sobota, 1 czerwca 2013

XLIII- w odwiedzinach u tytanów-


Jakiś starszy heros chwycił mnie za szyje i podniósł do góry dociskając do ściany. Dusił mnie , a ja zamiast go dźgnąć  to puściłam miecz i chciałam oderwać jego dłonie z mojej szyi. Ten błąd kosztował mnie niemal życie. Gdy przestałam czuć niezbędne mi powietrze , kopnęłam go w brzuch. Puścił mnie , a ja natychmiast się podniosłam  się i rozglądnęłam za mieczem. Niestety go nie zauważyłam i cudem udało mi się odchylić , bo inaczej bym dostała z pięści w nos. Jeszcze kilka razy odchylałam się to w jedną , to w  drugą stronę chcąc  uniknąć kolejnych ciosów. Ale gość był szybszy ode mnie i raz oberwałam w nos. Poczułam jak zwykła śmiertelna , czerwona krew z zaledwie maleńką domieszka złota brudzi moją twarz. Wychowałam się jako śmiertelniczka więc nie żywię się dymem i mam w miarę  normalną krew. A wiec i mi jest ona niezbędna.
Czując ból , dłońmi zasłoniłam sobie nos. Nie był złamany , ale bardzo bolał.  Heros to wykorzystał i mnie lekko pchnął na ścianę. Dopiero tam zauważyłam że wylądowałam koło mojego miecza. Heros nie widząc tego że mam o wiele bardziej niebezpieczniejszą dłoń niż jego pięści chciał mnie dobić porządnym uderzeniem w brzuch  i skokiem na mnie , ale w odpowiednim momencie dźgnęłam go mieczem . Padł na mnie martwy, a miecz przeszył go na wylot. Ten heros leżał na mnie martwy , przygniatając moje ciało. Tym bardziej że rękojeść miecza wbijała mi się w brzuch.
-Yyyrr- warknęłam gardłowo , próbując go z siebie zrzucić.  Nie mam pojęcia jak mi się to udało.
-Na bogów.- otarłam twarz z potu , po czym uświadomiłam sobie że jeszcze bardziej się umazałam krwią. Po chwili usłyszałam huk. Spojrzałam w tamtym kierunku. W kierunku Mostu Willamsburskiego.
-Phil.- powiedziałam , po czym puściłam się biegiem w tamtym kierunku.
Biegłam. Po raz pierwszy zignorowałam kolkę , bo ona zawsze wygrywała. Zawsze stawałam i musiałam odpocząć. W tedy nie. Ważny był Phil. Huk. Most pada. Phil na nim. Usłyszałam krzyk. Phil mógł zlecieć.
Przerażenie. Bezradność. Strach.
Nie wiem czy z mojego gardła wydobył się krzyk. Mentalnie darłam się w niebogłosy.  Nagle jakiś obcy heros mnie zaatakował.  Spojrzałam na niego i wbiłam swój miecz w jego brzuch. Musiałam biegnąć do mostu. Phil.
-Adara.- Percy chwycił mnie w pasie , gdy omal nie skoczyłam w przepaść. Jeśli tam leżał Phil?! A przecież mi obiecał! Obiecał że przeżyje!- Spokojnie!
-Phil…- wymamrotałam. Ni krzyczałam , ja wręcz szeptałam- Gdzie jest Phil…?
-Spokojnie…
-GDZIE JEST PHIL!?- wydarłam się.
-Adara? Usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się.  ON tam stał. Włosy miał mokre i poprzyklejane do twarzy z potu.  Całe ręce miał w krwi a w nich trzymał łuk i jedną strzałę. Miecz miał  w kołczanie. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Żył. Miał siniaki , krew na rękach , bliznę na szyi ale żył.
Nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam.
-Ty  skończony idioto…- wyszeptałam , kładąc mu dłonie na spoconej twarzy- Ty wiesz jak  ja się bałam?!
-Czemu?- zapytał z lekkim uśmiechem gdy otarłam palcem jedną z plam błota na jego policzku.
-Czemu!? Kronos tu był ,  a ja nie mogła przebiec.- odparłam , darując sobie historię o herosie który chciał mnie udusić- Myślałam ze nie żyjesz…
-Ad.- Philowi mina zrzedła. Dotąd patrzył się tylko na moje oczy i ładził po włosach. Teraz jego wzrok był utkwiony na mojej całej twarzy. Zrobił wielkie oczy , widząc zakrwawione usta , policzki i nos. – Kto ci to zrobił?
Miał zimny palec więc gdy mnie dotknął to przeszył mnie dreszcz zimna. Ale ciepło które biło od syna Apolla było o wiele mocniejsze.
-Trwa wojna. – przypomniałam mu- I tyle.
On palcem pogłaskał mój policzek. Następnie urwał kawałek swojej koszulki i wylał na nią wodę którą miał schowaną w kołczanie koło miecza. Następnie przetarł mi ją miecz.
-Dziękuje.- wyszeptałam. – Ale ty znacznie bardziej potrzebujesz wody.
W tedy wzięłam mu kawałek koszuli i już chciałam , sprawić by jego twarz była czystka jak zawsze , ale nie zdążyłam. Percy nagle zawołał że coś się stało Annabeth. Porwał mnie , Phila i drugiego syna Apolla , po czym ruszyliśmy w kierunku wskazanego hotelu.
***
-Czemu to robisz?- zapytał Phil . Byliśmy w bazie herosów , a ja właśnie bandażowałam rękę Phila.  Nawet nie uniosłam głowy.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.- odparłam wstając. On mnie chwycił za dłoń i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
-Przestań,- powiedział stanowczo- Dlaczego tak mi pomagasz?
Prychnęłam mu w oczy.
-Bo mi na tobie zależy.- odpowiedziałam- Muszę walczyć z Luke’iem , Niny nigdzie nie ma , Peter stał się wrakiem a jeszcze pomaga Jacksonowi. Nie mogę ciebie stracić.
Nina zaginęła. Nikt jej nie widział. Ani jej , ani jej zwłok. Żyła. Ale mogła być gdzieś w rowie gwałcona , albo być w bazie tytanów i przesłuchiwana. A tam torturowana. Bałam się , naprawdę bardzo. A jeśli ją zabili w ich siedzibie? Peter długo ją szukał , ale nic z tego. Był załamany. Postanowił pomóc Percy’emu , żeby się czymś zająć. Miałam rację , oni się kochają. A przynajmniej ON ją.
-Obiecałem ci że nic mi się nie stanie. –przypomniał mi.
-Nic mi nie obiecywałeś.- zaprzeczyłam. Nic sobie takiego nie przypominałam- A nawet jeśli? Nina mi przysięgała że nic się nie stanie , że obie przeżyjemy. A teraz , co?  Nie ma jej. Na pewno umarła.
-Nie mów tak , nawet.- wstał i spojrzał na mnie z góry- Nie wywołuj wilka z lasu.
-A co?- spytałam- Ona jest za drobna i za kochana na wojnę. To chyba oczywiste że umarła.
-Jak możesz tak o niej mówić?- zapytał zszokowany . Puściłam go i opadłam na krzesło.
-Przepraszam. –powiedziałam- Ale jestem zła. Na siebie , miałam się trzymać blisko Niny ale się zgubiłyśmy. A ona świetnie walczy w sztukach walki. Kung fu , judo… ale boję się , że to jej nie wystarczy. Czemu nie wróciła?
-Ona da sobie radę. – kucnął koło mnie.- Jest świetna.
-Wiem.- nic innego nie mogłam powiedzieć.
***
-A ty tu czego?- spojrzałam wilkiem na Prometeusza. Pokojowa rozmowa? Yhm. To po kij ten cham przywlókł tu Puszkę Pandory , czy jak oni to nazywają!?
-W celach pokojowych , słonko.- odparł.- Ja już się będę zbierał , lecz mam jeszcze jedną sprawę.
-Tak?- zapytał Jackson , ale Prometeusz patrzył się na mnie. Nieco mnie to zdziwiło , bo w towarzystwie Percy’ego , to ja raczej stoję na uboczu. Ale dumnie wytrzymałam wzrok.
-Kronos chce z tobą porozmawiać , słonko.- powiedział do mnie.
-Nie mów do mnie słonko.- odparłam. Ten się tylko uśmiechnął.
-Wy jesteście aż tak głupi , by myśleć że ja ją tam puszczę?- spytał wściekły Phil. Ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam w bok. Musiałam pomyśleć (nie śmiać się!).
-Panna Black , ma się wstawić u pana Kronosa.- odpowiedział spokojnie tytan- Jeśli tylko się zgodzi , jestem zmuszony ją tam zaprowadzić.  Pokojowo oczywiście.
Phil prychnął a ja podniosłam wzrok. Wszyscy wyczekiwali odpowiedzi. I zapewne spodziewali się że odmówię. Hmm… po co Kronos chciał ze mną porozmawiać? A nie z  kimś innym?  Pokojowo… czyli że nie powinni mi zrobić krzywdy. Tylko co kombinowali…?
-Okej. To kiedy?- Nie mogłam się nie zgodzić. Nie wybaczyłabym tego sobie.
-Co!?- zapytali inni. Prometeusz się uśmiechnął szerzej i nic nie powiedział.
-Głupia jesteś?- syknął Phil.
-E no w czas.- odpowiedziałam z uśmiechem. Nie wiem co mnie rozbawiło.  Może po prostu to że zdarzały mi się straszne odpały. Ale zawsze byłam w tedy z Niną. Gdy chodziłyśmy po Obozie i darłyśmy się że Lucyfer i Mafia gonią nas (ja dotąd nie wiem kim jest Mafia , bo Nina się zaczyna śmiać gdy o tym wspominam , a dodatkowo byłyśmy po oglądnięciu kabaretów) a w tedy ktoś zawołał : ‘’czy wy jesteście głupie?’’ a my równocześnie ‘’E no w czas!’’ przypomniała mi się ta sytuacja i uśmiech sam mi wszedł na twarz.
-Przysięgnij na Styks- Phil popatrzył na Prometeusza- W swoim imieniu oraz wszystkich tytanów , potworów , herosów i wszystkich którzy wspierają Kronosa i waszą bandę. Że jej nie skrzywdzicie. Że obecna tu Adara Black , córka Aresa i Artemidy nie zostanie w żaden sposób skrzywdzona na waszych ziemiach. Wróci tu cała i zdrowa bez żadnych nowych ran zarówno psychicznych ani fizycznych. Że będzie bezpieczna i tylko porozmawiacie. Bez żadnego jej bólu , jasne?! I wróci do nas kiedy będzie chciała.
-Przysięga będzie zakończona dopiero w tedy gdy ja ją zerwę.- powiedziałam- I słowami i czynami.
-Przysięgam na Styks.- powiedział Prometeusz , zdejmując okulary przeciwsłoneczne-  W imieniu moim i wszystkich tytanów , herosów oraz  potworów.
-Uważaj na siebie.- wymamrotał Peter gdy wychodziłam. Spojrzałam na niego , ale on już  w tedy dyskutował o strategii wojennej .
***
-Witaj Kronosie.- powiedziałam do pana tytanów. Ich obóz wyglądał okropnie. Bieda i chlew. Wszystko w dawnej siedzibie Meduzy. Luke… a właściwie Kronos siedział na jakimś tronie i patrzył się na mnie z zainteresowaniami.
-Witaj Córko Bogów. – odparł Kronos.- Jakże miło mi cię poznać , kochana.
- Ja nie mogę tego samego powiedzieć.- odpowiedziałam spokojnie. – Co chcesz?
-Rozmowy.
Uniosłam lekko brwi. Rozmowy? O czym? Ja tu przyszłam , bo miałam własny cel.
-Co zrobiłeś z Luke’iem?- spytałam.
On się gorzko zaśmiał. Jego  śmiech mnie przeraził. Był nieco podobny do… śmiechu Luke’a. Ale bardziej złowieszczy. Wredny.
-Luke za niedługo całkowicie przestanie istnieć. Zniknie. To ja będę panował.
-Chyba w snach.- uznałam.- Wiesz co powiedział dziś mój przyjaciel?- zapytałam ,podchodząc  do stolika z trunkami. Bez pytania nalałam sobie nieco trunku , po czym oparłam się o owy stolik.- Że to jest tak samo jak z cudem nad Wisłą.
-Czym?- zapytał jakiś heros. Sam pan czasu patrzył na mnie i słuchał. Nadal był zainteresowany.
-Inaczej : Bitwa Warszawska która odbyła się w  dniach 13- 25 sierpnia 1920 roku w Warszawie , stolicy Polski. Nie wiem czy jesteś poinformowany , w końcu tyle lat głowę miałeś oddzielną od tułowia.- zwróciłam się do Kronosa. On się uśmiechnął i ręką wskazał bym kontynuowała-  zostawał stoczona w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Zadecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i przekreśliła plany rozprzestrzenienia rewolucji na Europę Zachodnią. Zdaniem Edgara D'Abernon była to 18. z przełomowych bitew w historii świata.
-Interesujące ,  kochana.- powiedział Kronos- lecz przejdziesz do sedna sprawy?
-Oczywiście. – odparłam sarkastycznie- Polacy mieli o wiele mniejsze siły od bolszewików. A wygrali uratowali całą Europę. I tu tak będzie.
-Cóż za pewność siebie , kochana. Jednak ta historia się nie powtórzy.
-Ty tak sądzisz. Skoro im się udało to nam też. I masz rację. JESTEM pewna siebie.  Wygramy , a ty robisz z siebie idiote .
Kilku herosów  podniosło miecze , chcąc mi pokazać że to nie przelewki.  Jednak byli pod przysięgom. Ja byłam na razie bezpieczna. Kronos podniósł dłoń ,mówiąc im tym geesem że m przebacza. Naprawdę. Aż mi lżyło (sarkazm , jakby co).
-Kim był ten przyjaciel?
-Phil Wilcox. Syn Apolla.
Gdy wypowiedziałam to nazwisko , wówczas Kronos… przez chwile jego oczy były niebieskie. Obudziły się  w nim wspomnienia. Jednak szybko znowu były złote.
-Jednak nie prosiłem cię tu , abyś mi opowiadała historię Europy. Tylko chodziło o sojusz.
Zakrztusiłam się piciem . Gdzie tu jest ukryta kamera?
-Dziękuje za gościnność , złego dnia życzę. –powiedziałam po czym chciałam , wyjść ,ale zatarasowali mi drogę. – Puśćcie mnie!
-Poczekaj , kochana.- powiedział Kronos. Odwróciłam się , z dzikim wzrokiem.
-NIE MÓW DO MNIE KOCHANA!- wrzasnęłam.
-Spokojnie , kocha… Córko Bogów.- poprawił się- porozmawiajmy.
-Nie będę po twojej stronie. Pogódź się z tym.
-Będziesz świetną bronią.
-Niestety daleko od twojego zasięgu.- warknęłam.- Jesteś nikim. Walczysz  z własnymi dziećmi , niszczysz to co my wszyscy budowaliśmy tyle lat. Skończysz w Tartarze. Na samym dnie. Nienawidzę cię.  I ciebie też , chamie!- zwróciłam się do Nenaiego.- Dwa razy cie pokonałam wiec nawet nie próbuj mnie atakować.
-Dwa razy miałaś szczęście. –wymamrotał Neonati. Rzeczywiście stał z mieczem wycelowanym w mój kręgosłup.
Prychnęłam. Ponownie spojrzałam w oczy Kronosowi.
-Nienawidzę cię. Przez was umarli moi przyjaciele. Gdyby nie ty , nie byłoby misji a oni by żyli. Jane też. Przez ciebie , umarła Jane , NIGDY ci tego nie wybaczę! A teraz jeszcze Nina!
-Ta blond córeczka Hery?- spytał Kronos.
-Co jej zrobiliście? Gdzie ona jest? – zapytałam .
-My? Nic , kochana. Raczej ona nam.
W moim wzroku pojawiło się zdziwienie.
-Co?
-Nina Abbot jest tu zwana Wampirzycą.- powiedział Neonati.
-Jeś głupia.- podsumował moje zachowanie Kronos.- Stajesz po stronie słabych. Jesteś po prostu głupia.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam zmierzając do wyjścia.
-Dla głupiego , mogę być głupią.- gdy wychodziłam zawołałam jeszcze- W sercu wiara , w  walce męstwo ,  dumnym krokiem po zwycięstwo*!
***
*W sercu wiara , w  walce męstwo ,  dumnym krokiem po zwycięstwo – a więc muszę was poinformować że mieszkam w średniej wielkości wiosce  albo małym miasteczku , jak kto woli. Mamy swoją drużynę piłki nożnej ( TĘCZA I WISŁA GÓRĄ !) i oto jest kawałek naszego… yyy… hymnu. Może to trafne sformułowanie , sama nie jestem pewna. A więc pozwoliłam to sobie zacytować hymn Tęczy i zastąpić nim zawołanie herosów . Ja uważam że pasuje ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz