piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział X -narażam się Zeusowi przez jabłko ze strzałą-

Po chwili do Sali wszedł również ojciec
-No Clarisse -powiedział ojciec patrząc na moją- muszę przyznać że...  poszło ci dobrze. Masz tą misję.
I wyszedł. Clarisse natomiast stała jak wryta.
-Udało się- wyszeptała po chwili uśmiechając się płomiennie.
Ja również się uśmiechnęłam po czym wróciłam do sypialni.
-Gdzie byłaś?- zapytała Annabeth leżąc już na jednym z łózek
-Nigdzie- odpowiedziałam cicho , również  kładąc się na łóżku i dodając głośniej- Annabeth , odpowiesz mi na pytanie?
Dziewczyna usiadła na łóżku
-No dobrze... a na jakie?
-Wyrocznia mówiła coś o... Córce bogów? Wiesz coś o niej?
-Wiem... ty  też.- oznajmiła
-Nie , nie wiem kim ona jest- zaprzeczyłam-jakbym wiedziała to bym się nie pytała , nie?
-Adara... wiesz coś o Dziecku bogów?-odpowiedziała pytaniem na pytanie
-O Dziecku tak. Kiedyś Chejron opowiadał.
-A ty go nie słuchałaś.-uśmiechnęła się
-Jak ty mnie dobrze znasz- zaśmiałam się
-Jakbyś słuchała , to byś wiedziała że Dziecko bogów i Córka bogów to jedna i ta sama osoba. Przepowiednia o Córce bogów ma już około... dwa tysiące lat... tak , chyba tyle. W każdym bądź razie: wiesz , że w latach przed naszą erą kobiety były dyskryminowane. A męskie ego było zbyt duże , aby zrozumieć że dziewczyno może zdobyć tak dużą sławę. A więc zmieniono Córkę na Dziecko , aby płeć nie była  powszechnie znana. Co z teoretycznego punktu widzenia jest wielką obrazą dla bogi...
-Okej , starczy starczy...- przerwałam jej- bo dalej będę słyszeć tylko bla , bla , bla...
-Nie ma za co , Adara. Naprawdę nie musisz dziękować- powiedziała  z ironią Annabeth
-Taaa... tak dzięki. -wymamrotałam-Idę spać.
I zamknęłam oczy.
Niemal od razu byłam zmuszona je otworzyć.
-Co ty debilu , odstawiasz?- uderzyłam Percy'ego poduszką i otwierając na sekundę oczy , aby zobaczyć efekt mojego rzutu. Percy oddał mi , a ja przy okazji zobaczyłam że ani Annabeth , ani Clarisse.
-Wstawaj!- syknął ten idiota zabierając mi kołdrę
-A mam ci pokazać co robię z tymi którzy mi rozkazują?- warknęłam odbierając mu kołdrę.
-RUSZ SIĘ!- wrzasnął oblewając mnie zimną wodą
Przeklęłam wściekła
-Spadaj!- krzyknęłam biorąc do dłoni , kubek z herbatą i rzucając nią w niego. Uciekł... niestety.
Mamrocząc przekleństwa pod nosem i wyzywając Jacksona spięłam włosy w warkocz i umyłam zęby.  Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam że na jednym z krzeseł jest ciemno niebieski kostium z przyciemnionymi ramionami i paskiem na udzie.
-To chyba na ten test- stwierdziłam i zdjęłam z siebie piżamę , aby ubrać to wdzianko.  Ubrałam też ciemne kozaki , które były przy kostiumie. No cóż... nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi ale muszę przyznać że wyglądałam nieźle... nie no , zaczynam myśleć jak córka Afrodyty... ta misja dobrze mi zrobi. Odizoluje się od tych wariatów.
Wyszłam z sypialni i od razu swoje kroki pokierowałam w stronę Sali  Ćwiczeń... czy jak tam leciało. W każdym bądź razie , zanim weszłam poczułam jak ktoś mnie mocno szarpie w ramię i ciągnie na bok. No a oczywiście , moim ktosiem był Phil.
-Co ci?- syknęłam , ale wówczas zauważyłam że nie tylko ja i Phil siedzieliśmy na ławce , ale i cała reszta tam była.
-Musimy tu czekać.-wyjaśnił- Przed chwilą z testu wróciła Annabeth a teraz poszedł Jackson. Wiesz... bogowie nas testują zanim wyjedziemy.
-Gorsze misje były i żadnymi testami nie zawracaliśmy sobie głowy- oznajmiłam zła
-No widzisz. Z czasem wariują.
-Cicho- fuknęła Annabeth- Płyniemy na Morze Potworów , jeśli nie pamiętasz. A ja chce przeżyć tą misję Holmsie. 
Phil chciał jej odpowiedzieć ale właśnie w tedy z Sali wyszedł Percy. Spojrzałam na niego z nienawiścią. Nie zapomniałam o tym jak mnie miło potraktował.
-Jak poszło?- zapytała poddenerwowana Clarisse. Chodziła w te i wewte mamrocząc coś do siebie. Jak zobaczyła Jaksona , to się gwaltownie zatrzymała i spojrzała wielkimi oczami na niego.
-Chyba dobrze.
-Okej... super.
-OLIVER MILLER!- usłyszeliśmy donośny żeński głos , wywodzącego się z sali.
Miller wstał i wziął oddech.
-Będzie dobrze- Annabeth go poklepała po plecach
-Akurat- mruknął i wszedł do  Sali.

-ADARA!- jako ostatnia zostałam zawołana.
Wszyscy już wrócili. W różnych humorach.
Wstałam z ławki i weszłam do Sali
Manekiny i ławki znikły. Była tylko tarcza do której musiałam wcelować strzałą. Sam łuk i trzy strzały... latały... centralnie unosiły się w  powietrzu. Bogowie , byli w jakimś szklanym pomieszczeniu , nieco wyżej.  Cała dwunastka bogów. Jedni pili i jedli przy stole szwedzkim(na przykład Dionizos) , inni gadali (na przykład Zeus) ale znaleźli się tacy którzy łaskawie zobaczyli jak półbogini weszła do wielkiej metalowej sali.
Jednak po chwili zauważyli mnie... Łaskawcy cholera.
Wzięłam do dłoni łuk i jedną ze strzał.
Wycelowałam lekko wyżej od czarnej kropki na środku tarczy.  Już chciałam pościć strzałę gdy usłyszałam głos Phila
-Adara... uważaj
-Co?- zapytałam patrząc w bok. Nic chcący puściłam strzałę. W bok.
Przeklęłam , patrząc jak moja strzała uderzyła w najgorsze pole.
Jak?! Jak ja , mistrzyni łuku w Obozie ,  mogłam aż tak źle strzelić?!
Usłyszałem śmiech bogów. Wyśmiewali mnie.
Poczułam złość na Phila. Rozejrzałam się , ale go tu nie było. Jego głos był we mnie.
Nie popatrzyłam na Olimpijczyków. Za to wzięłam kolejną strzałę.
Ponownie usłyszałam JEGO głos.
-Nie tym razem, kochany- mruknęłam i ponownie puściłam strzałę. Tym razem było dobrze. W sam środek!
Spojrzałam na platformę na której byli bogowie. Tylko Apollo do mnie mrugnął. Jeden bóg z dwunastu się zorientował że za drugim razem zdałam celująco?!
Wkurzyłam się na maksa.
Wzięłam ostatnią strzałę i wcelowałam prosto w jabłko które jadł sam Pan Zeus.
Udało się. Strzała była w samym środku jabłka Pana Niebios.  Dopiero wówczas na mnie wszyscy spojrzeli ze zdziwieniem.
-Dziękuję , serdecznie!- zawołałam do nich dygając- Wasza uwaga , jest godna Nobla!
Rzuciłam łukiem o podłogę i wyszłam wściekła z Sali.
-Co się stało? - zapytał Oliver , patrząc na mnie
-A co się miało stać?- syknęłam
-Słyszałem że krzyczałaś- odezwał się Phil. Spojrzałam na niego wściekła
-TY!- warknęłam idąc w jego kierunku- WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!
 -Co przeze mnie?
-Wszystko!
-Ale co ja zrobiłem?!- zapytał się , chwytając za mój uniesiony nadgarstek w ostatniej chwili. Chciałam dać mu z prostej , po twarzy. Powstrzymał mnie gdy już moja dłoń był rozstawiona i gotowa na cios.-Uspokój się , dziewczyno! Coś cię boli!?
-Puszczaj mnie!- krzyknęłam próbując się wyrwać.  Puścił mnie  a ja w tedy upadłam na posadzkę. Jaką ten gość miał w sobie siłę.  Wstałam i go popchnęłam, ale jak możecie się domyśleć: na niewiele się to zdało.
-Adaro! Uspokój się!- podszedł do mnie Percy
-Bo co?!- zwróciłam się bardziej do Phil , niż do syna Posejdona
-Bo...! Zresztą do ciebie się nie da dotrzeć... Co ci się dzieje?!  - zawołał patrząc jak wyrywam miecz Percy'emu.
-Dawaj mi ten miecz , idioto!- warknęłam na Jacksona
-Nie! Uspokój się...
-Gdyby nie ty - zrezygnowałam z walki o miecz i spojrzałam na Phila- i ten twój głos to bym od razu wcelowała!
-Jaki mój głos?- zapytał zdziwiony ponownie chwytając mnie za nadgarstek , tyle że tym razem za oba.-Uspokój się , w tej chwili zrozumiałaś?- przestałam się wyrywać. Phil patrzył mi prosto w oczy i był już... zdenerwowany-No proszę, jaka posłuszna...
-Ty...- zaczęłam
-Zgadzam się ze mną?- nie zaczekał na odpowiedź-Świetnie. Teraz ja ci zadam pytanie a ty odpowiesz.
-A czy ja wyglądam na zdominowaną dziewczynę?- zapytałam spokojnie choć chciałam go kopnąć w krocze.
-Nie. Jesteś ostaniom osobą która bym o to posądził.  Ale powiesz czemu dostałaś wścieklizny?
Kopnęłam go w nogę , a on tylko pisnął i mnie puścił
-Dziękuje złotko.- oznajmiłam
-Ty mała, wredna zołzo.. CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE , KOBIETO!?
Już miała odpowiedzieć , gdy nagle ktoś wyszedł z jakiś bocznych drzwi
-Ty!- wrzasnęła Eris , cała czerwona- Coś ty tam odstawiła?
-Dobre pytanie -stwierdziła Annabeth
-Och , zamknij się- prychnęłam po czym spojrzałam na Eris -Nie trzeba było mnie ignorować.
-Ignorować? Ty wcelowałaś w najgorszy punkt tarczy!
-Serio?- zapytała się reszta chórem
-Cicho-fuknęłam- a później w sam środek.
-Właśnie... później... nie zauważyliśmy twojego wyczynu , a więc postanowiłaś wcelować strzałę prosto w jabłko Zeusa?! Czyś ty postradała zmysły!?
-Co zrobiłaś?- zapytał się Phil
-To co słyszysz- prychnęłam , ale w sercu czułam niepokój. Dopiero teraz sobie uświadomiłam jakie głupstwo popełniłam.  Jak zwykle pokierowałam się uczuciami i intuicją... no ale... na zawsze zapamiętam minę Zeusa gdy wbiłam mu strzałę w jabłko które właśnie miał skonsumować
-Nie no niezła jesteś- stwierdził po chwili Phil- odważna z ciebie dziewuszka.
-A z ciebie kaleka z poczuciem humoru.
-Nie jestem kaleką.
-Jeszcze- syknełam
-Adara , Phil- podeszła do nas Annabeth i Clarisse- spokojnie , okej?
-SPOKOJNIE?!- wydarła się Eris- POSTAWIŁAM NA TO DZIEWUSZYSKO WIEKI SPĘDZONE W TYM CHOLERNYM OBOZIE!
-Postawiłaś coś na mnie?-zapytałam zdziwiona
-TAK! Jeśli cię tam nie wyślą spędze w tym zadupiu jeszcze pięć stuleci! A jeśli cię wyślą tylko dwa.
Wszyscy patrzyli na nią zszokowani. Chciała jeszcze coś dodać, ale doszedł do nas Apollo
-Ty dziewczyno jesteś niesamowita!- zaśmiał się i chwycił mnie w pasie- Jakbyś widziała minę Zeusa...
-Widziałam- mruknęłam
-Naprawdę? Jak wyszłaś spojrzał na tarcze i powiedział... zresztą nieważne. Dałaś przedstawię życia , kochana!- Apollo po tych słowach przybrał mój ton i oznajmił- Wasza uwaga , jest godna Nobla!
-Bardzo się wściekł?- zapytałam
-Kto?- Apollo przestał się śmiać
-No Zeus!
-Niezbyt... to znaczy wiesz jaki on jest. W każdym bądź razie radze wam obejrzeć to  -znikąd w jego dłoni pokazał się telewizyjny pilot.  Bóg muzyki wcisnął jeden przycisk i na ścianie nagle pojawił się telewizor. -Zostawiam was samych- uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek
W TV było... coś w rodzaju wiadomości. Ale to nie były normalne wiadomości. Reporterka mówiła o punktach które każde z nas zdobył.
-Córka Aresa, Adara- doczekałam się wreszcie swojego imienia- 9 punktów!
-Że co?- zapytałam zszokowana.

                                                           * * *
Byliśmy już na wschodnim wybrzeżu. Zaczynała się misja. Wszyscy mieliśmy na sobie ubrania które dała nam Afrodyta. Przez trzy godziny , kochanka mojego ojca wybierała odpowiedni kolor na suknie moją , Annabeth i Clarisse. Pod koniec , gdy zaczęła się zastanawiać czy nie lepiej mi będzie w niewinnym różu. Wówczas powiedziałam ,,miło'' że nie ma mowy i wyszłam w swojej granatowej, długiej sukni z brązowym gorsetem (NIGDY WIĘCEJ!!!!).
-Okej , zaczynamy przygodę- powiedział Percy gdy staliśmy już na staku
-Przygodę która może nas kosztować życie- dodałam
-Albo wypełnienie się przepowiedni-oznajmił spoglądają na mnie.
Sparaliżował go wzrokiem
-Nie wiem co się rodzi w twojej chorej głowie Jackson- syknęłam- ale nie myśl że ci się to uda.
Odwróciłam i odeszłam

4 komentarze:

  1. Haahahahahaha dobry numer z tym jabłkiem ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tym jabłkiem było identycznie w Igrzyskach Śmierci - Katniss też testowano przed jej wyjściem na arenę, też miała zaprezentować komisji swoje szczególne zdolności, jury też nie zwracało na nią uwagi, Everdeen też się wkurzyła, też wycelowała strzałę w jabłko w pysku świni i też otrzymała prawie maksymalną ilość punktów. Wszystko jest tak samo. Co nie zmienia faktu, że opowiadanie ogólnie jest super. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak wiem , wzorowałam się na tym

      Usuń
    2. Mi też to strasznie przypomina Igrzyska... Ale fajnie, fajnie... Oby tak dalej ^^

      I taka mała uwaga: Rób troszkę mniej błędów ortograficznych, razi to w oczy i, jak to zawsze mawiała moja polonistka, "będę chodzić z czerwonym długopisem i poprawiać te błędy"

      Ale, tak czy siak podoba mi się. Zajrzyj do mnie: http://odpusc-sobie.blogspot.com/

      Usuń