wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział XI-między Scyllą a Charybdą... jedna chce nas zerzrec a druga wyśle na nas swoje śliczne psiaczki , czyli tak czy siak zginiemy... extra perspektywa , nie? Dodatkowo kretyni doprowadzają mnie do szału-

-Chcesz się ze mną pokłócić Jackson?- syknęłam patrząc na niego wilkiem.
-Dajesz!- warknął wyzywająco
Wpływaliśmy właśnie do Trójkąta Bermudzkiego. Ściślej: do Morza Potworów.
-Nie możemy płynąc koło Charybdy! Połknie nas!
-A Scylla?!
-Obie są groźne ...- wtrącił Phil
-Zamknij się kretynie!- krzyknęłam równocześnie z synem Posejdona
-Ej , wypraszam sobie , okej?!
-Yhm , jasne- wymamrotałam po czym spojrzała na Percy'ego- to co proponujesz , synu boga z Wielkiej Trójki?  Przefruniemy może?
-Odezwała się panna mądra!
-Słucha śmieciu- warknęłam idąc w jego kierunku
-Nie boję się ciebie , Adaro.
-A powinieneś...- wyciągnęłam sztylet zza pasa
-Ej , Adara!- Phil chwycił mnie w pasie i odciągnął od tego kretyna-spokojnie!
-Puszczaj mnie!
-A czy wyglądam na głupiego?
-Nie...
-Właśnie
-Ale jesteś głupi. Nie szata zdobi człowieka.- wykonałam manewr i Phil mnie puścił.
-Proszę państwa..- do kajuty kapitańskiej wszedł zombi- pirat. Dostaliśmy statek od ojca , a Posejdon dał nam błogosławieństwo... ale naszą załogą byli głównie sami umarlacy
-Czego? - zapytałam czepliwie- nie widzisz że się z kimś kłócę?!
-Wow- stwierdziła Clarisse- a ja myślałam że to ja jestem mistrzynią kłócenia się z tym wypierdkiem
-Ej!- zaprotestował Percy
-Stój pysk- warknęłam po czym spojrzałam na zombi- czego chcesz?
-Zbliżamy się.- odpowiedział tylko i wyszedł.
-Okej , -powiedziała Annabeth szybko i spojrzała na nas- męska decyzja...
Sparaliżowałam ją wzrokiem.
Bo wiecie... ja żyje w XXI wieku gdy kobiety mają pełnie praw i nie toleruję takich odzywek jak ,,męska decyzja''
-Męsko-damsko- poprawiła się Annabeth- co robimy?
-Wy gadajcie ja obadam sytuację- powiedziałam i wyszłam z kajuty. Po wyjściu potknęłam się o suknie. -Nie no ,dosyć tego -wymamrotałam i podarłam sukienkę w boku do kolan , aby mi się łatwiej szło.
-Panienko!-zawołał któryś z zombi idąc w moim kierunku- na którą się kierujemy?
Nawet na niego nie spojrzałam.
-Za 5 minut, dam ci odpowiedź- powiedziałam. -Łuk. Dajcie mi łuk- oznajmiłam po chwili i od razu któryś trup przyniósł mi łuk i strzały.
Wystrzeliłam strzałę w wielki głaz , koło głowy  Charybdy. Strzała uderzyła tam gdzie miała. Sam potwór jednak nie zareagował. Czyli spała... Scylli tez nigdzie nie widziałam.
Było dobrze.
-ŁUCZNICY PRZYGOTOWAĆ SIĘ!-zawołałam i poszłam w kierunku kajuty kapitańskiej . Przy wchodzeniu rzuciłam jeszcze- jak któryś strzeli bez rozkazu to nie ręczę za siebie.
Weszłam. No ale jak mogło było przewidzieć- beze mnie zapanował chaos. Wszyscy się ze sobą kłócili.
-SPOKÓJ!- wydarłam się. Podziałało.Wszyscy na mnie spojrzeli i zamilkli... jaką ja mam siłę w sobie. Jedno słowo i od razu wszyscy jacy grzeczni. -Zdecydowaliście?
Ponowna kłótnia
-ZAPYTAŁAM SIĘ!-krzyknęłam-Głosowanie.
I ponowna kłótnia. Z kim ja na ta misję pojechałam?! Trzeba było Ninie dać narkotyk do herbaty i jakby nie myślała na normalnych obrotach (czyli jakby jej umysł był taki jak mam na co dzień Phil i Percy) namówić ją tą misję... ale nie. Musiałam być bohaterską  i wzorową przyjaciółką i uszanować jej decyzję. Nie wiem co ja w tedy myślałam... nigdy nikomu nie ustępowałam więc po jaką cholerę w tedy , tak zrobiłam?!
-Proszę państwa..- do kajuty wszedł kapitan trup. - przykro mi że jestem państwu przerwać , jednakże jesteśmy juz bardzo blisko potworów i musimy obrać kurs , więc...
-Prosto.- przerwałam mu
-Co?- zapytała reszta , równocześnie
-Proszę?- spytał kapitan
-Płyń prosto , kapitanie- powtórzyłam jaśniej.
-To akurat najgłupsze , co mogłaś wymyślec.- oznajmił Percy gdy wychodziliśmy z kajuty-jeśli po płyniemy prosto będziemy na terytorium i tej i tej!
-Tak czy siak będzie niebezpiecznie- odpowiedziałam- A co , Percy? Boisz się?
Wydobył miecza
-Odszczekaj to!- warknął
I ja wyciągnęłam zza pasa swój miecz
-Zmuś mnie , synu Posejdona.
-Nie.- przerwała nam Annabeth - to głupie
-Wcale nie- zaprzeczyłam- chcę zobaczyć czy naprawdę muszę się tego debila obawiać , jeśli chodzi o przepowiednię.
-Jaką przepowiednie?- zapytał Percy
-Zamknij się- syknęłam i już uniosłam miecz ale ktoś wyciągnął mi go z  rąk. Instynktownie odwróciłam się i przylałam mojemu  ktosiowi prosto w brzuch.
Phil ugiął się w pasie z bólu i jęknął. Mam kopa ;)
-No nieźle- stwierdziła Clarisse- wiecie... myślę że jeszcze przed dotarciem do wysp , to my się po prostu  sami pozabijamy.
-I dobrze- mruknęłam pomagając się podnieść Philowi. Bo wiecie , ja mogę komuś przywalić ale umiem pomóc przeciwnikowi... okej , mam za długi język....- kierujemy się na wprost.
-Nie!- przerwał mi Jackson- to nie ty tu dowodzisz!
-Ani nie ty!- odparłam- nie będziesz mną rządził bałwanie!
-Czemu jesteś taka wredna?
-Hmmm... pomyślmy. Ze względu na przepowiednie?!
-Niby jaką przepowiednie , dziewczyno! Jesteś taka sama jak twój ojciec. Arogancka , leniwa ,  z góry zakładasz że to ja ci zrobie...
-Nie mów tak o moim ojcu!- wydarłam się wściekła podchodząc do niego
-..rozpieszczona...- ciągnął dalej
-ROZPIESZCZONA?! Ja?! Myśl ,  ja prawie nic od życia nie dostałam...
-Myśląca tylko o sobie i mająca w nosie los innych!- dokończył czerwony na twarzy... teraz ten kretyn przegiął. Nigdy nie myślałam w pierwszej kolejności o sobie. Gdy walczyłam z chimerą podczas misji trzy lata temu omal nie zginęłam gdy rzuciłam by ratować Ninę sprzed ognia...
-Przesadziłeś- syknęłam jadowicie. Na dźwięk mojego głosu Percy cofnął się o krok. Nie miałam miecza. Phil nie wyglądał jakby miał mi zamiar go oddać. Był ode mnie wyższy o prawie 10 centymetrów i nawet nie było sensu się z nim  siłować.
Podeszłam szybkim krokiem do Jacksona i przywaliłam mu z płaskiem z całej pety.
Percy syknął z bólu
-Zabolało?- warknęłam - jeszcze raz powiesz złe słowo na temat mojej rodziny a oberwiesz dwa razy mocniej.
-Adara - Clarisse dotknęła mnie- on nie jest tego wart
-Tak jak każdy debil spłodzony przez Posejdona- dodałam
-Wiecie, -przerwała Annabeth- Pan Posejdon jest bogiem mórz. A my jesteśmy na morzy więc... wiecie
-Znasz przepowiednie- oznajmiłam patrząc na córkę Ateny- wiesz co ten cham mi zrobi.
-Niby co? Co ja ci takiego zrobie?- zapytał Percy najwyraźniej zdezorientowany
-No bo -zaczął Oliver
-Stój pysk , Glonomóżdżku - przerwałam mu- bo i ty oberwiesz
-Adara , spokojnie- uspokoił mnie Phil- jesteśmy na Morzu Potworów.  Nie możemy się ze sobą kłócić. Nie tu i nie teraz. Scylla zaraz wyśle swoje psy.
Pokiwałam głową. Miał rację.
-Zaraz będzie chciała ofiary - wyszeptałam
Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia.
Usłyszałam krzy i zobaczyłam jak wielkie macki porywaja truposzy.
-Zaczyna się- powiedziałam


a tu taki bonus.  Dziękuję serdecznie Kraszce która wykonała ten obrazek dla mnie
 

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział :D

    Straszysz ludzi moimi obrazkami O.o :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co robi ta emotikonka w opowiadaniu?! Zaraz mi to usuwaj! XD
    Ale rozdział i tak boski. x3 Tak samo jak obrazek (świetny łuk!).

    OdpowiedzUsuń