Spokojnie
możecie się mnie pytać , jak się w tedy czułam. Ale ja nie odpowiem.
Tego
wieczora miał wrócić Jackson do Obozu. A ja siedziałam , skulona nad brzegiem
jeziora. To wszystko mnie przerastało. A zbliżała się wojna. Ćwiczyłam tyle ile
mogłam. Nigdy nie byłam tak zdeterminowana jak wówczas.
-Hej.-
Koło mnie usiadł nie kto inny jak Phil.
-Cześć.-
odparłam , z lekko chrypką. Usiadł koło mnie
i się uśmiechnął.
-Co
tam?
-Do
dupy.- westchnęłam a on się zaśmiał.- No i z czego się śmiejesz?!
-No…
twoja mamuśka mnie nieźle zaskoczyła.
-Jeśli
chcesz się ze mnie nabijać , to lepiej spadaj.- warknęłam w odpowiedzi.
-Nie.-
odpowiedział spokojnie.- Wiem że jest ci ciężko , wiec w tej chwili chcę się
pobawić w Ninę.
-Nie
będę ci się wyżalać.
-Niby
dlaczego?
Spojrzałam
na niego zaskoczona. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Sądziłam ze będzie
się droczył , ja wstanę i sobie pójdę a Phil mnie zatrzyma i zacznie cos gadać.
A ten się w filozofa bawi.
-Bo
nie.
-Odpowiedź
godna córki Aresa i Artemidy. Uparta.
-Pfff.-
prychnęłam.- Masz coś do mojego ojca?
-Nie.
Skoro nie chcesz gadać , to spoko , potem to od ciebie wyciągnę. Ale TERAZ chcę
wiedzieć o czym była rozmowa Aresa z tobą , w której ja byłem tematem.
-Krótka
wymiana zdań , na twój temat nie robi z ciebie gwiazdy całej rozmowy.
-Yhm ,
jasne. To o co chodziło.
Westchnęłam.
Wiedziałam że mi nie da spokoju.
-Ojciec
mi powiedział po tej akcji z matką że mam się trzymać daleko od ‘’ tego
blondyna od Apolla’’ ja się zapytałam czy chodzi o ciebie a ojciec potaknął i
dodał że już chodziłam z twoim tatą wiec on sobie nie życzy żebym wchodziła w
jakiś kazirodczy syf. Nie wiem , o co mu chodziło.
-Może o
to , że powinniśmy być razem?
-Raczej
że NIE powinniśmy , Wilcox.
-A od
kiedy ty słuchasz Aresa , co?
Spojrzałam
na niego jadowicie.
-Chcesz
się ze mną pokłócić?
-Kłócimy
się przez dziesięć lat , uwierz że jedna kłótnia w te czy wewte nie robi mi
różnicy.
-Super.
Spadam.
-Nie ,
Adara!- zawołał , chwytając mnie za dłoń.- Zostań.
Usiadłam
ponownie.
-Nie chcę
ci sprawiać przykrości , -wyjaśnił- ani zaczynać kolejnej bezsensownej
sprzeczki. Mam ich dość , ciągniemy to całą dekadę. Nie lepiej zawrzeć pokój?
-Phil… ja
jestem córką Aresa. Pokój?
-Tak.
Patrzyłam
mu przez chwilę w oczy. Nie kłamał. Mówił prawdę. Po chwili zrobiłam coś , co mnie samą
zaskoczyło. Przytuliłam go.
-To
wszystko jest takie trudne…- wyszeptałam .- Przez dziesięć lat żyłam w pewności
że jestem pół sierotą. Zawsze chciałam poznać matkę , ale nikomu o tym nie
mówiłam. A teraz ona nagle przyszła i wszystko mi zrujnowała. A Artemida miała
u mnie ogromny respekt. Ale jako bogini
. Nie matka.
-Spokojnie
, Ad…- wyszeptał syn Apolla , obejmując mnie ramieniem.- Artemida ci powiedziała
czego jesteś boginią?
Spojrzałam
na niego zaskoczona. O co mu chodziło? Po chwili zrozumiałam. Ares był moim
ojcem i bogiem. Artemida była moją matką i boginią. A co za tym idzie… ja nie
jestem śmiertelniczkom.
-O nie…-
zasłoniłam usta dłoniom. –Nie!
-Ad , ty
nigdy nie umrzesz , powinnaś się cieszyć…
-Z czego!?-
zaprotestowałam.- Phil , ja CHE umrzeć! Mieć trójkę dzieci , psa i śmierć godną
córki Aresa! Ja nie chcę żyć na wiecznie…
-Po raz
pierwszy słyszę że ktoś chcę umrzeć.
-I
bogowie tak myślą , lecz nic nie mówią.
-Nie
wstydzisz się , więc że się wyróżniasz?
-Być sobą
, nie przynosi wstydu , Phil. Nie według mniie. Przez
chwilę panowała cisza. Ja patrzyłam na
wodę , która powoli płynęła ku moim stopom , a Pil mi się przyglądał. Czułam
jego spojrzenie na sobie , aż w końcu nie wytrzymałam i je odwzajemniłam .
–Podziwiam cię , Adara.-
powiedział .- Ale Ares nic ci nie powiedział?
-Zawsze mi
mówił… - przypomniałam sobie , kilka sytuacji. Między innymi trening , gdy to
spędziłam u niego z Clar kilka tygodni.- że ja będę lwicą moich rówieśniczek. A
wczoraj po rozmowie z tą kobietą …
-To twoja
matka…
-Nie
Phil.- zaprzeczyłam- ja nie mam matki. MATKA to kobieta która kocha i nie
opuści. Ja jestem półsierotą. Z taką myślą się wychowałam i jeden dzień tego
nie zmieni. Ale ojciec , po mojej rozmowie z nią , powiedział mi dokładnie tak
‘’Artemida jest Lwicą dla kobiet. A ty dla młodych dziewcząt , które
dojrzewają.’’
-No i
finito .- klasnął w dłonie- Jesteś boginią dojrzewania . Patronką swoich rówieśniczek. Miałaś
wszystkie problemy związane z tym wiekiem. Miłość , kłótnie z rodzicami i brak
jednego domu z nimi , trudności w szkole , gwałt , stratę przyjaciół i
rodzeństwa problemy z alkoholem …
-Okazyjnie
piję , nie jestem alkoholiczkom…
-Po
wizycie twoich rodziców znaleziono cię prawie pijaną , w starej mównicy.
-A przed
tym kiedy ostatnio miałam kieliszek w ręce , co!?- zawołałam- Kiedy!? Zaraz po
gwałcie? I to ile?! Od razu wzięliście mi kieliszek i wywaliliście za okno.
-Nie masz
nałogu. Sam nie jestem lepszy więc…
-..to
koniec tematu? Trafiłeś w sedno.- nie miałam zamiaru drążyć tego tematu- Idę do
Annabeth.
-Po co?
-Ona jest
tą mądrą. Muszę z nią porozmawiać.
Nie
odpowiedział , tylko patrzył się przed siebie. Gdy odeszłam parę kroków , na
chwilę się zatrzymałam i odwróciłam głowę w jego kierunku.
-Dziękuje
. Za to ze mną porozmawiałeś. Że
podszedłeś. Ale nic nie wymuszałeś. Dziękuje , Phil.
‘’Taktyka
godna Petera’’ pomyślałam i odeszłam w stronę szóstki. Ale to był fakt… nie
spodziewałam się że Phil umie być taki delikatny. Spokojnie porozmawiać .
Naprawdę , jeśli Peter mu tego nie zaproponował to zdziwienie na sto
procent. A nawet jeśli , to co?
Podszedł. To najważniejsze. Zanim się obejrzałam byłam w domku Ateny. A tam Ann
wykonywała jakieś ruchy sztyletem. Ja miałam miecz. Wyciągnęłam go , tak cicho
jak mogłam. Annabeth mnie nie zauważyła. Szybkim ruchem odebrałam córce Ateny
jej broń . Ona była pewna ze to atak , ale nie dała się zwieść panice.
Równocześnie z ułamkiem sekundy , gdy odebrałam jej sztylet ta chwyciła za
tarczę i odwracając się , zasłoniła tarczą akurat to miejsce gdzie
celowałam. Punk pierwszy taktyki
wojennej- zrobienie z siebie błazna przed przeciwnikiem. On wówczas myśli że
jesteś do niczego i cię ignoruje. A w tedy szast prast i go zaskakujesz. Ann
widząc że to ja ją zaatakowałam uśmiechnęła się. Bokiem , ją lekko dźgnęłam , a ona mnie
zaskoczyła. Lewą dłoniom , sięgnęła po sztylet. Nie spodziewałam się tego ruchu
i po chwili , przestałam czuć jej broń w swojej dłoni. Tak więc szybko ,
rękojeścią swojego miecza , uderzyłam w tarcze , tak że ta poszybowała do góry
i wylądowała , sama nie wiem gdzie. Wykorzystując moment zdezorientowania ,
chwyciłam za oszczep i zaczęłam walkę na dwa fronty. Nigdy jakoś świetnie mi
nie szło z oszczepem. Tego akurat mogę się śmiało uczyć od Petera.
Ale
wówczas miałam szczęście. Kolanem wytrąciłam jej sztylet , pchnęłam córkę Ateny
na regał. Ona po paru sekundach leżała już na podłodze. Oszczep trzymałam przy
jej tchawicy , a miecz trzymałam w
pogotowiu , jakby zachciało jej się jeszcze walki. Ale ostre zakończenie miałam
u góry. Czemu? A dlatego , bo tępą końcówka mocno wbijała się w szyję
blondynki.
-Poddaje
się.- wychrypiała. A te słowa były tym samym co na polu bitwy śmierć. Więc
teoretycznie ją zabiłam.- I ty jeszcze gadasz że do formy nie doszłaś.
Uśmiechnęłam
się i pomogłam jej wstać.
-Jestem
najwyraźniej ambitniejsza od ciebie.- jednak spojrzała na mnie takim wzrokiem
że po lekkim wyszczerzeniu zębów zmieniłam temat- Ann , mam pytanie.
-Yhm…
-Pamiętasz
ostatnie dwa wersy naszej misji na wyspach?- zapytałam- Te o Córce bogów…
-Nareszcie.-
Annabeth uśmiechnęła się szeroko.
-Co ‘nareszcie’?
-Wszyscy
zapomnieli o tej przepowiedni. Córka bogów…
-Wiem że
to nie muszę być ja.- wtrąciłam się niekulturalnie. Jak zawsze.- To może być
równie dobrze woja matka…
-Albo
twoja…
-Nie mam
matki.- odparłam spokojnie.
-No ale
Artemidę tak nazwałaś.
-Zabolało
ją.- w moim głosie można było usłyszeć zadowolenie.- Ale nie o to chodzi.
-Wiem.- zapewniła
mnie Ann- Ale jestem stu procentowo pewna że
chodzi o ciebie , Ad.
-To mnie
cholernie pocieszyłaś.- warknęłam.- Ale nie ogarniam o co chodzi z tym :córka
bogów umrze i odrodzi się jednak. Bo to
z tymi przepowiedniami już się spełniło.
-Masz
rację.- potaknęła- stara przepowiednia jeszcze się do końca nie spełniła… chociaż…
-Co?
-No cóż…
może chodzi o twoją przemianę po gwałcie?
-Hę?-
zapytałam tępo.
-No bo po gwałcie
umarła pewna część ciebie. Zniknęła pewna siebie , pyskata córka Aresa która
nigdy nie spudłowała w łucznictwie. Byłaś przestraszona i zamknięta w sobie.
Ale odrodziłaś się . Powróciła dawna ty. Może o to chodzi…
-No nie
wiem. Ale obyś miała rację.-westchnęłam –Okej idę do Niny.
-Może
tobie się uda z nią porozmawiać.- rzuciła Ann , biorąc do ręki jakąś grubą
książkę.
-Jak
zawsze.
-Ale teraz
ma wściekliznę i cała dwójka jest przewrócona do góry nogami. Od wczoraj.
-Ale że co
się stało?- Nina była dość nerwowa i jak sami zauważyliście , cholerna panikara
z niej ale taka wścieklizna? To ja jestem w tej przyjaźni od tego…
-Nie
słyszałaś?- zdziwiła się.
-O czym!?
-No… Nina
i Peter nie są już razem. Zerwali ze sobą.
-CO?!
Ale jak
to!? To była najwspanialsza para Obozu. Peter i Nina… na bogów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz