postanowiliśmy że chłopcy i ja z Niną mamy po 4 godziny pilnowania namiotów przed bogowie wiedza czym a później druga grupa pilnuje, a reszta śpi.  W każdym bądź razie my miałyśmy dyżur do 00.30, a teraz obie siedziałyśmy i gadałyśmy
-Chce mi się spać- mruknęła Nina
-Mi też ale i tak musimy tu jeszcze siedzieć pół godziny- powiedziałam ziewając- bo dwójka idiotów stwierdziła że tak będzie bezpiecznie
-Ale się zdziwiłam- przyznała Nina
-Niby dlaczego?
-Bo się na TO zgodziłaś. Na to ,,wygnanie''.
-A miałam inne wyjście?
-Uciec?
Prychnęłam
-A po dwóch miesiącach mój tatuś by mnie znowu tutaj siłą przyprowadził...
-Był w tedy sajgon
-No ba. Nie wiem po jaką cholerę on mnie tutaj ciąg ale trudno... i tak bym sobie sama nie poradziła- wzruszyłam ramionami i spojrzałam na zegarek. 20 minut dyżuru.- sądziłam że nie cierpi tego Obozu.
-Ale z toba jest inaczej.- Nina spojrzała na mnie a ja na nią
-Że co, że jak?- sama nie wiedziałam co mówię
-No... Adara jesteśmy przyjaciółkami  i jestem przekonana że wiem o tobie więcej niz Silena albo Amelie ale mimo to... ty jesteś strasznie nieprzystępna. Z nikim nie gadasz o swoich uczuciach i...
-Nina- powiedziałam zła i lekko... hm... smutna? - jak słusznie zauważyłaś nie przepadam za takimi rozmowami.
-To jest trochę dziwne...
-Nina.... co w tym jest dziwne że nie lubię gadać o sobie?
-Bo innym pomagasz- szepnęła- jak ktoś ma problem to wali do ciebie. A ty nie chcesz sobie pomóc. To normalne?
-Nie...
-Właśnie.
-Ale Nina, mi się nie da pomóc i nawet nie próbuj zaglądać do mojego wnętrza. Nie próbuj dowiadywać się jakie mam problemy itp. Ja albo sobie sama pomogę albo w ogóle.
-Zawsze jest drugie wyjście- Nina nadal trwała przy swoim
-Ja mam tak porąbane życie że wątpię. Ojciec tylko patrzy jak zabijać, nie chce mi powiedzieć co wywróżyła przepowiednia,  matki nigdy nie poznała, nie pamiętam wczesnego dzieciństwa, Phil nie daje mi żyć i jeszcze Apollo do mnie zarywa od trzech lat. I to nie wszystko.
-Właśnie Adara. wyrzuć to z siebie- zachęciła mnie Nina
-Nie.- spojrzałam na zegarek. Koniec straży- idę spać.
-Ale zaczekaj chwilkę- Nina chwyciła mnie za rękę- ty... nigdy nie myślałam KTO jest twoją matką?
-I to nie raz- powiedziałam szybko- ale z kąt mam wiedzieć? Jasnowidzem nie jestem a Chejron nie pozwala mi używać wyroczni. Ale sądzę że to z nią spędziłam lata przed podróżą z Thalią, Luke i Annabeth i wstąpieniem do Obozu. A teraz na serio idę spać. Pa.
Obudziłam tych idiotów oblewając ich zimną woda po czym zasnęłam.
Następnego dnia znów polowałam.  Koło 18.30 gdy miałam już swój cel. Wiewiórkę( chłopcy wcale nie musieli nic jeść)
. Gdy już wycelowałam prosto w jej oko usłyszałam głos za mną
-Bardziej w lewo
Przestraszona odwróciłam się gwałtownie
-Idioto- wycedziłam przez zęby słyszą że moja niedoszła ofiara właśnie ucieka- przez ciebie właśnie uciekła nam kolacja!
-Mówiłem że w bardziej w lewo- bronił się Phil
-Celowałam prosto w oko! Dałabym sobie radę bez twych cennych uwag!
-Akurat-prychnął
-Akurat tak!- tupnęłam wściekła nogą
Nagle usłyszałam... silnik samochodu. Na polance koło mnie i Phila zaparkował Rydwan Słoneczny a z niego wyszedł... tylko nie to...
-Witam dzieciaki!-przywitał się Apollo
-Phi- prychnęłam cicho- jeszcze tego mi tu brakowało
-Hejka tato!- ucieszył się Phil
-Hej Phil- Przybili sobie piątkie po czym  spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem- no proszę proszę...
-Pa,pa- pożegnałam się niczym teletubiś i juz chciałam uciec gdy Apollo chwycil mnie w pasie
-A ty gdzie idziesz młoda?
-Jak najdalej od ciebie stary- warknęłam próbując się wyrwac, niestety nieudolnie- Puszczaj mnie!
-Dobra, spoko- puścił mnie- jak tam? Stęskniłaś się?
-N-I-E. nie
-Oj tam.... wiem młoda że jest inaczej 
-Słabo wiesz.
Zaczęliśmy się przekomarzać. Ja ostro- on się śmiał
-Ale przechodząc do sedna sprawy- zaczął Apollo
-Właśnie masz zamiar wynosić się z tond- zakończyłam z udawanym uśmiechem
-Nie. Hermes ma mnóstwo spraw na głowie i poprosił mnie żebym zaniósł to Chejronowi.
-Super! Do obozu tamtędy! - pokazałam palcem
-Ale skoro was tu mam to co wy na to żebyśmy razem się tam wybrali?- zapytał zwiadacko Apollo
-Jesteśmy wygani na tydzień- powiedział Phil
-A Nina i Oliver też?- spytał Apollo
-Eche- odpowiedziałam
-No oni już czekają-  bóg muzyki się uśmiechnął- zapraszam do środka
-Cholera- mruknęłam- mu zawsze się udaje
-Panie przodem- powiedział Apollo
Gdy weszlismy bóg muzyki powiedział w zamyślnieniu
-No mało jest - i zmienił swój rydwan w bus- teraz jest super.
-Kto prowadzi?- zapytała Nina
-Ja!- zawołał Oliver
-Lepiej nie. Jesteś zbyt podekscytowany....
-Ja tez nie- Nina podniosła ręce w niewinnym geście
-A więc...- wzrok Apollo powędrował na mnie
Zaczęłam się śmiac
-Mowy nie ma. I nie mów tylko Oj tam oj tam! Bo pożałujesz

-A chocrze tu- usiadł na miejscu kierowcy a mnie sobie na kolanach
-Jesteś głupi- syknęłam patrząc jak przestawia kluczyki w stacyjce
-Wiem- powiedział- i to kręci wiele dziewczyn, co nie?
-O nie, nie.... - silnik się wlaczył- zaraz ty sobie nie robisz żartów?
-Nie. Dajesz pedał gazu!
Chciałam go kopnąc ale (nie chcący) trafiłam na pedał gazu.Ruszyliśmy
-Widzisz?- zapytał  Apollo- Super! Heros potrafi!
-Olee- mruknęłam cicho z przygnębieniem w głosie. Przyspieszyłam
-W prawo
Skręciłam
-Co ty robisz?
-Skręcam w prawo!
-Nie w to prawo!
-To trzeba mi było mówic że TWOJE prawo a nie moje!
-Siedzisz mi na kolanach! Mamy to samo prawo! Zupełnie jak rok temu z córkom Zeusa!
-Och zamknij się!
-Jesteś słodka, ale moze troszkę zwolnisz- zaproponował
-Popieram - powiedział Oliver
-A ja nie!- Nina była podekscytowana-  jest exstra!
-Jak na córkę Demeter, to nie jesteś zbyt przyziemna- powiedział Apollo
-Jak widac nie wdałam się ani w matkę ani w ojca. I nie będę kontynuowac tego tematu
Podróż trwała może minute gdy wylądawaliśmy na placu w Obozie Herosów

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział III - wiadomośc o bezlitosnej decyzji Chejrona-

selenvolturins@interia.pl
Pewnego dnia, podczas treningów gdy walczyłam z Philem (znowu mnie drażnił) podszedł do nas Chejron.
-Dzieci, macie jakieś plany na dziś?
-Nie- powiedziałam odskakując w bok i odbijając cięcie Phila
-Ja tez nie.
Zaatakowałam go w pasie( mój miecz przedziurawił mu koszulę)
-A co wy na mały wyskok do lasu?
Oboje się zdziwiliśmy. Ja aż przysnęłam co Phil wykorzystał, powalając mnie na ziemię
-I co? Kto wygrał zakład, kobieto?- odwrócił się ode mnie i chciał zapewne odpowiedzieć Chejronowi ale nie miałam zamiaru dać wygrać tej szumowinie i  uderzyłam go rękojeścią w kostkę. Zaskrzeczał z bólu a ja w tedy szybkim ruchem wstałam i go popchnęłam na ziemię
-Nieźle , mój drogi- powiedziałam do niego mściwie-ale zapamiętaj: NIGDY nie stawaj tyłem do przeciwnika. To mogło się gorzej skończyć.
On w tedy skoczył na równe nogi i skaleczył mnie w dłoń
-Nigdy ze mną nie wygrasz- warknął
-Tak?- zaśmiałam się i zaczęła się ostra walka. Szybko poruszaliśmy bronią- Nawet  nie maż że mną wygrasz nie marz chłopczyku.
To że go nazwałam ,,chłopczykiem'' było całkowicie bezpodstawne bo Phil jest ode mnie o pół roku starszy.
-Dzieci...- zaczął Chejron ale w tym momencie  miałam go gdzieś. MUSIAŁAM z  nim wygrać. Nagle tak wykręcił moim mieczem, że jego(Phila) ostrze było przy mojej krtani. Przez około 4/5 sekundy przestałam, się ruszać. He. Idiota myślał ze ja się poddałam... Ja! Jestem córką Aresa- boga wojny,  ja ZAWSZE wygrywam. Nagle odbiłam jego miecz. Wszyscy zaczęli na nas patrzeć. To było dość ciekawa walka. W pewnej chwili ja też wykręciłam mieczem, tak żeby on stracił broń . Udało się. Złapałam miecz Phila i jeden miecz przyłożyłam mu   do pleców druga dłonią chwyciłam mu lekko szyję
-I co?- syknęłam- kto wygrał?
-Ja.- wyślizgnął mi się spod dłoni. Już chciałam wyciągnąć sztylet z mojego paska i zwiększyć swoja przewagę gdy Chejron chwycił mnie i Phila
-Adara! Phil! Spokój! Ci wy wyprawiacie?!
-Ja właśnie wygrywam z tym leszczem!- krzyknęłam
-Ty wygrywasz?- Phil zaśmiał się- chyba w śnie!
-Uważaj, bo ci skopie tyłek, śliczny chłopczyku!
Warknął na mnie
-Dla ciebie śliczny pan, Smarkulo!
Zaczęłam się śmiać
-Pan? I ty sądzisz że ja śpię?
-Gówniara!- wyzwał mnie'
-Debil walczący gorzej od dwuletniej dziewczynki! A nie zapomniałam. Dziecko przynajmniej umie dobrze walczyć, w przeciwieństwie do niektórych!
-Nie mów tak o sobie, dziewuszko
-Nie no, ty na serio chcesz oberwać?
-No dawaj dziecko. Chyba że się boisz.
Już miałam mu coś powiedzieć ale Chejron nas rozdzielił dzidą
-Uspokoicie się?
-Zostaw ich- powiedział pan D.-to ciekawa walka
-Pan ich nie zna?-zapytał się Chejron- Oni się zabiją!
-Pan D. ma racje- Eris miała uwodzicielski ton- to będzie niezwykła walka. Coś sądzę że po niej będzie jeden heros mniej
-To nie zmienia faktu- syknęłam do czarnej- że spędzisz tu jeszcze kilka stuleci, co? Nie trzeba było zadzierać z Zeusem.
Otworzyła wściekła buzię
-Ty mała, nędzna, głupia...
-No mów dalej, może wpadniesz na ciekawsze pomysły- syknęłam a na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek
-Uważaj dziewucho, bo robisz sobie wroga z boga, a chyba nie chcesz źle skończyć?
-A tknij mnie, to również będziesz mieć na pieńku z kimś potężniejszym, ze swoim panem. A ściślej to z Aresem...
-SPOKÓJ!- wrzasnął Chejron- Panno Eris, panie D., chce porozmawiać z Adarą i Philem.
Wszyscy go posłuchali. Ja, Chejron i Phil odeszliśmy na bok. Ja  ochłonęłam, Phil CHYBA też.
-O co chodzi Chejronie?- zapytałam
-No właśnie. Już miałem ja zabić- Phil wzruszył ramionami
-Oj, naprawdę chcesz oberwać
-Mam  pewien pomysł i teraz jestem pewny że musimy go zrealizować
Ponownie spojrzałam na niego zdziwiona
-To znaczy?
-Chodzi o to- zaczął Chejron- że wasza dwójka cały czas się kłóci. Trzeba coś z tym zrobić
Spojrzałam na Phila ale Phil juz na mnie patrzył
-Niby co?- zapytał Phil
-A to że- wyjaśnił Chejron- wasza dwójka, plus znajomy każdego z was idzie z wami na tydzień  na polowanie.
-CO?!- krzyknęliśmy z Philem równocześnie
-O nie, mowy nie ma!- wrzasnął Phil
-Po raz pierwszy w życiu się z tym czyś zgadzam -wskazałam głową na Phila- przecież my się pozabijamy!
-Trudno. -powiedział Chejron -Dzisiaj mnie  pokazaliście że inaczej się nie da.
-Ale...- zaczęłam
-Możecie już wybierać. Jutro o dziewiątej ma was tu nie być.
Chejron poszedł sobie a ja spojrzałam na tego debila( Phila)
-Z czego się tak głupio śmiejesz?- zapytałam zła
 -Jest też dobra strona tego wygnania
-Niby jaka?- byłam zła
-Spędzimy razem trochę czasu.
-Spędzamy razem czas  cały rok!
-O co mu chodziło?- podeszła do nas Nina
-Że mam z nim spędzic tydzień w lesie!- wykrzyczałam jednym tchem
-Oj...- Nina przygryzła dolna wargę- Źle się to skończy...
-A żebys wiedziała!- wkurzyłam się, ale sobie coś przypomniałam- zaraz... Nina! Chejron pozwolił nam zabrac jedną osobę!
-Mnie?
-Tak. Razem przyżyjemy ten koszmar!
-To ja biorę Olivera- powiedział Phil
-Co?! To syn Posejdona!
-Sama widzisz- syknął Phil zadowolony z siebie- Jakoś przeżyjemy, czyż nie? 
Gdyby nie Nina to bym go zabiła