Dziwnie się czułam u nich. To była ogólnie dziwna rodzina , gdybym żyła
w średniowieczu to bym ich nazwała
prymitywnym chłopstwem. Szczególnie dziadek Phila mnie szokował , jednak nie
raz się śmiałam. Na przykład gdy Artur rozmawiał z swoim ojcem.
-A kiedy to rozwiązanie macie?-
wskazał brodą na brzuch Sary.
-W sierpniu.- odparł Artur-
Kradoks się rodzi w sierpniu.
-CO SIĘ W SIEPRNIU RODZI?!- wydarł
się dziadek a ja zasłoniłam usta dłoniom , by nie wybuchnąć ze śmiechu.
-No Krakos. Nasz syn.
-Cholera, żeście dziecko nazwali
jak karmę dla kotów.
Jak widzicie… pokochałam to
miejsce.
-A więc.- powiedział w końcu Artur
, gdy już tylko on , ja i Phil byliśmy przy stole- Filip , skoro Adara jest
tylko twoją przyjaciółką , chciałbym abyś poznał Amandę.
-Kogo?
-Jest z USA-odparł Artur- Ale może
lepiej nie przy ojcu. Chodźmy przed dom.
***
Siedziałam z Philem w garażu.
Zaraz miała się pojawić Amanda. No i się
pojawiła. A mnie zatkało.
Była niska i otyła… nie. Była po
prostu gruba. Miała małe oczka , takie
jak japonki tyle że niebiesko brązowe.
Ale ubrana była w jakąś różową sukienkę z kokardami. Widok był
komiczniejszy od uczącego się Phila.
-Phil , pamiętaj współżycie
dopiero PO ślubie.- powiedziałam gdy minął pierwszy szok. Brzydszej dziewczyny
w życiu nie widziałam. Wiedziałam że Artur chce zeswatać Phila z tą Amandą.
Pewnie była bogata.
-O to nie musisz się
martwić.-zapewnił mnie Phil , tępym głosem-CO TO JEST?!
-Ma bardzo oryginalną urodę , nie
sądzicie?-wtrącił się Artur.
-Tak , skrzyżowanie baletnicy z
drwalem.- mruknęłam w odpowiedzi. Nie miałam nic przeciwko drwalom i baletnicom
ale sami rozumiecie. Chcielibyście
zobaczyć gościa z siekierą mającego na sobie różową sukienkę i włosy
spięte w koka? Ja musiałam.
Artur spojrzał na mnie jak na
idiotkę. Nagle wyjątkowo zainteresował mnie śrubokręt.
-Adara , pyta jak podróż.- zwrócił
się do Amandy.
-Dobrze.- odpowiedziała wolno i
niewyraźnie.
-Drogę zna , niech wraca.-
odpowiedział Phil , patrząc z obrzydzeniem na pantofelki , na grubych stopach
Amandy- Dopiero teraz się rozumiem czemu tylu amerykanów bierze leki
antydepresyjne.
Schowałam twarz w dłoniach by nie
parsknąć śmiechem.
-Zabawcie ją.- mruknął Artur
zmierzając do drzwi.
-Można by jej lustro pokazać.-
odpowiedział cicho Phil, a ja kucnęłam
rżąc ze śmiechu. Gdy w końcu się trochę uspokoiłam , wstałam i spojrzałam na
blondyna poważnym wzrokiem.
-No Phil.- uśmiechnęłam się- Do
dzieła! Oczaruj ją!
-No chyba odczaruj.- syknął.
Amanda patrzyła na nich zdezorientowana.
-To taki rodzaj komplementu.-
wytłumaczyłam jej powoli, zapominając że przecież znam angielski, lepiej od
polskiego- Phil jest po prostu porażony
twoją urodą.
-No dosłownie!- zapewnił mnie i
Amandę Phil , kładąc mi dłoń na ramieniu-Jakby piorun świnię trafił tak samo by
wyglądała!
-Zawsze chciał spotkać kogoś
równie pięknego jak ty.- popędziłam z tłumaczeniem. –Ale bał się chodzić po
bagnach.
-Dobre Dara.- przybił ze mną piątkę.
-Kogo Phil nie spotka?-spytała
Amanda.
-Prawdziwej miłości. Ale kiedy
ciebie zobaczył Amando , to spełniło się jego marzenie o pięknej dziewczynie.
-Co ty dziś pieprzysz?!- Phil
spojrzał na mnie , najwyraźniej sam nie wiedział czy się śmiać czy płakać.-Spójrz
na nią.
-Boje się że oślepnę.-przyznałam
się niby zawstydzona. Śmieliśmy się w niebogłosy. Nigdy wcześniej , tak luźno
nie śmiałam się z nikogo.
-Kidy slub?-zapytała niewyraźnie.
-Co?-zapytałam równocześnie z Philem. Oboje momentalnie
spoważnieliśmy.
-Bierzesz z nią ślub.-
usłyszeliśmy za sobą głos. Artur nadal stał w drzwiach opierając się o próg. Ja
i Phil się odwróciliśmy.
-Co?-zapytaliśmy ponownie ,
zgodnie. Spojrzałam na niego smutno , a on odwzajemnił spojrzenie. W chwili gdy
na moim policzku pojawiła się łza- uciekłam.
***
Płakałam w hotelu do poduszki. Jak
on mógł? Nie widział że go kocham? Był aż tak ślepy czy głupi? Do piekła za nim
poszłam! A on nic sobą nie reprezentował. Nie był mnie wart. A mimo to bolało.
Nagle usłyszałam znajom mi głos.
-Ad…- w drzwiach stała
Nina.-Rozmawialiśmy z Philem.
Odwróciłam wzrok i położyłam głowę na prześcieradle, zasłaniając
się poduszką.
-On cię kocha.- powiedział Peter.
Zdziwił mnie. Tych słów spodziewałabym się tylko po Ninie.
-Jakby mnie kochał-zaczęłam
zdenerwowana- To by o mnie walczył! A nie zostawił! On nawet nie powiedział
swojej rodzinie że jest herosem! A jego głupi kuzyn chcę go swatać z jakąś
brzydką, głupią idiotką!
-Nie zgodziłem się.- usłyszałam
jeszcze jeden głos. Ponownie podniosłam głowę. Wstałam gwałtownie. Nina i Peter
rozsunęli się. Phil wszedł do pomieszczenia , za szybko abym mogła zareagować.
Pocałował mnie w usta. Położył
dłonie na biodrach i przyciągnął do siebie. A ja głupia , odwzajemniłam
pocałunek.
Gdy się ode mnie odkleił
–oberwał w policzek z liścia. Tak mocno jak tylko umiałam.
-Ej!-zaprotestował , ale za to
dostał też z drugiej strony.
-Co ‘ej’?-warknęłam- Ja zostałam
zgwałcona! Rozumiesz? Siedem dni , dzień w dzień byłam gwałcona przez jakiegoś
obleśnego cyklopa a ty myślisz że masz prawo przyłazić i NAGLE się do mnie
doklejać! A mianowicie nie masz!
-Nie , Darka zaczekaj…
-NIE MÓW DO MNIE ‘DARKA’!-
ryknęłam- Poszłam za tobą do piekła , całowałam Hadesa , zrezygnowałam z Jane i
Luke’a! Dla ciebie Phil , słyszysz? DLA CIEBIE! A ty poszedłeś do Cassandry!
Jesteś gnojem , Phil!
-Kocham cię!-przerwał mi.
Patrzyłam mu w oczy-Kocham cię, rozumiesz? Słyszysz? Ja ciebie kocham!
Chwila ciszy. Nie hamowałam już
łez , to nie miałoby sensu. Tylko się na
niego patrzyłam.
-Słyszę.- wyszeptałam bez
emocji-Ale nie rozumiem.
-Byłem głupi…
-Byłeś.- potaknęliśmy zgodnie.
Peter , Nina i ja.
-Ale teraz rozumiem.- położył dłoń
a mojej twarz-Kocham cię. Kocham cię. Kocham cię. Ciebie , tylko i wyłącznie.
Jesteś tą jedyną.- klęknął. Patrzyłam się na jego z niedowierzaniem-Zawsze cię
kochałem , ale nie rozumiałem co to znaczy miłość. Ale teraz wiem. Uwielbiam
twój charakter , ubóstwiam wygląd. Twoje sentencje , przemądrzałość , pyskówki…
ADARO BLACK, KOCHAM CIEBIE!
-Ciszej , bo wszyscy usłyszą.
-Niech wiedzą.- Phil pokiwał
głową- Niech wszyscy to wiedzą- wstał i
podszedł do okna. Następnie wrzasnął po polsku- KOCHAM ADARĘ BLACK! ZGINĘ DLA
NIEJ , TAK JAK ONA PRAWIE DLA MNIE!
-Phil.- podbiegłam do niego i
chwyciłam za rękę. On znowu klęknął.- Nie krzycz. Nie dawaj mi prezentów. Tylko
to powiedz. Raz ale szczerze.
Uśmiechnął się.
-Jesteś miłością mojego życia.-
szepnął. Odwzajemniłam uśmiech. Klękłam przy nim i pocałowałam.
-Też cię kocham.- wyszeptałam.
Poczułam ciepło w sercu. Cudowne uczucie.
Spojrzałam na Ninę i Petera. Oni stali koło siebie , obejmując się. Też
do siebie wrócili.
Kraków był miejscem mojej miłości.
Nie Paryż , nie Londyn czy Mediolan. Kraków. W życiu bym się tego nie
spodziewała. Nigdy.
-No proszę… proszę… proszę…-
usłyszałam za sobą niski , męski głos. Odwróciłam głowę i spojrzałam na łóżko.
Stał przy nim wysoki mężczyzna, Miał
ciemnozieloną bluzkę z napisem ‘WARS EVERYWHERE’ , czarne spodnie , płaszcz
i buty. Znałam go. To był mój ojciec
–Ares.
Szybko wstałam , żeby nie wyjść na
skończoną idiotkę. Spojrzałam mu w oczy. Nie były czerwone jak się wszystkim
wydawało. Tylko brązowe. Ale jedynie jego dzieci umiały to dojrzeć.
-Ojcze.- powiedziałam poważnie. Po
co on tam przyszedł? Phil też wstał i stanął za mną. Kątem oka zauważyłam jak
Peter chwyta Ninę i chowa ją za sobą.
- Pamiętasz , co ci kiedyś
powiedziałem?-zapytał , patrząc na mnie z góry.- Że nie chcę żebyś wchodziła w
to kazirodcze bagno?- wskazał brodą na Phila- Jakim prawem, mnie nie
posłuchałaś?
-Ja…- zaczęłam cicho.
-JAKIM PRAWEM MNIE NIE
POSŁUCHAŁAŚ!?- wydarł się na mnie , chwytając na za nadgarstek.-CO?
-Ja ją kocham.- wtrącił się Phil.
-Kochasz ją…- wyszeptał Ares-Teraz
to sobie uświadomiłeś, smarkaczu?
-Też go kocham.- powiedziałam
twardo.
-Zabraniam wam być razem.- warknął
Ares patrząc na mnie. –Słyszysz? Póki jesteś moją córką… nie masz prawa się z
nim spotykać.
-Ale ojcze…
-Chcesz żebym cię wydziedziczył?-
syknął. Przeraziły mnie te słowa. Całe życie dążyłam do tego by mnie nie
wydziedziczył-tak jak Clarisse. A od kiedy Artemida przestała być moją matką…
nie mogłam pozwolić na stratę ojca. Wygnano by mnie z Obozu. Na pastwę
potworów. Byłabym sama…
Nie odpowiedziałam.
-To się rozumiemy. – powiedział
Ares.
-Oni się kochają.- powiedział
jeszcze Peter. Ojciec spojrzał na niego zdziwiony- Nie możesz , panie zabronić
swojej córce kochać.
Ojciec się zaśmiał i podszedł do
syna Hermesa.
-Peter , tak?-spytał- No… jesteś
podziwiany na Olimpie, zdajesz sobie z tego sprawę? Dałem ci nawet swoje
błogosławieństwo. Więc teraz mnie posłuchaj , żebym tego nie żałował: Adara
jest moim dzieckiem. Będzie mi
posłuszna.
-Jak komuś na kimś zależy, to się
chcę jego szczęścia.- wtrąciła się jeszcze Nina. Tym razem Ares spojrzał na ta,
niską, drobna blondynkę. Dla tytanów zwaną ‘wampirzycą’- Dara będzie szczęśliwa
z Philem, panie.
-Nina Abbot.- wyszeptał z
zainteresowaniem podchodząc tym razem do niej. Peter chwycił swoją dziewczynę w
pasie i przycisnął do siebie. Ona sama nie wyglądała na zachwyconą tym że
przyciągnęła uwagę Aresa, ale nic nie powiedziała. Utrzymała spojrzenie.-Jedyna
córka Hery z lewego łoża… moja siostra. Ciekawe dlaczego matka nie poprosiła
Afrodyty żeby udawała twoja mamuśkę. A teraz… Ty też mnie posłuchaj, głupia
dziewucho. Jestem ojcem Adary. Jedyną
osobą która może mi..yy… rozkazać w jej
sprawie jest Zeus. Nikt inny.
Następnie spojrzał jeszcze raz na
mnie po czym zniknął. Schowałam twarz w dłoniach , czując łzy. Phil mnie przytulił.
-Musicie iść do Zeusa.-szepnęła
Nina.- Skoro tylko on ma wpływ na
waszego ojca.
Spojrzałam na nią z załzawionymi
oczami.
-Nina ma racje.- powiedział Peter.
-Do Nowego Jorku leci się parę
dobrych godzin.- wymamrotałam- Nie zdążymy
Nie był nam, straszny żaden
potwór. Mieliśmy w sobie najpotężniejszą siłę. Miłość. Będzie już na Olimpie.
-Skąd wiesz że już go tam nie ma?-
zapytała Nina.
-Teraz pewnie jest w Iraku albo
Afganistanie.- odparłam sucho- Pewnie chce cię odprężyć.
-Jedziemy do Warszawy.- zadecydował
nagle Phil.- W Pałacu Kultury jest polskie przejście na Olimp. Wcześniej było w
innym budynku , nie pamiętam którym, ale zostało ono zniszczone podczas
Powstania Warszawskiego. Polska potrzebowała przejścia i od razu dano go do
budynku od ZSRR.
-Piękna ideologia-pomyślałam ale
nic nie powiedziałam. To była nasza ostatnia nadzieja.
***
-To ważne!- zawołałam do
sekretarki. Byliśmy już w Olimpie. Za drzwiami był gabinet Zeusa ale jego
sekretarka nie chciała się dać za nic przekupić.
Nina i Peter wrócili do Obozu.
Misja była zakończona a wszyscy zgodziliśmy się że czwórka herosów w jednym
autobusie to za dużo.
-Nie są państwo omówieni.-
upierała się kobieta.
-Niech pani posłucha- warknął
Phil- Zna pani Thalie Grace i Ninę Abbot?
-Oczywiście.
-No właśnie. To nasze
przyjaciółki. Ta dziewczyna- wskazał na mnie- To Adara Black. Zabójczyni
Neonatiego. Jak nas pani nie wpuści to zadzwonimy jeszcze po Thalie i Ninę. Jak
pani myśli? Będą zadowolone że nie chciała nas pani wpuścić?
Kobieta patrzyła na niego z
niesmakiem. W końcu kiwnęła głową. Spojrzałam na Phila zachwycona. On mnie
chwycił za dłoń i otworzył drzwi gabinetu.
Był wielki i okrągły. Cały na
biało. A za biurkiem siedział pan Zeus. Ku naszemu zdziwieniu- w normalnych
ludzkich rozmiarach.
-Czego chcecie?- burknął gdy nas
zobaczył.
-Panie.- powiedział
natychmiast Phil , kłaniając się- Mam
tylko jedna prośbę. Mógłbyś, panie Zeusie pobłogosławić mój związek z obecną tu
Adarą Black?
Zeus patrzył się na nas z
zdziwieniem.
-Wasi ojcowie nie mogą?- zapytał.
-Apollo jest moim byłym.-
powiedziałam- A mój ojciec jest przeciwny naszemu związku. Panie, my się
naprawdę kochamy. Proszę.
Zeus zmierzył nas wzrokiem.
Myślał. To źle wróżyło.
-Dobrze.- powiedział po chwili.
Najdłuższej w moim życiu.- Jeśli Philip pokona Chimerę.
Zrobiłam wielkie oczy. Zanim
zdążyłam cokolwiek powiedzieć Phil potaknął a Zeus wskazał mu na zbroję.
Blondyn ją ubrał i wyciągnął swój miecz. Gdy chciałam ruszyć za nim- pan
niebios kazał mi zostać.
Patrzyłam ze smutkiem a
oddalającego się ukochanego.
***
Siedziałam na krześle i kołysałam
się w te i wewte. Byłam zestresowana. A jeśli chimera zabije Phila? Jeśli to podstęp i Zeus nas nie pobłogosławi?
Było tyle wątpliwości… nie powinnam pozwolić mu odejść. Powinnam krzyczeć by
został lub chociaż pocałować go.
Ja poszłam za nim do podziemia. On
dla mnie chciał umrzeć.
Sytuacji nie poprawiały komentarze
Zeusa. Przestałam go słuchać gdy zaczął opowiadać o najstraszniejszych
historiach których nie znajdziecie w szkolnej bibliotece.
Nagle drzwi się otworzyły. Wstałam
i wypatrywałam w nich Phila. No i go zobaczyłam.
Szedł. Miał bliznę przy oku i
rozwaloną wargę. Ale żył. Przeżył. Wygrał. Nie tylko zwyciężył chimerę. Ale też
mnie. Jak na turnieju w średniowieczu.
-PHIL!-zawołałam rzucając mu się
na szyję. On odwzajemnił uścisk. Pocałował mnie.
-Ja, Zeus król na Olimpie
błogosławię wasz związek. Powiedział. Zignorowaliśmy to.
Byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi
na świecie.