-Najstarsza córka Aresa?- spytał
Percy , a następnie spojrzał na mnie z nadzieją. Okazało się że tajna broń
Kronosa , którym był potwór. Niby spoko , głupi zawsze mają szczęście więc
mielibyśmy szanse go pokonać. Ale był haczyk , którego nie mogłam zagiąć. Ja nie byłam najstarsza córką Aresa. Clar była
ode mnie starsza.
-Clarisse.- tym jednym imieniem zniszczyłam
ich nadzieję.
***
Silena Beauregard umierała. Nie udało jej się przekonać mojej siostry.
Postanowiła się za nią przebrać i udawać ją aby całe moje rodzeństwo wyruszyło
na bitwę. Okłamała ich. Oto oszustwo
które zakończyło się śmiercią , które przepowiedziała Rachel.
Patrzyłam się tępo na jej śmierć.
I tak już nic nie mogłam na to poradzić , nie było szans by ją uratować.
Bardziej mi było żal mojej siostry ,
która wyglądała jakby ja miał zaraz trafić szlag. Gdy córka Afrodyty umarła ,
Clar powiedziała
-Kronos zapłaci za to.- następnie
wstała , a ja chwyciłam ją za łokieć i wyszeptałam.
-Pomogę ci siostro.- spojrzała na mnie
z lekkim zdziwieniem po czym kiwnęła głową. Jeszcze w tedy nie rozumiałam jej
bólu. W duchu niezmiernie cieszyłam się z tego że Niny tam nie było. Aż strach pomyśleć , jakby
pomściła śmierć Sileny. Co tym razem? Raniłaby tak by nie umierali i na oczach
ofiar pożerała ich ciało? Clarisse miała określoną ofiarę , mordercę Sileny.
Nina mści się na przypadkowych wrogach.
To siostra- nie ja- zabiła
potwora. Gdy tylko wbiła w stwora swoją
włócznie z prądem , ten się zatrząsnął. Widząc że umiera , wbiłam w niego swój
miecz.
Dobiłam go.
Padł.
Przepowiednia Rachel się wypełniła
, potwór został zamordowany z ręki najstarszej córki Aresa. Młodsza go zaledwie
dobiła.
-Super.- przybiłyśmy sobie piątki .
Uśmiechałam się , dumna. Śmiałam się. Stałam się prawdziwą panią wojny. Byłam
maszyną do zabijania. Nikt mnie nie pokonał, nikt nie zranił. Czułam się
wspaniale , byłam wręcz szczęśliwa. Chciałam więcej. Więcej rozlewu krwi ,
więcej ofiar na sumieniu. Zabijać. Tak ,
chciałam się bawić , zabić tego tam z lewej i tamtego z przodu. Mordować. Tak jak mordowali kiedyś moich
bliskich. Dakotę. Tą małą dwunastolatkę co parę dni wcześniej straciła
matkę. Nie miałam z nią jakiś świetnych
kontaktów ale zabolało mnie jej śmierć. Sama ją szkoliłam… Siostra. Śmierć. Emily. Kathy. Jane. Rose. Dakota. Amber…
-O nie.- powiedziałam po czym
baczyłam ją. Amber.
Leżała a jej ładne włosy , były
upaprane krwią a jakiś sztylet miała wbity w rękę. Wykrwawiała się. Chwyciłam
za uzdę i zahamowałam rydwan z koniem po czym wybiegłam z niego i przybiegłam
do Amber. Wyciągałam sztylet z jej rany , po czym spróbowałam zahamować
krwawienie , ale czułam że to jej ostatnie sekundy życia.
-Nie musisz tego robić..-
wychrypiała.
-Owszem muszę .- odparłam , nie
siląc się na emocje.
-Zawsze ci zazdrościłam.-
powiedziała , patrząc na mnie. Czułam na sobie jej wzrok , ale nie
odwzajemniłam spojrzenia.- Odkąd tylko z Niną wprowadziłaś się do mojego
internatu. Miałyście takie piękne… oczy.
Lekko zadrgnęła mi ręka przy
zaciśnięciu rany. Zazdrościła mi oczu.
-Masz o wiele piękniejsze od
moich… Chłopakom momentalnie się obie spodobałyście. Przyjaciółki mimo tak
oddzielne charakterów przyciągały ich. A to ja byłam królową szkoły.-
zakrztusiła się po czym , kontynuowała- a całkowicie cię znienawidziłam po tym
co… zrobił mi Phil.
Wreszcie spojrzałam na nią , z
zdziwieniem. Co jej zrobił Phil? Po chwili się dowiedziałam.
-Przespałam się z nim. –
powiedziała chrapliwym głosem. Nie swoim pięknym sopranem którym śpiewała razem
z Niną w szkolnym przedstawieniu. Tylko głosem… nie jej. Nie umiem opisać.- Mówił
mi że jestem najpiękniejszą dziewczyną w jego życiu. A następnego dnia nie
odezwał się do mnie ani słowem i zarywał do ciebie. W tedy cię znienawidziłam.
Nikt wcześniej tak mnie nie potraktował.
Spojrzałam w jej oczy.
-Przykro mi.- wyszeptałam- nie
wiedziałam…
-Potem zaczął bawić się każdą.
Mówił im te same rzeczy co mi , ale większość zapominała. Ja nie umiałam.
Dlatego Amber tak po mnie
jeździła. Rozsiewała plotki i chciała dokuczyć. A wszystko przez Phila… bawił
się bezczelnie dziewczynami , i chociaż większość czuła że on unika zobowiązań to
Amber była pewna że ją kocha. A następnie zaczął znowu łazić za mną.
-Przepraszam.- wymamrotałam- Nie
miałam pojęcia.
-O nie , ja ciebie przepraszam-
zaprzeczyła , ale nie miała siły aby jakoś to pokazać głosem- byłam chamska.
Nie powinnam jesteś moją siostrą…
-Amber , ciszej.- wokół nas
szalała bitwa , a ja próbowałam ją ochronić.
Jak ktoś zwróci na nas uwagę to umrzemy.
-Jak to możliwe że jestem córką
Aresa a nie Afrodyty… - wysiliła się na minimalny uśmiech- chciałam żebyś to
wiedziała przed moją śmiercią.
Nie powiedziałam tego co
oczekujecie. Że przeżyje , zaraz ją
zaniosę do szpitala. To byłoby kłamstwo a nie miałam zamiaru okłamywać ją przed
zejściem z tego świata. Cała opaska wokół jej ramienia , była z krwi. Zostało
jej z dwie minuty życia. Kolejna córka Aresa musiała umrzeć. Jednak Amber i tak
bardzo długo żyła , znając swoje pochodzenie.
Mi i Clarisse zawsze się udawało… Biedna Amber…
-Nikt nie chciał ci pomóc?-
spytałam.
-Gdy walczyłam z córką Kronosa –
(tą samą z którą walczyła Nina na wyspach- pomyślałam) – to James przyszedł aby
mi pomóc ale średnio pomógł. – nagle zakrztusiła się , czymś … zapewne swoją
krwią- gdy zostałam ranna to przyszedł Arthur i uznał że i tak mnie nie ratują…
-Zostawili cię?!- zapytałam
zszokowana.
-Powiedzieli że jeśli nie umrę w
ciągu godziny to mnie dobiją- wyszeptała. Zrobiłam wielkie oczy i jeszcze
mocniej docisnęłam opaskę. Nie pomogli jej tylko obiecali że jeśli będzie długo
umierać to ją dobiją?! I to jest rodzeństwo… nie mogłam na nią patrzeć. Chociaż
to brzmi okropnie , po prostu nie mogłam. Patrzyłam na zwłoki każdej z sióstr ,
miałam już dość umierających oczu. Jeszcze nasze dawniejsze relacje…
usprawiedliwiam jej zachowanie Philem , jednak naprawdę dużo się przez nią
nacierpiałam. – Adara… proszę spójrz na mnie.
Wzięłam oddech i to zrobiłam.
Popatrzyłam jej w oczy.
-Proszę powiedz że mi wybaczasz.-
wyszeptała. Pokiwałam głową , ale to jej
nie wystarczało- Proszę , powiedz!
-Wybaczam ci wszystko-
wyszeptałam.
Na jej twarzy pojawiła się ulga. A
z oka… wyciekła krew.
-Dziękuje.- minimalnie się
uśmiechnęła- żegnaj siostro.
Po raz pierwszy powiedziała to do
mnie bez najmniejszej ironii. Odwzajemniłam uśmiech.
-Do zobaczenia w podziemiu-
ucałowałam ją w czoło- Siostrzyczko.
Dopiero w tedy uświadomiłam sobie
jak bardzo ją kocham. Zacisnęłam powieki , wyciągnęłam monetę i położyłam jej
na języku. Żeby jak najszybciej odnalazła się w podziemiu.
Kolejna córka Aresa zginęła w
walce.
-Wybaczam ci wszystko.-
wyszeptałam ponownie tamując łzy- Żegnaj Amber. Siostro.
-Wzruszające.- od razu chwyciłam
miecz i pozbawiłam herosa miecza , zanim ten się zamachał. Musiał zginąć. W
nosie miałam czy to on przyczynił się do śmierci Amber. Miał zginąć i tyle.- I
co teraz zrobisz Córko Bogów?
-Zabije cię.- odparłam jakby to była
najoczywistsza sprawa na świecie.- O jejku.
Spojrzałam w górę , oczami pełnymi
przerażenia. Ku mojemu zdziwieniu -
kupił to. Przypomniał mi się trik Dakoty. Córki Aresa. Ja też nią byłam. Zabić.
Czas zabić. Czułam że to on zabił Amber Chwyciłam go i najmocniej jak umiałam i
skręciłam kark.
Zaczęłam się śmiać gdy upadł na
beton.
Pomściłam chociażby jedną z
sióstr.
***
Zamach. Pozbawienie głowy. Przeciwnik leży. Ja cała w
czyjeś krwi. Krzyk. Podniosłam głowę. Uniknęłam śmierci , odchylając głowę i
patrząc jak James i Arthur mordują mojego niedoszłego mordercę. Jeden pozbawił
go ręki drugi powalił na ziemie i zaczął masakrować ciało. Czas przestał
biegnąć. Wszystko w okół mnie się zatrzymało. Przed oczami miałam zwłoki Amber.
Jane. Pogrzeb Dakoty , nieodnalezione ciało Bianki , umierającego Olivera. Ofiary wojny.
W głowie pojawił mi się obraz martwej Niny , Petera i Clar. Cierpiącego
Phila. Rozglądnęłam się i przychyliłam głowę w dół widząc jak jeszcze jedna
dziewczyna nie zwraca uwagi na walczące tłumy. Znałam ją. Wstałam i poszłam za
nią. Do budynku , po schodach aż na jej dach.
Szłam za córką Kronosa.
Stała i patrzyła się w dół.
-Nie rób tego- wyszeptałam. Ta
spojrzała na mnie i westchnęła.
-Idź , Córko Bogów. Nie masz czego
tu szukać.- odparła.
-Nie skacz.- powiedziałam.
-Nie mam innego wyjścia…- zaśmiała
się gorzko- ojciec wygra tą bitwe nie widzisz? A potem mnie skarze na
małżeństwo z tytanem którego nie kocham. Już dość mam z nim problemów po
przegranej z tą córką Hery. Niną .
-Nie skacz.- powtórzyłam- Dasz
radę , skoro mówisz że Kronos wygrywa.
-I właśnie o to chodzi.- odparła
pusto- ktokolwiek by wygrał , wy czy on … tu nie ma dla mnie miejsca. Ojciec
powiedział że wyjdę za tytana którego nie kocham. Jak odmówiłam zaczął mnie
bić. W tedy Luke się buntował… ale i tak bolało.
Mówiła z żalem i bólem.
Przypomniało mi się jak Ares bił mnie i Clarisse na treningach, Nigdy nie aż
tak mocno , żeby nam złamał nogę czy coś… albo godzinne biegi za karę.
-Dasz radę.- znowu powtórzy łam-
Daj sobie pomóc .
-NIE!- zawołała.- Nie mam szans.
Nie chcę skończyć jak Hera. Zdradzana przez męża który ją pseudo kocha. Mam
dość życia. Nigdy nic się nie udaję.
-Spokojnie…- chciałam do niej
podejść , ale mi nie pozwoliła .
-Zbliż się o krok a skoczę!-
zawołała spanikowana.
Wzięłam oddech. Była zrozpaczona ,
czułam to. Jej panikę w głosie.
-Nie skoczysz. Powiedziałam pewnym
głosem.
-Nie?- zaśmiała się- to patrz.
I rzuciła się w dół. Wydarłam się
, ale było za późno. Już leżała martwa na dole. Tytani wznieśli gniewny okrzyk
, a ja osunęłam się na posadzkę. Ona była taka jak ja. Identycznie bym
odpowiedziała . Też bym wskoczyła. Ale większość osób jednak takie słowa
odpędzają od myśli samobójczych.
Jak widać nie… na bogów. Zatkałam
sobie usta dłoniom , zdając sobie sprawę że nawet nie znam jej imienia.
Córki Kronosa , siostry Neonatiego ,
która tak bardzo przypominał mi samą siebie.
***
Mój przeciwnik , nagle kopnął mnie
w kostkę , a ja cudem nie upadłam. Ten zrobił mi podłużną bliznę na szyi. Ból
był okropny ale się nie dałam. Specjalnie chybiłam mieczem , by następnie
chwycić go , od tyłu za włosy po czym kopnąć w plecy. Ten padł na kolana a ja
poderżnęłam mu gardło. Opadł martwy. Gdzieś z boku Nina właśnie pokonała jakąś
drakainę pozbawiając ją rąk i głowy. Uśmiechnęła się , pokazując kciuk w
górę. Nareszcie miała pełne pole do
popisu , i pokazywała że miecz plus jej wschodnie sztuki walki wydają się
idealna kompozycja młodej wojowniczki.
Ja nadal walczyłam z nowym herosem. Odskakiwałam w każdą możliwą stronę
, po czym zrobiłam obród z mieczem w ręku , trafiając go tym samym prosto w
serce. Spojrzałam na bok , widząc jak Phil pokonał jakiegoś stwora. Nasze
spojrzenia się spotkały.
-ZA OLIMP!- powiedziałam na tyle
głośno by usłyszał.- I ZA NAS!
-ZA WOLNOŚĆ I MIŁOŚĆ.-
odpowiedział stanowczo. Na zawsze go takiego zapamiętam. W białej ,
zakrwawionej i spoconej koszuli pod zbroją , złotym mieczem i podbitym okiem. I
tak był piękny. Patrzyłam w jego niebieskie oczy. Walczył. Był może metr ode
mnie. Następne dwie sekundy wydarzyły się bardzo szybko. Jego strzała przeleciała
milimetr od mojej głowy. Byłam pewna że celuje we mnie wiec zrobiłam wielkie
oczy. Chciał mnie zabić? Ale wówczas odwróciłam się i jakiś facet najwyraźniej
chciał mnie pozbawić głowy ale Phil był szybszy.
Gdy ponownie chciałam spojrzeć na
syna Apolla , ten stał koło mnie.
-Dziękuję.- wyszeptałam. Kiwnął
głową. Ja rozejrzałam się wokół. Czas teraz płynął szybko. Nie wolno , tym
właśnie cholernie szybko. Przestałam nadążać nad nim.- Za Warszawę?
Spojrzał na mnie i mruknął coś o
Krakowie.
-Tym razem za Manhattan-
uśmiechnął się. Nagle ktoś zamachnął mieczem nad naszymi głowami. Szybko
odwróciłam się i równocześnie z Philem odparliśmy atak. Jednak wróg był silny. Ugięłam się pod
jego siłą , wierząc że chociaż Philowi uda się samemu utrzymać ciężar. Ja wówczas
puściłam i uderzyłam w brzuch. Ponownie. Wyjęłam zakrwawiony miecz ,
równocześnie omal nie zostając przygnieciona
pod ciężarem wroga.
Uśmiechnęłam się jak pięciolatka i
spojrzałam na Phila. Ten chwilowo położył dłoń na moim policzku , po czym uśmiech
spełzł mu z twarzy i się odwrócił i zaczął odchodzić.
-Ej.- gdy ponownie na mnie
spojrzał , wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. Chciałam abyśmy walczyli razem.
-Nie.- odpowiedział. Przestałam
się uśmiechać. Jak to nie ?- Nie chcę się od ciebie znowu uzależnić. Sorry. Do zobaczenia po bitwie , obiecałem że
ją dla ciebie wygra,- ucałował mnie w policzek i odszedł.
Wygram dla ciebie każdą wojnę.
***
Nagle usłyszałam wrzask Niny.
Odwróciłam się , robiąc wielkie oczy. Walczyła właśnie z jakąś dziewczyną. A
właściwie już leżała , trzymając się zakrwawioną dłoniom za ucho. Krew tryskała
z jej dłoni , a właściwie czegoś pod nią. Włosy przy uchu były całe czerwone ,
podobnie jak bok głowy. Na chwile
odchyliła dłoń by spojrzeń na nią , a ja wówczas zobaczyłam że… połowę ucha
miała urwaną. Nie było kolczyka ,
dziurka , na niego była miejscem gdzie , ucho zostało rozerwane na dwie części.
Jej wróg nad nią stała i się śmiała się trzymając w dłoni długi kolczyk mojej przyjaciółki , a drugą
ręką przygotowując się do ciosu.
-NIE!- ryknęłam , zapominając o
bólu stworzonym przez poprzednią walkę , chwyciłam za strzałę i trafiłam prosto
w serce niedoszłej morderczyni Niny. Jednakże oprócz mojej strzały , w dziewczynę trafiła również włócznia. Tamta
opadła martwa na posadzkę i razem z Peterem podbiegłam by zanieść Ninę do
szpitala. Ja ją chwyciłam za ręce on za
nogi i zanieśliśmy do hotelu. Było tam pięć pielęgniarek , trzy córki Apolla ,
jeden jego syn i jedna Demeter . W
córkach poznałam Lily , Katie (która jednak zeszła z pola bitwy) i Annabel a
synem Apolla był Patric. Najwyraźniej służył tu jako chirurg bo biały fartuch
miał cały zakrwawiony. Na samym początku córka Demeter była odwrócona , i
sądziłam że długie ciemne włosy należą do Amelie. Ale nie , to była Claire
której ojciec był bratem taty Amelie. Dlatego je pomyliłam.-Nina , proszę
oddychaj…
-Co?- wymamrotała- Co się dzieje?
-NINA!- ryknęłam- NINA , SŁYSZYSZ
MNIE!?
-Co się dzieje?- powtórzyła
pytanie córka Hery. Wówczas podeszła do nas Katie i popatrzyła z uniesionymi
brwiami na moją przyjaciółkę.
-Nin a , jeśli mnie słyszysz to powiedz TAK-
poprosił Peter , gładząc ją we włosy. Kompletnie nie byłam zdziwiona faktem że
był przy niej . On ją kochał. Miał w nosie to że na Olimpbooku oboje mieli
WOLNY status.
-Peter?- spytała Nina, marszcząc
brwi i patrząc na niego nieobecnym wzrokiem. Uniosła lekko dłoń i położyła na
jego policzku. –To ty?
-Tak to ja .-odparł – Kochanie…
Ta zaczęła poruszać palcami ,
jakby chciała znaleźć ranę na boku głowy Petera. Opatrywała mu głowę więc znała
ranę. Kawałek skóry został zerwany a ona
chciała uniknąć zakażenia.
-Peter?- spytała ponownie.
-Tak.- odpowiedział wyraźnie.
- Nie…nie słyszę was…
-PATRIC!- zawołała Katie , patrząc
na ranę na uchu blondynki- CHODŹ TU!
-Co z nią?- Podszedł chłopak
ubierając białe rękawiczki.
-Chyba uszkodziła sobie zmysł
słuchu.-odparła Katie.
-Dokładniej?- dopytywał się
Patric.- Jak do tego doszło?
Ja nie mogłam nic odpowiedzieć ,
nie byłam w stanie poskładać sensowne zdanie.
Patrzyłam się na przyjaciółkę z przerażeniem. Nina… dlaczego ona? Peter zaczął opowiadać . Ja
głaskałam ją po włosach. Nie modliłam się… bogowie mają własne problemy , nie
będą się przejmowali ranną. Nawet jeśli
była jedyną córką pani niebios.
-Wyjdzie z tego?- wykrztusiłam z
siebie . Patric zacisnął usta.
-Z pewnością przeżyje…
-Och , wiem że przeżyję!-
zawołałam ,wściekła. Z pewnością przeżyje? Tyle to ja sama wiedziałam ! -mi
chodzi o to czy będzie głucha!?
Katie i Patric wymienili
porozumiewawcze spojrzenia.
-Pójdę poszukać czegoś na
znieczulenie.- wymamrotała Katie , ale wątpię by miała na to czas. Odchyliłam
głowę do tyłu , słysząc jęki Niny. To tak ją bolało… a ja nie mogłam jej pomóc
, w żaden sposób. Nigdy nie widziałam takiej rany. Uchu od dziurki po kolczyka
całe rozcięte… łza pociekła mi po policzku . Nina… byłam zrozpaczona pod każdym
względem. Moja najlepsza przyjaciółka , cierpiała tak że ledwo co była zdolna
się ruszać.
-Muszę iść , Katie zaraz się nią
zajmie.- powiedział Patric po czym poszedł
do innego chorego. Cały szpital był zawalony jednak , tyle osób już było
martwych… równie dobrze można by tu otworzyć kostnice.
-Nina…- pogłaskałam ją po
włosach.- Ninuś…
Spojrzałam na Petera. Ten odkręcał
niewielką buteleczkę z białym proszkiem
w środku.
-Co to jest?- zapytałam ,
marszcząc brwi.
-Morfina.- odpowiedział- Silny
środek przeciwbólowy. – nachylił się nad ciałem Niny i posypał nieco
proszku na jej ranę.
-Przestanie ją boleć?
-Tak.- powiedział- Przestanie.
Nie ruszała się. Jakby straciła
przytomność jeszcze przed morfiną. Peter podał mi chusteczkę. Nagle ktoś wprowadził kolejnego rannego ,
który strasznie krzyczał. Spojrzałam w tamtym kierunku i od razu odwróciłam
wzrok. To był Paul.
-Na bogów.- wyszeptał
uświadamiając sobie że mój brat leżał z otwartą raną po strzale w nodze. Już
chciałam wstać , ale przypomniałam sobie o Ninie.
-Idź.-poprosił Peter- ja się nim
zajmę.
-Dzięki.
Gdy podeszłam do brata Claire ,
już oglądała jego ranę. Rana wyglądała
paskudnie i miała jakiś specyficzny zapach. Jad chimery który był w jej krwi.
Spojrzałam na strzałę którą właśnie wyjęła Claire.
-Co z ni…- zaczęłam zadawać
pytanie ,drżącym głosem , ale ta mi przerwała.
-DAJCIE MORFINY!- krzyknęła ,
podając Paulowi wody.
-Nie ma już.- odparła Annabel
biegając z bandażami po całym szpitalu. Brakowało im lekarstw i ludzi. Może
Phil się na tym zna? Ale on nie może puścić pola bitwy to będzie za duża
strata. Spojrzałam na Petera
przypominając sobie buteleczkę z lekarstwem. On odwzajemnił spojrzenie. Rzucił
mi morfinę.
Kiwnęłam głową z wdzięcznością.
-Co to jest?- zapytał Paul
-Morfina.- odparłam , sypiąc nieco
na ranę- złagodzi ból , obiecuję.
-Będą mi amputować nogę?- zapytał
brat.
-Claire poszła po leki…
-Których tu nie ma , Ad.- przerwał
mi- ojciec mnie wydziedziczy , prawda?
-Co ty gadasz?- fuknęłam.
Wydziedziczy!? Przesadził… chyba. Wydziedziczenie to najgorsza rzecz jaka może
spotkać herosa. Bardzo często wówczas rodzic
rzuca klątwę na dziecko i całkowicie je olewa. Rozumiecie? Zostawia na pastwę potworów.-
Przesadzasz.
-Obyś miała rację.- odparł , po
czym powiedział niecenzuralne słowo-ale boli.
Pogłaskałam go po czole.
-Śpij.- poprosiłam- póki nie boli
Uśmiechnął
się do mnie .
-Dziękuję
że jesteś- powiedział- Najlepszą siostrą
, zaraz po Dakocie , o jakiej tylko mogłem marzyć. Fajnie że dalej ze mną
jesteś , chociaż zaraz umrę.
-Przestań
bredzić. – poprosiłam. –Mniej cię boli?
-Tak
mniej.- potaknął- Szkoda tylko ze nikt tego nie dał Dakocie.- zakaszlał , a ja
mu podałam nieco wody- Dzięki Ad….
-Bardzo
za nią tęsknisz?- spytałam mając na myśli Dakote.
-Strasznie.-
odparł od razu- Kochałam ją całym sercem. Nawet nie wiesz jak cieszę się że za niedługo
znowu ją spotkam. Będziemy razem chodzić po Hadesie i wszystkim robili na
złość. Mama będzie się śmiała i nas upominała.- spojrzał mi w oczy- proszę
wspominaj mnie dobrze.
-Paul…-
położyłam zimny okład na jego ranie- Proszę cię mów poważnie…
-To
jad chimery.- przypomniał mi- umiera się nie dłużej niż jeden dzień. A leków
nikt tu nie ma. Ja umrę.
-Yhm
. Majaczysz.- dziwne. Przy Amber strzeliłam prosto z mostu że ją żegnam. Ale
nie umiałam przy Paulu.
-Adara…
nie okłamuj mnie. Błagam.- poprosił. W tedy coś we mnie pękło.
-Wojna
nie będzie trwała dłużej niż dwadzieścia cztery godziny- obiecałam- wrócimy do Obozu
bo teraz to raczej nie możliwe. Ale jak tylko wrócimy to ci dam z mojej
apteczki leki. Obiecuję.- pogłaskałam go po spoconym czole- Obiecuję.
-Dziękuję
ci. Kocham cię.- mówił- Dakota też. Tylko że miała mniej czasu. Ale kocha cię
stamtąd i ja też będę…
-Paul…-
nie mogłam tego słuchać.
-Obiecuję
zawsze będę cię kochał. W podziemiu też
, na pewno…
-Paul,.-
powtórzyłam. Podałam m wody a wcześniej nasypałam środków usypiających-
Odpocznij.
Wypił.
I od razu zasnął.
Wzięłam
oddech i wstałam. Przy Paulu byłam z godzinę a musiałam jeszcze iść do Niny.
Zaszłam Petera od tyłu i zapytałam:
-Dalej
śpi.
-Tak.-
nawet nie drgnął- Śpi.
Pogłaskał
jej ranne ucho aż białe od morfiny. W mojej głowie ponownie pojawił się donośny
krzyk. Pełen bólu wrzask Niny po tym jak jej ucho zostało tak mocno okaleczone.
Pocałowałam
ją w czoło.
-Ninuś…-
wyszeptałam- kochanie…
-Ona
cię nie słyszy.- przerwał mi Peter pustym głosem.
-Zaśpiewaj
jej- poprosiłam- proszę.
On
wziął oddech i zaczął śpiewać.
Nie ważne czy kilometr , metr czy mila dzielą nas
Zawsze widzimy się w snach , co noc i gdy
zamkniemy oczy swe
Wiemy kiedy drugie cierpi , kiedy płaczę i
się śmieje
Kiedy ból rozdziera serce
Miłość prawdziwa połączyła nas , przyjaźń na
wieki zakochała się w was
Ale ja cię kocham moja ukochana , nigdy nie
zostawię
Bo bym nie umiał potem spać
My kochamy się , ty i ją przyjaźń połączyła
się
Łzy mi w oczy padną gdy zobaczę twój ból ,
Kochasz mnie , ja ciebie a przyjaciel przy
nas jest…
-ADARA!-
do szpitala wpadła Thalia.- Chodź! Peter też , szybko!
-Co?-
wstałam zdziwiona- Thalia o co ci…
-Kronos
atakuje Olimp!- odparła- Nie mogę znaleźć Niny to chociaż wy … o bogowie.
Zobaczyła
ranę córki Hery i przyłożyła sobie dłoń do ust.
-Idź.-
powiedział Peter do mnie- Ona by tego chciała , prawda?
-Ale…
-Ad.-
Peter chwycił mnie za nadgarstek- Nina nigdy ci nie wybaczy jeśli nie
pójdziesz. Ja pójdę zaraz.
-Peter…
-Przysięgam.-
powiedział twardo. Spojrzałam po twarzach chorych. Wszyscy mieli oczy utkwione
we mnie. Ppaul nadal był uśpiony. Jak Nina. Spojrzałam w oczy Peterowi po czym
przeniosłam wzrok na Thalie.
-Za
Olimp i wolność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz