wtorek, 24 września 2013

Rozdział XLXX

Dziwnie się czułam u nich.   To była ogólnie dziwna rodzina , gdybym żyła w  średniowieczu to bym ich nazwała prymitywnym chłopstwem. Szczególnie dziadek Phila mnie szokował , jednak nie raz się śmiałam. Na przykład gdy Artur rozmawiał z  swoim ojcem.
-A kiedy to rozwiązanie macie?- wskazał brodą  na brzuch Sary.
-W sierpniu.- odparł Artur- Kradoks się rodzi w sierpniu.
-CO SIĘ W SIEPRNIU RODZI?!- wydarł się dziadek a ja zasłoniłam usta dłoniom , by nie wybuchnąć ze śmiechu.
-No Krakos. Nasz syn.
-Cholera, żeście dziecko nazwali jak karmę dla kotów.
Jak widzicie… pokochałam to miejsce.
-A więc.- powiedział w końcu Artur , gdy już tylko on , ja i Phil byliśmy przy stole- Filip , skoro Adara jest tylko twoją przyjaciółką , chciałbym abyś poznał Amandę.
-Kogo?
-Jest z USA-odparł Artur- Ale może lepiej nie przy ojcu. Chodźmy przed dom.
***
Siedziałam z Philem w garażu. Zaraz miała się pojawić Amanda.  No i się pojawiła. A mnie zatkało.
Była niska i otyła… nie. Była po prostu gruba. Miała małe oczka ,  takie jak japonki tyle że niebiesko brązowe.  Ale ubrana była w jakąś różową sukienkę z kokardami. Widok był komiczniejszy od uczącego się Phila.
-Phil , pamiętaj współżycie dopiero PO ślubie.- powiedziałam gdy minął pierwszy szok. Brzydszej dziewczyny w życiu nie widziałam. Wiedziałam że Artur chce zeswatać Phila z tą Amandą. Pewnie była bogata.
-O to nie musisz się martwić.-zapewnił mnie Phil , tępym głosem-CO TO JEST?!
-Ma bardzo oryginalną urodę , nie sądzicie?-wtrącił się Artur.
-Tak , skrzyżowanie baletnicy z drwalem.- mruknęłam w odpowiedzi. Nie miałam nic przeciwko drwalom i baletnicom ale sami rozumiecie. Chcielibyście  zobaczyć gościa z siekierą mającego na sobie różową sukienkę i włosy spięte w koka? Ja musiałam.
Artur spojrzał na mnie jak na idiotkę. Nagle wyjątkowo zainteresował mnie śrubokręt.
-Adara , pyta jak podróż.- zwrócił się do Amandy.
-Dobrze.- odpowiedziała wolno i niewyraźnie.
-Drogę zna , niech wraca.- odpowiedział Phil , patrząc z obrzydzeniem na pantofelki , na grubych stopach Amandy- Dopiero teraz się rozumiem czemu tylu amerykanów bierze leki antydepresyjne.
Schowałam twarz w dłoniach by nie parsknąć śmiechem.
-Zabawcie ją.- mruknął Artur zmierzając do drzwi.
-Można by jej lustro pokazać.- odpowiedział cicho Phil,  a ja kucnęłam rżąc ze śmiechu. Gdy w końcu się trochę uspokoiłam , wstałam i spojrzałam na blondyna poważnym wzrokiem.
-No Phil.- uśmiechnęłam się- Do dzieła! Oczaruj ją!
-No chyba odczaruj.- syknął. Amanda patrzyła na nich zdezorientowana.
-To taki rodzaj komplementu.- wytłumaczyłam jej powoli, zapominając że przecież znam angielski, lepiej od polskiego- Phil jest po prostu porażony  twoją urodą.
-No dosłownie!- zapewnił mnie i Amandę Phil , kładąc mi dłoń na ramieniu-Jakby piorun świnię trafił tak samo by wyglądała!
-Zawsze chciał spotkać kogoś równie pięknego jak ty.- popędziłam z tłumaczeniem. –Ale bał się chodzić po bagnach.
-Dobre Dara.- przybił ze mną piątkę.
-Kogo Phil nie spotka?-spytała Amanda.
-Prawdziwej miłości. Ale kiedy ciebie zobaczył Amando , to spełniło się jego marzenie o pięknej dziewczynie.
-Co ty dziś pieprzysz?!- Phil spojrzał na mnie , najwyraźniej sam nie wiedział czy się śmiać czy płakać.-Spójrz na nią.
-Boje się że oślepnę.-przyznałam się niby zawstydzona. Śmieliśmy się w niebogłosy. Nigdy wcześniej , tak luźno nie śmiałam się z nikogo.
-Kidy slub?-zapytała niewyraźnie.
-Co?-zapytałam  równocześnie z Philem. Oboje momentalnie spoważnieliśmy.
-Bierzesz z nią ślub.- usłyszeliśmy za sobą głos. Artur nadal stał w drzwiach opierając się o próg. Ja i Phil się odwróciliśmy.
-Co?-zapytaliśmy ponownie , zgodnie. Spojrzałam na niego smutno , a on odwzajemnił spojrzenie. W chwili gdy na moim policzku pojawiła się łza- uciekłam.
***
Płakałam w hotelu do poduszki. Jak on mógł? Nie widział że go kocham? Był aż tak ślepy czy głupi? Do piekła za nim poszłam! A on nic sobą nie reprezentował. Nie był mnie wart. A mimo to bolało.
Nagle usłyszałam znajom mi głos.
-Ad…- w drzwiach stała Nina.-Rozmawialiśmy z Philem.
Odwróciłam wzrok i  położyłam głowę na prześcieradle, zasłaniając się poduszką.
-On cię kocha.- powiedział Peter. Zdziwił mnie. Tych słów spodziewałabym się tylko po Ninie.
-Jakby mnie kochał-zaczęłam zdenerwowana- To by o mnie walczył! A nie zostawił! On nawet nie powiedział swojej rodzinie że jest herosem! A jego głupi kuzyn chcę go swatać z jakąś brzydką, głupią idiotką!
-Nie zgodziłem się.- usłyszałam jeszcze jeden głos. Ponownie podniosłam głowę. Wstałam gwałtownie. Nina i Peter rozsunęli się. Phil wszedł do pomieszczenia , za szybko abym mogła zareagować.
Pocałował mnie w usta. Położył dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie. A ja głupia , odwzajemniłam pocałunek.
Gdy się ode mnie odkleił –oberwał  w policzek z liścia. Tak  mocno jak tylko  umiałam.
-Ej!-zaprotestował , ale za to dostał też z drugiej strony.
-Co ‘ej’?-warknęłam- Ja zostałam zgwałcona! Rozumiesz? Siedem dni , dzień w dzień byłam gwałcona przez jakiegoś obleśnego cyklopa a ty myślisz że masz prawo przyłazić i NAGLE się do mnie doklejać! A mianowicie nie masz!
-Nie , Darka zaczekaj…
-NIE MÓW DO MNIE ‘DARKA’!- ryknęłam- Poszłam za tobą do piekła , całowałam Hadesa , zrezygnowałam z Jane i Luke’a! Dla ciebie Phil , słyszysz? DLA CIEBIE! A ty poszedłeś do Cassandry! Jesteś gnojem , Phil!
-Kocham cię!-przerwał mi. Patrzyłam mu w oczy-Kocham cię, rozumiesz? Słyszysz? Ja ciebie kocham!
Chwila ciszy. Nie hamowałam już łez , to nie miałoby sensu.  Tylko się na niego patrzyłam.
-Słyszę.- wyszeptałam bez emocji-Ale nie rozumiem.
-Byłem głupi…
-Byłeś.- potaknęliśmy zgodnie. Peter , Nina i ja.
-Ale teraz rozumiem.- położył dłoń a mojej twarz-Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Ciebie , tylko i wyłącznie. Jesteś tą jedyną.- klęknął. Patrzyłam się na jego z niedowierzaniem-Zawsze cię kochałem , ale nie rozumiałem co to znaczy miłość. Ale teraz wiem. Uwielbiam twój charakter , ubóstwiam wygląd. Twoje sentencje , przemądrzałość , pyskówki… ADARO BLACK, KOCHAM CIEBIE!
-Ciszej , bo wszyscy usłyszą.
-Niech wiedzą.- Phil pokiwał głową- Niech wszyscy to wiedzą- wstał  i podszedł do okna. Następnie wrzasnął po polsku- KOCHAM ADARĘ BLACK! ZGINĘ DLA NIEJ , TAK JAK ONA PRAWIE DLA MNIE!
-Phil.- podbiegłam do niego i chwyciłam za rękę. On znowu klęknął.- Nie krzycz. Nie dawaj mi prezentów. Tylko to powiedz. Raz ale szczerze.
Uśmiechnął się.
-Jesteś miłością mojego życia.- szepnął. Odwzajemniłam uśmiech. Klękłam przy nim i pocałowałam.
-Też cię kocham.- wyszeptałam. Poczułam ciepło w sercu. Cudowne uczucie.  Spojrzałam na Ninę i Petera. Oni stali koło siebie , obejmując się. Też do siebie wrócili.
Kraków był miejscem mojej miłości. Nie Paryż , nie Londyn czy Mediolan. Kraków. W życiu bym się tego nie spodziewała. Nigdy.
-No proszę… proszę… proszę…- usłyszałam za sobą niski , męski głos. Odwróciłam głowę i spojrzałam na łóżko. Stał przy nim wysoki mężczyzna,  Miał ciemnozieloną bluzkę z napisem ‘WARS EVERYWHERE’ , czarne spodnie , płaszcz i  buty. Znałam go. To był mój ojciec –Ares.
Szybko wstałam , żeby nie wyjść na skończoną idiotkę. Spojrzałam mu w oczy. Nie były czerwone jak się wszystkim wydawało. Tylko brązowe. Ale jedynie jego dzieci umiały to dojrzeć.
-Ojcze.- powiedziałam poważnie. Po co on tam przyszedł? Phil też wstał i stanął za mną. Kątem oka zauważyłam jak Peter chwyta Ninę i chowa ją za sobą.
- Pamiętasz , co ci kiedyś powiedziałem?-zapytał , patrząc na mnie z góry.- Że nie chcę żebyś wchodziła w to kazirodcze bagno?- wskazał brodą na Phila- Jakim prawem, mnie nie posłuchałaś?
-Ja…- zaczęłam cicho.
-JAKIM PRAWEM MNIE NIE POSŁUCHAŁAŚ!?- wydarł się na mnie , chwytając na za nadgarstek.-CO?
-Ja ją kocham.- wtrącił się Phil.
-Kochasz ją…- wyszeptał Ares-Teraz to sobie uświadomiłeś, smarkaczu?
-Też go kocham.- powiedziałam twardo.
-Zabraniam wam być razem.- warknął Ares patrząc na mnie. –Słyszysz? Póki jesteś moją córką… nie masz prawa się z nim spotykać.
-Ale ojcze…
-Chcesz żebym cię wydziedziczył?- syknął. Przeraziły mnie te słowa. Całe życie dążyłam do tego by mnie nie wydziedziczył-tak jak Clarisse. A od kiedy Artemida przestała być moją matką… nie mogłam pozwolić na stratę ojca. Wygnano by mnie z Obozu. Na pastwę potworów. Byłabym sama…
Nie odpowiedziałam.
-To się rozumiemy. – powiedział Ares.
-Oni się kochają.- powiedział jeszcze Peter. Ojciec spojrzał na niego zdziwiony- Nie możesz , panie zabronić swojej córce kochać.
Ojciec się zaśmiał i podszedł do syna Hermesa.
-Peter , tak?-spytał- No… jesteś podziwiany na Olimpie, zdajesz sobie z tego sprawę? Dałem ci nawet swoje błogosławieństwo. Więc teraz mnie posłuchaj , żebym tego nie żałował: Adara jest moim dzieckiem.  Będzie mi posłuszna.
-Jak komuś na kimś zależy, to się chcę jego szczęścia.- wtrąciła się jeszcze Nina. Tym razem Ares spojrzał na ta, niską, drobna blondynkę. Dla tytanów zwaną ‘wampirzycą’- Dara będzie szczęśliwa z Philem, panie.
-Nina Abbot.- wyszeptał z zainteresowaniem podchodząc tym razem do niej. Peter chwycił swoją dziewczynę w pasie i przycisnął do siebie. Ona sama nie wyglądała na zachwyconą tym że przyciągnęła uwagę Aresa, ale nic nie powiedziała. Utrzymała spojrzenie.-Jedyna córka Hery z lewego łoża… moja siostra. Ciekawe dlaczego matka nie poprosiła Afrodyty żeby udawała twoja mamuśkę. A teraz… Ty też mnie posłuchaj, głupia dziewucho. Jestem ojcem  Adary. Jedyną osobą która może mi..yy… rozkazać  w jej sprawie jest Zeus. Nikt inny.
Następnie spojrzał jeszcze raz na mnie po czym zniknął. Schowałam twarz w dłoniach , czując łzy. Phil mnie przytulił.
-Musicie iść do Zeusa.-szepnęła Nina.-  Skoro tylko on ma wpływ na waszego ojca.
Spojrzałam na nią z załzawionymi oczami.
-Nina ma racje.- powiedział Peter.
-Do Nowego Jorku leci się parę dobrych godzin.- wymamrotałam- Nie zdążymy
Nie był nam, straszny żaden potwór. Mieliśmy w sobie najpotężniejszą siłę. Miłość. Będzie już na Olimpie.
-Skąd wiesz że już go tam nie ma?- zapytała Nina.
-Teraz pewnie jest w Iraku albo Afganistanie.- odparłam sucho- Pewnie chce cię odprężyć.
-Jedziemy do Warszawy.- zadecydował nagle Phil.- W Pałacu Kultury jest polskie przejście na Olimp. Wcześniej było w innym budynku , nie pamiętam którym, ale zostało ono zniszczone podczas Powstania Warszawskiego. Polska potrzebowała przejścia i od razu dano go do budynku od ZSRR.
-Piękna ideologia-pomyślałam ale nic nie powiedziałam. To była nasza ostatnia nadzieja.
***
-To ważne!- zawołałam do sekretarki. Byliśmy już w Olimpie. Za drzwiami był gabinet Zeusa ale jego sekretarka nie chciała się dać za nic przekupić.
Nina i Peter wrócili do Obozu. Misja była zakończona a wszyscy zgodziliśmy się że czwórka herosów w jednym autobusie to za dużo.
-Nie są państwo omówieni.- upierała się kobieta.
-Niech pani posłucha- warknął Phil- Zna pani Thalie Grace i Ninę Abbot?
-Oczywiście.
-No właśnie. To nasze przyjaciółki. Ta dziewczyna- wskazał na mnie- To Adara Black. Zabójczyni Neonatiego. Jak nas pani nie wpuści to zadzwonimy jeszcze po Thalie i Ninę. Jak pani myśli? Będą zadowolone że nie chciała nas pani wpuścić?
Kobieta patrzyła na niego z niesmakiem. W końcu kiwnęła głową. Spojrzałam na Phila zachwycona. On mnie chwycił za dłoń i otworzył drzwi gabinetu.
Był wielki i okrągły. Cały na biało. A za biurkiem siedział pan Zeus. Ku naszemu zdziwieniu- w normalnych ludzkich rozmiarach.
-Czego chcecie?- burknął gdy nas zobaczył.
-Panie.- powiedział natychmiast  Phil , kłaniając się- Mam tylko jedna prośbę. Mógłbyś, panie Zeusie pobłogosławić mój związek z obecną tu Adarą Black?
Zeus patrzył się na nas z zdziwieniem.
-Wasi ojcowie nie mogą?- zapytał.
-Apollo jest moim byłym.- powiedziałam- A mój ojciec jest przeciwny naszemu związku. Panie, my się naprawdę kochamy. Proszę.
Zeus zmierzył nas wzrokiem. Myślał. To źle wróżyło.
-Dobrze.- powiedział po chwili. Najdłuższej w moim życiu.- Jeśli Philip pokona Chimerę.
Zrobiłam wielkie oczy. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Phil potaknął a Zeus wskazał mu na zbroję. Blondyn ją ubrał i wyciągnął swój miecz. Gdy chciałam ruszyć za nim- pan niebios kazał mi zostać.
Patrzyłam ze smutkiem a oddalającego się ukochanego.
***
Siedziałam na krześle i kołysałam się w te i wewte. Byłam zestresowana. A jeśli chimera zabije Phila?  Jeśli to podstęp i Zeus nas nie pobłogosławi? Było tyle wątpliwości… nie powinnam pozwolić mu odejść. Powinnam krzyczeć by został lub chociaż pocałować go.
Ja poszłam za nim do podziemia. On dla mnie chciał umrzeć.
Sytuacji nie poprawiały komentarze Zeusa. Przestałam go słuchać gdy zaczął opowiadać o najstraszniejszych historiach których nie znajdziecie w szkolnej bibliotece.
Nagle drzwi się otworzyły. Wstałam i wypatrywałam w nich Phila. No i go zobaczyłam.
Szedł. Miał bliznę przy oku i rozwaloną wargę. Ale żył. Przeżył. Wygrał. Nie tylko zwyciężył chimerę. Ale też mnie. Jak na turnieju w średniowieczu.
-PHIL!-zawołałam rzucając mu się na szyję. On odwzajemnił uścisk. Pocałował mnie.
-Ja, Zeus król na Olimpie błogosławię wasz związek. Powiedział. Zignorowaliśmy to.

Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. 

4 komentarze:

  1. O! Szczęśliwie się zrobiło :D
    "-Ma bardzo oryginalną urodę , nie sądzicie?-wtrącił się Artur.
    -Tak , skrzyżowanie baletnicy z drwalem." - Genialne xD Naprawdę, genialne ^^
    Weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko *.*
    Bardzo fajne :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    dzieckoolimpu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezwykłe <3 jeśli miałabyś ochotę i oceniła mój początkujący blog.. wszystkich do niego serdecznie zapraszam ;) http://percy-and-annabeth-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak bodyshaming. Jeśli ktoś nie jest ładny i/lub bogaty (tak, jak Ty mniemam), to znaczy że jest bezwartościową spierdoliną. A pewnie ta otyła dziewczyna z USA zna polską ortografię lepiej od ciebie (dłonie z ustami, dobra wizja).
    Na twoje szczęście tępym ludziom żyje się łatwiej...

    OdpowiedzUsuń