poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział XLVI


-Najstarsza córka Aresa?- spytał Percy , a następnie spojrzał na mnie z nadzieją. Okazało się że tajna broń Kronosa , którym był potwór. Niby spoko , głupi zawsze mają szczęście więc mielibyśmy szanse go pokonać. Ale był haczyk , którego nie mogłam zagiąć.  Ja nie byłam najstarsza córką Aresa. Clar była ode mnie starsza.
-Clarisse.- tym jednym imieniem zniszczyłam ich nadzieję.
***
Silena Beauregard umierała.  Nie udało jej się przekonać mojej siostry. Postanowiła się za nią przebrać i udawać ją aby całe moje rodzeństwo wyruszyło na bitwę. Okłamała ich. Oto  oszustwo które zakończyło się śmiercią , które przepowiedziała Rachel.
Patrzyłam się tępo na jej śmierć. I tak już nic nie mogłam na to poradzić , nie było szans by ją uratować. Bardziej mi było  żal mojej siostry , która wyglądała jakby ja miał zaraz trafić szlag. Gdy córka Afrodyty umarła , Clar powiedziała
-Kronos zapłaci za to.- następnie wstała , a ja chwyciłam ją za łokieć i wyszeptałam.
-Pomogę ci siostro.- spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem po czym kiwnęła głową. Jeszcze w tedy nie rozumiałam jej bólu. W duchu niezmiernie cieszyłam się z tego że Niny  tam nie było. Aż strach pomyśleć , jakby pomściła śmierć Sileny. Co tym razem? Raniłaby tak by nie umierali i na oczach ofiar pożerała ich ciało? Clarisse miała określoną ofiarę , mordercę Sileny. Nina mści się na przypadkowych wrogach.
To siostra- nie ja- zabiła potwora.  Gdy tylko wbiła w stwora swoją włócznie z prądem , ten się zatrząsnął. Widząc że umiera , wbiłam w niego swój miecz.
Dobiłam go.
Padł.
Przepowiednia Rachel się wypełniła , potwór został zamordowany z ręki najstarszej córki Aresa. Młodsza go zaledwie dobiła.
-Super.- przybiłyśmy sobie piątki . Uśmiechałam się , dumna. Śmiałam się. Stałam się prawdziwą panią wojny. Byłam maszyną do zabijania. Nikt mnie nie pokonał, nikt nie zranił. Czułam się wspaniale , byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam więcej. Więcej rozlewu krwi , więcej ofiar na sumieniu. Zabijać. Tak ,  chciałam się bawić , zabić tego tam z lewej i tamtego z przodu.  Mordować. Tak jak mordowali kiedyś moich bliskich. Dakotę. Tą małą dwunastolatkę co parę dni wcześniej straciła matkę.  Nie miałam z nią jakiś świetnych kontaktów ale zabolało mnie jej śmierć. Sama ją szkoliłam… Siostra.  Śmierć. Emily. Kathy.  Jane. Rose. Dakota. Amber…
-O nie.- powiedziałam po czym baczyłam ją. Amber.
Leżała a jej ładne włosy , były upaprane krwią a jakiś sztylet miała wbity w rękę. Wykrwawiała się. Chwyciłam za uzdę i zahamowałam rydwan z koniem po czym wybiegłam z niego i przybiegłam do Amber. Wyciągałam sztylet z jej rany , po czym spróbowałam zahamować krwawienie , ale czułam że to jej ostatnie sekundy życia.
-Nie musisz tego robić..- wychrypiała.
-Owszem muszę .- odparłam , nie siląc się na emocje.
-Zawsze ci zazdrościłam.- powiedziała , patrząc na mnie. Czułam na sobie jej wzrok , ale nie odwzajemniłam spojrzenia.- Odkąd tylko z Niną wprowadziłaś się do mojego internatu. Miałyście takie piękne… oczy.
Lekko zadrgnęła mi ręka przy zaciśnięciu rany. Zazdrościła mi oczu.
-Masz o wiele piękniejsze od moich… Chłopakom momentalnie się obie spodobałyście. Przyjaciółki mimo tak oddzielne charakterów przyciągały ich. A to ja byłam królową szkoły.- zakrztusiła się po czym , kontynuowała- a całkowicie cię znienawidziłam po tym co… zrobił mi Phil.
Wreszcie spojrzałam na nią , z zdziwieniem. Co jej zrobił Phil? Po chwili się dowiedziałam.
-Przespałam się z nim. – powiedziała chrapliwym głosem. Nie swoim pięknym sopranem którym śpiewała razem z Niną w szkolnym przedstawieniu. Tylko głosem… nie jej. Nie umiem opisać.- Mówił mi że jestem najpiękniejszą dziewczyną w jego życiu. A następnego dnia nie odezwał się do mnie ani słowem i zarywał do ciebie. W tedy cię znienawidziłam. Nikt wcześniej tak mnie nie potraktował.
Spojrzałam w jej oczy.
-Przykro mi.- wyszeptałam- nie wiedziałam…
-Potem zaczął bawić się każdą. Mówił im te same rzeczy co mi , ale większość zapominała. Ja nie umiałam.
Dlatego Amber tak po mnie jeździła. Rozsiewała plotki i chciała dokuczyć. A wszystko przez Phila… bawił się bezczelnie dziewczynami , i chociaż większość czuła że on unika zobowiązań to Amber była pewna że ją kocha. A następnie zaczął znowu łazić za mną.
-Przepraszam.- wymamrotałam- Nie miałam pojęcia.
-O nie , ja ciebie przepraszam- zaprzeczyła , ale nie miała siły aby jakoś to pokazać głosem- byłam chamska. Nie powinnam jesteś moją siostrą…
-Amber , ciszej.- wokół nas szalała bitwa , a ja próbowałam ją ochronić.  Jak ktoś zwróci na nas uwagę to umrzemy.
-Jak to możliwe że jestem córką Aresa a nie Afrodyty… - wysiliła się na minimalny uśmiech- chciałam żebyś to wiedziała przed moją śmiercią.
Nie powiedziałam tego co oczekujecie. Że przeżyje , zaraz  ją zaniosę do szpitala. To byłoby kłamstwo a nie miałam zamiaru okłamywać ją przed zejściem z tego świata. Cała opaska wokół jej ramienia , była z krwi. Zostało jej z dwie minuty życia. Kolejna córka Aresa musiała umrzeć. Jednak Amber i tak bardzo długo żyła , znając swoje pochodzenie.  Mi i Clarisse zawsze się udawało…  Biedna Amber…
-Nikt nie chciał ci pomóc?- spytałam.
-Gdy walczyłam z córką Kronosa – (tą samą z którą walczyła Nina na wyspach- pomyślałam) – to James przyszedł aby mi pomóc ale średnio pomógł. – nagle zakrztusiła się , czymś … zapewne swoją krwią- gdy zostałam ranna to przyszedł Arthur i uznał że i tak mnie nie ratują…
-Zostawili cię?!- zapytałam zszokowana.
-Powiedzieli że jeśli nie umrę w ciągu godziny to mnie dobiją- wyszeptała. Zrobiłam wielkie oczy i jeszcze mocniej docisnęłam opaskę. Nie pomogli jej tylko obiecali że jeśli będzie długo umierać to ją dobiją?! I to jest rodzeństwo… nie mogłam na nią patrzeć. Chociaż to brzmi okropnie , po prostu nie mogłam. Patrzyłam na zwłoki każdej z sióstr , miałam już dość umierających oczu. Jeszcze nasze dawniejsze relacje… usprawiedliwiam jej zachowanie Philem , jednak naprawdę dużo się przez nią nacierpiałam. – Adara… proszę spójrz na mnie.
Wzięłam oddech i to zrobiłam. Popatrzyłam jej w oczy.
-Proszę powiedz że mi wybaczasz.- wyszeptała.  Pokiwałam głową , ale to jej nie wystarczało- Proszę , powiedz!
-Wybaczam ci wszystko- wyszeptałam.
Na jej twarzy pojawiła się ulga. A z oka… wyciekła krew.
-Dziękuje.- minimalnie się uśmiechnęła- żegnaj siostro.
Po raz pierwszy powiedziała to do mnie bez najmniejszej ironii. Odwzajemniłam uśmiech.
-Do zobaczenia w podziemiu- ucałowałam ją w czoło- Siostrzyczko.
Dopiero w tedy uświadomiłam sobie jak bardzo ją kocham. Zacisnęłam powieki , wyciągnęłam monetę i położyłam jej na języku. Żeby jak najszybciej odnalazła się w podziemiu.
Kolejna córka Aresa zginęła w walce.
-Wybaczam ci wszystko.- wyszeptałam ponownie tamując łzy- Żegnaj Amber. Siostro.
-Wzruszające.- od razu chwyciłam miecz i pozbawiłam herosa miecza , zanim ten się zamachał. Musiał zginąć. W nosie miałam czy to on przyczynił się do śmierci Amber. Miał zginąć i tyle.- I co teraz zrobisz Córko Bogów?
-Zabije cię.- odparłam jakby to była najoczywistsza sprawa na świecie.- O jejku.
Spojrzałam w górę , oczami pełnymi przerażenia. Ku mojemu zdziwieniu  - kupił to. Przypomniał mi się trik Dakoty. Córki Aresa. Ja też nią byłam. Zabić. Czas zabić. Czułam że to on zabił Amber Chwyciłam go i najmocniej jak umiałam i skręciłam kark.
Zaczęłam się śmiać gdy upadł na beton.
Pomściłam chociażby jedną z sióstr.
***
Zamach.  Pozbawienie głowy. Przeciwnik leży. Ja cała w czyjeś krwi. Krzyk. Podniosłam głowę. Uniknęłam śmierci , odchylając głowę i patrząc jak James i Arthur mordują mojego niedoszłego mordercę. Jeden pozbawił go ręki drugi powalił na ziemie i zaczął masakrować ciało. Czas przestał biegnąć. Wszystko w okół mnie się zatrzymało. Przed oczami miałam zwłoki Amber. Jane. Pogrzeb Dakoty , nieodnalezione ciało Bianki , umierającego Olivera.  Ofiary wojny.  W głowie pojawił mi się obraz martwej Niny , Petera i Clar. Cierpiącego Phila. Rozglądnęłam się i przychyliłam głowę w dół widząc jak jeszcze jedna dziewczyna nie zwraca uwagi na walczące tłumy. Znałam ją. Wstałam i poszłam za nią. Do budynku , po schodach aż na jej dach.
Szłam za córką Kronosa.
Stała i patrzyła się w dół.
-Nie rób tego- wyszeptałam. Ta spojrzała na mnie i westchnęła.
-Idź , Córko Bogów. Nie masz czego tu szukać.- odparła.
-Nie skacz.- powiedziałam.
-Nie mam innego wyjścia…- zaśmiała się gorzko- ojciec wygra tą bitwe nie widzisz? A potem mnie skarze na małżeństwo z tytanem którego nie kocham. Już dość mam z nim problemów po przegranej z tą córką Hery. Niną .
-Nie skacz.- powtórzyłam- Dasz radę , skoro mówisz że Kronos wygrywa.
-I właśnie o to chodzi.- odparła pusto- ktokolwiek by wygrał , wy czy on … tu nie ma dla mnie miejsca. Ojciec powiedział że wyjdę za tytana którego nie kocham. Jak odmówiłam zaczął mnie bić. W tedy Luke się buntował… ale i tak bolało.
Mówiła z żalem i bólem. Przypomniało mi się jak Ares bił mnie i Clarisse na treningach, Nigdy nie aż tak mocno , żeby nam złamał nogę czy coś… albo godzinne biegi za karę.
-Dasz radę.- znowu powtórzy łam- Daj sobie pomóc .
-NIE!- zawołała.- Nie mam szans. Nie chcę skończyć jak Hera. Zdradzana przez męża który ją pseudo kocha. Mam dość życia. Nigdy nic się nie udaję.
-Spokojnie…- chciałam do niej podejść , ale mi nie pozwoliła .
-Zbliż się o krok a skoczę!- zawołała spanikowana.
Wzięłam oddech. Była zrozpaczona , czułam to. Jej panikę w głosie.
-Nie skoczysz. Powiedziałam pewnym głosem.
-Nie?- zaśmiała się- to patrz.
I rzuciła się w dół. Wydarłam się , ale było za późno. Już leżała martwa na dole. Tytani wznieśli gniewny okrzyk , a ja osunęłam się na posadzkę. Ona była taka jak ja. Identycznie bym odpowiedziała . Też bym wskoczyła. Ale większość osób jednak takie słowa odpędzają od myśli samobójczych.
Jak widać nie… na bogów. Zatkałam sobie usta dłoniom , zdając sobie sprawę że nawet nie znam jej imienia. Córki  Kronosa , siostry Neonatiego , która tak bardzo przypominał mi samą siebie.
***
Mój przeciwnik , nagle kopnął mnie w kostkę , a ja cudem nie upadłam. Ten zrobił mi podłużną bliznę na szyi. Ból był okropny ale się nie dałam. Specjalnie chybiłam mieczem , by następnie chwycić go , od tyłu za włosy po czym kopnąć w plecy. Ten padł na kolana a ja poderżnęłam mu gardło. Opadł martwy. Gdzieś z boku Nina właśnie pokonała jakąś drakainę pozbawiając ją rąk i głowy. Uśmiechnęła się , pokazując kciuk w górę.  Nareszcie miała pełne pole do popisu , i pokazywała że miecz plus jej wschodnie sztuki walki wydają się idealna kompozycja młodej wojowniczki.  Ja nadal walczyłam z nowym herosem. Odskakiwałam w każdą możliwą stronę , po czym zrobiłam obród z mieczem w ręku , trafiając go tym samym prosto w serce. Spojrzałam na bok , widząc jak Phil pokonał jakiegoś stwora. Nasze spojrzenia się spotkały.
-ZA OLIMP!- powiedziałam na tyle głośno by usłyszał.- I ZA NAS!
-ZA WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ.- odpowiedział stanowczo. Na zawsze go takiego zapamiętam. W białej , zakrwawionej i spoconej koszuli pod zbroją , złotym mieczem i podbitym okiem. I tak był piękny. Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Walczył. Był może metr ode mnie. Następne dwie sekundy wydarzyły się bardzo szybko. Jego strzała przeleciała milimetr od mojej głowy. Byłam pewna że celuje we mnie wiec zrobiłam wielkie oczy. Chciał mnie zabić? Ale wówczas odwróciłam się i jakiś facet najwyraźniej chciał mnie pozbawić głowy ale Phil był szybszy.
Gdy ponownie chciałam spojrzeć na syna Apolla , ten stał koło mnie.
-Dziękuję.- wyszeptałam. Kiwnął głową. Ja rozejrzałam się wokół. Czas teraz płynął szybko. Nie wolno , tym właśnie cholernie szybko. Przestałam nadążać nad nim.- Za Warszawę?
Spojrzał na mnie i mruknął coś o Krakowie.
-Tym razem za Manhattan- uśmiechnął się. Nagle ktoś zamachnął mieczem nad naszymi głowami. Szybko odwróciłam się i równocześnie z Philem odparliśmy  atak. Jednak wróg był silny. Ugięłam się pod jego siłą , wierząc że chociaż Philowi uda się samemu utrzymać ciężar. Ja wówczas puściłam i uderzyłam w brzuch. Ponownie. Wyjęłam zakrwawiony miecz , równocześnie omal nie zostając przygnieciona  pod ciężarem  wroga.
Uśmiechnęłam się jak pięciolatka i spojrzałam na Phila. Ten chwilowo położył dłoń na moim policzku , po czym uśmiech spełzł mu z twarzy i się odwrócił i zaczął odchodzić.
-Ej.- gdy ponownie na mnie spojrzał , wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Chciałam abyśmy walczyli razem.
-Nie.- odpowiedział. Przestałam się  uśmiechać. Jak to nie ?- Nie chcę się od ciebie znowu uzależnić.  Sorry. Do zobaczenia po bitwie , obiecałem że ją dla ciebie wygra,- ucałował mnie w policzek i odszedł.
Wygram dla ciebie każdą wojnę.
***
Nagle usłyszałam wrzask Niny. Odwróciłam się , robiąc wielkie oczy. Walczyła właśnie z jakąś dziewczyną. A właściwie już leżała , trzymając się zakrwawioną dłoniom za ucho. Krew tryskała z jej dłoni , a właściwie czegoś pod nią. Włosy przy uchu były całe czerwone , podobnie jak bok głowy.  Na chwile odchyliła dłoń by spojrzeń na nią , a ja wówczas zobaczyłam że… połowę ucha miała urwaną.  Nie było kolczyka , dziurka , na niego była miejscem gdzie , ucho zostało rozerwane na dwie części. Jej wróg nad nią stała i się śmiała się trzymając w  dłoni długi kolczyk mojej przyjaciółki , a drugą ręką przygotowując się do ciosu.
-NIE!- ryknęłam , zapominając o bólu stworzonym przez poprzednią walkę , chwyciłam za strzałę i trafiłam prosto w serce niedoszłej morderczyni Niny. Jednakże oprócz mojej strzały ,  w dziewczynę trafiła również włócznia. Tamta opadła martwa na posadzkę i razem z Peterem podbiegłam by zanieść Ninę do szpitala.  Ja ją chwyciłam za ręce on za nogi i zanieśliśmy do hotelu. Było tam pięć pielęgniarek , trzy córki Apolla , jeden jego syn i  jedna Demeter . W córkach poznałam Lily , Katie (która jednak zeszła z pola bitwy) i Annabel a synem Apolla był Patric. Najwyraźniej służył tu jako chirurg bo biały fartuch miał cały zakrwawiony. Na samym początku córka Demeter była odwrócona , i sądziłam że długie ciemne włosy należą do Amelie. Ale nie , to była Claire której ojciec był bratem taty Amelie. Dlatego je pomyliłam.-Nina , proszę oddychaj…
-Co?- wymamrotała- Co się dzieje?
-NINA!- ryknęłam- NINA , SŁYSZYSZ MNIE!?
-Co się dzieje?- powtórzyła pytanie córka Hery. Wówczas podeszła do nas Katie i popatrzyła z uniesionymi brwiami na moją przyjaciółkę.
-Nin a  , jeśli mnie słyszysz to powiedz TAK- poprosił Peter , gładząc ją we włosy. Kompletnie nie byłam zdziwiona faktem że był przy niej . On ją kochał. Miał w nosie to że na Olimpbooku oboje mieli WOLNY status.
-Peter?- spytała Nina, marszcząc brwi i patrząc na niego nieobecnym wzrokiem. Uniosła lekko dłoń i położyła na jego policzku. –To ty?
-Tak to ja .-odparł – Kochanie…
Ta zaczęła poruszać palcami , jakby chciała znaleźć ranę na boku głowy Petera. Opatrywała mu głowę więc znała ranę.  Kawałek skóry został zerwany a ona chciała uniknąć zakażenia. 
-Peter?- spytała ponownie.
-Tak.- odpowiedział wyraźnie.  
- Nie…nie słyszę was…
-PATRIC!- zawołała Katie , patrząc na ranę na uchu blondynki- CHODŹ TU!
-Co z nią?- Podszedł chłopak ubierając białe rękawiczki.
-Chyba uszkodziła sobie zmysł słuchu.-odparła Katie.
-Dokładniej?- dopytywał się Patric.-  Jak do tego doszło?
Ja nie mogłam nic odpowiedzieć , nie byłam w stanie poskładać sensowne zdanie.  Patrzyłam się na przyjaciółkę z przerażeniem. Nina…  dlaczego ona? Peter zaczął opowiadać . Ja głaskałam ją po włosach. Nie modliłam się… bogowie mają własne problemy , nie będą się przejmowali ranną. Nawet jeśli  była jedyną córką pani niebios.
-Wyjdzie z tego?- wykrztusiłam z siebie . Patric zacisnął usta.
-Z pewnością przeżyje…
-Och , wiem że przeżyję!- zawołałam ,wściekła. Z pewnością przeżyje? Tyle to ja sama wiedziałam ! -mi chodzi o to czy będzie głucha!?
Katie i Patric wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Pójdę poszukać czegoś na znieczulenie.- wymamrotała Katie , ale wątpię by miała na to czas. Odchyliłam głowę do tyłu , słysząc jęki Niny. To tak ją bolało… a ja nie mogłam jej pomóc , w żaden sposób. Nigdy nie widziałam takiej rany. Uchu od dziurki po kolczyka całe rozcięte… łza pociekła mi po policzku . Nina… byłam zrozpaczona pod każdym względem. Moja najlepsza przyjaciółka , cierpiała tak że ledwo co była zdolna się ruszać.
-Muszę iść , Katie zaraz się nią zajmie.- powiedział Patric po czym poszedł  do innego chorego. Cały szpital był zawalony jednak , tyle osób już było martwych… równie dobrze można by tu otworzyć kostnice.
-Nina…- pogłaskałam ją po włosach.- Ninuś…
Spojrzałam na Petera. Ten odkręcał niewielką buteleczkę  z białym proszkiem w środku.
-Co to jest?- zapytałam , marszcząc brwi.
-Morfina.- odpowiedział- Silny środek przeciwbólowy. – nachylił się nad ciałem Niny i posypał nieco proszku   na jej ranę.
-Przestanie ją boleć?
-Tak.- powiedział- Przestanie.
Nie ruszała się. Jakby straciła przytomność jeszcze przed morfiną. Peter podał mi chusteczkę.  Nagle ktoś wprowadził kolejnego rannego , który strasznie krzyczał. Spojrzałam w tamtym kierunku i od razu odwróciłam wzrok. To był Paul.
-Na bogów.- wyszeptał uświadamiając sobie że mój brat leżał z otwartą raną po strzale w nodze.   Już chciałam wstać , ale przypomniałam sobie o Ninie.
-Idź.-poprosił Peter- ja się nim zajmę. 
-Dzięki.
Gdy podeszłam do brata Claire , już oglądała jego ranę.  Rana wyglądała paskudnie i miała jakiś specyficzny zapach. Jad chimery który był w jej krwi. Spojrzałam na strzałę którą właśnie wyjęła Claire.
-Co z ni…- zaczęłam zadawać pytanie ,drżącym głosem , ale ta mi przerwała.
-DAJCIE MORFINY!- krzyknęła , podając Paulowi wody.
-Nie ma już.- odparła Annabel biegając z bandażami po całym szpitalu. Brakowało im lekarstw i ludzi. Może Phil się na tym zna? Ale on nie może puścić pola bitwy to będzie za duża strata.  Spojrzałam na Petera przypominając sobie buteleczkę z lekarstwem. On odwzajemnił spojrzenie. Rzucił mi morfinę.
Kiwnęłam głową z wdzięcznością.
-Co to jest?- zapytał Paul
-Morfina.- odparłam , sypiąc nieco na ranę-  złagodzi ból , obiecuję.
-Będą mi amputować nogę?- zapytał brat.
-Claire poszła po leki…
-Których tu nie ma , Ad.- przerwał mi- ojciec mnie wydziedziczy , prawda?
-Co ty gadasz?- fuknęłam. Wydziedziczy!? Przesadził… chyba. Wydziedziczenie to najgorsza rzecz jaka może spotkać herosa. Bardzo często wówczas rodzic  rzuca klątwę na dziecko i całkowicie je olewa.  Rozumiecie? Zostawia na pastwę potworów.- Przesadzasz.
-Obyś miała rację.- odparł , po czym powiedział niecenzuralne słowo-ale boli.
Pogłaskałam go po czole.
-Śpij.- poprosiłam- póki nie boli
Uśmiechnął się do mnie .
-Dziękuję że jesteś- powiedział-  Najlepszą siostrą , zaraz po Dakocie , o jakiej tylko mogłem marzyć. Fajnie że dalej ze mną jesteś , chociaż zaraz umrę.
-Przestań bredzić. – poprosiłam. –Mniej cię boli?
-Tak mniej.- potaknął- Szkoda tylko ze nikt tego nie dał Dakocie.- zakaszlał , a ja mu podałam nieco wody- Dzięki Ad….
-Bardzo za nią tęsknisz?- spytałam mając na myśli Dakote.
-Strasznie.- odparł od razu- Kochałam ją całym sercem. Nawet nie wiesz jak cieszę się że za niedługo znowu ją spotkam. Będziemy razem chodzić po Hadesie i wszystkim robili na złość. Mama będzie się śmiała i nas upominała.- spojrzał mi w oczy- proszę wspominaj mnie dobrze.
-Paul…- położyłam zimny okład na jego ranie- Proszę cię mów poważnie…
-To jad chimery.- przypomniał mi- umiera się nie dłużej niż jeden dzień. A leków nikt tu nie ma.  Ja umrę.
-Yhm . Majaczysz.- dziwne. Przy Amber strzeliłam prosto z mostu że ją żegnam. Ale nie  umiałam przy Paulu.
-Adara… nie okłamuj mnie. Błagam.- poprosił. W tedy coś we mnie pękło.
-Wojna nie będzie trwała dłużej niż dwadzieścia cztery godziny- obiecałam- wrócimy do Obozu bo teraz to raczej nie możliwe. Ale jak tylko wrócimy to ci dam z mojej apteczki leki. Obiecuję.- pogłaskałam go po spoconym czole- Obiecuję.
-Dziękuję ci. Kocham cię.- mówił- Dakota też. Tylko że miała mniej czasu. Ale kocha cię stamtąd i ja też będę…
-Paul…- nie mogłam tego słuchać.
-Obiecuję zawsze będę cię kochał.  W podziemiu też , na pewno…
-Paul,.- powtórzyłam. Podałam m wody a wcześniej nasypałam środków usypiających- Odpocznij.
Wypił. I od razu zasnął.
Wzięłam oddech i wstałam. Przy Paulu byłam z godzinę a musiałam jeszcze iść do Niny. Zaszłam Petera od tyłu i zapytałam:
-Dalej śpi.
-Tak.- nawet nie drgnął- Śpi.
Pogłaskał jej ranne ucho aż białe od morfiny. W mojej głowie ponownie pojawił się donośny krzyk. Pełen bólu wrzask Niny po tym jak jej ucho zostało tak mocno okaleczone.
Pocałowałam ją w czoło.
-Ninuś…- wyszeptałam- kochanie…
-Ona cię nie słyszy.- przerwał mi Peter pustym głosem.
-Zaśpiewaj jej- poprosiłam- proszę.
On wziął oddech i zaczął śpiewać.
Nie ważne czy kilometr ,  metr czy mila dzielą nas
Zawsze widzimy się w snach , co noc i gdy zamkniemy oczy swe
Wiemy kiedy drugie cierpi , kiedy płaczę i się śmieje
Kiedy ból rozdziera serce
Miłość prawdziwa połączyła nas , przyjaźń na wieki zakochała się w was
Ale ja cię kocham moja ukochana , nigdy nie zostawię
Bo bym nie umiał potem spać
My kochamy się , ty i ją przyjaźń połączyła się
Łzy mi w oczy padną gdy zobaczę twój ból ,
Kochasz mnie , ja ciebie a przyjaciel przy nas jest…
-ADARA!- do szpitala wpadła Thalia.- Chodź! Peter też , szybko!
-Co?- wstałam zdziwiona- Thalia o co ci…
-Kronos atakuje Olimp!- odparła- Nie mogę znaleźć Niny to chociaż wy … o bogowie.
Zobaczyła ranę córki Hery i przyłożyła sobie dłoń do ust.
-Idź.- powiedział Peter do mnie- Ona by tego chciała , prawda?
-Ale…
-Ad.- Peter chwycił mnie za nadgarstek- Nina nigdy ci nie wybaczy jeśli nie pójdziesz.  Ja pójdę zaraz.
-Peter…
-Przysięgam.- powiedział twardo. Spojrzałam po twarzach chorych. Wszyscy mieli oczy utkwione we mnie. Ppaul nadal był uśpiony. Jak Nina. Spojrzałam w oczy Peterowi po czym przeniosłam wzrok na Thalie.
-Za Olimp i wolność.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz