środa, 23 maja 2012

Rozdział I -kolacja z balem i z walką-

Biegłam szybko przez las ścigając jelenia. Moje włosy falowały za mną, już dawno gubiąc spinkę która utrzymywała je przy ładzie. Ale to nie było ważne. Ważne było to że musiałam zabic tego jelenia, żeby obozwicze mieli co jeśc na kolację. Starczy tylko jeden bo jest wiosna i są tylko całoroczni.
Czułam się taka... wolna? To chyba dobre słowo. Moja prosta sukienka po kolana nie krepowała ruchów... kochałam tak biec przez siebie...
Wiedziałam że nie dogonie tego jelenia więc postanowiłam rozegrac to inaczej. Wskoczyłam na drzewo i schowałam się między liścmi. Jeleń od razu zwolnil a ja uśmiechałam się do siebie.
Wycelowałam strzałę, trochę przed nim, bo nadal szedł, i ją puściłam.
Udało się. Jeleń padł na ziemię, więc zeskoczyłam z drzewa i do niego podeszłam. Zmierzając mu puls, usłyszałam głos za mną.
-A-Ada...ra- wydyszał wysoki osiłek biegnący cały czas za mną. Był to mój przyrodni brat, Jerry. Towarzyszył mi podczas polowania i dźwigał ciężka zwierzynę. - Jak ty możesz tak biec?
-Lata praktyki- odpowiedziałam wstając. Moja ofiara była już martwa. Wyciągnęłam strzałę i wyczyściłam ściereczką by zetrzec krew i jad, którym nasmarowałam ostrze strzały- Bierz to zwierzę.
-Okey- podniósł ją bez problemu-Jak na córkę Aresa, niezłego masz cela.  jeszcze coś?
-Chyba nie. Phil tez ma dziś dyżur, więc powinien coś upolowac.
-Ale wybrałaś jelenia- powiedział patrząc na zwisającą głowę mojej ofiary. Sparaliżowałam go wzrokiem
-Coś ci nie pasuję?- zapytałam chłodno
-Nie! Ale tłuściutki jest- powiedział z uśmiechem. - Pycha
-Pycha będzie jeżeli to upieczemy- byłam zadowolona z dzisiejszych łowów. Jak na godzinę to świetny posiłek.
-To co wracamy?- zapytał się rozglądajac na polance
-Wiesz, jest wcześnie. Ty wracaj, ja tu jeszcze chwilę zostanę.
-Dobra- pokiwał głowa i poszedł naprzód
-Jerry!- krzyknęłam za nim-Gdzie ty idziesz?
-Do Obozu -odpowiedział zdziwiony- A co?
-A to że do Obozu idzie się tamtędy- pokazałam palcem lekko udeptaną drogę między drzewami.
-Acha, no jasne.-poszedł, mijając mnie, ale wiedziałam że jego ,,inteligentny'' móżdżek, i tak nie działa-Jerry! Do Obozu-w lewo, a nie w prawo!
-Ta, tak, wiem.
Wywróciłam oczami, wzięłam oddech i pobiegłam przed siebie.
Znowu to cudowne uczucie. Uczucie wolności i tego wiatru we włosach... kocham to!
Miałam cel, w tym moim biegu. Pewny dąb, był takim moim cudownym miejscem. Odpoczywałam tam, spędzałam chwilę gdy miałam doła.
Dobiegłam na miejce. Wiedziałam ze to TEN dąb bo był przy nim strumień i jabłonka.
Wycelowałam strzałę na jabłko i puściłam strzałę. Jakimś cudem zlapałam jabłko i zaczęłam jeśc.
Wrzuciłam je do torebki, i wspięłam się na to drzewo. Gdy już byłam na mojej gałęzi wyciągnęła jabłko. Zaczęlam je jeśc. Spojrzałam  na dół- na strumień. Ten piękny szum wody. Kolejna piękna rzecz... szum wody był dla mnie cudowniejsza muzą nią gra Apolla... Ale musialam wystrzegac się wody. To była zasada którą Chejron i ojciec mi zawsze wpajali że muszę trzymac się z daleka od wody i synów Posejdona. Moj ojciec, Ares, jak się urodziłam poszedł ponoc do  wyroczni by się dowiedziec jaki los mnie czeka. Pamiętam tylko dwa wersy...
                                           ,,Gdy czysta jeszcze będzie, zostanie zgwałcona
                                                    A jej oprawcą jest syn Posejdona''
Straszne, nie? I jak tu życ ze świadomością że zostanę zgwałcona przez znajomego z Obozu... ojciec powiedział mi tylko połowe przepowiedni bo nagle zaczął gadac że to wszytko to tylko jeden wielki stek kłamstw i głupot. Drugiej połowy nie usłyszałam jak żyję, a pierwszaej połowy nigdy  nie powtórzył. Zabronił panu D., Chejronowi i Eris wspominania kiedykolwiek mojej matki i przepowiedni. Tylko te dwa wersy utkwiły mi w pamięci. Ale wczesniej było coś że będę miec trudne życie czy coś takiego...sama nie wiem. Ale wolałam trzymac się z daleka od Percy'ego Jacksona i Oliviera Millera. To byli jedyni synowie Posejdona w Obozie.
Zaczął się zachód słońca.
-Już czas do domu- powiedziałam sama do siebie i zeskoczylam z drzewa. Wracałam do Obozu, biegnąc. Gdy już miałam przejsc przez bramę zatrzymała mnie Eris
-Co robisz z tym łukiem?- zapytała wrednie
-Wracam do Obozu.- wyjasniałam próbuja przejśc koło niej
-Czekaj, smarkulo- zatrzymała mnie
-Jestem mysliwym- wyjaśniłam'- Masz,- podałam jej mój identyfikator- moje pozwolenie na polowanie
-Adara, cóka Aresa- przeczytala na głos.  Zmarszczyła brwi i  nos jakby coś smierdziało- masz, a teraz się stąd wynoś zanim zmienie zdanie.
Wziełam moje pozwolenie i poszłam do domku numer 5. Domku Aresa, gdzie ja mieszkałam.  W domku nie było nikogo. Usiadłam na łóżku i schowałam łuk do mojej komódki. Nie chciało mi się wychodzic ale po tym polowaniu zgłodniałam.  Spojrzalam na lusterko na mojej komódce... prezent od ojca.  Gdy Ares chcial ze mną pogadac to pokazywał się w tym lusterku, które się od razu  powiekszało. Ale teraz to nie ojciec był w lusterku. Jakieś rysy... drobnej kobety... jej usmiech, tylko to zobaczyłam bo rysy kobiety znikły.
-Zaczynam wariowac- powiedziałam sama do siebie- musze ogranczyc napoje gazowane.
Wstałam, przebrałam się w dres i wyszłam na głowny plac.
Już nie trwały treningi, tylko trwały przygotowywania do podania mojego jelenia. Szybko go upiekli, nie ma co.
-Blondzia, nie zadzieraj ze mną, okey?- warkneła nabuzowana moja przyrodnia siostra, Clarisse
-Nie mów do mnie blondzia!-  odwarknęła Nina, moja przyjaciółka
-Oj uwazaj bo się wystraszę.
-A powinnaś.
-Uwaga, uwaga. Straszy mnie córka Demeter! Mnie! Córke Aresa! Boga wojny!
-A ja,- oznajmnilam podchodząc do Niny i Clarisse- również córka Aresa, prosze ciebie, Clarisse i ciebie Nino zebyście chociaż raz się nie kłóciły!
-Bo co?- zapytała się Clarisse, wyzywającym tonem
-Bo ja was o to prosze- odezwał  miły głos za moimi plecami. Głos Chejrona- Adara, upolowała świetnego jelenia i za kilka minut będziemy mogli zacząc ofiarę. Wiec się nie kłoście dobrze?
-Dobrze- odpowiedziałyśmy równocześnie.
-Jeszcze się z tobą policze blondi- powiedziała Clarisse i odeszła
-Jak ty z tą debiką wytrzymujesz?- zapytala się mnie wściekła Nina
-Ona  się mnie pyta o to samo- uśmiechnęłam się - na bogów,  czemu wy się tak nie cierpicie?
-Sama zaczęła- typowy tekst Niny po kłótni... czasem się zastanawiam czy nie jest córką Hery, Nina była taka... no crazy, ale dosyc majestatyczna. No i uparta. Strasznie uparta.
-Tak, oczywiście. Ona zaczęła...
-Kto zaczął?- zapytał się irytujący głos za moimi plecami. Jeszcze tylko go mi do szczęścia brakowało, naprawdę. Phila.
-Adara, sie denerwowac- powiedziała Nina, i zaczęła się  uśmiechac.
-Oj, Adarka, Adarka... znowu jesteś na mnie zła?- Phil, miał głos starszego brata, pouczającego malutką siostrzyczkę
-Zgadnij- prychnęłam zła.
-Adaruś...- Phil zaczął głaskac mnie po głowie jak pięcioletnia dziewczynkę
-Nie mów do mnie Adaruś! Jestes taki sam Apollo!
-Szczycę się tym.
-Niby czym? Głupotą i nie udanym podrywem?
-Wiesz, akurat MÓJ ojciec ma szczęscie u kobiet.
-On jest bogiem, Sherloku! Ale pragnę zauwazyc że mnie dotąd nie wyrwał, a nie raz próbował.
-Bo ty jesteś trudną sztuka, do złapania. I wiesz? Apollo i ja to lubimy.
-Ty jesteś najnormalniejszym w świecie chamem!
-Przestaniecie się kłóciec?- zapytała Nina
-Nie!- odpowiedziałam zła. Dlaczego ten idiota zawsze mnie tak wkurza??!!
-Nie będę się kłócił z ulubienicą bogów- powiedział Phil, wzruszając ramionami
-Jaką ulubie.. kiedy ty wreszcie dasz mi spokój?- zapytałam siląc sie na spokój
-Jak mi dasz tego czego pragnę- odpowiedział zawadiacko
-To się nie doczekasz.
-Na razie tak sądzisz.
Miałam ochotę wydobyc miecza i pokac że z córką Aresa się nie zadziera, ale zostalismy zawołani na zjedzenie jelenia.
Ale najpierw oczywiście ofiara. Gdy nadeszła moja kolej wrzuciłam kawałek mięsa i szepnęłam ,,powiedz kto nią jest''
Musze przyznac że był całkiem dobry. I ku mojejmu nie zadowoleniu zwierze Phila (jakiś ptak) też był całkiem dobry
Gdy zjedliśmy zaczęliśmy śpiewac. Najlepiej szło dzieciom Apolla, ale Nina, tez ma cudowny, czysty głos. Chejron pozwolił nam na potańcówkę. Mnie nigdy nie ciągało jakoś do facetów, ale postanowiłam się chociaż raz zabawic. Tańczylam  najpierw z  Jamesem, moim bratem, później z   Adamem, z domu Ateny. Było świetnie. Nawet Eris, raz zatańczyła... z panem D.! To był magiczny wieczór.  Po kilku godzinach byłam zmęczona, ale nie miałam zamiaru przestac się bawic. Przed północom, było juz o połowę mniej osób. Gdy Adam, poszedł napic sie, do tańca porwał mnie Kevin, syn Apolla. Po pewnym piruecie, wpadłam Phila.
-Phil, nie! Ja jestem zmęczona...
Ale mnie nie słuchał. Byłam zmęczona więc mu się nie wyrywałam. Wręcz przeciwnie. Tak szczerze to robił ze mną co chciał w tym tańcu. Nagle muzyka zwolniła (nimfy grały) i wpadłam prosto na klatę Phila. O bogowie... KOSZMAR! Ale w tedy inaczej na poczatku zareagowałam. Byłam w szoku. Był ode mnie o prawie głowę wyższy( chociaż ja sama niska, raczej nie byłam). Spojrzałam mu w oczy. Były takie błękitne.. miały taki błysk w oku.Uświadomiłam   sobie cos czego nigdy wcześniej nie umiałam przyznac. On był po prostu... NIE! Opanuj się Adara, myśl normanie. Ale i tak na niego patrzyłam. Ognisko było krwistoczerwone i ogień chyba nieba sięgał. Wszyscy na nas patrzyli. Kierowała mną nieznana siła. Pochylił się lekko. Sama nie wiem czy chciałąm go w tedy pocałowac czy strzelic w pysk, ale usłyszałam krzyk, jednej z córek Afrodyty.
 Do Obozu w padło około tuzina młodych dziewczyn, z łukami. 
-Nie.- szepnęłam.- Łowczynie.
-Chodź.- Phil, pociągnął mnie za ramię- Rusz się. JUŻ!

1 komentarz:

  1. Ach, uwielbiam książki Riordana, a Percy to jedna z moich ulubionych książek. <3 Dlatego mam do niego wielki sentyment i jestem bardzo wybredna co do fanfików o PJatO. Jednak Twój wielce mi się spodobał. :) Zapowiada się bardzo ciekawie i mimo, że nie za bardzo przepadam za Aresem to główną bohaterkę już pokochałam. ^.^ Z chęcią przeczytam dalsze części.
    Pozdrawiam,
    Risana/Ris, jak wolisz

    OdpowiedzUsuń