Nie mogłam zasnąć. Rick od zawsze był dziwny , ale żeby aż
tak? Co , kurde kolejny gej?! Czemu ja się nie mogę zakochać w jakimś normalnym
gościu?! Kochającym , miłym , troskliwym który nie będzie miał mi za złe że
lubię Japonie i Chiny. Który nie będzie się czepiał o wiersze i anime.
Normalnego , fajnego chłopaka szukam…
Nina ma szczęście. Peter ją kocha , nie da jej krzywdzić ale
też nie podcina jej skrzydeł. Nie ma jej za złe tego że śpiewa i w ogóle… super
chłopak , ale zajęty. Jedynym błędem Niny i Petera był to że robili już TO. Niby to zgodne z prawem , no
ale… dla mnie to za wcześnie. A Nico zaś zajęty.
Phil i Patric to moi bracia , też odpadają. Rick … no
comment a Len… on… hmm… lubi anime (co za tym idzie Japonię) i pisze wiersze…
ale nie zagadam do niego. Nie. Nie mam odwagi.
Wstałam cicho z łóżka. Prawie wszyscy całoroczni z mojego
domku , smacznie spali. Oprócz Phila , boje się pomyśleć co on robi i z kim.
Ubrałam na siebie płaszcz i buty.
Wyszłam się przewietrzyć. Tylko głupio że prosto do lasu.
Ostatnio Chejron nam mówił żebyśmy uważali. Ponoć potwory
się buntują. Dużo ich na granicach Obozu.
A ja łaziłam sobie bez celu myśląc nad tym wszystkim. W
dłoni miałam tylko sztylet , nie chciało mi się wracać po łuk.
Ale ja byłam w tedy głupia… no ale łatwo jest być mądrym po
fakcie.
Nagle coś mnie zaatakowało. Miało długi ogon i tułów
brzydkiej , grubej baby. Echidna,
Zaczęłam się bronić. To nie było łatwe. Wzywałam pomocy ,
ale wszyscy spali. Nikt mnie nie
słyszał.
Echidna się śmiała i cos wykrzykiwała. W pewnej chwili
zaryzykowałam i rzuciłam sztyletem prosto w jej serce. Trafiłam.
Uśmiech zamarł na jej twarzy. Ale nadal stała. Żyła? A może
już nie…
Mimo ciemności zobaczyłam strzałę która uderzyła prosto w
oko Echidny. Następnie jeszcze dwie , jedna w drugie oko a następna w tchawicę.
Echidna lekko się zachwiała po czym upadła na trawę.
Spojrzałam za siebie. Stali tam Phil i Adara.
Oboje z uniesionymi łukami.
-Zwariowałaś?! – zawołała Adara , podchodząc do mnie- Co ci
do łba strzeliło!?
-Ej , Ad , uspokój się – powiedział Phil
-Uspokoić?!- wrzasnęła Adara- Ty się słyszysz debilu!?
-Adara , spokojnie-
Phil podszedł do Echidny i wyciągnął z jej oczu dwie strzały- I
zmarnowane.
-Chyba twoje- syknęła Adara , popychając mnie ramieniem gdy
poszła za Philem i wyjęła strzałę z tchawicy Echidny- Nie wiem co jaką cholerę
, strzelałeś z tych strzał. Przecież one
są warte , połowę słonecznych krów Apolla.- kopnęła lekko głowę Echidny- Nie
żyje?
Phil się schylił i wyciągnął mój sztylet.
-Za ciemno żeby
stwierdzić , ale trzeba jej uciąć łeb.
-No to , na co czekasz?- warknęła Adara- Bo oklasków ci bić
nie będę ,Rambo.
-Ale to ktoś ją bardziej
zabił.
-Doprawdy? Nie miałam pojęcia że można kogoś , bardziej albo
mniej zabić.
-Wiesz o co mi chodzi , my ją tylko dobiliśmy!
-Och , tak- zironizowała Adara- Ale jakbyś bardziej pilnował
siostrzyczki , to by się nic nie stało!
-Jak zwykle robisz awanturę , o nic!
-Wciągnęła by tą bestie do Obozu!
-Nie jest głupia , już prędzej by ktoś z twoich braci taki
numer wywinął!
-Nie mieszaj w to moich braci ani Clarisse! Tak się składa ,
że moje rodzeństwo , w tej chwili śpi , a James i ta córka Hermesa , Eliza
przygotowują się do bycia strażnikiem , aby zastąpić Ninę i Petera więc…
-To nie wy macie teraz dyżur?- wymsknęło mi się… po co ja to
powiedziałam?!
-Nie. – odpowiedział Phil. To jedno słowo mówi wszystko. –
Katie , odetnij jej głowę.
Podał mi mój sztylet. Adara stała z boku z założonymi rękoma
i patrzyła się na wszystkich spod łba.
Zrobiłam to.
-Zanieś to do Wielkiego domu- powiedziała Adara do Phila- a
ja odprowadzę twoją siostrzyczkę.
Nie podobał mi się jej ton.
*8*
Po jaką cholerę , tam poszłaś , co?- zapytała wściekła , gdy
byłyśmy same
-Chciałam coś sobie przemyśleć…
-Lena?- spojrzała na mnie- Wiesz co? Dziwie ci się. Chłopak
jest do wzięcia. Nie ma dziewczyny ani do żadnej nie zarywa , ale ty stoisz jak
słup soli i się nawet nie postarasz!
Rusz tyłek i pogadaj z nim , bo cichymi zalotami raczej nic nie zdziałasz.
-To gej!- zawołałam
-I co z tego!? Gej , nie gej , jedno i to samo!
-Nie rozumiesz…
-Masz rację- odparła , całą czerwona z wściekłości- To nie
ja byłam aż tak nienormalna żeby się w geju zakochać! A tak w ogóle , to co ci
to zmienia czy on woli baby czy facetów? Jak nie wiedziałaś , o jego poglądach
seksualnych to też nic nie robiłaś.
-To co mam zrobić?
-A bo ja wiem, pójść , pogadać…
-Łatwo ci tak mówić!
-I tu się mylisz Katie- syknęła- mi NIE jest łatwo mówić o
miłości. Nie udało mi się z Apollem i Lukiem. CIERPIAŁAM przy jednym i drugim
bo obu kochałam. Katie , ty po prostu
musisz znaleźć w sobie odwagę. Świat o odważnych zależy , zapamiętaj.
-Nie jestem córką Aresa- jęknęłam – ani Ateny. Nie jestem
odważna.
-A co rodzic ma do rzeczy?- zapytała- Czyim jesteś dzieckiem
, wpływa na twoją reputację ale nie odwagę! Ja jestem córką boga nieprawości i
wojny! Do mnie połowa Obozu nie ma szacunku , obojętne czy bym cały świat
ocaliła czy bym była po stronie Kronosa!
Mnie połowa obozu szmaci i wytykają
mi każdy błąd , bo sama się kiedyś pogubiłam! Ale ty Katie , jesteś
mądrą , fajną i ładna dziewczyną…
-Nie jestem ładna- wymamrotałam- mnie też szmacą.
Adara chwilę nic nie mówiła , po czym powiedziała
-Każda kobieta jest piękna , od niej zależy czy o tym wie-
po tych słowach Ad podeszła do mnie i mnie przytuliła- Odnajdź w sobie odwagę.
Bo WIEM że ją w sobie masz.
------
Przewiduje jeszcze dwie
części o Katie. Kraszko , mam nadzieję że tym rozdziałem COŚ ci
uświadomiłam…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz