środa, 12 czerwca 2013

Rozdział XLV - w ciemnościach-


Usłyszałam stęk Niny. Phil mnie puścił , a ja opuściłam wzrok , zszokowana. Nie spodziewałam się tego. On był taki delikatny… ani grama chamstwa. Może to mnie tak zdziwiło? 
-To ja wam nie przeszkadzam.- powiedziała Nina , wstając z łózka i wychodząc z pokoju.  Zatrzasnęła za sobą drzwi a ja się zachowywałam jakbym nie zwróciła na to kompletnie uwagi.
-Przepraszam- wyszeptał Phil.- Nie powinienem.
Ani nie drgnęłam.
-Czego ty ode mnie oczekujesz?- zapytałam- Że co zrobię?
Nie odpowiadał , jakby się zastanawiał nad tym co  ma powiedzieć.   Ale ja to pytanie uważałam za trafne. Czego oni ode mnie oczekiwali?  Że co zrobię , jaka będę?  Nie chciałam robić nic wbrew sobie. 
-Każda dziewczyna.- powiedział- Te z klubów , z którymi spałem , te z internatu… za każdym razem wyobrażałem sobie że całuje ciebie. Każda z nich dla mnie była tobą.  Byłem żałosny… ale gdy zobaczyłem ciebie z ojcem , wściekłem się. Uznałem ciebie za szmatę.  Przepraszam.
Zacisnęłam usta.
-Pamiętam każdy nas wspólny dzień.- wyszeptałam-Każdą misję , chwilę trwogi gdy ryzykowaliśmy życie. Każdy zachód słońca , pocałunek i podniesiony ton. Wszystkie naprawione błędy. Wspólne wejście na szczyt szczęścia.
-Ale to już przeszłość.-przypomniał mi.
-Gdy znowu będziemy mieć kryzys? Znowu się poddam. Oboje to wiemy. To się nie uda , jestem na to po prostu za słaba.
-Wygram dla ciebie każdą wojnę.- obiecał dla miłości. Dla ciebie. Dla honoru i Polski zrobię wszystko.- ujął moją twarz w dłonie- dla ciebie będę walczył w każdej bitwie , Adara.
Zdęłam jego dłoń z mojego policzka.
-Ciągle widzimy tylko te złe strony ,  Adara. Jakbyśmy znali nasz scenariusz , nawet jakby był szczęśliwy to i tak szukalibyśmy błędów. Widzimy tylko to złe. Ze się nie uda , że nie będzie szczęśliwego zakończenia. A mamy dopiero 16 lat , to dopiero początek tyle , przed nami. Nie zastanawiajmy się co będzie , żyjmy chwilą. A jeśli życie już ma nasz scenariusz , wie co z nami będzie to myślę że będzie zabawniej jeśli teraz nic nam nie powie.
Spojrzałam mu w oczy. Zabawniej?  Zaśmiałam się lekko.
-Na przekór losu , chcesz iść , tak?- spytałam nie oczekując odpowiedzi.
-Jak idziemy wyznaczą trasą to się gubimy.- stwierdził.
-Chcę walczyć przy twoim boku , Phil.- powiedziałam- Wiem że nie skrzywdzisz by ktoś skrzywdził  mnie.
-Poszedłbym za tobą w ogień.  Zrobię wszystko żebyś była bezpieczna. Nic nam już nie stanie na drodze , obiecuje ci. W twoich oczach , widzę ten blask…przed nami mnóstwo problemów , wiem ale mimo to ja w nas wierze.  Potrzebuje cię.
-Pamiętam wszystkie chwile złe , ale pomijając je pamiętam też te dobre.- wyszeptałam –Były zloty i upadki , ale na samym końcu zawsze byłeś i wspierałeś mnie.
-Przeżyjemy wszystko co dał świat. Uda nam się.  –mówił z zapałem- Proszę cię , Adara… daj nam szanse.
Wzięłam oddech. Odgarnęłam włosy do tyłu i chwyciłam go za dłoń. Następnie puściłam.
-Przepraszam , ale nie. Po prostu nie.
***
-Hyperion.- powiedział Peter , gdy walka już się rozpoczynała. Ja stałam na uniesieniu razem z innymi łucznikami i Peterem . Jackson nas tu postawił , abyśmy zarządzali siłami łuczników (chociaż nie mam pojęcia , dlaczego w takim razie jest tu Peter) i w razie sytuacji krytycznej im pomogli. Możecie być zdziwieni : dwójka herosów jest pomocą ostateczną  (nie licząc łuczników) . Ale za to jaka dwójka z nas. Świetne połączenie. Peter jest świetny w rzucaniu włócznią i walką wręcz. Ja natomiast w walce i strzelaniu z łuku. Jakby była Nina to byłby perfekt. Ona i sztuki walki , plus rzucanie nożami. Podczas bitwy w terenie , w tamtym roku w Obozie ja byłam z Clarisse i tez stanowiłyśmy duet nie do pokonania. Ona walka z bliska , ja z daleka.  Z Philem też by mi dobrze poszło , ale myślę że tylko zaczęlibyśmy się kłócić i nic więcej. – Walczy z Jacksonem.
-Na kogo stawiasz?- spytałam lekko drżącym tonem.
-Znając szczęście Percy’ego , to na niego.-powiedział stanowczo. Spojrzałam na niego. Wzrok Petera nie był skupiony na synu Posejdona. Sama nie wiem nawet na kim. Ale wiedziałam kogo szukał. Niny.
-Ona sobie da radę.- wyszeptałam , celując w Hyperiona strzałą. Puściłam ją. Nie trafiłam. –Szlag.
-On też.- powiedział Peter. Zmarszczyłam brwi.
-Nie wiem o co ci chodzi.- odparłam lekceważąco.- Łucznicy , przygotować się!- zawołałam.
-Gdzie celujemy?- zapytał jeden z synów Apolla.
-W przeciwnika ważnej dla was osoby.- odpowiedział za mnie Peter. Puściłam strzałę w przeciwnika Annabeth , po czym spojrzałam poirytowana na Petera.
-O co ci chodzi , co!?- zawołałam.
-O nic. Tylko dziwnie by brzmiało jakbyś teraz zapytała się gdzie jest Phil i czy żyje. Wyszłoby na to że się o niego martwisz.
-A jeśli się martwię to co? Powiesicie mnie za to , spalicie na stosie jak czarownice?- syknęłam.
-Zraniłaś go.- powiedział Peter , bez większych emocji w głosie- Powiedziałaś że nie i wyszłaś.
-A co innego miałam robić!? Na kolanach go błagać o przebaczenie?- zapytałam- Powiedziałam że nie chcę wchodzić w żaden związek. Jest wojna , tu nie ma miejsca na miłość i strach.
-Nie rozumiem cię. Kto mówił że w dwóch przypadkach lęk jest dozwolony : w wojnie i w miłości?
-Ja?- zdziwiłam się-  Nie przypominam sobie.
-Clarisse.- oświecił mnie- I jestem pewien że ty też.
-Peter , do czego ty zmierzasz?- zapytałam.
-Do tego że ja na pewno znowu będę z Niną. A Phil z tobą. Miłość jest zawsze i wszędzie tylko od nas zależy czy o tym wiemy.  Adara- on spojrzał na mnie , odrywając na chwilę wzrok z pola bitwy – ty się boisz a to na pewno nie świadczy o twojej głupocie. Tylko o mądrości , a ty jesteś mądra.
-Zależy mi na nim.- powiedziałam szczerze- Ale boję się ze go zawiodę. Bardziej niż teraz.
-Wy nigdy nie będziecie przyjaciółmi.-stwierdził- Albo będziecie razem , albo zniknijcie sobie z oczów na zawsze. On w tedy się zabije a ty gdy się o tym dowiesz , zrobisz tak samo. A dramatu to my tu nie potrzebujemy.
Spojrzałam na swoje buty. Rozmowa z Peterem była kojąca. Był szczery ale nic nie wymuszał. Najgorsze było to że miał rację.  Ale… skoro rozmawiam z nim o miłości , to czemu by nie pójść na całość?
-Luke.- powiedziałam nagle- To jest najgorsze.
Potaknął głową , a ja ponownie spuściłam wzrok.
-Rozumiem.- wyszeptał Peter. Zmarszczyłam brwi , zdziwiona jego słowami. Rozumie? Zawsze mówił lakonicznie .
-Jak to?- zapytałam. Usłyszałam jak ten wzdycha.
-Mój ojczym- zaczął- miał brata pamiętasz? Opowiadałem wam o tym z grubsza na wyspach.
Jak przez mgłę zaczynam sobie przypominać moją wizytę w domu Petera. Jak strażnicy chcieli wsiąść tą blondynkę co tak bardzo przypominała Ninę… Eve siostrę Petera. Jej płacz , wołanie jej matki by zostawili córkę , przysięgi że zapłaci rachunki , przerażone krzyki dzieci … jak podbiegłam i poderżnęłam gardło , by po tym omal nie stracić życia z rąk drugiego strażnika który zginął ze strzały Phila. Potem jak pojawił się Peter którego nie poznałam po paru latach. To było tak dawno , niemal zapomniałam ten dzień. Pokiwałam głową.
-Że został aresztowany , tak?- sama do końca nie pamiętałam- i coś o jego bracie…
-Mój wujek był po stronie zła.- przerwał mi Peter- był gotów zrobić wszystko dla pieniędzy nawet zamordować rodzinę brata. A ja ojczyma kochałem- nie wiem czemu ale przez ułamek sekundy cofnęłam lekko głowę do tyłu zaskoczona. Peter powiedział że kochał ojczyma… nie spodziewałam się tych słów , kompletnie. Do uczucia jego i Niny byłam przyzwyczajona więc nie ruszały mnie już szczególnie czułe słówka , ale tak to nie słyszałam aby Petr komukolwiek wyznał miłość- stryja też. A on zabił mi ojczyma , który był dla mnie jak ojciec. Hermes co prawda nie zostawił mnie na pastwę losu ,jednak… - zawahał się, po czym poszedł z naszą rozmową w innym kierunku- stryj nas zdradził. Rozumiesz?
Przez chwilę myślałam , po czym kiwnęłam głową.
-Tak.- stryj , który powinien być bliski sercu Petera… być może nawet dawniej był , wówczas się zmienił. Przeszedł an stronę zła i go zostawił.
-A po drugie Luke to mój brat.- rzucił dość niedbale.- Jednak uwierz że cię rozumiem.
-Luke był zawsze ze mną.- wyszeptałam , patrząc tępo  na zmasakrowane ciała poległych. Nagle w mojej głowie rozległ się głos. Nie Petera , Niny , Phila czy chociażby Luke’a. Głos Kronosa.
- Luke za niedługo całkowicie przestanie istnieć. Zniknie – mówił tonem pewnym mściwości Kronos.-Stajesz po stronie słabych. Jesteś po prostu głupia.
-Nie jestem głupia- powiedziałam na głos. Peter spojrzał na mnie zdziwiony po czym chwycił. Straciłam przytomność.
***
Stałam w tunelu. Ciemnym tunelu , gdzie nic nie było widać. Nic. Ciemność. Niepokojący spokój.  Zacisnęłam miecz , nie będąc pewna czego mogę się spodziewać. Nagle gdzieś  w oddali  , za sobą usłyszałam głos Niny.
-Jaką piosenkę puścić?- spytała moja przyjaciółka. Ani nie drgnęłam chociaż miałam ochotę zapytać , kto tam jest.
-So Cold- odparł… mój głos , wydobywający się z ciemności. Po chwili , krótkiego podśpiewania mojej przyjaciółki , w moich uszach rozległa się ta wspaniała piosenka. Nagle zobaczyłam , jak na jednej ze ścian tunelu wyświetla się film. Nie ‘Szybcy i Wściekli’ czy cos takiego. Film  z kamerki. 
Zobaczyłam siebie , skacząca na kolana Luke’a w wieku siedmiu lat i podająca mu książkę , następnie pakującą się do łóżka. Nie kojarzyłam tamtego dnia.  Zobaczyłam jak sześcioletnia dziewczynka którą w tedy byłam zasypia w środku książki , a siedzący przy niej Luke całują ją w czoło. Przechyliłam głowę w bok gdy zauważałam że … ssałam palec. Luke się zaśmiał cicho i odsłonił mi czoło z włosów.  Potem zgasił lampkę , zabrał mnie na ręce i wynosił do domku Aresa.
Potem zobaczyłam jak jemy piknik nad wodospadem i się śmiejemy. On mnie chwycił za głowę i zaczął tarmosić we włosy. Mi wcale nie było do śmiechu , nie mogłam mu się wyrwać , a denerwujące było to jak naelektryzowały mi się włosy. Zobaczyłam jak ciągnął mnie na narty , chociaż wiedział ze tego nienawidzę. Ale dopiero następne wspomnienie było jednym z najszczęśliwszych w moim  życiu. Oboje leżeliśmy na kocyku w cieniu drzewa i rozmawialiśmy o wszystkim. Było t tuż przed .. jego zdradą. Zadał mi w tedy pytanie , które powinno mnie zastanowić.
-Jakbym stanął po przeciwnej stronie niż ty- mówił- To co byś zrobiła?
Spojrzałam na niego zaskoczona , siadając.
-Luke , o czym ty gadasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie rozumiałam o czym mówił.
-No … wyobraź sobie że ja będę po stronie Kronosa. Co się w tedy zmieni…?
-Nic.-odpowiedział szybko- Absolutnie nic.
-Jeśli będziemy wrogami?
-Nie będziemy.
-A jeśli?
-Luke!- zawołałam zirytowana- O czym ty do mnie mówisz!? Jacy wrogowie?!
-Ja będę po stronie Kronosa , ty bogów. Co dalej?- powiedział nieco jaśniej , też siadając. Zamknęłam usta. Ale o co chodzi?
-Do czego ty zmierzasz  , co?
-Co byś w tedy zrobiła? Jak zareagowała? Powiedz , proszę.
Spojrzałam w dal.
-Czułabym pustkę. – wyznałam- zostawiłaby mnie osoba którą kochałam…
-Kochałaś?
-Kocham , i kochać będę mimo wszystko.-poprawiłam się- Obojętne co byś zrobiła i tak bym ci to wybaczyła. Nie umiem być na ciebie zła. –spojrzałam na niego- Ale , Luke do czego ty zmierzasz?
On patrzył się na mnie ze skupieniem.
-Do niczego , Ad.- przybliżył się i mnie przytulił.
-Ale nigdy mnie nie zostawisz , prawda?- zapytałam , wtulona do niego. Długo nie odpowiadał więc spytałam dobitniej.-Luke , prawda?!
-Tak.-odpowiedział szybko.- Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty Annabeth , Nina , Phil… kocham cię Ad.
-Wiem.
Sceneria się rozmyła i zmieniła. Biegłam. Miałam sześć lat , Luke trzymał mnie za rękę , a w drugiej ręce miał miecz. Annabeth biegła przodem , Thalia nieco za nami. Goniła nas hamara potworów , które następnie miały omal nie zabić córki Zeusa.
-NIE!- zawołałam , nie chcąc oglądać tego filmu dalej. Kucnęłam i chwyciłam się dłońmi za włosy- Błagam , przełączcie to!
Głos Thalii umilkł. Zmienił się na krzyki Jane. Uniosłam głowę. Jane leżała na ziemi , uśmiechając się lekko. Jej ciemne włosy były w krwi , podobnie jak moje czoło. Tyle że ta jedenastolatka która była mną , miała zaschniętą już krew.  Nie świeżutką.
-Nie!-krzyczał Luke , nad jej ciałem- Nie , Jane błagam nie opuszczaj mnie!
Ninę do szpitala zaniósł Phil. Ja stałam patrząc na śmierć siostry , która mimo wszystko nadal chciała mieć nas przy sobie. Dotknęła twarzy Luk’a zakrwawionym palcem.
-Dziękuję że jesteś- wyszeptała po czym spojrzała na mnie- Adarciu , byłaś najlepszą siostrą na świecie , kochana.
-Kocham cię Jane- wyszeptałam. Nie chciałam żeby umarła. Chociaż powinnam się spodziewać… w Obozie nigdy nie było więcej niż 2 córki Aresa , jak pojawiała się trzecia to jedna z nich… po prostu umierała.  Gdy ja weszłam do Obozu i zostałam uznana , od paru dni Clar też wprowadziła się do domku Aresa. Emily  Snow , która była moja pierwszą siostrą która zginęła , umarła dwa dni później przez jakiegoś potwora. Córki Aresa zawsze umierają w walce.
-Ja ciebie też , siostrzyczko- odparła Jane- Powiedz też Ninie że ją kocham i Philowi. Wszyscy jesteście wspaniali. Cieszę się że was poznałam…
-Jane , nie mów tak , proszę cię- wyszeptał Luke- zaniosę cię do szpitala…
-Nie , kochany- Jane zakrztusiła się po czym wypluła trochę krwi-To już koniec… proszę dobij mnie , ja już nie mogę… ja cierpię , proszę cię.
-Nie , Jane…- wyszeptał syn Hermesa.- Jak możesz tak mówić…
-Wyłączcie to..- wyszeptałam czując łzę na policzku. Nie chciałam patrzeć znowu na jej śmierć.- WYŁĄCZCIE , BŁAGAM!
Nie chcieli wyłączyć. Dlaczego?! So cold nadal grało , a mi się chciało płakać. Jane była za dobra by umrzeć. Nie chciałam na to patrzeć , nie umiałam. Gdy miałam jedenaście lat i byłam światkiem jej zgonu musiałam przy niej być , patrzeć siostrze w oczy , by nie myślała że ją zostawiłam. Ale w tunelu nie musiałam. I całym sercem nie chciałam. Po co dodawać sobie kolejną dawkę bólu? Trwała wojna , ja miałam dość wszelkiego cierpienia a mi go wówczas dokładano. Zmuszono kolejny raz na patrzenie na śmierć siostry.
-Kocham cię , Luke.- wypowiedziała ostatnie słowa- A wam dziękuje za najlepsze dni życia.
Po czym , dźgnęła się w brzuch swoim mieczem.
-NIE!-wrzasnęłam na równi z Luke’iem. Patrzyłam z szeroko otwartą buziom na zwłoki siostry , w czasie gdy Luke zanosił się szlochem. Zakryłam twarz w dłoniach i padłam na kolana. Ona umarła. W pewnej chwili Luke mnie chwycił i mocno przytulił.
-Adara- wyszeptał- przysięgnij że nigdy mnie nie zostawisz. Błagam cię…
-Przysięgam.- wyszeptałam.
-Luke.- powiedziałam , teraźniejsza ja. Nie jedenastolatka wstrząśnięta ruchem siostry. Podeszłam d nagrania i … może to wam się wyda dziecinne ale spróbowałam go dotknąć. Jego spoconej , zapłakanej  twarzy , z której wylewało się nieco krwi. –Luke… nie płacz.
Nie chciałam by to robił.
-PRZESTAŃCIE! Błagam!
Nagle ktoś mnie zaczął szarpać za ramię. Darłam się , chcąc wyrwać sama siebie z uścisku.
-Adara!- usłyszałam głos Petera. Otworzyłam oczy i zdziwiłam się jasnością. Już nie byłam w tym przeklętym tunelu. Tylko na swoim posterunku.- Ad , obudź się , cholero!
-Tylko nie ‘cholero’- zaprotestowałam , siadając. –Co się tak lampicie? Do ataku!
Zirytowały mnie dzieciaki Apolla które patrzyły się na mnie jak na tani okaz w zoo.
-Krzyczałaś i mówiłaś co o Luke’u.- powiedział Peter.- Adara , co się stało?
-Nie ważne.- wymamrotała.- To koniec koszmaru , obudziłam się  w drugim.
-Dobrze. Najwyżej powiesz mi później.
Wstałam i spojrzałam na pole bitwy.
 -Idę walczyć.- powiedziałam  , kierując się do walczących. Peter kiwnął głową i spojrzał na Katie.
-Przejmujesz dowództwo , Katie Cook.

Dziewczyna się najwyraźniej zdziwiła po czym lekko uśmiechnęła. Peter dał jej szanse zaistnieć. Był najmądrzejszym facetem na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz