W lesie gdzie płynie rzeka twa ,
Tam odejdę ja.
Tten idiotka chciał skoczyc z klifu! Przy mojej rzece był klif , ona wpada do niego jako wodospad! Co za debil! Ale on nie mógł umrzeć. Ja nie byłąm warta jego śmierci. Najpierw Luke , nie mogę stracić Phila!
Przedzierałam się przez drzewa. Minęłam rzekę. Zostało z dziesięć metrów , gęstych drzew.
-PHIL!- wrzasnęłam , widząc jak rzuca swój zegarek w bok. Nawet na mnie nei spojrzał. Oczy miał utkwione w wodzie.
-Po co tu przyszłaś?- spytał czepialsko
-Nie rób tego!- zawołałam w odpowiedzi- Phil! Nie badź głupi!
-Niby dlaczego?- zapytał - Moje życie nie ma sensu. Czytałaś wiersz.
-Phil! Ja nie jestem tego warta!
-Masz niskie mniemanie o sobie. I się mylisz. Jesteś warta.
-To ty sie mylisz i jesteś głupi jak but! Ja nie jestem warta twojej śmierci!
Wzruszył ramionami
-Ja i tak nie chcę żyć. Do zobaczenia w Hadesie , Adaro. - spojrzał na mnie na chwile
On naprawdę chciał sie zabić. Nie żartował. Szykował sie już do skoku gdy ponownie sie odezwałam , twardym głosem. Wkurzył mnie i przeraził.
-Tak? Jesteś taki mądry? To proszę bardzo.- Podeszłam do niego i rzuciłam koszyk w przepaść. Następnie zdjęłam branzoletkę i rzuciłam za siebie na oślep.
-Co ty robisz?- zapytał zaskoczony Phil
-Chyba widzisz. To co ty.
-Ale...
-Nie mam zamiaru żyć bez ciebie.- odparłam , niewierząc własne słowa- I tak bym się zabiła.
Spojrzałam na niego , a on na mnie. W jego oczach była troska i miłość. Nawet miałam ochotę się cofnąć , i nie skoczyć , ale i tak bym to zrobiła , widząc jego śmierć.
-Kocham cię - wyszeptał Phil , a ja po raz pierwszy wzięłam to na serio. On to powiedział głośno i wyraźnie. Ja pokiwałam głową.- Ale i tak to nie ma sensu. Wracaj do Obozu.
-W tedy podetnę sobie żyły , jak Nina.- odparłam- Ood dawna myślałam o samobójstwie , ale miałam ciebie. A bez ciebię nie mam zamaiu żyć.
-I tak to zrobię - powiedział po chwili Phil , przez moment zarkajac na wodospad- Zbyt wiele problemów. Nie dam sobie rady. -Po czym ponownie na mnie spojrzał- Razem?
Przeszły mnie ciarki. To był koniec. Zaraz umrę. Ale razem z Philem. A przecież śmierć z osobą którą się kocha wydaję się dobra śmiercią.
-Razem- potaknęłam.
-Trzy...- zaczął. Pzrzymknęłam oczy.
-Dwa...- dopowiedziałam. Chwyciłam jego dłoń. On moją zacisnął.
-Jeden.
Oboje skoczlismy z klifu.
***
Hmm... bardzo ciekawi mnie to co teraz myślicie. Że nie żyje? I że spaceruje sobie z Philem po Hadesie? Jak tak to pudło. Przeżyłam. Nie mam pojęcia jakim cudem , ale miałam zaledwie siniak. I nic więcej. Nie ogarniam ! A co najlepsze... Phil też przeżył.
Jak zobaczyłąm to rzuciłam mu sie na szyję. On żył. Oboje żylismy. Ale rozczaruje was- nie pocałowalismy się.
Możecie się pytać : O co tu kurde chodzi?
A co ja wam odpowiem... Zgadzam się. To jest dziwne. Ale wówczas sobie przypomniałam o Sile Afrodyty. Jeśli to ta menda , tak mna manipuluję to... GRRR!
Ale to było takie nie relalne...
***
-Nie wierzę że to zrobiłaś...- wyszeptał , dotykając moją dłoń. Oboje siedzielismy przy jakimś dużym drzewem.
Nie za bardzo wiedziałam co mu
odpowiedzieć. Ostatnio coraz częściej nie wiem co mam powiedzieć. To jest
irytujące…
-Myślałeś że dam ci zginąć?-
spytałam cicho , poprawiając sukienkę. Nie było zimno , chociaż był listopad.
Moje nogi były wyciągnięte , a Phil miał jedną rękę wyprostowaną i opartą przez
ugięte kolano. Wiatr wiał nam w twarz , ale to było wówczas przyjemne.
-Nie , ale czemu to zrobiłaś?
-Bo ja nie jestem tego warta .-
wzruszyłam ramionami
-Jesteś – zapewnił mnie ,
przysuwając się lekko koło mnie. Jak dotąd mój wzrok był utkwiony w trawie ,
ale wówczas obdarzyłam go uśmiechem-
Jesteś taka.. inna.
Spojrzał na mnie i pogłaskał po
policzku.
Lekko drgnęłam gdy mnie dotknął.
Zdziwiłam się. Czułam się jak zagubione
dziecko. Nachylił się nade mną. Tym razem poczułam się jeszcze gorzej. Lekko
odsunęłam głowę. Nie chciałam żeby mnie
całował.
Ale było tak miło. Spojrzałam na
niego zupełnie inaczej. Zawsze widziałam jego same wady. Ale teraz sobie
uświadomiłam jakie ma piękne oczy. Jak
włosy mu się słodko układały… Nagle zapragnęłam aby mnie przytulił. Ale nie
miałam zamiaru mu to powiedzieć w twarz. Więc spojrzałam w bok , objęłam kolana
dłońmi i, powiedziałam , że mi zimno.
-Chodź- Phil mnie objął ramieniem
i przyciągnął do siebie. Oparłam głowę o jego ramię i przymknęłam oczy. Na
bogów , jak mi było dobrze…
-Jak ja mogłem cię kiedyś
nienawidzić?- zaśmiał się , przerywając kilkuminutową ciszę. Poczułam jak znowu
się nachyla. Ale nie otworzyłam oczu. Naprawdę nie miałam ochoty go całować.
-No , cóż , dawałeś sobie radę-
odparłam z uśmiechem otwierając oczy. Na szczęście już nasze twarze były
oddalone od siebie w bezpiecznej odległości -Ale tu jest pięknie. Tak
naturalnie…
Miałam racje. Naprawdę. Ale Phil
prychnął.
-Uważasz że tu jest pięknie? To
pojedź sobie na wieś do Polski.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
Wiecie , ja znam polski (wymogi
techniczne) , ale nigdy nie myślałam o tym kraju jako o miejscu tak bajecznym
jak to , w którym się wówczas znajdowałam.
-Polska?
-Kraj w środkowej europie.-
zaczął mi wyjaśniać , ale mu przerwałam
-Wiem gdzie jest Polska. Ale skąd ty wiesz jak
wygląda polska wieś?
On westchnął
-No cóż… powiedzmy że moi
przodkowie nie walczyli u boku Franklina itp.
Spojrzałam na niego zdziwiona ,
podnosząc głowę z jego ramienia.
-Jesteś Polakiem?
Pokiwał głową. I powiedział coś
po polsku. Nie do końca zrozumiałam.
-Mówże po angielsku- lekko się
zdenerwowałam. On się ponownie zaśmiał
-A niechaj wżdy postronni znają ,
iż Polacy nie gęsi iż swój język mają . Mikołaj Rej.
-Niechaj co , znają? I jacy
potronni?
-Wżdy!- powiedział.- I nie jacyś
potronni , tylko postronni.
Zmarszczyłam brwi , a głowę
oparłam tym razem o drzewo.
-To ja jestem raczej amerykanką.
Przetłumacz mi to co mi powiedziałeś.
-Nie- odparł krótko
-Czemu?
-Gdyż , niechaj wżdy postronni
znają…
-iż mieszkańcy ameryki , nie gęsi
i angielski znają- przerwałam mu.
-Polski jest piękny- uznał-
Chciałbym tam kiedyś wrócić.
Westchnął. Średnio mi zależało na
kolejnej ciszy , podczas której by mógł znowu chcieć mnie pocałować.
-Skoro jesteś z polski , to
dlaczego masz na imię ‘’Phil’’? Przecież to nie jest polskie imię…
-Dla rodziny nazywam się Filip
Wilk. Moja matka chciała zrobić karierę za
granicą , dlatego zmieniła nazwisko. Ale ja przed wstąpieniem do Obozu w
Stanach byłem pół roku. Przez siedem i pół roku mieszkałem pod Krakowem. Mam
tam dziadka , kuzyna i wujka. – mówił jak najęty. A mi się go tak miło słuchało
, że nawet mu nie przerwałam- Ale jak będzie Euro2012 to tam jadę. Już się nie
mogę doczekać.
-Wyjeżdżasz tam na Euro?-
zapytałam – Ale ci fajnie!
-Wezmę cię- ucałował mnie we
włosy- o ile dożyjemy.
-Carpie Diem , cieszmy się chwilą-
odparłam. Popatrzyłam mu w oczy- Boję się. Phil , strasznie się, boję…
Przytuliłam go mocniej.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić
–wyszeptał Phil do mojego ucha- Już nigdy więcej nikt cię nie dotknie ,
rozumiesz?
Pokiwałam głową.
-A jeśli przegramy?- wyszeptałam.
Mimo jego obietnic , nie byłam pewna naszej wygranej. To nie była Bitwa o
Sztandar , o d której zależało to czy umyję się pierwsza , czy ostatnia. Tu
chodziło o dobro kontra zło. O naszą wolność kontra gry w Koloseum ‘’który
pierwszy heros wykorkuje’’. Najbardziej się boję tego ze mogli by zrobić Takie
Głodowe Igrzyska.
Odkąd pamiętam byłam szkolona na
herosa. Musiałam być dobrej myśli.
Phil otworzył usta żeby
odpowiedzieć , ale nie zdążył. Nagle runął deszcze i piorun trafił niemal w
Obóz.
-Zeus znowu się kłóci z Herą o
Ninę- domyślił się Phil- ostatnio coraz częściej są takie akcję…
-Ja pitole ale leje!- przerwałam
mu , zrywając się na równe nogi. Phil się zaśmiał i też wstał- Z czego się
śmiejesz?!
-Siadaj tu…- wskazał na grubą
gałęź drzewa. Jak zauważył mój zdezorientowany wzrok , uśmiechnął jeszcze
szerzej i zawołał- Hopla!
Chwycił mnie pod pachy i posadził
na gałęzi. Patrzyłam mu prosto w oczy. A on mi. Zaskoczył mnie tym gestem.
Phil oparła się o gałąź na której
siedziałam i wyszeptał
-Jakie ty masz piękne oczy…
Zamrugałam kilka razy. On się
jeszcze szerzej uśmiechnął , po czym minimalnie spoważniał.
-Jesteś piękna- mruknął ,
nachylając się nade mną. Cel był jednoznaczny- I tym razem nie udawaj takiej
cnotki.
Delikatnie mnie ucałował.
Odwzajemniłam , równie delikatnie. Kolejny raz mnie zdziwił. Żyłkę po całowaniu
, miał lekko po Apollu , ale nie do końca. Phil był… po prostu delikatny. Nawet
nie wiem czy to można było nazwać całowaniem się. Gdzie się podział ten Phil ,
który tak szalenia , mnie wykorzystał na misji , podczas gry w butelkę? Albo u
Neonaiego. Bo po tej akcji z Bellą , poczułam się wykorzystana. No co? Córka
Aresa też ma uczucia…
-Nie mam zamiaru-
wymamrotałam.
-Ależ oczywiście- odparł z
sarkazmem. Odsunął lekko swoją głowę od mojej aby spojrzeć mi w oczy. Ujął mnie
za włosy , i chyba czekał na moją reakcję. Ani nie drgnęłam. Ja nie byłam
cnotką. Byłam po prostu dzieckiem które zostało zgwałcone miesiąc temu.
-Nie jestem cnotką- wyraziłam na
głos swoje myśli. On uśmiechnął się pod nosem. Coś zmienny był. Raz się
uśmiechnął a raz grobowa powaga.
-No dobrze. To mogę ?- spytał się
, a ja byłabym głupia gdybym nie wiedziała o co mu chodzi. Nie wyobrażajcie sobie bogowie wiedzą co…
Pokiwałam głową i go pocałowałam.
-Adaro…- odezwał się Phil ,
między pocałunkami- czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak.
Po czułam jak się cieszył. Ja
również , ale miałam dziwne uczucie…
-Cieszę
się że przeżyliśmy.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że są razem...! :3
"Ale wówczas sobie przypomniałam o Sile Afrodyty. Jeśli to ta menda , tak mna manipuluję to... GRRR!"- padłam ;D
Czekam na dalszą część. :)
http://maagicspencer.blogspot.com/