czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział VI - narada w Wielkim Domu i różne rozmowy-

-Puszczaj mnie!- wyrwałam  mu się- nie pójdę już tam!
-No mam nadzieję- powiedział Chejron lekko zły- twój ojciec nie będzie zadowolony.
-Nie musi wiedzieć. -warknęłam- Zmieńmy temat, dobrze? Wiemy co powiedziała Wyrocznia. Może to omówmy, co? Wiemy już sporo.
-Ona ma rację- powiedział Charles- po pierwsze: Sześcioro z nas, herosów, wypłynie na wschód... tylko gdzie?
-Europa?- podsunęła Silena
-Nawet jeśli  to do którego kraju? Francja, Anglia, Grecja, Polska...?-zapytała Annabeth- To raczej nic z tych rzeczy. W każdym z tych  państw (i nie tylko w tych) mitologia miała uczestnictwo.
-Mądrala  ma po raz pierwszy rację- przytaknęła Clarisse- To... gdzie? Jeśli by powiedziała o zachodzie to byłoby łatwiej. Ale wschód?
- Morze Potworów?- zapytałam równo z... Philem. Spojrzeliśmy ku sobie. Skąd mi to przyszło do głowy? Philowi to się jeszcze mogło zdarzyc, jest synem boga wyroczni ale mi?
-Macie rację -powiedział Chejron- Morze Potworów.... tam jest wyspa Amanonów! Teraz sobie przypominam...
-Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia- zauważyłam- kto tam jedzie?
Zapadła chwila ciszy. Każdy zachowywał się inaczej. Jedni patrzyli w podłogę, jedni patrzyli wyczekująco na Chejroni a inni wyzywająco na innych. Ciszę przerwała Clarisse
-Ja jadę- powiedziała dumnie- jako córka boga wojny
-Ja też- powiedział Oliver- i jestem stu procentowo pewny że Percy Jackson też.
-Zapisuje się- Phil wstał
-Ja również nie zostawie Obozu w potrzebie- powiedziała Annabeth
-Staje u boku walki- także wstałam, ale o ile mnie pamięc nie myliła miało byc 6 herosów... i tylu się zgłosiło... a co z Niną?! Spojrzałam na moją przyjaciółkę ale ona wcale nie wyglądała jakby miała zamiar się zgłosic- Ale zaraz... Nina?!
-Co, ja?- zapytała zaskoczona
-Ty nie jedziesz?
-Eee- jąkała się - wiesz, Adara... ja ... nie ma miejsc. Co poradzę? Niestety nic...
-Jackson wcale nie musi jechac!- tupnęłam nogą- nawet go tu nie ma!
-Nie do końca- powiedział Travis Hood pokazując palcem na chłopaka który właśnie wszedł do Wielkiego Domu.
Odwróciłam się.
Drzwi były otwarte, a na dworze szalał deszcz (wpuściliśmy brzydką pogodę ze względu na truskawki).  A w drzwiach stał... Percy Jackson.
-Percy!- pisnęła Annabeth podbiegając do chłopaka
-Co się stało?- zapytał Chejron widząc że Percy jest przemoczony do suchej nitki,  zmęczony i miał podbite oko
-Zaatakował mnie cyklop-odparł
-A dokładniej- zapytała Nina
-A dokładnie to: przed muzeum, na wycieczce szkolnej zaatakował mnie jakiś dziki cyklop.- zaczął zdyszany- Szarpał i coś  wykrzykiwał o jakimś.... nie rozumiałem go. Seplenił i brakowało mu dwóch zębów. Próbowałem się bronic ale ten cyklop miał z trzy metry i ważył chyba z osiem ton. No ale w końcu wydobyłem Orkana i zacząłem walczyć.
-Nie zgrywaj bohatera tylko gadaj jak się tu znalazłeś.- syknęłam
Zrobił urażona minę
-Stało się to na wycieczce, blisko Obozu. Podbił mi oko i w tedy się go pozbyłem.- zakończył swoją historię- ale tak w ogóle... czemu tu takie zebranie?
-Jedziesz z nami na misję?- zapytał od razu Phil
Syn Posejdona się od razu ożywił
-Jasne! Ale o co chodzi, co?
-Naprawdę chcesz ryzykowac leszczu?- zapytała moja siostra. Podobał mi się jej ton. Nie przepadałam za Synami Posejdona ( ze względu na przepowiednie), chociaż byli dla mnie mili. Percy nie znał  przepowiedni. Wątpię żeby on miał mi zrobic krzywdę. Byłam już z nim na kilku misjach i nigdy nic mi nie zrobił. Nawet się z nim dogadywałam. Ale nie cierpiałam gdy gadał o sobie jak o wojowniku ze Sparty. - Ktoś ma umrzec. Może ty? Mój ojciec byłby zadowolony.
-Chce ryrykowac. Ostatnio też ktoś zginął. Nawet dwie osoby. Idę. Tylko o co chodzi?- mówił szybko
-Chodzi o to -zaczął Oliver- że jakis lud mieszkający na jednej z wysp na Morzu Potworów potrzebuje pomocy. Znęcają się tam nad ludźmi, wiesz o co chodzi.
-Okey... to kiedy jedziemy? Jutro o świcie?
-Ale Nina... -zaczęłam
-Spokojnie Adara- uspokoił mnie Chejron- wyjedziecie pojutrze
-Czemu tak późno?- zdziwiła się Clarisse
-To bardzo ważna sprawo dziecko- wyjaśnił centaur- muszę porozmawiać z bogami wojny. Aresem -spojrzał na mnie i Clarisse, po czym jego wzrok pokierował się na Annabeth- i Ateną. Ich pomoc jest wskazana w tej sytuacji.
Rozumiałam go ale moja siostra- chyba nie. Zrobiła wielkie oczy
-To konieczne? Gadac z ojcem?- zapytała
-Jak najbardziej dzieci. A więc wyjeżdżają: Adara, Clarisse, Percy, Oliver, Phil i Annabeth.
-A Nina?- zapytałam patrząc na przyjaciółkę
-Później ci wyjaśnie- szepnęła blondi
-Idźcie już do domków- poleciła Eris. Po raz pierwszy ją posłuchałam.
-Adara- Clarisse zaczepiła mnie przed wyjściem- Chłopaki mają grac z synami Hermesa w pokera?
Potaknełam
-A więc.. pogadaj teraz z Niną, dobra?
-Niech będzie.
Clarisse wbiegła do naszego domku jakby w szale
-Adara..-zaczęła powoli moja przyjaciółka
Odwróciłam się w jej stronę
-Ty musisz jechac, Nina. Nie wytrzymam bez ciebie z Philem i Oliverem.- zaczęłam. Mówiłam szeptem. Byłyśmy same na placu
Nina spuściła głowę
-Przykro mi- słyszałam że mówi przez mgły chociaż jej długie blond włosy, zasłaniały  jej twarz- ale nie jadę Adara.
-Czemu? Wiesz że mogę ci załatwic miejsce na wycieczce. Jackson może dostac nagle wysypki.
-Chodzi o to że... naprawdę przkro mi  ale...
-No co??
-Bo... och dobra. Nie chcę jechac Adara. Zostaje tu.
Najpierw uznałam że to żart. Nina nie chce jechac na misję? Nowośc.
-Że co? Ty nie chcesz?
-Tak. Zostaje tutaj. Nigdzie nie jade.
- Nie rozumiem.
- Ktos umrze.
 -Boisz sie ze to bedziesz ty?
 -Nie o to mi chodzi.- spojrzała na mnie- Tylko po to ze  rozdzieli was walka. Wiesz jak ja przciagam potwory. Ten kto będzie ze mną, umrze.
- ,, jedno zginie z rodzicielską umową- zacytowałam- Wiec to nie ma nic z tobą wspólnego.
-Nie chce kosić losu- spojrzała na mnie smutno- zostaje. Jesteś na mnie zła?
pokręciłam głowa
 -Nie. Zawsze będę z tobą. Mimo to jadę Bede tęsknić
Uśmiechnęła się.
-Dzieki
Rozeszłyśmy sie
Gdy byłam już przy domku usłyszałam dwa glosy. Mojego ojca i mojej siostry
-Proszę ojcze- głos Clarisse był niemal błagalny- Strasznie mi na tym zalezy!
-Jak mogłaś się zgłosić bez mojej zgody?-za to Ares był wściekły. Zajrzałam do domku przez okno. Zobaczyłam Clarisse stająca  przed moim lustrem, ktore teraz było wielkości wysokiego faceta. Wielkości Aresa.
-Bo Adara...- zaczęła Clarisse
-Nie porównuj się do niej, zrozumiano?- syknął Ares
-Tak ojcze- pokiwała głową i przygryza dolna wargę - Prosze!
 -Musze się  zastanowić. Zaraz, - cholerka. A więc usłyszałam... zaraz, co on mógł usłyszeć? No chyba że za głośno oddycham- kto tam jest? Clarisse, sprawdź to, w tej chwili.
Moja siostra pokiwała głową i wyszła  z domku. Wskoczyłam do krzakow i schowalam sie tam
-Nikogo tam nie ma ojcze -zameldowala   Clarisse- A ile mam procent szans na ta misje?
-Jeżeli mnie zawiedziesz... - zaczął Ares
-Nigdy- dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy
-Nie przerywaj mi
-Przepraszam ojcze.
-Zastanowię się czy przyjąć twoje przeprosiny.- odparł z łaską Ares.
-Przepraszam.- powtórzyła
-Niech będzie .Wrócimy do tej rozmowy jutro.
-Zrobie wszystko bylebyś mi dal szanse.
-Podoba mi sie to ze tak ci na tym zalez. Ale jestes zalosna. Wiesz o tym? -Tak ojcze.
-A wiesz dlaczego?
-Ponieważ tak mi zależy na tej misji...?- w głosie Clarisse była nutka nie pewności
-Nie, głupia dziewczyno-prychnął- jesteś żałosna, bo nie umiesz  mi pokazac że ci zależy na tej misji tylko głupio błagasz. Zupełnie jak ostatnio, gdy wypływałaś na Morze Potworów. Błagam ojcze, nie zawiodę cie, przysięgam- Ares miał chwilowo cienki głosik. Udawał Clarisse- ale  pamiętaj: to że ostatnio dostałaś misje, wcale nie oznacza że i teraz ci ją dam. Tu będzie chodziło o honor rodziców tych herosów którzy wyjadą. To że jedzie dwójka moich dzieci to sukces. Adara na pewno mnie nie zawiedzie ale ty? Jeszcze nie jestem pewien.
-Nie zawiodę, obiecuje. Ostatnio tez cie nie zawiodłam, pamiętasz ojcze?
-No pamiętam. Ale i tak wrócimy do tej rozmowy jutro. Zobacze jak ci idzie na ćwiczeniach i jak się dogadujesz z Adarą. A wiec do widzenia.
-Do widzenia ojcze.
Po tych słowach weszłam do domku, jakby nigdy nic i spojrzałam na Clarisse
-Hej- przywitałam się
-Cześć-  Clarisse w ostatniej chwili zdążyła usiąść na swoim łóżku
-Coś ty taka ponura ,co?
-A co? Nie mogę?- zaatkowała mnie po czym się sztucznie uśmiechnęła, przypominając sobie słowa ojca- a  jakoś tak.
-Boisz się że nie pojedziesz na misje?- zapytałam nagle
-Dlaczego mam się bac?
-Nie wiem Clarisse. Tylko jakoś tak dziwnie zareagowałaś na słowa Chejrona że jeszcze pogada z ojcem i Ateną
-Nie, nie tylko...- myslała na zwłokę- zdziwiłam się. A jak rozmowa z Niną?
-Dobrze- nie byłam zadowolona z faktu że Clarisse zmieniła temat rozmowy- nie jedzie i tyle.
Clarisse się pod nosem uśmiechnęłam. Tylko Nina by mogła zamiast jej jechac. Nie miałam już ochoty na rozmowę bo byłam padnięta
-Idę do łazienki- powiedziałam idąc w jej kierunku.
Gdy obie byłyśmy już w łóżkach, a ja udawałam ze spie usłyszałam ciche słowa mojej siostry
-Ojcze proszę...- szeptała w modlitwie


selenvolturins@interia.pl

1 komentarz: