środa, 12 września 2012

Rozdział XII - Dostaję głupawki , podczas walki na śmierc i życię-

Zaczęła się walka.
Scylla porywała wszystkich jak leci , nie dbała o to czy ta osoba jest żywa czy martwa.
Wymachiwałam mieczem w te i we wte. Całkowicie bez najmniejszego sensu ale tak to już w życiu bywa.  W jednej dłoni miałam miecz a w drugim sztylet , czasem brałam mój mini mieczyk do ust i w tedy używałam łuku.
-No nieźle - zawołał do mnie Phil , gdy siedem strzał zostało umieszczonych w macce , która właśnie porywała ostatniego truposza- prawie ją zabiłaś.
Popatrzyłam na niego zdezorientowana
-To miał być komplement czy obelga?- zapytałam wypluwając sztylet z ust i celując kolejną strzałę
-Ależ oczywiście że...
Nie dokończył bo puściłam strzałę w jego kierunku. Nie chciałam go zabić...  a właściwie to chce go pozbawić jego marnego żywota odkąd go poznałam , ale wówczas nie morderstwo miałam w zamiarze tylko go wystraszyć... strzała trafiła dwa centymetry od jego głowy.
Phil spojrzał wielkimi oczami na strzałę , po czym uśmiechnął się do mnie
-Dobra jesteś , mała- powiedział wyciągając moją strzałę  z drzewa i sam napiął łuk- na serio , nie żartuję
-Lepsza od ciebie - dodałam z uśmiechem i puszczając kolejną strzałę
-No tego taki pewny to bym nie był
-A ja tak.  - mimo tego że w każdej chwili mogłam zginać , zaczęłam się śmiać. Phil też. Oboje rżeliśmy ze śmiechu jak para idiotów... i z czego my się śmieliśmy?! Z tego że lepiej od niego strzelałam?!  Na bogów , a co to za różnica (właściwie wielka , bo to ja jestem od niego lepsza)? On jest synem Apolla , a ja byłą tego samego boga! Okej , koniec tematu , bo się dowiecie za dużo...
-No nie jestem tego taki pewny , wiesz mimo wszystko to ja uchodzę za najlepszego łucznika w Obozie...- i jak na potwierdzenie wystrzelił strzałę
-A  ja za najlepszą łuczniczkę , szowinisto- warknęłam ale chyba dostałam jakiejś głupawki bo nadal się śmiałam , jakbym się szaleju najadła - Łuczniczką , bo jestem dziewczyną. Słyszałeś kiedyś o wymianie wyrazów... czy czymś takim.
-Tak słyszałem - wyszczerzył zęby- ale nigdy nie lubiłem anglika , a jak sama wiesz 3/4 życia spędziłem w Obozie i nigdy sobie nie zawracałem głowy takimi głupotami...
-To wiele wyjaśnia - stwierdziłam
-Na przykład , co?
-A to dlaczego jesteś takim kretynem.- uśmiechnęłam się ponownie , po tym jak musiałam przeciąć jedną mackę.
-Ja kretynem?- zdziwił się , ale na jego twarzy ciągle błądził uśmiech- Nie no , Adraciu , teraz to mnie obraziłaś!
Za tą Adarcię to bym  mu najchętniej przylała , ale ja nadal się uśmiechałam.... nie no ktoś mi chyba prochy do soku dodał , bo ja wariuje!
-A może byście!- wydarł się Jackson- pomogli nam , zamiast śmiać się?!
-A co nie pomagamy?!- wydarłam się na tego debila- Pośmiać się nie można?! Zamknij się Persiu i módl do ojca , żeby zabrał nam stąd tego potwora!
-On ma rację!- dodał Oliver- Najlepiej by było...
-Stój pysk!- krzyknął tym razem Phil- Adara ma rację! Przydajcie się do czegoś!
Spojrzałam zdziwiona na Phila... on mi przyznał racje? Na bogów , chyba trzeba tą datę w kalendarzu zapisać...
No ale jak możecie się domyśleć , podczas walki każda chwila nie uwagi...możecie skończyć się nawet śmiercią!   
-AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wrzasnęłam tak że chyba nawet w Japonii mnie usłyszeli. Wielka macka porwała mnie w górę i zaczęła mnie dusić. Byłam cal od śmierci z rąk Scylli.
Phil... tylko to imię było w mojej głowie.
 Umierałam
I w tedy... gdy myslałam  że wydałam ostatni dech , macka mnie pościła.
Spadałam z wysokości kilkunastu metrów , ale przeżyłam ten upadek.
Wylądowałam w ramionach Phila.
Dosłownie!
Chwycił mnie i mocno przytulił.
Koło Phila leżał jeden łuk... on wydał strzał który mnie uratował
-Dziękuję- wyszeptałam patrząc mu w oczy.
-Wszystko okej?- pomógł mi wstać
-Taa...- wymamrotałam , a Phil mnie lekko pociągnął w kąt i jedną dłoń położył na moim czole a drugą , na dole pleców. Wyglądał na bardzo zaniepokojonego
-Na pewno?
-A po co miałabym cię okłamywać? - zapytałam lekko zła. Po co mu były te pytania?! Od kiedy tak go interesował mój stan? Niech spada... z tą swoją ręką.
-Źle wyglądasz...
Zrobiłam słodką minkę... a dłoń Phila była coraz niżej...
-Phil... możesz coś dla mnie zrobić?- zapytałam z udawanym miłym, tonem
-No... co takiego ślicznotko?- jego lewą dłoń , która była przedtem na moim czole , teraz posuwała się z mojej twarzy , aż do moich ud. Dziwnie się w tedy poczułam.
-Przestań mnie obmacywać i walcz!- chciałam mu się wyrwać , ale on mnie brutalnie zatrzymał i jeszcze mocniej przycisnął do siebie.
Wystraszyłam się.
-Nie takim tonem , Bella*-syknął - uratowałem ci życie , masz u mnie dług. I to nie mały.
Co on pieprzył?! Nie znałam Phila od tej strony... to znaczy wiem że zaliczył 3/4 lasek z Obozu , ale nie miałam pojęcia że będzie mnie do czegoś zmuszał!
-ADARA!- usłyszałam głos Annabeth , próbowałam zobaczyć co się dzieje ale drewniana ściana mi widok zasłaniała.
-Phil , puśc mnie!- zawołałam
-Spokojnie , puszczę nie mam zamiaru ci zrobić krzywdy- odpowiedział spokojnie. Jak on mógł być... taki?!Mną aż targało ze złości
-To po co mnie trzymasz?!
-Bo...
-ADARAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wrzask Annabeth mógłby nawet martwego obudzić-ADARAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
-Phil , proszę!- zwołam
-ADAAAAAARA!!!!! PERCY!!!!!!!!!- krzyczała Annabeth
-Idź- wyszeptał  Phil , puszczając mnie a ja od razu chwyciłam łuk i pobiegłam jej pomóc
-ADARAAA!- darła się Annabeth , a ja od razu wystrzeliłam trzy strzały posmarowane jadem pod rząd po czym macka ją rzuciła a Annabeth złapał Percy
Ulżyło mi.
Scylla znikła , ale wówczas odrazu coś się stało.
Statek uderzył w wielką skałę na jakiejś wyspie
Statek się zaczął rozwalać na pół. Cały statek się zatrząsł. Oliver i Annabeth się wywrócili... pomogłam stanąc córce Ateny na równe nogi , chociaż i ja miałam pewne trudności z zachowaniem równowagi , więc wbiłam sztylet w burtę statku i razem z Philem się go kurczowo trzymaliśmy.
-Jeśli tego nie przeżyjemy to chcę żebyś wiedziała że...
-Nawet nie gadaj takich rzeczy-warknęłam do niego spanikowana. Dawo nie byłam w takim niebezpieczeństwie.
Reszta z herosów poszła w nasze ślady i po kilku sekundach wszyscy trzymaliśmy się sztyletów , zamieszczonych w prawej burcie statku. Nie przewidzieliśmy jednego-przeciążenia.
-CO SIĘ DZIEJE?!- wrzasnęła Clarisse gdy wszystko zaczęło się walić na nas
-A bo ja wiem!- odkrzyknęłam- Skaczcie na tą skałę! JUŻ!
Wszyscy zeskoczyliśmy na wielką skałę.
-Żyjemy...- wysapał Percy siadając na jakimś kamieniu i przypatrując się na tonący statek
-Zostaje tylko pytanie czy to dobrze- wymamrotała Annabeth , masując kark.
Rozejrzałam się wokół siebie. Pod skałą była wyspa. Wyspa Amanonów.
-Jesteśmy w domu- stwierdził z satysfakcją Phil rozglądając się
Pokiwałam głową
-Tam jest jaskinia- odezwałam się i pokazałam palcem na sporą dziurę w jakiejś innej czarnej jak smoła skale- Chodźmy się przespać. Już prawie , zmierzch. Nic więcej dziś nie zdziałamy.
Ruszyłam pierwsza w stronę jaskini , a za mną podążyła cała reszta

-------
Piękna to po włosku Bella
------taa... wiem że to kiepski rozdział , ale sorcia


3 komentarze:

  1. Cześć <3
    To ja Jowi_11 z zapytaj hehe
    Przeczytałam twojego bloga i masakrycznie mnie wciągnął.
    Jest znakomity na serio!
    Kiedy dodasz nowy rozdział bo już nie mogę się doczekać co będzie z Adarą i Philem...!
    Na odp czekam na zapytaj <3

    OdpowiedzUsuń