niedziela, 14 października 2012

Rozdział XV - Peter-

Następnego dnia szłam razem z Philem , szukając jakieś wioski i ogólnie ludzi.

-To niemożliwe – stwierdziłam po szesnastej- NIC nie znaleźliśmy.  Nic , a to przecież taka mała wyspa!
-Tu są tylko pola uprawne…- przytaknął mi Phil , lecz po chwili przystanął w miejscu i utkwił oczy w zbożu , które rosło obok ścieżki po której szliśmy.
-Co jest?- zapytałam cicho , ale on zdawał się mnie nie słyszeć. Stał tak dalej i wpatrywał się w zboże. Nagle uniósł głowę i spojrzał tym razem w niebo. Była cudowna pogoda a niebo bezchmurne.  Było  też bardzo ciepło . Jednak wiedziałam że to nie piękna pogoda go zafascynowała. Wolałam się nie odzywać . Phil gwałtownie spojrzał na mnie , tak że aż się cofnęłam o krok.
-A więc i ludzie –wyszeptał mój towarzysz , patrząc na mnie. Ja tez  zrozumiałam. Skoro jest tu zadbane rolnictwo… to są też i ludzie.
I w tedy usłyszeliśmy krzyki młodej dziewczyny.
Bez słowa pobiegliśmy za krzykiem. To nie był zwykły pisk. Był w nim wielki strach i ból. A nawet łzy.
Tuż za polem ,  skryty za drzewami stał  mały drewniany  domek. I to właśnie ta rozgrywało się piekło.  Widziałam dziewczynę w moim wieku. Była podobna do… Niny. Wysoka , zgrabna z blond włosami… tyle że córka Demeter miała ciemniejsze pasemka. Jednak wówczas nie widziałam większej różnicy między nimi. Miała na sobie stare łachmany. Przypominały mi średniowieczną suknię zwykłej chłopki. Wracając do rzeczy: blondynka wrzeszczała z przerażenia. Oczy miała pełne łez a w jej oczach był strach i ból. Łzy spływały jej po zaróżowiałych policzkach. Za łokcie trzymał ją jakiś masywny facet który się śmiał się szyderczo. Wyglądał na jakiegoś strażnika. Miał na sobie pełną zbroję i jedną ręką odwiązywał dziewczynie sznurek , którzy trzymał jej rękawy i zakrywały biust. Przy drzwiach stała kobieta  około 40 letnia, również płacząc i wołając:
 -Zostawcie ją! Proszę , zrobię wszystko! - krzyczała z bólem w głosie-Weźcie mnie , ale zostawcie mi Eve!
Słyszałam tez płacz kilkorga dzieci. obaczyłam jak z domku wybiega około siedmioletni chłopak , na którego szyi była rana cięta.
-Zostawić ?- zaśmiał się strażnik. -Trzeba było płacić podatki , głupia! Teraz twoja córeczka zapłaci , za twoją głupotę. Reszta twoich bachorów będzie następna…
-NIE!- krzyczała dziewczyna nazwana Evą. –Zostawcie ich!
-Na razie ty nam starczysz , ślicznotko- zaśmiał się  mężczyzna gładząc Evie policzek , dalej ignorując jej płacz i silne wyrywanie się.
Nie wytrzymałam . Nie mogłam dalej na to patrzeć.
-Adara…- syknął Phil , chwytając mnie za nadgarstek. Za późno. Już biegłam
-ZOSTAW JĄ!- zawołałam wściekła  do uzbrojonego faceta i  unosząc sztylet aby poderżnąć mu gardło. Ponieważ zaszłam go od tyłu nie zdążył zareagować. Trysnęła krew  z jego szyi , po czym udał na kolana a później na trawę. Teraz jego głowę utrzymywała tylko połowa szyi.
-HEJ!- zawołał ktoś z domku i wyszedł drugi uzbrojony facet , trzymający  małego chłopca , niczym worek po ziemniakach.
Spojrzałam na niego gwałtownie , a wówczas , centymetr od mojej twarzy śmignęła strzała , która uderzyła gościa , prosto w oko. A później , następna strzała uderzyła w drugie oko i człowiek upadł , martwy.
-Jesteś cała?- zapytał się mnie Phil , chwytając za ramię
-Eche- wyszeptałam patrząc na rodzinę.
Z domku wybiegła jakaś mała dziewczynka , odziana tylko w jakąś szmatę  , i przytuliła się do matki
-Cichutko Katie - wyszeptała kobieta przytulając dziewczynkę -Jest dobrze , spokojnie ...cichutko nie płacz...
 Patrzyłam jak kobieta klęka przy małej Katie i ją przytula. Spojrzałam w bok i zauważyłam jak Eva przytula mocno , resztę dzieci które po chwili również wybiegły z domu. Doliczyłam się (razem z Evą) siódemki dzieci.
Z transu wyrwał mnie dopiero donośny krzyk
-EJ!- odwróciłam się i moim oczom ukazał się wysoki brunet o ciemnych , wręcz czarnych oczach. Ubrany tez był w łachmany , dłoni trzymał miecz (cały zakrwawiony) a na plecach leżała mu zabita łania. Wyglądał jakby wracał z polowania. Biegł do nas.
-NIE PETER!- zawołała Eva , puszczając rodzeństwo i biegnąc w stronę bruneta. Gdy dobiegła , próbowała go powstrzymać , co do dalszego biegu , odpychając go do tyłu - ONI już byli! A ta dwójka mnie uratowała! Nie! Peter , spokojnie!
-Evca (czyt. Ewka , przyp.aut.) , spokój!- chłopak , puścił łanię , która trzymał lewą ręką i miecz , po czym chwycił Evę za nadgarstki. Dziewczyna wówczas się uspokoiła. Peter widząc spokojne zachowanie blondynki , puścił ją , podniósł swój miecz i  podszedł do mnie i Phila... zara... ja chyba  znam tego Petera... tylko skąd?
-Kim jesteście?- zapytał brunet , władczym tonem , opierając się o swój miecz , który właśnie wbił w ziemię
-A ty?- zapytał podejrzliwie Phil
Peter się zaśmiał
-Jesteście u mnie , i to ja tu zadaję pytania - odpowiedział
-Po pierwsze- syknęłam- jesteśmy na ziemi twojego ojca a nie...
-Mój ojczym nie żyje- przerwał mi groźnie chłopak- a ja jestem pierworodnym , synem  a więc to moja ziemia.
-Lub tych strażników- zauważył Phil
-Kim jesteście?- Peter puścił uwagę Phila mimo uszu
Spojrzałam na mojego towarzysza. Eva , Peter i ich rodzina nie mogli być groźni.  Phil chyba pomyślał to samo
-Jesteśmy herosami - powiedział blondyn , a na te słowa brunet zagwizdał- Ja jestem synem Apolla.
-A ona?- Peter wskazał na moje głową ,ale nadal patrzył się na Phila
-A ona to...- zaczął Phil , lecz mu kulturalnie  przerwałam
-Ona ,- syknęłam- Umie się sama przedstawić.  Jestem Adara. Córka Aresa. My się przedstawiliśmy. Teraz ty.
-Jestem Peter , a to moja rodzina. - odpowiedział obojętnym tonem.- Uratowaliście moją siostrę. Po co?
-Wolałbyś aby ją zgwałcili?- zapytałam
Nie odpowiedział.
-Po co was tu wysłali?- zapytał ponownie Peter
-A co , mieszkasz tu i nie widzisz co się dzieję?- spytał Phil
-Wiem co się tu dzieję- syknął Peter- I nie myśl że to mi się podoba. Podczas takiej akcji zabili mi ojca i brata.  Dzięki za uratowanie Ev.
-Nie ma za co- odpowiedziałam szybko
-Peter , może byśmy zaprosili gosci do środka- odpowiedziała starsza kobieta , po czym otworzyła drzwi i sie do nas uśmiechnęła- Zapraszam , kochani.
Spojrzalam na Phila.
Kiwnął głowa i oboje weszliśmy do środka
Była to klasyczna wiejska chałupka. Dwie małe izby. Nie było nawet łóżek , tylko siano. W ,,głównej'' izbie był piec ,stoły itp. Razem z Philem usiedliśmy do stołu , i wówczas zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Moje rozpuszczone włosy były w niełazie , miałam wory pod oczami. Na policzku miałam małą ranę po porannym łowieniu. Nie miałam juz na sobie sukni. Tylko strój podobny do tego co mieli bohaterowie Igrzysk Śmierci. Moja suknia i sandały były w torbie , w której miałam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
Na przeciwko mnie usiadł Peter i po chwili usiadła także Eva , po tym jak zaprowadziła resztę dzieci do sąsiedniej izby.
-Dziękuje- powiedziała Eva , siadając do stołu. Usmiechnęlam się do niej blado.
-Mamy kilka pytań- zaczęłam
-Domyślam się  - odpowidział Peter- Pewnie chodzi wam o to , co się tu dzieję?
-Mniej więcej- oznajmil Phil
-Okej...- westchnął Peter- Wszystkie tu pola , należą do tytanow. Musimy im oddawać połowę każdych zbiorów  i płacić niewyobrażalne podatki.  Jeśli nie zapłacisz , w tedy gdy przyjdą po kasę zbiory itp , to dzieję się to czego byliście świadkami. Obojętne kiedy przyjdą. W dniu pobierania podatków czy tydzień wcześniej. Masz mieć i tyle.
-Skąd bierzecie pieniądze?
-Handel- odpowiedział- ludzie handlują czymkolwiek mają. A tytani mają w nosie co sie z nami dzieje. Czy głodujemy i w ogóle. Mamy płacić i nic więcej.
-Po co wam tak to tyle dzieci? Skoro nie macie za co żyć? - zapytałam , trochę chamsko
-Trzeba mieć minimum siódemkę dzieci - wtrąciła się Eva- Inaczej wysyłają do obozu.
-Obozu?
-Coś jak obóz koncentracyjny w czasie wojny - wyjaśniła. Oni rzadko zabijają.  Wolą wysyłać do roboty. Mnie tez by nie zabili. Tylko zgwałcili i sprzedali do domu publicznego albo jako niewolnicę.  Żeby coś z mnie mieli , co by im było po mojej śmierci? Nic.
-Nie buntowaliście się?- zapytał Phil
Peter
-O tak ,wiele razy- przytaknął Peter-Ale nigdy nic z tego nie było. No chyba że wysyłanie od Obozu kolejnych ludzi. Do obozów wysyłano chłopaków , a dziewczyny były gwałcone. Dzieci mają tu pracować od piątego roku życia. U nas na polu pracuja już , ja , matka , Eva, Katie ,  Henry , Ann, Adam , Karol i Justyn.  Gabriela jest za mała. To wszystko przypomina dyktaturę... Tytani sa jak Hitler i Stalin. Tak samo przesłuchują i tak dalej. No i dyskryminują.
-Kobiety?- zapytałam
Zawahał się
-No tak , ale w mniejszym stopniu. Chodzi mi o herosów...
-Jest pani ładna- powiedziała jakaś mała dziewczynka do mnie. Miala może sześc lat a włoski miala spiętę w dwa małe warkoczyki
-Ann , idź do drugiego pokoju- rozkazał siostrze Peter
-Zaczekaj , - powiedziałam do dziewczynki , która od razu posłuchała rozkazu brata. Wyciągnęłam z torby słodką bułeczkę i jej podałam - zjedz to.
Dziewczynka się roześmiała i pobiegła do reszty rodzeństwa.
-Nie potrzebna nam jałmużna- warknął brunet
-Potrzebna wam pomoc- odpowiedziałam stanowczo - i my ją wam damy
Patrzyłam mu prosto w oczy. A on mi.
-Róbcie co chcecie- odpowiedział w końcu- I tak nic nie osiagniecie. Tu nikt nie ma litości. Ten facet którego zabiłaś to był brat mojego ojca.I jego kat.
-Może i ty przestałeś wierzyć- wyszeptałam- ale ja nie.
-Nadzieja jest matką głupich - oznajmił
-Zgadzam się- odpowiedziałam- Ja nie mam nadziei. Ja to wiem.
Westchnął
-Nie mam zamiaru was zatrzymywać.  Jeszcze raz dzięki z pomoc siostrze. Jeśli chcecie iść do zamku tytanów to na północ.
-Dowiedzieliśmy się tyle ile nam było trzeba - stwierdził Phil- Chodź Adara , pora na nas.
Wstaliśmy , po czym odmówiliśmy posiłku (matka Petera zaproponowała nam grochówkę).
-Eva- zwróciłam się do dziewczyny przy drzwiach-  Mogę z tobą zamienić słówko?
-Oczywiście  bąknęła dziewczyna , wstając od stołu i podchodząc do mnie
-Będę się streszczać- powiedziałam szybko- masz tu sztylet , którym zabiłam twojego stryja.  Jest on zdolny zabić i śmiertelnika i boga czy tytana. Weź go , ale uważaj. Ten sztylet ma wielką moc. A ty jako śmiertelniczka , uważaj z nim , dobrze?
-Ale dlaczego ty mi go dajesz?
-Bo jak go dostałam to mi powiedziano żebym go dała osobie która go potrzebuję. I ty nią jesteś.
Po tych słowach wyszłam z domu


3 komentarze: