-Naprawdę?- spytałam
niedowierzaniem- Abi , udało ci się?
-Nom! Patrz!- Abi zamknęła oczy i
kiwnęła palcem. Woda z plastikowego kubka uniosła się , zmieniła kolor i zaczęła wirować
wokół. Stworzyła wielką kulę.
-Super –ucieszyłam się- Gratuluję!
Wiem jak bardzo jej zależało na
umiejętności zmiany , koloru wody.
-Ale chciałabym jeszcze umieć…
Przerwałam jej piskiem. Bo oto inteligentny gej , znany
wszystkim jako Len , zaszedł mnie od tyłu i wystraszył.
-Hahahahahahhahahahaha!- zaczął rżeć jak koń.
-Yhm , bardzo śmieszne- mruknęłam
-A żebyś wiedziała- zaśmiał się
-Len , po jaką cholerę , ją straszysz?- zapytała Abi- Po coś
tu przylazł.
-Au , uważaj bo wygrasz konkurs ‘’najmilsza heroska Long
Island’’. Ale raczej zajmiesz drugie , albo trzecie miejsce po tych od Aresa.
Ale i tak masz duuuże szanse. - zironizował
-A idź , powkurzaj kogoś innego , dobra?- spytała ruda-
Adare , na przykład.
-Taki mam zamiar. Ale Ad , Nina , Phil i reszta kazali mi po
was przyjść. Oni sobie siedzą przy tym takim… no…- a więc Len umie myśleć!
Przynajmniej tak to wygląda…- chyba jakaś stara zburzona mównica. Ale to jest
okrągłe… no nie wiem , altanka , nie mam pojęcia! A Ad zresztą was woła.
Idziecie?
Poszłyśmy.
Jak zwykle wszyscy się śmiali w najlepsze. Mieli też wino.
Zdziwiło mnie to.
-Skąd to macie?- zapytałam.
Nina dostała czkawki. Miała zamglone oczy i chyba kręciło
się jej w głowie. Wzięła potężnego łyka i odstawiła na bok szklankę.
-Okej , starczy- mruknęła wycierając dłonią usta
-Dzięki , kochanie że sama przestałaś- uśmiechnął się Peter
, i ją ucałował w policzek.
Kto tam jeszcze był? Nico , Cassidy (jego dziewczyna , córka
Afrodyty) , Ad , Phil , Annabeth i Percy. Wszyscy niezbyt trzeźwi.
-No ale skąd wy macie tyle wina?- zapytałam ponownie
-Piwo lepsze- uznał Percy
-E głupoty gadasz- mruknęła Cassidy
-Pytamy się o coś- przerwała tą dyskusję Abigail
–Tajemnica zawodowa-
uśmiechnął się do mnie Phil i mrugnął okiem- Jak ci zdradzę to będę miał
problemy. Chcesz trochę?
Tu wskazał na kilka butelek które stały na trawie
-Jasne!- zawołała Abi- Ja chce białe wino
-Jest pyszne- uznała Annabeth.
-A tobie coś nalać?- zapytał mnie Len- Ja se kopsnę
browarka.
Spojrzałam na kieliszek Phila. On wydawał się najbardziej podpity… ale chyba
nie , to Percy śpiewał balladę , Phil ma silniejszą głowę.
***
Ja też piłam.
Śmialiśmy się , gadaliśmy… było super!
Z Lenem siedzieliśmy koło siebie. Śmialiśmy się , on mnie
ciągnął lekko za włosy , a Nina zrobiła mu (czyli Lenowi) warkoczyka. Nie
powiem , komiczny widok. Na tym się nie skończyło. Przytulałam się z nim itp…
nie podobały mi się ironiczne spojrzenia Ad wysyłane w naszym kierunku. Po co
ja jej zadałam to głupie pytanie!? Ona i Len… już prędzej Adara wpije sam olej.
Ale nagle nadszedł jakiś osiłek. Syn Aresa , brat Adary –
Arthur. Był wściekły. Adara , chyba tego nie zauważyła bo zawołała z daleka czy
się do nas nie dosiądzie. Średnio znałam Arthura , nie należał do mojego
towarzystwa. On był jednym z tych , którzy podczas Bitwy o sztandar , chce
wyeliminować jak najwięcej. Nie warto z nim walczyć , bo często jego ofiary…
znikają. Po prostu. Albo są odnajdywane , nieprzytomne w rowie.
-Ty!- wskazał na Lena i go popchnął
-Ej!- zawołała Ad , nagle trzeźwiejąc
-Czego?!- wrzasnął Len , wstając.
-Ku*wa!- wydarł się Arthur
-Prostytutka a nie ku*wa , z szacunkiem do kobiet!
-Spokój!- wrzasnęła Adara podchodząc do brata- Arthur , co
ty wyprawiasz?!
-Idziemy , -chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do siebie
-Puszczaj ją!- wrzasnął Phil
-Spadaj , to rodzinna sprawa!- odkrzyknął Arthur. Ad mu się
wyrywała.- Powiedziałem że idziemy , nie słyszałaś?!
-Kij mnie to obchodzi!- zawołała Adara wreszcie uwalniając
dłoń,- Spadaj , stąd jasne?!
Spojrzał na nią wściekły
po czym znowu popatrzył na Lena. Zagroził mu palcem.
-A z tobą to się jeszcze policzę.
-Oj , bardzo się boję- wymamrotał syn Hadesa. Arthur jednak
tego nie usłyszał.
-O co chodzi?- zapytał Percy
-O kij od drewna- warknęła Nina- nie twoja sprawa , Piersiu.
-No ale… -zaczęłam
-Katie , -przerwał mi Nico- nie gadajmy teraz o tym. Najwyżej później.
I tak zakończyła się nasza zabawa.
***
Następnego dnia , pierwszą lekcją była łacina. Mieliśmy ją z dzieciakami Ateny. A wiec i z Rickiem.
Kwadrans przed lekcją ,
siedziałam na podłodze , oparta o ścianę i powtarzałam czasowniki
łacińskie. Coś czułam że będzie dziś kartkówka , a jako córka Apolla , moje
przeczucia często się sprawdzały.
Zamknęłam książkę i zaczęłam powtarzać z pamięci.
Mój wzrok padł na Ricka. Gadał on z Martiną , moją siostrą.
Ona robiła maślane oczęta.
-Wytłumaczysz mi to? – zapytała słodkim głosikiem.
Żmija.
On kiwnął głową . Zaczął odpowiadać na jej pytania , ale sam
od siebie to słowa nie powiedział.
W pewnej chwili Martina podziękowała mu i sobie poszła.
Spojrzałam na zegarek. Piętnaście po. A
nikogo nie było prócz mnie i Ricka.
Nie umiałam się odezwać. Ale w końcu się przełamałam.
-Gdzie my mamy lekcje?
Popatrzył się na mnie zdziwiony , po czym uderzył się dłonią
w czoło.
-No tak! Przecież Chejron dziś wyjechał na Olimp! Nie ma go!
Zmarszczyłam brwi
-Czyli nie mamy dziś lekcji?- zapytałam
On zrobił wielkie oczy , jakby dopiero co mnie zobaczył i
powiedział
-Nie.
I uciekł…
WTF!?
Rick i Len są fajni :3 ^^
OdpowiedzUsuń