środa, 29 maja 2013

Rozidział XLII - zaczynamy wojne-


-Zgłupiałaś!?- zawołałam do Niny. To była pierwsza okazja , bo ponoć pojechała sie spotkać z rodzicami. Od początku czułam ze to bujda. Nie była aż taka głupia aby znowu jechać do jej nienormalnego ojca. Z Herą na serio się spotkało ale trwało to godzinę. A nie parę dni. A wiecie co się okazało? Jakiś fotograf zobaczył Ninę i zaprosił na sesję. A moja przyjaciółka ma zdjęcie naszej paczki na tapecie i w ten sposób i ja dostałam propozycję pójścia w wybiegu  *szok* . Zgodziłam sie bo to jest coś innego niż to co mam na co dzień. Oj jakbyście wiedzieli jaki dostałam opieprz od ojca. Ale to nieważne! Nina zerwała z Peterem! Czy on z nią , kij mnie to obchodzi!- Ty i Peter byliście idealna parą!
-Silena i Charles też. Ty i Phil również! Nie wszytko co piękne trwa wieczne , to twoje słowa Adara!
-U mnie i Phila to nie miało sensu. Strasznie tęskniłam za Luke'iem...
-Luke to zdrajca!- ryknęła Nina , po czym rzuciła na jego adresem parę przekleństw-Zostawił nas! I ciebie i mnie ! Zawiódł nas i niech zdechnie! Nienawidzę go!
Zdziwiła mnie. Tą złością i nienawiścią w głosie. Dawniej Nina miała z Luke'iem relacje może w jednym procencie gorsze niż ja. Ale on dla niej i tak był jak brat i ojciec w jednym. Ona bardzo źle przyjęła wiadomość o zdradzie Luke'a. Do mnie to za długo nie dochodziło. Natomiast gdy zobaczyłam że Luke to... to Kronos ... to uświadomiłam sobie że jestem przegrana. Po raz pierwszy od tak dawna rozpłakałam się. Annabeth dałą sobie radę. Ja nie umiałam. Nadal nie umiem. Kocham go jak brata . Nie zrezygnuje z niego. Nina natomiast ma Luke ' a w nosie.
-Przestań.- wyszeptałam
-Nie , Adara. On nas zostawił. Minął. Miał w czterech literach. Udawał przyjaciela.
-Nie skrzywdziłby nas.
Ona prychnęła.
-Już to zrobił. Wiesz co? Nie wierze w to. Teraz to jakby się role odwróciły. Ja mówię tak jak ty . A ty jak ja.
-Ludzie odchodzą , Nina. Mi sie nie udało z Philem bo tęskniłam. Teraz wiem dlaczego Apollo ze mną zerwał. Jestem córką Artemidy i Aresa. Ale psychicznie jestem sierotą.
-Jesteś ode mnie silniejsza.- odparła Nina- Ale zrozum , Ad. Luke nie jest nic wart. Nie obchodzi mnie to że nie chciał tuż przed przemianą bo to świadczy o tym że jest tchórzem.
-Mylisz się.
-Nie.- ton Niny był mocny- To był bezwartościowy śmieć. Żałuje ze wcześniej tego nei zobaczyłam , oszczędziłabym sobie bólu. A wracając do tematu : może i nasze zerwanie było zbyt emocjonalne. Przez kłótnie. Ale ty jesteś ważniejsza. Po prostu Peter nie jest mi pisany. A zresztą... już wiesz co  czułam po twoim zerwaniu z Philem.
***
Byłam z Clar w szóstce  i po raz pierwszy się tak pokłóciłyśmy.
-Jesteś córką Aresa?!- wydarła się Clarisse
-Jestem! Ale nie mam zamiaru tu siedzieć bezczynnie! Wojna się rozpoczyna! Nie będę się obrażać o jakiś durny  rydwan!
-Ares ma dostać to co chcę!
-Weź , ojciec ma w dupie nas! Nie interesuje go to , zrozum! A jesteśmy dziećmi boga wojny , nie możemy tu siedzieć!
-Jeśli jesteś córką Aresa to tu zostaniesz , z nami.- ton mojej siostry był stanowczy. Patrzyłam się na nią tępym wzrokiem , nie wierząc w jej słowa. To był szantaż.
-Przepraszam cie siostro.- pochyliłam sie nad swoim łóżkiem. Wzięłam miecz a łuk przerzuciłam przez ramię.-Ale są rzeczy ważniejsze od naszego ego.
I wyszłam , gotowa postawić czoła Wojnie Ostatecznej.
-ZDRAJCZYNI!- usłyszałam wrzask Clar. Stanęłam w miejscu i wbiłam wzrok w ziemię, przede mną. Moja twarz pozostawała bez  Zdrajczyni? Czy to słowo naprawdę mnie określało? Mnie?-Głupia , żałosna zdrajczyni!
Clarisse bolały te słowa. Czułam to w jej głosie. Chwytała sie ostatniej deski ratunku , by jej ukochana siostra  została i ją poparła. Ale nie miałam zamiaru. Wyczułam w jej głosie gniew na mnie i łzy.
Nie odwróciłam się. Miałam nadzieję że lar zdaje sobie sprawę z tego że może mnie widzieć ostatni raz. Okazało sie że mimo tego że jestem dzieckiem dwóch bóstw to mogę umrzeć w walce.
-Nie rozumiesz.- wyszeptałam.- A to , jest jednym z największych grzechów wojny. Ja się nei urodziłam po to by tylko nienawidzić.
I poszłam dalej.
***
-Oby było jak z cudem nad Wisłą.- powiedział Phil. Opierał się o barierkę i patrzył  na uśpiony Nowy Jork.
-Nie mieli szans , ale wygrali.- przypomniałam sobie. Stałam koło niego. Właśnie byłam po kłótni z Hermesem. Miał za złe mi i Ann to że nie pomogłyśmy Luke’owi.  A szczególnie na mnie. Przypomniałam sobie o tym co mówił nauczyciel historii Europy w internacie. Tak samo jak Phil , był Polakiem wychowanym w Stanach i naprawdę dużym patriotom. Jego dziadek od strony ojca był Amerykaninem.  To był najlepszy nauczyciel w szkole , żaden inny nie uczył tak szybko i z taką pasją. Nawet chodziłam na kółko historyczne.
-I uratowali Europę . Jest tak samo , widzisz?- zapytał marszcząc brwi.- My jesteśmy Polakami. Walczymy , a nasze siły są o wiele mniejsze od wroga. Oni … ci ludzie co tam śpią , są resztą Europy. Nie mają wpływu na dalsze wydarzenia. Tytani są bolszewikami. Silniejsi i pewni siebie…
-Po trupach Polski , dojdziemy do Europy.- to są słowa naszego profesora . Powiedział je zaledwie raz ale wątpię bym kiedykolwiek je zapomniała. To stwierdzenie jest świadectwem ludzkiej arogancji i poczucia wyższości. No i oczywiście głupoty.
Philip prychnął.
-Weź.  Ale debile. Wygraliśmy dzięki wiarze i chęci wolności. Nie masz pojęcia ile bym dał żeby żyć w tamtych czasach. Choćbym miał umrzeć. Chcę walczyć o niepodległość.
-Walczysz.- przypomniałam mu , nadal mając wzrok utkwiony w nowojorczykach.
-Nie tu.- prychnął- to też zaszczyt , nie przeczę ale ja jestem patriotom. Chcę wrócić do Polski , cofnąć się do rozbiorów , wojny i walczyć o niepodległość. Gdzie każda siła się liczy.
-Tu też.
-Wygramy.- głos Phila był pewny siebie.- Jak Polacy.
-Obyśmy tylko polityką wszystkiego nie spaprali.- uśmiechnęłam się. On też.
-Dla tego kraju. I dla ciebie.
Spojrzałam na niego , nie mając pojęcia o co chodzi.
-Co?
-Chcę to wygrać. Mam w sobie polską i amerykańską krew , Adara. Wiem że nie przegramy , mam w sobie coś z najwspanialszych narodów świata. Ale zależy mi na tym byś nie skończyła jako usługa seksualna w pałacu Kronosa.
Wzięłam oddech.
-Yhm…- zacisnęłam usta.- To… miłe Phil.
-Chcę być zapamiętany w tej bitwie.- powiedział.- Nie mam zamiaru być jedną z tych bezimiennych ofiar , jak było w rozbiorach czy wojnie trojańskiej.
-Przeżyjesz.- stwierdziłam.- Ty dasz radę. Nawet gdy przegramy. Urodziłeś sie by wygrywać. Nie ma szans byś zginął.
-Ty też. -odparł- przeżyłaś zbyt wiele. Nie umrzesz. Przetrwasz , wygrasz. Jak zawsze.
-Właśnie że nie. Czuje sie za słaba na to wszytko.- rozejrzałam się- i za głupia.
-Nigdy nie byłaś głupia.- odparł stanowczo- Nigdy , rozumiesz?
Na moim policzku zalśniła łza,
-Dziękuję , Phil.- przytuliłam go mocno. Potrzebowałam go, bardziej niż  myślałam. On odwzajemnił uścisk , lekko się garbiąc co ułatwiło mi położenie brody na  jego ramieniu. Był ciepły. Po raz pierwszy poczułam to ciepło od dawna. Z nikim się tak nie czułam , ani z Apollem , ani z tym dawnym , ani z nikim… zaraz a ja jeszcze  z kimś byłam? Eh…
Nagle ktoś  chrząknął . Oboje z Philem spojrzeliśmy w kierunku drzwi na balkon. Stał w nich Peter. Puściłam Phila , a on mnie. Zrobiliśmy to niemal równocześnie , tak samo jak następnie włożyliśmy dłonie do kieszeni.  Zestresowałam się , co mnie dodatkowo zdenerwowało. Zestresowałam się taką głupotą… a Peter to mój przyjaciel. Przed nim? Stres? Chyba w głowie mam a ku ku.
-Przepraszam jeśli w czymś przeszkodziłem.- powiedział Peter. Spojrzałam na niego zła. Przepraszam?! Przeszkodziłem!? W czym i za co jeśli mogę wiedzieć!? To że przytuliłam Percy’ego , Charlesa , Luke’a czy nawet samego Petera nie jest oznaką tego że robię bogowie wiedzą co! Za kogo ten mały cham mnie ma!? Wydusiła  z siebie tylko jakieś oburzone ‘’aaa’’.
-Co jest?- zapytał szybko Phil.
-Już czas.- odparł Peter.  Ja nagle odgarnęłam włosy z czoła.- Ty i Michael macie się zająć mostem Williamsburskim.
-A ja?- zapytałam. Nie było tu reszty mojego rodzeństwa.
-Główny front.
-Co?!- zawołał Phil- przecież  to będzie jedno z najniebezpieczniejszych miejsc!
-Muszę sobie dać radę.- spojrzałam mu w oczy- Nie będę sama.
-Ale…
-Phil- przerwałam mu- most Willamsburski.
On westchnął ciężko.
-Dobra.- Phil wziął ze stolika łuk i go przerzucił przez ramię. Nagle usłyszałam z dołu jakiś wrzask. Spojrzałam. Jakaś córka Afrodyty dała znak zbliżania się linii wroga. Była potężna. Potężniejsza od nas. A nad ich głowami , powiewała fioletowa flaga. Ich znak.
-Zaczyna się… - wyszeptał Phil. Szybko odwróciłam głowę w stronę Petera.
-Gdzie Nina?- spytałam. Miałam nadzieję że nie stoi już na dole i nie czeka na armię wroga.
-Na dole. Przygotowuje się.- odpowiedział Peter. Pokiwałam lekko głową , po czym szybko przytuliłam Phila. Gdy się puściliśmy spojrzałam mu w oczy. Bał się że coś mi się stanie. Może i byłam ‘nieśmiertelna’ ale jak Łowczyni. Podczas walki MOGĘ zginąć. Tego się obawiał. Szybko jednak , odeszłam i gdy mijałam w drzwiach Petera , równocześnie się z nim odezwałam
-Powodzenia.- spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni. On pierwszy powiedział.
-Idź już do niej.- wymamrotał. Miał rację . Puściłam się biegiem na dół. Bałam się że stracę Nine. Że ona tam zginie. A gorszego momentu na jej śmierć nie mogło być. Była młoda i piękna. Kariera zarówno muzyczna jak i świat modelingu był przed nią otworem.  Jestem pewna że za niedługo znowu będzie z Peterem. Nie mogła umrzeć. Ne teraz. Nie.
Zobaczyłam ja jak zakładała ochraniacze na kolana i łydki. Włosy miała upięte w wysoki kucyk. Od złotą zbroją było widać zieloną bluzkę. Jej długie złot kolczyki lekko zdzwoniły. Cienki , długi i ostry miecz był koło niej.
Podeszłam , do przyjaciółki i klękłam koło niej.
-Boisz się?- spytałam.
-Tylko głupcy nie umieją się bać.- wymamrotała , po czym spojrzała mi w oczy-  postaram się przeżyć.
Wiedziała że nie będę gadać o naszej pewnej wygranie i wrzeszczeć jak na córkę Aresa przystało. Czuła że boję się o jej śmierć. Że nie jestem pewna wygranej.
-Wiem.- wyszeptałam , powstrzymując łzę by nie wypadła z oka.
-Ty też mi obiecaj.- Nina się nie powstrzymywała. Po jej zaróżowiałym policzku płynęła łza.- Adara , proszę obiecaj!
-Przysięgam.- odpowiedziałam. Ona się uśmiechnęła.
-Kto mówi że łyz nie są oznaka słabości? Że tylko silni umieją płakać?- spytała cicho.
-ja.
-Więc daj im wypłynąć.- dotknęła mojego policzka. Wypełniłam jej prośbę.
-Zrobię wszytko by przeżyć.- wstałam , a ona za mną.
-Ufam ci Adara. Ja też zrobię wszystko.
Mocno się przytuliłyśmy. Ona musiała przeżyć. Phil tez. Peter , Percy , Ann , SIlena też. Bardzo żałowałam że nie mogłam jeszcze przytulić Clarisse.  Nagle rozległ się donośny huk.
-Zaczęło się. –wyszeptałam. Chwyciłyśmy się za dłonie i trzymając w drugiej ręce broń (Nina jest leworęczna) poszłyśmy walczyć o nasza niepodległość. Jak ponad półwieku temu robili to Europejczycy.

wtorek, 21 maja 2013

Sto lat , sto lat :D

Wiecie co dziś jest? 21 maja. Dokłądnie rok temu założyłam tego oto bloga ;)
Pamiętam ten dzień : w mojej miejscowości była wówczas piękna pogoda , a ja siedziałam u mnie w dużym pokoju i patrzyłam się na promienie słońca za oknem , aby po chwili zacząć pisać pierwszy rozdział o tej histori...
Ach te wspomnienia xD


poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział XLI - nic nie ogarniam...-


Spokojnie możecie się mnie pytać , jak się w tedy czułam. Ale ja nie odpowiem.
Tego wieczora miał wrócić Jackson do Obozu. A ja siedziałam , skulona nad brzegiem jeziora. To wszystko mnie przerastało. A zbliżała się wojna. Ćwiczyłam tyle ile mogłam. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana jak wówczas.
-Hej.- Koło mnie usiadł nie kto inny jak Phil.
-Cześć.- odparłam , z lekko chrypką. Usiadł koło mnie  i się uśmiechnął.
-Co tam?
-Do dupy.- westchnęłam a on się zaśmiał.- No i z czego się śmiejesz?!
-No… twoja mamuśka mnie nieźle zaskoczyła.
-Jeśli chcesz się ze mnie nabijać , to lepiej spadaj.- warknęłam w odpowiedzi.
-Nie.- odpowiedział spokojnie.- Wiem że jest ci ciężko , wiec w tej chwili chcę się pobawić w Ninę.
-Nie będę ci się wyżalać.
-Niby dlaczego?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Sądziłam ze będzie się droczył , ja wstanę i sobie pójdę a Phil mnie zatrzyma i zacznie cos gadać. A ten się w filozofa bawi.
-Bo nie.
-Odpowiedź godna córki Aresa i Artemidy. Uparta.
-Pfff.- prychnęłam.- Masz coś do mojego ojca?
-Nie. Skoro nie chcesz gadać , to spoko , potem to od ciebie wyciągnę. Ale TERAZ chcę wiedzieć o czym była rozmowa Aresa z tobą , w której ja byłem tematem.
-Krótka wymiana zdań , na twój temat nie robi z ciebie gwiazdy całej rozmowy.
-Yhm , jasne. To o co chodziło.
Westchnęłam. Wiedziałam że mi nie da spokoju.
-Ojciec mi powiedział po tej akcji z matką że mam się trzymać daleko od ‘’ tego blondyna od Apolla’’ ja się zapytałam czy chodzi o ciebie a ojciec potaknął i dodał że już chodziłam z twoim tatą wiec on sobie nie życzy żebym wchodziła w jakiś kazirodczy syf. Nie wiem , o co mu chodziło.
-Może o to , że powinniśmy być razem?
-Raczej że NIE powinniśmy , Wilcox.
-A od kiedy ty słuchasz Aresa , co?
Spojrzałam na niego jadowicie.
-Chcesz się ze mną pokłócić?
-Kłócimy się przez dziesięć lat , uwierz że jedna kłótnia w te czy wewte nie robi mi różnicy.
-Super. Spadam.
-Nie , Adara!- zawołał , chwytając mnie za dłoń.- Zostań.
Usiadłam ponownie.
-Nie chcę ci sprawiać przykrości , -wyjaśnił- ani zaczynać kolejnej bezsensownej sprzeczki. Mam ich dość , ciągniemy to całą dekadę. Nie lepiej zawrzeć pokój?
-Phil… ja jestem córką Aresa. Pokój?
-Tak.
Patrzyłam mu przez chwilę w oczy. Nie kłamał. Mówił prawdę.  Po chwili zrobiłam coś , co mnie samą zaskoczyło. Przytuliłam go.
-To wszystko jest takie trudne…- wyszeptałam .- Przez dziesięć lat żyłam w pewności że jestem pół sierotą. Zawsze chciałam poznać matkę , ale nikomu o tym nie mówiłam. A teraz ona nagle przyszła i wszystko mi zrujnowała. A Artemida miała u mnie ogromny respekt.  Ale jako bogini . Nie matka.
-Spokojnie , Ad…- wyszeptał syn Apolla , obejmując mnie ramieniem.- Artemida ci powiedziała czego jesteś boginią?
Spojrzałam na niego zaskoczona. O co mu chodziło? Po chwili zrozumiałam. Ares był moim ojcem i bogiem. Artemida była moją matką i boginią. A co za tym idzie… ja nie jestem śmiertelniczkom.
-O nie…- zasłoniłam usta dłoniom. –Nie!
-Ad , ty nigdy nie umrzesz , powinnaś się cieszyć…
-Z czego!?- zaprotestowałam.- Phil , ja CHE umrzeć! Mieć trójkę dzieci , psa i śmierć godną córki Aresa! Ja nie chcę żyć na wiecznie…
-Po raz pierwszy słyszę że ktoś chcę umrzeć.
-I bogowie  tak myślą , lecz nic nie mówią.
-Nie wstydzisz się , więc że się wyróżniasz?
-Być sobą , nie przynosi wstydu , Phil. Nie według mniie.                                                                                                                                          Przez chwilę  panowała cisza. Ja patrzyłam na wodę , która powoli płynęła ku moim stopom , a Pil mi się przyglądał. Czułam jego spojrzenie na sobie , aż w końcu nie wytrzymałam i  je odwzajemniłam .                                                                                                                                                                                                                          –Podziwiam cię , Adara.- powiedział .- Ale Ares nic ci nie powiedział?
-Zawsze mi mówił… - przypomniałam sobie , kilka sytuacji. Między innymi trening , gdy to spędziłam u niego z Clar kilka tygodni.- że ja będę lwicą moich rówieśniczek. A wczoraj po rozmowie z tą kobietą …
-To twoja matka…
-Nie Phil.- zaprzeczyłam- ja nie mam matki. MATKA to kobieta która kocha i nie opuści. Ja jestem półsierotą. Z taką myślą się wychowałam i jeden dzień tego nie zmieni. Ale ojciec , po mojej rozmowie z nią , powiedział mi dokładnie tak ‘’Artemida jest Lwicą dla kobiet. A ty dla młodych dziewcząt , które dojrzewają.’’
-No i finito .- klasnął w dłonie- Jesteś boginią dojrzewania .  Patronką swoich rówieśniczek. Miałaś wszystkie problemy związane z tym wiekiem. Miłość , kłótnie z rodzicami i brak jednego domu z nimi , trudności w szkole , gwałt , stratę przyjaciół i rodzeństwa problemy z alkoholem …
-Okazyjnie piję , nie jestem alkoholiczkom…
-Po wizycie twoich rodziców znaleziono cię prawie pijaną , w starej mównicy.
-A przed tym kiedy ostatnio miałam kieliszek w ręce , co!?- zawołałam- Kiedy!? Zaraz po gwałcie? I to ile?! Od razu wzięliście mi kieliszek i wywaliliście za okno.
-Nie masz nałogu. Sam nie jestem lepszy więc…
-..to koniec tematu? Trafiłeś w sedno.- nie miałam zamiaru drążyć tego tematu- Idę do Annabeth.
-Po co?
-Ona jest tą mądrą. Muszę z nią porozmawiać.
Nie odpowiedział , tylko patrzył się przed siebie. Gdy odeszłam parę kroków , na chwilę się zatrzymałam i odwróciłam głowę w jego kierunku.
-Dziękuje .  Za to ze mną porozmawiałeś. Że podszedłeś. Ale nic nie wymuszałeś. Dziękuje , Phil.
‘’Taktyka godna Petera’’ pomyślałam i odeszłam w stronę szóstki. Ale to był fakt… nie spodziewałam się że Phil umie być taki delikatny. Spokojnie porozmawiać . Naprawdę , jeśli Peter mu tego nie zaproponował to zdziwienie na sto procent.  A nawet jeśli , to co? Podszedł. To najważniejsze. Zanim się obejrzałam byłam w domku Ateny. A tam Ann wykonywała jakieś ruchy sztyletem. Ja miałam miecz. Wyciągnęłam go , tak cicho jak mogłam. Annabeth mnie nie zauważyła. Szybkim ruchem odebrałam córce Ateny jej broń . Ona była pewna ze to atak , ale nie dała się zwieść panice. Równocześnie z ułamkiem sekundy , gdy odebrałam jej sztylet ta chwyciła za tarczę i odwracając się , zasłoniła tarczą akurat to miejsce gdzie celowałam.  Punk pierwszy taktyki wojennej- zrobienie z siebie błazna przed przeciwnikiem. On wówczas myśli że jesteś do niczego i cię ignoruje. A w tedy szast prast i go zaskakujesz. Ann widząc że to ja ją zaatakowałam uśmiechnęła się.  Bokiem , ją lekko dźgnęłam , a ona mnie zaskoczyła. Lewą dłoniom , sięgnęła po sztylet. Nie spodziewałam się tego ruchu i po chwili , przestałam czuć jej broń w swojej dłoni. Tak więc szybko , rękojeścią swojego miecza , uderzyłam w tarcze , tak że ta poszybowała do góry i wylądowała , sama nie wiem gdzie. Wykorzystując moment zdezorientowania , chwyciłam za oszczep i zaczęłam walkę na dwa fronty. Nigdy jakoś świetnie mi nie szło z oszczepem. Tego akurat mogę się śmiało uczyć od Petera.
Ale wówczas miałam szczęście. Kolanem wytrąciłam jej sztylet , pchnęłam córkę Ateny na regał. Ona po paru sekundach leżała już na podłodze. Oszczep trzymałam przy jej  tchawicy , a miecz trzymałam w pogotowiu , jakby zachciało jej się jeszcze walki. Ale ostre zakończenie miałam u góry. Czemu? A dlatego , bo tępą końcówka mocno wbijała się w szyję blondynki.
-Poddaje się.- wychrypiała. A te słowa były tym samym co na polu bitwy śmierć. Więc teoretycznie ją zabiłam.- I ty jeszcze gadasz że do formy nie doszłaś.
Uśmiechnęłam się i pomogłam jej wstać.
-Jestem najwyraźniej ambitniejsza od ciebie.- jednak spojrzała na mnie takim wzrokiem że po lekkim wyszczerzeniu zębów zmieniłam temat- Ann , mam pytanie.
-Yhm…
-Pamiętasz ostatnie dwa wersy naszej misji na wyspach?- zapytałam- Te o Córce bogów…
-Nareszcie.- Annabeth uśmiechnęła się szeroko.
-Co ‘nareszcie’?
-Wszyscy zapomnieli o tej przepowiedni. Córka bogów…
-Wiem że to nie muszę być ja.- wtrąciłam się niekulturalnie. Jak zawsze.- To może być równie dobrze woja matka…
-Albo twoja…
-Nie mam matki.- odparłam spokojnie.
-No ale Artemidę tak nazwałaś.
-Zabolało ją.- w moim głosie można było usłyszeć zadowolenie.- Ale nie o to chodzi.
-Wiem.- zapewniła mnie Ann- Ale jestem stu procentowo pewna że  chodzi o ciebie , Ad.
-To mnie cholernie pocieszyłaś.- warknęłam.- Ale nie ogarniam o co chodzi z tym :córka bogów  umrze i odrodzi się jednak. Bo to z tymi przepowiedniami już się spełniło.
-Masz rację.- potaknęła- stara przepowiednia jeszcze się do końca nie spełniła… chociaż…
-Co?
-No cóż… może chodzi o twoją przemianę po gwałcie?
-Hę?- zapytałam tępo.                                                                                                                                            
-No bo po gwałcie umarła pewna część ciebie. Zniknęła pewna siebie , pyskata córka Aresa która nigdy nie spudłowała w łucznictwie. Byłaś przestraszona i zamknięta w sobie. Ale odrodziłaś się . Powróciła dawna ty. Może o to chodzi…
-No nie wiem. Ale obyś miała rację.-westchnęłam –Okej idę do Niny.
-Może tobie się uda z nią porozmawiać.- rzuciła Ann , biorąc do ręki jakąś grubą książkę.
-Jak zawsze.
-Ale teraz ma wściekliznę i cała dwójka jest przewrócona do góry nogami. Od wczoraj.
-Ale że co się stało?- Nina była dość nerwowa i jak sami zauważyliście , cholerna panikara z niej ale taka wścieklizna? To ja jestem w tej przyjaźni od tego…
-Nie słyszałaś?- zdziwiła się.
-O czym!?
-No… Nina i Peter nie są już razem. Zerwali ze sobą.
-CO?!
Ale jak to!? To była najwspanialsza para Obozu. Peter i Nina… na bogów…


czwartek, 16 maja 2013

Rozdział XL - Nareszcie słyszę kawałek przepowiedni-

-Co?- warknęłam tępo. Byłam zdziwiona i zdezorientowana. Co oni za głupoty gadali? Po chwili te uczucia ustąpiły innym. Złości i chęci zabicia ich. Dosłownie. Chwyciłam mocniej miecz , będąc gotowa zadać cios. Ale oni byli nieśmiertelni. Szybciej Nina nie zjadła by pizzy z pieczarkami niż ja bym ich zabiła. Żadne z nich mi nie dopowiedziało. Artemida miała chyba łzy w oczach , a ojciec zaczął się śmiać jakby był psychicznie psychiczne chory. A ja stałam jak wryta ciężko oddychając.- POWIECIE ,  CHOLERA!?
Nie odpowiedzili. Oojciec zaczął sie lekko trząść a na jego twarzy błąkał sie uśmiech szaleńca.
 -Nie , nie , nie , nie... to nie możliwe...- wymamrotałam.
-Przepraszam cię...- zaczęła ruda , ale jej przerwałam.
-KIJ MI PO TWOICH PRZEPROSINACH! - wydarłam się i chciałam wyjść z domku - SPIEPRZYŁAŚ MI 10 LAT ŻYCIA!
 ale ona zawołała :
-Kochanie...
Odwróciłam się. Ja już nie byłam zła. Ani wściekła. Tego... nie da się opisać słowami. Ale mogę się postarać (dziękować Ninie:'' jak to opiszesz to się wyładujesz , daj sobie pomóc...'' i tak uważam ze lepszym sposobem jest polowanie).
Spojrzałam na nią dzikim , pełnym nienawiści wzrokiem.
-Nigdy...- zaczęłam , spokojnym tonem który nie wróżył nic dobrego-  niemów... do mnie ...'kochanie'. Nie masz takiego prawa. NIGDY!
Po czym wybiegłam z piątki.
-Misiek!- zawołała Nina , biegnąc w moim kierunku-Czekaj!
-Nie dotykaj mnie- syknęłam.
-Ale...
-NIE DOTYKAJ MNIE!- wrzasnęłam , chwytając ją rozwścieczona do granic możliwości za dłoń i odpychając od siebie. Nigdy nie wykazywałam się większą siłą , ale to co jej zrobiłam... dotąd sobie tego nie umiem wybaczyć. Ona się zgięła w pół i wrzasnęła z bólem w głosie , osuwając się na trawę.
-Na bogów , Nina...- uklękłam przy niej , ale ona z trudem oddychała- wszytko w porządku?- zapytałam cicho.
-Co ty zrobiłaś?- zapytała Nina z strachem-Jak ty to...
-Ale co?
-Poparzyłaś mnie prądem- odparła.- Znowu.
-Co? Jak to 'znowu?'
Nie odpowiedziała. Tylko spojrzała na coś nade mną .
-Taki prezent od ojca- usłyszałam głos Aresa. Spojrzała na niego z kamienną twarzą- abyś nie przyniosła mi wstydu na bitwy. A teraz chcę z tobą porozmawiać. Za dwie minuty w piątce i nie spóźnij się.
Po czym odszedł.
-Ale fajnie- podsumowałam całą sytuację.- Ninuś , nic ci nie jest? Przepraszam...
-Spoko. Ale talent to masz sporawy- wymamrotała blondi- O ja pitole ...
-Zaprowadzić cie do szpitalu?- zapytałam , pomagając jej wstać.
-Nie , dzięki , obstawiam że umiesz gorzej... idź do ojca.
-Przestań , Nina!
-Oh , to ty sie zamknij!- zaprotestowała moja ukochana Barbie-  To ja ci tu powinnam kurcze dziękować! Jakbyś pokazała wszystkie swoje umiejętności to bym skończyła z taką twarzą jakbyś mnie kwasem oblała.
-Nawet tak nie mów!- powiedziałam z minimalną paniką.
-Spokojnie , jejku a ponoć ja jestem taką panikarą... pająk , pająk , Adara pająk!- wydarła się Nina , nagle majac siły. Ona sie strasznie boi pająków. Ona. Dziewczyna która zabiła córkę Kronosa i siostrę Neonatiego , boli się małego pajączka.  Jak Annabeth , tak wiem , ale ona ja była malutka to się obudziła z wielkim brzydkim ,  pająkiem na twarzy.
-Tak , Nina. Nie jesteś panikarą.- odparłam bez emocji. Ona sie uśmiechnęła.
-No już , Black. Zmykaj do ojca.
-I matki- mruknęłam. Blondynka spojrzała na mnie zaskoczona z lekko rozwartymi ustami.
-Kogo?
-Nikogo.- pomogłam jej wstać.
-Adara , przestań. Jak to matka?!
-Nie chce mi sie o tym gadać , muszę iść do Aresa.
-Ale...
-Potem.- po czym pobiegłam do mojego domku. Artemida siedziała kołysząc się w te i wewte.
Minęłam ją wściekła i usiadłam na biurku. Ojciec , przypatrywał się naszym broniom.
-Ile mieliście to jeszcze przede mną ukrywać , co?- zapytałam , nagle.-Rok , dwa?
-Nigdy , nie miałaś się dowiedzieć.- powiedziała słabym głosem Artemida.
Prychnęłam.
-Kochanie...
-Ty jesteś głucha czy masz sklerozę?- warknęłam- Powiedziałam ci jasno , że nie masz prawa nazywać mnie 'kochanie'...
-Adara.- syknął na mnie ojciec. Najwyraźniej przesadziłam.- Musicie pogadać. Będę za pięć minut.
I wyszedł. Prychnęłam.
-I?- zwróciłam się w kierunku Rudej.- Co masz mi do powiedzenia?
-Że cię przepraszam.- wyszeptała , patrząc mi w oczy. Czy według niej , to był jakiś akt odwagi , w stosunku do mnie? Okej , szacunek za to że ciągle nie patrzyła się jak głupia na swój sandał.
-Za co?- warknęłam zła. To nie była moja matka. NIE!- Że mnie zostawiłaś dla opini publicznej? Żeby nikt nie wiedział  że przespałaś sie z ojcem!? Zachowałaś się jak matka Phila! Jak zwykła śmiertelna szmata.
-Z tego co wiem to Patricia Wilcox , byłam w związku z każdym olimpijskim bogiem. Ja tylko z Aresem...
-Ale mnie zostawiłaś!- wydarłam się. Nie umiem opisać jaka byłam wściekła. Ale szał , jaki przeżyłam zaraz po dowiedzeniu się o NIEJ. Gdy zobaczyłam ból Niny , uspokoiłam się . Dla niej. I tylko do mojej przyjaciółki. -Samą! Gdyby nie Luke i Thalia zamarzłabym w tym drzewie! Oni mi uratowali życie , ojciec mnie uratował nakierowywując ich na mnie! Jesteś nikim.
-Adaro , przepraszam cię , stokrotnie- Artemida nagle wstała , podeszła do mnie i dotknęła mojego ramienia Ja po moim kazaniu , patrzyłam za okno , aby widok ... czegokowiek oprócz jej paskudnego łba. Gdy tylko mnie tknęła , spojrzałam na nią z ogniem w oczach , które na pewno były godne córki Aresa.
-Nie dotykaj mnie!- zawołałam prze zęby , pragnąc by jej palec zetknięty z moją skórą , poskutkował poparzeniem jej prądem. Rzeczywiście , cofnęła dłoń , ale jestem 1000% pewna że mogło ją bardziej zaboleć.
-Zawsze byłam gorliwą dziewicą- szeptała- nie spałam z twoim ojcem. Tylko go pocałowałam , ale to starczyło , aby złamac tą poważną barierę między mną a mężczyznami , aby doszło do zapłodnienia. Byłam w ciąży z tobą tydzień. I... zajmowałam sie tobą sześć lat , jednakże... nie umiałam cię pokochać. Wybacz.
-Jesteś nikim.- powtórzyłam , unosząc wyżej głowę.- Matko.
To ostatnie słowo. Powiedziałąm to z największą ironią , jak tylko mogłam. CHCIAŁAM żeby ją to zabolało. Tak samo jak mnie bolała jej nieobecność przez te dziesieć lat.
W jej oku zalśniła łza. Odwróciła się , by wyjść , ale na końcu w progu drzwi , odezwała się ostatni raz.
-Pamiętaj że jesteś boginią , Adaro. - wzięła oddech i następne słowa , wypowiedziała bardzo szybko-
Ból i niespełnienie , w jej życiu będzie , 
zazna je prawie wszędzie.
Gdy będzi jeszcze czysta , zostanie zgwałcona ,
a jej oprawcą jest syn Posejdona.
Matki będzie szukać z skrytą zaciekłością ,
a łuk i przyjaźń- na wieki jej własnoścą.
Nie zawacha się , nim wstąpi na arenę , 
i zmierzy się ze swym największym lękiem.
W ten sposób poznałam słowa swej przepowiedni.
----------------------------
Po pierwsze: PRZEPRASZAM! Długa nieobecność , wiem ale pisałam pracę na konkurs- oto moje jedyne wytłumaczenie :*
KOMĘTUJCIE *-*

środa, 1 maja 2013

Rozdział XXXVIII- wyjaśniamy sobie następny sekret mojego życia-


Siedziałam sobie na schodkach piątki słuchając muzyki.
-ADARA!- nagle ktoś mną potrząsnął . Z ucha wypadła mi słuchawka.
-He?- zapytałam się zdziwiona . Koło mnie usiadła Silena.
-Wbijasz z nami do pizzerii?- zapytała wesoło.
-Okej- powiedziałam tak szybko że aż sama się zdziwiłam.-Kiedy?
-Teraz. Ruchy , misiek!
***
Byłam ja , Silena , Percy , Nina , Peter ,  Charles i Phil. Zamówiliśmy dwie mega pizze. Nie było tylko Annabeth ale ona na pewien czas wyjechała do ojca , a Clarisse to dlatego bo moja siostra ma za duże ego. 
-Idziemy do parku , zrobić jakieś fotki?- zapytała Silena.
-A wzięłaś aparat?- zapytała się Annabeth , kierując pytanie do mnie.
Pogrzebałam w torbie. Był tam zmniejszony łuk , telefon , bluza i aparat fotograficzny.
-Mam.- zaczęliśmy się zbierać do wyjścia , a w tedy podeszła kelnerka i podała nam rachunek. Ja zaczęłam włączać aparat , i jak uniosłam głowę , to wszyscy w najlepsze ze sobą gadali-A ten rachunek to dla kogo? Ja mam tylko piątkę.
Szybko okazało się że jestem jedną z najbogatszych osób w moim towarzystwie.  Phil , od dostania rachunku , nic nie mówił. W końcu wstał i podszedł do kasy. Zaczął coś tam mówić. Skończyło się tym że nie musieliśmy za nic płacić. Szybko się domyśliłam. Phil wspomniał o matce…
***
No cóż… mieliśmy sobie spokojnie iść do parku i porobić kilka ślicznych fotek… no i najpierw tak było.  Możecie spojrzeć bo wrzuciłam je do Albumu.  Ale… siódemka herosów w jednym parku publicznym.  Zaatakowało nas kilka potworów: hydra  i jeszcze jakieś dwie wężowe kobiety.
Hydrą zajęli się chłopcy. Nina i Silena walczyli z jedna z węży , a ja z następną. Philowi rzuciłam swój łuk a ja zaczęłam walczyć moim  mieczem.  Zrobiła mi długą podłużną bliznę na ramieniu. Miała jakiś jad na ostrzu, bo poczułam straszny ból , jakby mnie ktoś przypalał. Ale to na pewno nie było trujące.. zamachnęłam się , chcąc jej odciąć rękę , jednak mi się nie udało.   Nagle , ktoś trafił w moją prawą nogę strzałą. Nie miałam żadnych ochronników. Wyobraźcie to sobie- prosto w łydkę. Upadłam na ziemie i szybko wyjęłam ją z nogi. Oj polała się krew , polała… ale nawet na nią nie patrzyłam. Zresztą nie zdążyłam.  Ona na mnie skoczyła , i leżała na mnie , próbując poderżnąć mi gardło. Kopnęłam ją , lewą nogą  w brzuch , po czym chwiejnie wstałam.
-Adara!- usłyszałam moje imię . W głosie Phila był strach. Wówczas , koło mojego ucha , przeleciała strzała. Ale to nie była moja strzała , więc nie wypuścił ją Phil. To była piękna srebrna strzała. Utknęła prosto w  tchawicy mojego wroga.
Po chwili Nina , wbiła swój długi miecz w  brzuch innej , a Hydra padła  pod ogniem. Odwróciłam się i zobaczyłam jak z daleka jakaś dwunastoletnia ruda dziewczyna przemienia się w około dwudziestolatkę. Poznałam ją. To była Artemida.
***
-Mieliśmy jej nic nie mówić!- wydarł się Ares , jak byliśmy w piątce. Ja siedziałam na swoim łóżku , oddychając ciężko. Nade  mną stała Artemida i ojciec kłócąc się.
-Ale ja już tak nie umiem! Ty możesz ją widywać gdy tylko chcesz , ja nie!- zawołała ruda
-Sama {CENZURA} mówiłaś że nie umiesz jej pokochać , więc tu teraz nie pieprz głupot!
-Wyjaśnicie o co chodzi?- zapytałam spokojnie (chyba tylko ja tak uważałam).
-A tobie kto się pozwalał odzywać , co !?- warknął Ares.
-Nie mów taki tonem do…- wściekła się Art.
-No , no mów , skarbie- ojciec uśmiechnął się niczym szaleniec- powiedz z czystym sumieniem , suko kim ona dla ciebie jest!?
Spojrzałam na rudą. Ona pustym wpatrywała się w Aresa i było widać łzy.
-No… no powiedz coś!- wrzasnęłam wstając.
Ona nic nie odpowiedziała.
-Jak ją pierwszy raz , powiedziałaś że spróbujesz- powiedział drżącym głosem Ares- wzięłaś ja do siebie i polowałaś. Ale okazało się że nie umiesz tego dziecka pokochać , więc ja ją wziąłem. Potem ty ją wsadziłaś do tego drzewa i usunęłaś pamięć. Ona tam mogła zamarznąć , rozumiesz to , idiotko!? Gdybym nie ja nakierował tą dwójkę herosów , to ona by tam zdechła jak jeleń.  Przez ciebie.
-Dobrze wiesz że inaczej nie mogłam!
-Co to za matka , która nie kocha własnej córki!?
-Kim ona jest dla mnie!?- zapytałam-Ojcze powiedz!
On się ponownie uśmiechnął.
-Ty powiesz czy ja?- zapytał szyderczo. Artemida spojrzała w bok.  A ojciec  na mnie- Adaro , poznaj matkę.