Musiałam uciec. Bolał mnie brzuch , byłam niedorzywiona i brakowało mi wody. On mnie trzymał na wodzie i chlebie.
Byłam związana. Ale miałam determinacje. MUSIAŁAM uciec. Nie było innego wyjścia.
W moich kozakach był miecz. A kozaki były metr ode mnie.
Musiało to wygląć komicznie. Byłam naga- zdarł ze mnie ubranie. A wyciąłam całe ciało aby palcami u stóp dosięgnąć kozaka. Ale okazało sie że ten ''metr'' to prawie dwa metry. I to był problem.
Ale nie mogłam sie poddać. Nie teraz. Miałam dość tego upokorzenia. To ja! Adara Black , córka Aresa , boga wojny. Ja się NIGDY nie poddaje. I ZAWSZE wygrywam. Zaczęłam... gryść linę. Aby ją chociaż troszkę poluzować. Po kilkuch minutach lina zaczynała puszczać. Ooczywiście nie na aż tyle abym mogła uciec , ale zawsze coś. I to pomogło , kto wie , może nawet mnie uratowałe- gryzienie liny jak królik marchew.
Ale tylko jeden kozak był w miarę w moim zasięgu - drugi był z pięc metrów ode mnie.
Tak! udało się! Dosięgłam kozaka! Przepełniła mnie euforia. Każdy cal mojego ciała. Miałąm szanse na ucieczkę... ale zaraz! A jesli to zły kozak? Jeśli to w tym drugim jest mój miecz? Co sie w tedy ze mną stanie? Umrę tu? Czy ktoś mnie uratuje?
Z nadzieją przyciągałam do siebie kozak... uda się? Oh , na bogów , proszę...
Pamiętam jaka nadzieja mnie w tedy wypełniała. Nadzieja na uratowanieżycia , na spotkanie przyjaciół... jeśli by sie kazało że ten kawałek żelaztwa jest w drugim bucie - skazałoby mnie to na śmierć. A tego nie chciałam.
Zaglądnęłam do buta... on tam był. Mój miecz tam był!
Wyciągnęłam go zębami. I nie puszczałam. Bałam sie że spadnie. Językiem poprawiłam jego miejsce po czym wziełam się do roboty. Mój miecz był średniej długości , Niny był większy , ale i tak było mi trudno rozciąć sznury. Przeciąłam sobie język i trochę wargi , ale nie miałm zamiaru przestać.
Jeszcze tylko chwila , Adara dasz radę...
Ciągle to sobie powtarzałam. Ay dać radę...
Udało się. W pewnej chwili gruba lina puściła. Na samym początku to do mnie nie doszło. Byłam wolna. Miałam miecz , zaraz szałoże na siebie ubiór. Nikt mnie tu żywcem nie zatrzyma. Uciekne. Ale przed tym zemszcze sie za moją krzywdę. Przypatrzyłam się uważnie mojemu mieczowi. Gdy Clarisse dostała od ojca dzidę , to miecz. W dłoniach miałam miecz , który pobłogosławił Ares. Oczywiście nie zawsze wygrywałam , bo wiele zależy też od samego przeciwnika. Taki Luke , czy Ares.. nie wielkie szanse. Ale Polifem? On był jak Jerry. Wielka kupa mięsa , zero mózgu. A ja jestem sprytna i szybka. Wygram.
Ubrałam się w to samo ubranie w którym mnie tu porwał. Brudne , spocone ubranie. Ale i to lepsze od nagości. Ja nie Afrodyta , nie mam... nieważne.
Swoje tłuste włosy spiełam w kok. Chciałam uciec. Wyszłam z miejsca gdzie mnie gwałcił.
Od razu wpadłam na satyra , który miał mnie ''pilnować''. On też musiał zapłacić.
Zaszłam go od tyłu i powaliłam na ziemie. PO tym na nim usiadłam i się cicho zaśmiałam. Przyłożyłam mu ostrze do twarzy.
-I jak?- wycyczałam- Powiesz mi nędzny koźle? Jak to jest gdy się wie że druga osoba , może cię zaraz skazać na cierpienie? No... mów!
On zaczął cos tam mówić. Nawet nie chciało mi sie tego czegoś słuchać.
-Nienawidzę cię- syknęłam- jesteś nikim. Jak mogłeś tak kablowac? Ty wiesz co on mi robił? Jesteś nic nie warty. Nienawidzę cię.
Po czym podciełam mu gardło.
Jeden zabity. Został jeszcze ten drugi...
Wstałam i z jego koszuli urwałam spory kawałek. Wytarłam ręce i miecz z krwi.
Spojrzałam jeszcze raz na jego z góry. Czułam obrzydzenie. Gwałtownie uniosłam głowę do góry.
Połowa mojej zemsty sie dopełniła. Ale to drugie 50% było wazniejsze.
Podrzuciłam miecz po czym wybiegłam z jaskini. Uderzyło mnie światło. Płomienie słońca... nareszcie. Bałam sie przejrzeć się w lusterku i dowiedzieć sie jaka jestem blada.
A co jeśli zacznę bać się ciemności?
Nieważne.
Gdy już zaczęłam się przystosowywać do światła , to zaś złapała mnei kolka. Do tego też nie byłam przystosowana.
Zgiełam sie na chwilę w pół. Musiałam odsapnąć. Na krótki czas. Szybko odzyskałam siły.
Biegłam dalej , cel miałam prosty ; zabić. Jak zawsze.
W pewnej chwili , zrobiło mi się słabo. Nagle zgłodniałam. Zakręciło mi się w głowie i przytrzymałam sie drzewa. Co jest? Pomyślałam.
Nie było czasu na myślenie. Nigdy nie myśle. Ja działam instynktownie , jak kot.
Uniosłam lekko głowę i znad korony drzew dostrzegłam łysy łeb Polifema. Jak mnie gwałcił to sie zmiejszał. Schowałam sie za drzewem i spojrzałąm na ręcę. Miałam mase blizn i ran , zadrapań itp , ale nic poważniejszego. A bolało jakby było zakarzenie. Jednak musiałam pokonać ból Zawsze byłąm silna. Nie fizcznie. Psychicznie.
Spojrzałam na niego jeszcze raz. Teraz był o wiele bliżej. O ile? Maksimum dziesieć metrów...
W tedy kompletnie ani przez chwilę nie myślałam. Poprostu wyciągnęłam miecz. Wlazłam na drzewo. Poraniłam sie ostrą korą. Gdy byłam na czubu- wskoczyłam mu na głowę.
On ... się tego spodziewał. Chwycił mnie jak lalke i rzucił o ziemię.
Ból Potworny ból , juz fizyczny. Jakby mi sie ząłmał kręgosłup. Nic nie czułam- nóg ani rąk. Nic. Z tyłu głowy ciekła mi krew.
On do mnie podchodził powoli zmieniając się spowrotem w tego cyklopa który mnei gwałcił.
A ja umierałam.
-----
Yhm , wiem. Za krótkie.... sorry ...
Jestem Adara , córka Aresa. Wejdź tu Nieźle się zdziwisz, jaka naprawdę jestem...
niedziela, 31 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
Rozdział XXIX - gwałt-
Co zobaczyłam gdy otworzyłam oczy? Bo chyba zapomniałam wam wspomnieć że oberwałam czymś ciężkim łeb.
Wracając do pytania; na samym początku nie byłam pewna czy to w tamtym miejscu jest tak ciemno czy mam mroczki przed oczami. I jedno , i drugie to była prawda. Bolała mnie głowa.
Chciałam się , dotknąć w jej tył , wierzchem głowy ale... nie dałam rady. Co się stało? Czemu nie mogłam poruszać nadgarstkami? Nogi w kostkach były w tym samym stanie. Potrząsnełam głową , aby twarz nie była już zasłonięta moimi włosami. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. To była jaskinia , z jakimś malutkim jeziorkiem. Miałam obitą twarz i kilka siniaków na ciele , czułam to. Leżałam na jakiejś starej pryczy z wełny owiec... w tedy zrozumiałam , GDZIE jestem. Zaczęłam się szarpać z węzłami. Musiałam uciec , szybko , jak najszybciej , już!
W tedy usłyszałam czyiś głos.
-Psze pana!- zza rogu pojawił się jakiś satyr.
-Nie!- zawołałam widząc go- Nie , pomusz mi!
Ale on nie mogł. Zawołał mojego oprawce.
Do tego pomieszczenia wszedł cyklop. Znałam go
-Polifemie - powiedziałam , chłodno- chciałabym powiedzieć że miło mi cie widzieć , ale byłoby to kłamstwo.
On się zaśmiał swoim zachrypniętym głosem.
-Adara Black...- zaczął
-Ja nie mam nazwiska- zaprzeczyłam- tylko w konieczności.
-Córka Aresa- kontynuował- przyjaciółka Percy'ego Jacksona.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Starałam sie ukryć fakt że zaczęłam sie dobrze dogadywać z Percy'm. Skąd ten obleśny jednooki dziad wiedział o tym!?
Podszedł do mnie i pogłaskał po policzku . Swoim wielkim obleśnym paluchem. Mój pusty wzrok był utkwiony w jakimś kamieniu.
Wracając do pytania; na samym początku nie byłam pewna czy to w tamtym miejscu jest tak ciemno czy mam mroczki przed oczami. I jedno , i drugie to była prawda. Bolała mnie głowa.
Chciałam się , dotknąć w jej tył , wierzchem głowy ale... nie dałam rady. Co się stało? Czemu nie mogłam poruszać nadgarstkami? Nogi w kostkach były w tym samym stanie. Potrząsnełam głową , aby twarz nie była już zasłonięta moimi włosami. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. To była jaskinia , z jakimś malutkim jeziorkiem. Miałam obitą twarz i kilka siniaków na ciele , czułam to. Leżałam na jakiejś starej pryczy z wełny owiec... w tedy zrozumiałam , GDZIE jestem. Zaczęłam się szarpać z węzłami. Musiałam uciec , szybko , jak najszybciej , już!
W tedy usłyszałam czyiś głos.
-Psze pana!- zza rogu pojawił się jakiś satyr.
-Nie!- zawołałam widząc go- Nie , pomusz mi!
Ale on nie mogł. Zawołał mojego oprawce.
Do tego pomieszczenia wszedł cyklop. Znałam go
-Polifemie - powiedziałam , chłodno- chciałabym powiedzieć że miło mi cie widzieć , ale byłoby to kłamstwo.
On się zaśmiał swoim zachrypniętym głosem.
-Adara Black...- zaczął
-Ja nie mam nazwiska- zaprzeczyłam- tylko w konieczności.
-Córka Aresa- kontynuował- przyjaciółka Percy'ego Jacksona.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Starałam sie ukryć fakt że zaczęłam sie dobrze dogadywać z Percy'm. Skąd ten obleśny jednooki dziad wiedział o tym!?
Podszedł do mnie i pogłaskał po policzku . Swoim wielkim obleśnym paluchem. Mój pusty wzrok był utkwiony w jakimś kamieniu.
,,Gdy czysta jeszcze będzie, zostanie zgwałcona
A jej oprawcą jest syn Posejdona''
A jej oprawcą jest syn Posejdona''
Polifem BYŁ synem Posejdona. Teraz trzymał mnie u siebie , związaną. Przepowiednia miała sie spełnić. Teraz , zaraz , tutaj w tej obskurnej jaskini miałam zostać zgwałcona przez cyklopa. Z daleka od przyjaciół. Nikogo przy mnie nie było.
Byłam zdana sama na siebie.
-Co ja ci takiego zrobiłam?- spytałam pustym głosem.
-Chcę się zemścić.
Prychnęłam
-Za co?
-Za to że mnie ośmieszyłaś. Ty i te bachory. A zresztą... Ten Jahson...
-Jackson-poprawiłam go cicho
Puścił moją uwagę mimo uszu
- ukradł mi runo. To co było najważniejsze dla mnie. Teraz ja zniszczę to co było najważniejsze dla niego...
-Co ty gadasz , psycholu?- wymamrotałam. Uderzył mnie w oko.
-Widziałem was jak rozmawiliście ze sobą...
I to miało mi wystarczyć. On mnie kopnął i zaczął sie koszmar.
Chociaż... koszmar to za mało powiedziane.
Co mi robił? Heh... ten tekst powinien być na +18.
Ile czasu to trwało? Nie wiem. Ale dużo. Ciągle było ciemno , zero światła oprócz jakieś swiecy w rogu. To wszytko mnie niszczyło. I zewnętrznie i wewnętrznie.
Co mi robił... dla niego gwałt , to było za mało. Bił mnie i się znęcał. Piekło.
Jego nasienie miałam nawet w buzi. Wkładał mi... do ust również. Wylizywał... nie , nie , nie! T...to zbyt obrzdliwe i bolesne. Dodatkowo dostałam okres i cholernie bolał mnie brzuch... jakbyście widzieli jak go to rozradowało. On pił moją krew z... na bogów...
CHORE.
On się śmiał... sprawiało mu to radochę. A wiecie co? Ja sie nie broniłam. Nie chciałam. Po co? Aby mu dostarczyć większą rozrywke? A co ja , małpa w cyrku?
Pewnego dnia , tak mnie ''pobrudził'' że uzał że musi mnie umyć. Ale i tego nie mam siły opisywać.
To wszytko bardzo mnie bolało. Upokorzenie , cierpienie...
Pamiętam jak raz wyszedł. A ja nie mogłam zasnąć. Łza płynęła powolutku po moim policzku , ledwo ją czułam. Po chwili ona opadła z mojego policzka , po czym zniknęła w bawełnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę.
Nina , Clarisse , Phil , Peter , Luke , Annabeth , Silena , Percy , Nico... tęskniłam za nimi. Ale czy oni za mną? Szukają mnie? Domyślają się co , i kto ze mną robi?
Po raz drugi miałam to okropne uczucie , ta straszna myśl znowu przeszła przez moją głowę ; spotkam ich jeszcze?
-Tak.- powiedziałam na głos. Dosyć tego. Musiałam z tamtąd uciec.
----------------
pewnie jak sami zauważyliście... ten rozdział był dla mnie bardzo , ale to bardzo trudny. Bardzo
Co mi robił? Heh... ten tekst powinien być na +18.
Ile czasu to trwało? Nie wiem. Ale dużo. Ciągle było ciemno , zero światła oprócz jakieś swiecy w rogu. To wszytko mnie niszczyło. I zewnętrznie i wewnętrznie.
Co mi robił... dla niego gwałt , to było za mało. Bił mnie i się znęcał. Piekło.
Jego nasienie miałam nawet w buzi. Wkładał mi... do ust również. Wylizywał... nie , nie , nie! T...to zbyt obrzdliwe i bolesne. Dodatkowo dostałam okres i cholernie bolał mnie brzuch... jakbyście widzieli jak go to rozradowało. On pił moją krew z... na bogów...
CHORE.
On się śmiał... sprawiało mu to radochę. A wiecie co? Ja sie nie broniłam. Nie chciałam. Po co? Aby mu dostarczyć większą rozrywke? A co ja , małpa w cyrku?
Pewnego dnia , tak mnie ''pobrudził'' że uzał że musi mnie umyć. Ale i tego nie mam siły opisywać.
To wszytko bardzo mnie bolało. Upokorzenie , cierpienie...
Pamiętam jak raz wyszedł. A ja nie mogłam zasnąć. Łza płynęła powolutku po moim policzku , ledwo ją czułam. Po chwili ona opadła z mojego policzka , po czym zniknęła w bawełnie. Odwróciłam głowę w drugą stronę.
Nina , Clarisse , Phil , Peter , Luke , Annabeth , Silena , Percy , Nico... tęskniłam za nimi. Ale czy oni za mną? Szukają mnie? Domyślają się co , i kto ze mną robi?
Po raz drugi miałam to okropne uczucie , ta straszna myśl znowu przeszła przez moją głowę ; spotkam ich jeszcze?
-Tak.- powiedziałam na głos. Dosyć tego. Musiałam z tamtąd uciec.
----------------
pewnie jak sami zauważyliście... ten rozdział był dla mnie bardzo , ale to bardzo trudny. Bardzo
zżyłam się z Ad i jej ból , niemal sama czułam pisząc to. Nie chciałam żby to wyszło na bardzo nieprzyzwoite , ale wątpie by mi to wyszło. Adara cierpi. Mam nadzieję że doceniliście moje starania ;)...
czwartek, 28 marca 2013
Rozdział XXVIII- wsztko zaczęło sie do jednego zdjęcia...-
Opis Bitwy w Labiryncie ,
oczami Ad opiszę później i opublikuje w zakładce. Teraz natomiast idziemy dalej
-----------------------
3 miesiące później.
-Musisz tam jechać , aby się dokształcić!- zawołał
Chejron. Wkurzyłam go.
-Eche , na pewno-
warknęłam- zrozum mnie. Ja nie chcę być inteligenta. Nie chce znać wszystkich
krajów Afryki albo rzek Europy…
-To dla twojego dobra…
-Teraz ja mówię- przerwałam
mu- ja chcę być mądra. Wiedzieć co to jest przyjaźń i miłość. B to przyjaźń
mnie tyle razy uratowała a nie wiadomość: x – 1/3 +14. Zrozum.
Po czym wybiegłam z
Wielkiego Domu.
***
Szukałam jakiejś książki w
biurku i przypadkiem na to trafiłam. Zmarszczyłam brwi , zdziwiona męskim
osobnikiem na zdjęciu. Przez chwilę
myślałam że to Phil. Ale to nie on. To
Apollo , pamiętam ten dzień.
Po chwili z biurka posypało się jeszcze kilka
takich fotek. A myślałam że wszystkie są już w koszu…
Uśmiechnęłam się do siebie
, przypominając sobie tamte chwile. Było
nam razem dobrze. Ale przegiął z tym że nie pojadę na misję. To moja sprawa jak
spędzam wolny czas , nie? No ale… gdyby nie ta kłótnia… bylibyśmy jeszcze
razem? Ja i Apollo? Hm… tęsknie za nim. Z naszymi spotkaniami , jego dowcipem i
w ogóle…
W tedy przestałam myśleć.
Działam jak na polu bitwy- instynktownie. No ale jak to mówią ; w wojnie i w
miłości , każdy ruch jest dozwolony…
-Halo?- przyłożyłam
słuchawkę telefonu do ucha , nasłuchując głosu mojego eksa. Na ekranie był
wyświetlony jego numer.
-Halo?- usłyszałam jego
głos. Minimalnie się uśmiechnęłam – Kto tam?
-Ja.- odparłam cicho-
Adara.
Chwila ciszy… cóż za emocje jak w kinie akcji ,
jakimś.
-Cześć- odpowiedział w
końcu- jak leci? Co robisz?
-Żyję- on się zaśmiał do
słuchawki. –Mam sprawę.
-Zamieniam się w słuch.
-Raczej twoje ucho. –
wymamrotałam- spotkamy się dziś o jedenastej?
-Co?- odparł zaskoczony
-Spotkamy się dziś o
jedenastej?- powtórzyłam powoli i głośno- W pizzerii „Olimp”?
Kolejny bar , pizzeria czy
inne cudactwo dla herosów.
-Okej.
-To fajnie. Pa.
Odłożyłam telefon i
uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie.
***
-Nie , nie i jeszcze raz
NIE!- zawołała Nina. Było za piętnaście jedenasta. Musiałam iść. –Nigdzie nie
idziesz moja droga!
-Ta , jasne. Podaj mi kurtkę
, ta jeansową. Dzięki.
-Zwariowałaś?!- krzyczała
blondzia- Ty nie masz być z Apollem! Ty masz być z Philem!
-A ty z Deppem. Dawaj ta
kurtkę!
Nina krzyknęła coś
niezrozumiałego z złości i wyszła z mojego domku trzaskając drzwiami.
Nie ogarniam jej , a wy?
***
On tam na mnie czekał.
Apollo.
-Już myślałem że nie
przyjdziesz- powiedział , wieszając mi kurtkę na wieszaku
-Obiecałam że będę , to
jestem. Co zamówiłeś?
-Z pieczarkami , szynkom i
podwójnym serem.
-Pycha- powiedziałam
siadając przy stole.- Cos jeszcze?
-Tą cole- wskazał mi na
szklankę wypełnioną napojem.
-Dzięki.- wzięłam łyka.
-Adara..- on zaczął
rozmowę- po co chciałaś się ze mną spotkać?
Odłożyłam szklankę na bok
po czym spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnęłam się lekko i uścisnęłam jego dłoń.
Natychmiast zrozumiał. Wstał i mnie podniósł , przytulając. Byłam szczęśliwa.
***
Pochodziliśmy wspólnie po mieście
i się pośmialiśmy. Było na serio fajnie , nie żałuje że znowu z nim byłam. Od
razu wszystko opisaliśmy na Olimpbooku.
O piętnastej Apollo musiał wrócić na Olimp. Dzwoniła do niego Artemida , podobno była w
kiepskim stanie i musiała z kimś pogadać.
-To o której się spotkamy?-
zapytałam , jak mnie przytulał na pożegnanie.
-Osiemnasta?- zaproponował- Przy bramie
od obozu?
Pokiwałam głową i ucałowałam go w
policzek.
***
Nina się chyba na mnie obraziła.
Nie wiem , zresztą nieważne. Cały dzień gadała z Sileną tu o tym , tu o tamtym…
one są dziwne. Ja natomiast gadałam z
Clarisse. Ona chodzi z Chrisem , wie jak to jest.
-Ale z was to ładna para-
powiedziałam , wcinając ciastko i podając drugie siostrze.
-Z ciebie i Polla też , ale..-
zaczęła Clarisse
-Ale co?- ciągnęłam ją za język
-Ale z Philem , byłoby lepiej.
Usiadłam na łóżku z wściekłymi
oczami wlepionymi w nią
-Gadałaś z Nina?- syknęłam. One
ostatnio zaczęły się dogadywać bo Chris
polubił się z Peterem… po co one się polubiły?! Co ja mam mało problemów?!
-Nie. To fakt- stwierdziła Clar.-
I tak nie będziesz długo z Apollem.
-Z Philem byłam jeszcze krócej.
-Przecież ty nigdy z nim nie
byłaś.
-Właśnie- wysyczałam- Całe zero
sekund. Od zawsze , po zawsze.
Dziwnie to zabrzmiało… nieważne.
-Przesadzasz.
-Clar , choć ty mi nie rób
wyrzutów- mruknęłam spoglądając na zegarek- muszę już iść.
Ta pokiwała głową , nadal leżąc na
łóżku.
-Idę- powiedziałam zakładając
drugi but- i NIGDY nie będę z Philem. Wbijcie to sobie wreszcie do łba. I ty i
Nina.
-Gadaj zdrów!- zawołała Clarisse ,
jak wychodziłam. Nie zdawałam sobie sprawy że to ostatnie słowa które od niej
usłyszę na długi czas.
Jak szłam przez plac zobaczyłam
Nine jak gada z Sileną , Annabeth i Kaliną. Jak mnie zobaczyła powiedziała coś
do dziewczyn i podeszła do mnie.
Nic nie powiedziała , więc
pierwsza rozpoczęłam rozmowę.
-Dalej jesteś obrażona?- spytałam
ciężko.
-Nie.- odparła- Kiedyś sama
zrozumiesz że mam rację.
-Ale nie teraz.
Wzruszyła ramionami. Przytuliła
mnie i powiedziała coś w stylu że życzy powadzenia. Pomachałam Annabeth i
reszcie ruszyłam w stronę bramy. Po drodze minęłam też Phila , który ćwiczył
walkę wręcz z Peterem i Charlesem. Gdy spojrzenie moje i Phila się spotkały ,
to ja pierwsza je opuściłam.
Żałuje że nic nie powiedziałam ,
ani się nie odwróciłam w stronę Obozu.
Długo… a przynajmniej dla mnie…
miałam go nie zobaczyć.
Pod bramą stał Apollo. Opierał się
o nią i ręce miał na piersiach. Był skupiony , jakby o czyś myślał… a przecież
Apollo nie umie myśleć. To akurat odziedziczył po nim Phil.
-Siemka- odezwałam się pierwsza.
On na mnie popatrzył , zdezorientowanym wzrokiem i odparł
-Yhm , taa… cześć Ad. Chodź do
lasu musimy pogadać.
Nie podał mi ręki ani nic. Sama
się domyśliłam że mam iść za nim… więc t zrobiłam.
Apollo zatrzymał się po jakiś
dwóch minutach i powiedział.
-Wiem kim jest twoja matka.
Prosto. Bez ogródek , walnął
prosto z mostu. Tak samo jak mówił dziś rano , jaką zamówił pizze. Moja matka była tyle samo warta co pizza?
Zrobiłam wielkie oczy i położyłam
dłonie na biodrach z zaskoczenia.
-Kim ona jest?- zapytałam szybko
-Nie mogę ci powiedzieć.
Opuściłam ręce i prychnęłam
-To po jaką cholerę mi to mówisz?
-Bo… - te słowa go bolały…- bo ja się tym brzydzę.
-Ja ciebie obrzydzam?
-Nie
-Moja matka?
-Nie!
-To kto?!
-Nas związek- odparł
-Zaraz- musiałam to wszystko sobie
ułożyć- CO?!
-My nie możemy być razem. T-to
jest okropne , obrzydliwe… brzydzę się
takimi związkami…
-Jakimi Phil… na bogów ; Apollo ,
co ja mówię- zakryłam twarz jedną dłonią.- Co ty gadasz?
-I jeszcze druga kwestia; mój syn
, Phil..
-Ludzie błagam!- zawołałam- co wy
macie do Phila! Mnie z nim nic nie łącz!
-Adaro…- Apollo przymknął oczy-
nie utrudniaj mi tego , proszę. – po czym chrząknął i kontynuował. Ja zaczęłam
mówić ; nie , ale mnie ignorował. – Ja Apollo , wyrzekam się naszej miłości ,
Adaro córko Aresa…
-Apollo , nie!
-Póki mój syn będzie gościł w
twoim sercu…
Po czym otworzył oczy i ucałował
mnie w czoło. Następnie zniknął.
Nie wierzyłam w to.
Koniec z nami.
Na zawsze. Już nigdy nie będzie
Adary i Apolla.
Nigdy…
Zaczęłam powoli wracać do Obozu ,
podpierając się drzew. Nina miała rację. Clar miała rację. To ja byłam głupia.
Gdy podtrzymywałam się bramy nie
spojrzałam na Obóz. A powinnam.
Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu i
zasłonił usta wielką dłonią.
-Drgniesz- wychapał glos- A cie
zabiję.
A wszystko zaczęło się od jednego
zdjęcia…
środa, 27 marca 2013
Rozdział XXVII Jak ja kocham moje koszmary
Obudziłam się w szpitalu. Koło mnie siedziała Nina i mi wszystko
opisała. Przyniósł mnie i te dwie dziewczyny… Hermes. Podobno z nią
rozmawiał. To Luke. On go podobno błagał żeby mnie bezpiecznie zawiózł
do obozu.
Acha.
-Idź spać.- poprosiła mnie Nina. Podałam jej swój pusty kubek z mleka. Byłyśmy już u mnie w domku. Clarisse , przed chwilą poszła na trening. Ale długo była ze mną. Moja siostra , jest kochana! Okej , ostatnie przekreślić.
W śnie przeniosłam się do... kajuty gdzie byla trumna Kronosa. Luke klęczał przed trumną. cały się trząsł.
-I po co ci to było chłopcze?- poznałam zimny ton pana Tytanów- Ta dziewczyna? Marna córka Aresa? Dla niej zwróciłeś po pomoc do boga...? Mojego wnuka a twego przeklętego ojca? Po co...?
-Panie...
-Nie przerywaj mi głupcze! Ta Adara... -Przeszedł mnie drecz gdy wypowiedział moje imię- chciałeś aby to ona mmie dopełniła ale sam nie przyszłeś abym mógł...
-Panie...
-To była zdrada Castellan!
-Ona jest świetną wojowniczką...
-Obiło mi się o uszy. Pokonała Neonatiego. A propo mojego syna... zobacz kogo ma.
Nagle ktoś otworzył drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i natychmiast jakaś niewidzialna siła popchnęła mnie w tamtym kierunku. Po ułamku sekundy Neonati przykładał mi sztylet do szyi. NA TAK KRÓTKO GO ZABIŁAM ?!Tym razem nie miałam miecza aby go zabić jak popszednio.
-Adara!- zawołał Luke zrywając sie z kolan.
-Klęcz!- warknął Kronos
Luke opadł na kolana , ale raczej z bezradności.Ja miałam kamienną twarz. Czułam krew na policzku i podbite oko. A więc walczyłam z tym... czymś. I przegrałam. Żal.
Neonati się śmiał i wykrzywił mi ręke tak że syknęłam z bólu. Tak fajnie jest krzywdzić ludzi ? Rzeczewiście fajny sposób spędzania wolnego czasu , nie ma co.
-Nie!- zawołał Luke
-Przypominasz mi tamtego drugiego blondyna. Syna Apolla... Phisa?
-Phila-odezwałam się wreszcie
-O!
-To dla niej byłeś gotów mnie zdradzić Castellan? Dla tej małej , nic niewartej dziewczyny od Aresa?
-Jestem warta więcej od każdego kawałeczka twojego ciała!-zawołałam
-Jaka wyszczekana!-zaśmiał się Kronos
-Już się nie mogę doczekać jak cię zabije! Jak zniszcze twoje ciało!
Kronos się zaśmiał.
-Nie jesteś do tego zdolna.
-Założymy się?
Znowu ból...
-Musimy zlikwidować dziewczynę.- syknęło to poćwiartowane coś.
-Ad obudź się!- ryknął Luke.
Chwyciłam się ostatniej deski ratunku i zrobiłam pierwsze co wpadło mi do głowy.
Uszczypnęłam się w ręke po czym obudziłam się z krzykiem.
Luke znowu mnie uratował...
***
To kiepski i krótki rozdział ale to nie moja wina. Abi mnie zmusiła xD
Dop. Abi -> Kto tu kogo do pisania zmusza? Małpa.
Acha.
-Idź spać.- poprosiła mnie Nina. Podałam jej swój pusty kubek z mleka. Byłyśmy już u mnie w domku. Clarisse , przed chwilą poszła na trening. Ale długo była ze mną. Moja siostra , jest kochana! Okej , ostatnie przekreślić.
W śnie przeniosłam się do... kajuty gdzie byla trumna Kronosa. Luke klęczał przed trumną. cały się trząsł.
-I po co ci to było chłopcze?- poznałam zimny ton pana Tytanów- Ta dziewczyna? Marna córka Aresa? Dla niej zwróciłeś po pomoc do boga...? Mojego wnuka a twego przeklętego ojca? Po co...?
-Panie...
-Nie przerywaj mi głupcze! Ta Adara... -Przeszedł mnie drecz gdy wypowiedział moje imię- chciałeś aby to ona mmie dopełniła ale sam nie przyszłeś abym mógł...
-Panie...
-To była zdrada Castellan!
-Ona jest świetną wojowniczką...
-Obiło mi się o uszy. Pokonała Neonatiego. A propo mojego syna... zobacz kogo ma.
Nagle ktoś otworzył drzwi. Spojrzałam w tamtym kierunku i natychmiast jakaś niewidzialna siła popchnęła mnie w tamtym kierunku. Po ułamku sekundy Neonati przykładał mi sztylet do szyi. NA TAK KRÓTKO GO ZABIŁAM ?!Tym razem nie miałam miecza aby go zabić jak popszednio.
-Adara!- zawołał Luke zrywając sie z kolan.
-Klęcz!- warknął Kronos
Luke opadł na kolana , ale raczej z bezradności.Ja miałam kamienną twarz. Czułam krew na policzku i podbite oko. A więc walczyłam z tym... czymś. I przegrałam. Żal.
Neonati się śmiał i wykrzywił mi ręke tak że syknęłam z bólu. Tak fajnie jest krzywdzić ludzi ? Rzeczewiście fajny sposób spędzania wolnego czasu , nie ma co.
-Nie!- zawołał Luke
-Przypominasz mi tamtego drugiego blondyna. Syna Apolla... Phisa?
-Phila-odezwałam się wreszcie
-O!
-To dla niej byłeś gotów mnie zdradzić Castellan? Dla tej małej , nic niewartej dziewczyny od Aresa?
-Jestem warta więcej od każdego kawałeczka twojego ciała!-zawołałam
-Jaka wyszczekana!-zaśmiał się Kronos
-Już się nie mogę doczekać jak cię zabije! Jak zniszcze twoje ciało!
Kronos się zaśmiał.
-Nie jesteś do tego zdolna.
-Założymy się?
Znowu ból...
-Musimy zlikwidować dziewczynę.- syknęło to poćwiartowane coś.
-Ad obudź się!- ryknął Luke.
Chwyciłam się ostatniej deski ratunku i zrobiłam pierwsze co wpadło mi do głowy.
Uszczypnęłam się w ręke po czym obudziłam się z krzykiem.
Luke znowu mnie uratował...
***
To kiepski i krótki rozdział ale to nie moja wina. Abi mnie zmusiła xD
Dop. Abi -> Kto tu kogo do pisania zmusza? Małpa.
niedziela, 24 marca 2013
Rozdział XXVI - źle zrobiłam-
Z dedykacją dla Abi ;3 ciesz się!
..:WSPOMNIENIE:..
Adara , spacerowała sobie po Obozie , szurając nogami. Denerwowała się
, któryś dzień z rzędu. Jej przyjaciel , Luke wyjechał na misję , pierwszy raz
bez niej samej. Parę razy byli na misji , oboje , ale osobno to nigdy. W pewnej chwili , Adara wyciągnęła swój miecz
oraz jedną strzałe. Delikatnie musnęła ją opuszkiem palców , po czym zamknęła
oczy i wypuściła strzałę do góry na oślep.
Od raz , kiedy tylko przestała czuć strzałę , otworzyła oczy , aby
śledzić , gdzie wyląduję.
Poszła ślad za strzałą. Po paru minutach doszła , do miejsca , gdzie
tak często przesiadywała z przyjaciółmi. Stara okrągła mównica , wypełniona
kolumnami.
-Luke?- spytała się cicho dziewczyna. –Na bogów , Luke!
ON tam siedział. Wpatrzony przed siebie. Nawet nie zwrócił uwagi na
córkę Aresa. Nawet gdy ta rzuciła się na niego
i przytuliła najmocniej jak tylko umiała.
Jakby Adara była tylko… jakimś widmem , którego nie widać , nie słychać
ani nawet nie słychać.
-Luke , co ci?- córka Aresa cofnęła lekko głowę aby spojrzeć mu w
twarz. Uśmiech natychmiast spełzł z jej twarzy. –Co to jest!?
Na policzku syna Hermesa była wielka blizna.
-Luke- powtórzyła po raz setny Ad. Tum razem w jej głosie była nutka
paniki. – Co się stało!? Chodź , do szpitala…
Pociągnęła go za dłoń , w stronę szpitala , ale ten nagle ożył. Wyrwał
jej się i spojrzał na młodszą przyjaciółkę dziko.
-Puszczaj mnie!- wrzasnął- Już!
I wyrwał swą dłoń z jej uścisku , popychając ją lekko w tył. Dziewczyna
, upadła na trawę , ale od razu wstała wyciągając instynktownie miecz.
-Co ci się dzieje?!- zawołała Adara- Luke!
-Wynocha!- ponownie ją popchnął tym razem na kolumnę. Dziewczyna nie
miała z nim szans i już nie wstała. Upadek bardzo ja zabolał.
-L… Luke- wymamrotała- To ja , Adara. Twoja przyjaciółka…
Nagle wszystko się zmieniło. Dziki wyraz twarzy Luke’a , zmienił się .
Szaleństwo na jego buzi , zmieniło się w troskę. Wiadomość że tak potraktował
Adarę , wstrząsnęła nim.
-Misiu- powiedział , klękając przy niej i ją przytulając- na bogów ,
wybacz… ja… ja chyba bez ciebie zdziczałem…
-A mówią ze to ze mną ludzie dziczeją.- wyszeptała , odwzajemniając
uścisk.
Luke się cicho zaśmiał
-Jak się bierzesz za takie dziewczynki jak Nina…
-Luke- przerwała mu córka Aresa , dotykając palcem jego rany- Gdzie
jabłko?
On spuścił głowę. Nie odpowiedział , tylko wstał i pomógł to zrobić
przyjaciółce. Oboje usiedli na jednym ze
schodków mównicy.
-Acha- Adara sama , sobie odpowiedziała na to pytanie- Przykro mi.
-Nie chcę o tym rozmawiać- odparł.
-Ale…
-Adara!- krzyknął Luke. Czy ona zawsze musiała być taka uparta!?
-Dobrze- powiedziała po chwili ciszy Ad , po czym przytuliła
przyjaciela i nic więcej nie powiedziała.
..:KONIEC:..
-Ad!- Luke mnie lekko szturchnął-
Misiek , wstajemy! Już , już!
Podniosłam dłoń i zaczęłam dotykać
na oślep dotykać jego twarzy.
-Co ty wyprawiasz?- zapytał ze
zdziwieniem Luke
-Szukam wyłącznika od budzika.
On się tylko zaśmiał i z ciągnął z
niej kołdrę. Powiadomił o śniadaniu i usiadł na fotelu.
Spojrzałam na zawartość stolika
zaspanym wzrokiem
-Bagietkę?- zapytał – Z nutellą?
Wiedział że mam słabość do
czekolady i że tak mnie wyciągnie z wyrka. A szlag z nim! Jednakże wstałam i
wzięłam do dłoni kawałek bagietki cały w nutelli.
-Co ci się śniło?- spytał na
rozpoczęcie rozmowy
-Nic- skłamałam szybko.
-Powiesz mi?
-Co chce ci zrobić Kronos?-
spytałam w odwecie
-Adara…
-Powiesz mi?- mój głos był
sarkazmu.
-Aleś ty nieznośna- westchnął
-Sam mnie wychowywałeś!
-Kwestia genów
-Nie. Otoczenia. – pstryknęłam
palcami- Najlepszy przykład masz na Ninie. Ona jest wredna , przez nas ,
przecież pamiętam jaka była gdy ją poznałam, nie? A po Herze nie jest wredna ,
bo jej matka jest ZAZDROSNA i tyle. I mściwa. Ninka nie.
-Taa…
Na talerzu leżała ryba.
Wyglądała całkiem nieźle…
-Jaka to ryba?- spytałam
odkładając bagietkę
-Wodna.- odparł Luke
Zrobiłam wielkie oczy , po czym
schowałam twarz między ramiona.
-Nie przypominaj mi – jęknęłam –
Co za koszmar!
On najpierw nie odpowiedział. Spojrzałam
na niego i zauważyłam że się uśmiecha , menda mała!
-A jak się nazywa?- zapytał Luke ,
sam siebie- Nie przedstawiła się.
-Przestań!- zaprotestowałam
-Nie no misiek- Luke nalał sobie kawy- zawsze
wiedziałem że masz charakterek i niezłe odzywki w kieszeni , ale i tak dałaś
Zeusowi i Posejdonowi pocisk.
-No teraz ten gwałt , to mam
zapewniony na 100 %.- wymamrotałam. Luke od razu spoważniał. – Wiesz co?
Strasznie bym chciała poznać Alkippe. Aby mi to opowiedziała… jak bardzo to
było straszne… ciekawa jestem czy wszystko się powtórzy.
-Nie chodzi ci tylko o gwałt ,
prawda?- spytał cicho Luke. Pokiwałam głową.- Czasy się zmieniły , Adaro. NIE
ZABIJA się za stratę dziewictwa.
-Historia ma się powtórzyć-
wyszeptałam- Będzie ojciec… ale czy ten…
zboczeniec- ostatnie słowo powiedziałam z ohydą- ile on to będzie robił? I kto
go zabiję?
-Ares , zabił Halirrotiosa.
-Ale Alkippe trafiła przed sąd. Za
stratę dziewictwa , ale trafiła. Ja też trafię.
-Twój ojciec , też. Na Areopag.
Pokiwałam głową.
-Tego też chcemy uniknąć-
wyszeptał mi syn Hermesa- Gwałtu. Twojego cierpienia. Zabijemy jedynego
żyjącego syna Posejdona. On cię nie skrzywdzi. Jesteś teraz po stronie Kronosa
, Adaro. Musisz tylko złożyć przysięgę.
Dotąd miałam wzrok utkwiony w
jakimś punkcie na podłodze i siedziałam po turecku na krześle. Teraz zerknęłam
na niego.
-Kiedy?
- Za godzinę- odparł wstając.
Stanął przede mną i palcem chwycił tak brodę abym na niego spojrzała. Lekko
pogłaskał mój policzek- Potem uciekniemy.- Ucałował mnie w czoło- Jesteś
niesamowita.
I wyszedł.
Dopiero teraz wszystko do mnie
doszło. Uciekam z Luke’iem. Już nikt NIGDY nas nie rozdzieli , a Luke o mnie
zadba jak dawnej. Ochroni mnie. A teraz
te złe strony. Nie będę miała co się pokazywać w Obozie , a co za tym idzie ;
stracę przyjaciół. Ninę , Peter , Clarisse , Silenę , Annabeth i… Phila. Już
nigdy ich nie spotkam. Nie będę walczyła
po stronie olimpu , będę wyrzutkiem. Wszyscy mnie wezmą za zdrajczynię… ale
całe życie z Luke’em. To BARDZO kuszące. Ale czy poświecę Ninę? Czy wyrzeknę
się i tego blond kretyna? Ja już za nimi tęsknie.
Odgarnęłam włosy do tyłu i
westchnęłam. Luke czy Nina? Miłość (?!) czy przyjaźń? Zawsze mówiłam że
przyjaźń , jak wszyscy. Ale jak dochodzi do wyboru… każdy postępuje inaczej.
Wstałam aby się przebrać.
***
-Tędy – Luke , trzymał mnie za
rękę i kierował. No cóż… wybrałam miłość… może jakiś nowy Sofokles napisze nowy
dramat? ‘’Adara’’… nieźle to brzmi. Jak
ktoś jest chętny napisać takiego opka , to chętnie pomogę , następnym razem
podam swoje gg. – Ad , spokojnie. Pójdziesz tam i będziesz powtarzała za jedną
z wężowych kobiet. I tylko tyle. Jutro o tej porze , nas tu nie będzie.
Pokiwałam głową i dałam mu buziaka w policzek. Chciałam tego.
Luke , wrócił , on nie był morderca , tylko moim przyjacielem. On mnie
wychował. Jeśli on był zły to ja też.
Weszliśmy do pomieszczenia z
trumną. Nie , nie mam zamiaru wam go opisywać , a jeśli nie pamiętacie jak
wygląda to przeczytajcie jeszcze raz ‘’Morze Potworów’’ . Wężowa kobieta stała
przy trumnie. Uśmiechnęła się do mnie wrednie.
-A więc to ta herossska- wysyczała
-Tak- odparłam ironicznie -
Adaaaraassss.
-Ej – Luke chwycił moją dłoń ,
abym się ogarnęła.
-Powtarzaj za mną- powiedziała
wąż- baba .
-Ja , Adara- powtarzałam- Córka
Aresa i nieznanej matki. Wyrzekam się bogów olimpijskich i…– głos mi zadrżał- przechodzę na stronę Kronosa.
-Przysięgam- dokończył wąż.
To ostatnie słowo utkwiło mi w
gardle. Co mam robić? Byłam tak blisko Luke’a a przecież tyle o tym
marzyłam tyle nocy cierpiałam po tym jak
odszedł…
Spojrzałam na jego twarz.
Otworzyłam usta aby wypowiedzieć słowo…
-P…- zaczęłam po czym wzięłam
głęboki oddech i mocniej przycisnęłam jego dłoń. Nie mogłam go stracić!-
Przepraszam.
Wyciągnęłam miecz i podcięłam
szybko wężowej kobiecie gardło. Jeden z ochroniarzy rzucił się na mnie , a
wówczas wbiłam mu miecz w brzuch. Drugi
zniknął. Tchórz. Kopnęłam trumnę , która upadła , ale się nie otworzyła. A kij
z nią.
-Adara , co ty wyprawiasz?!-
wrzasnął Luke. Do oczu zebrały mi się łzy. Ale cokolwiek bym zrobiła , to
byłoby źle.- Mieliśmy być razem!
Działam szybko i instynktownie.
Skoczyłam w jego kierunku i chwyciłam jego włosy pociągnąwszy je w swoja stronę. Jego twarz
była milimetr od mojej. Mogłam go tak łatwo zabić… ale nie. Pocałowałam go.
Jaka byłam głupia. Przecież oni
mnie zabiją , nie miałam szans!
Całowałam Luke’a.
A przecież ten czas mogłam wykorzystać , na
ucieczkę. A nie pieszczoty.
Całowałam Luke’a.
Czas mijał , musiałam uciekać ,
póki nikt mnie nie chciał mnie zabić ( a właściwie nie zabijał już) .
Całowałam Luke’a.
Poświęcałam nasze marzenia ,
szczęście , szanse na lepsze życie , przyjaźń a może… kto wie? Miłość…
Dla dobra wyższego.
Całowałam Luke’a.
Co oni chcieli mu zrobić? Czy go
jeszcze spotkam? Czy będziemy mieli drugą szanse?
Nie chciałam go opuścić…
Oderwałam się wreszcie od niego.
To było chyba jedną z najtrudniejszych rzeczy , ale musiałam w życiu zrobić.
Oparłam swoje czoło , na jego
czole. Byłam zła. Zła , bezlitosna i
wredna. Że go tak opuściłam. Nie zasłużyłam na jego miłość. Byłam nikim ,
tchórzem który bał się poświęcić swoich
poglądów politycznych dla przyjaciela , który ryzykował tak wiele próbując mnie
tam ściągnąć i uradować sobie życie.
Jeśli ONI zrobią cokolwiek Luke’owi , to ja będę jego katem.
Ktokolwiek zamachnie się nad nim
mieczem i pozbawi go tchu to JA będę jego morderczyniom.
-Adara…- wyszeptał , roztrzęsiony
– Coś ty narobiła…
-Przepraszam.
-Adara… dlaczego?
-Ja… ja nie wiem…
-Jak mogłaś…
-Luke , ja cię przepraszam!-
zaszlochałam. Żałowałam swojej decyzji. Przyczyniłam się do śmierci swojego
przyjaciela.
Zaczął kiwać głową
-Musisz uciekać. Zabija cię.
-Ciebie też!
-Adara , sama podjęłaś decyzję…
-Przepraszam , Luke , przepraszam!
-Adara…!
-Przepraszam!- ucałowałam go
jeszcze raz , po czym wybiegłam z kajuty. Zostało mi kilka sekund. Biegłam
instynktownie. Wiatr , wiał mi prosto w oczy , nie mogłam ich całkiem
otworzyć. Zraniłam Luke’a. Byłam
potworem.
Wpadłam na dwie przerażone
dziewczynki. Miały może po dwanaście lat.
-Półboginie?- zapytałam szybko.
Pokiwały głowami-Chcecie uciec?
-No a kto by nie chciał.-
odpowiedziała ruda.
-No to szybko- chwyciłam je za
dłonie i pognały za mną. Po drodze dowiedziałam się że to Cassandra i ruda to
Abigail. Na szpicu zostałyśmy otoczone. Cofałyśmy się lekko.
-Spadniemy!- zawołała Cass. Miała
rację. Nagle z tłumu wybiegł Luke i się na mnie popatrzył. Miał łzę na
policzku. Ja też.
Dwa razy uderzyłam bokiem pięści w
serce po czym uniosłam wysoko rękę.
-Pamiętaj o mnie Misiu- wyszeptał.
W jego głosie nie było ani trochę żalu. To też zabolało. Wybaczył mi COS
takiego.
Pokiwałam głową i powiedziałam
cicho
-Na zawsze razem.
Kiwnął głową.
-Zestrzelcie!- zawołał jakiś
oficer
-Nie!- ryknął Luke
-Módlcie się do Posejdona.-
wyszeptałam , po czym całą trójką skoczyłyśmy do oceanu.
***
PERSPEKTYWA PHILA
Siedziałem w barze , dla herosów.
Ten bar… no cóż , ja jestem niby za młody na niego , ale co z tego?
Na rurze tańczyła jakaś córka
Afrodyty , a ja siedziałem za barem i piłem drinkiem. Z jednej strony było mi
dobrze. Jakaś laska wywijała na rurze dla mnie , a ja piłem drinka. Ale też
byłem w tedy wściekły. Zawsze miałem słabość do dziewczyn , ale zazwyczaj byłem
bardzo wymagający. Musiała być śliczna i naiwna , jestem zwykłym
flirciarzem. Ale byłem też wściekły.
Nienawidziłem tego miejsca. One były
takie śliczne i kuszące… nie nawiedzę tych lasek , ale nie umiem przestać tu
chodzić. Nienawidzę tego miejsca , bo to tuja się to zaczęło. Zacząłem się
wstydzić tego że jestem prawiczkiem.
Uzależniłem się od lasek. A żadnej z nich nie kochałem. Była tylko Adara… a to całkowite
przeciwieństwo mojej wymarzonej dziewczyny. Ad jest bardzo ładna ale też nie
jest jakąś miss , piękności… Bella jest od niej ładniejsza , Nina… nie wiem ,
ale chyba też. Dodatkowo Adara była
uparta i (chyba) niezbyt naiwna. Nie umiem jej sobie zaplątać wokół palca. Zerwała z ojcem bo jej nie
puścił na misję. Ja tam nie będę rządził , to by był związek całkowicie
partnerski… a z żadną dziewczyną jeszcze tak nie miałem. Na misji byłem jej
partnerem. Całowałem ją , nareszcie
sobie uświadomiłem że ja naprawdę kocham.
A i tak się z nią kłóciłem i całowałem inne. To chore. Masakra… z dnia na dzień znowu byliśmy dla siebie
obcy. Czy dałbym sobie z tym radę? Ona mi nie ufa , jaj jej też… będzie umieli
żyć bez zaufania? Ehh…
To nie jest normalne.
Straciłem do niej zaufanie , gdy
zaczęła chodzić z ojcem , a ona do mnie gdy pocałowałem Bellę. Po cholerę…
Nie pasujemy do siebie… czy po
naszej miłości pozostanie tylko to zdjęcie? Ja jesteśmy przytuleni? Ja przy
niej ciągle było. Z jednej strony nienawidziliśmy się , ale i coś nas
połączyło. Co… ja ją kocham. Ale ja nie
zasłużyłem na miłość. Raniłem dziewczyny , a ona zbyt często kłamię aby innym
pomóc. Oczywiście Adara temu zaprzecza , ale ja wiem swoje. Ale teraz ja porwali… czy kiedykolwiek ją
zobaczę? Czy jeszcze porozmawiam z Adarą? Jeśli to Luke ja porwał… jeśli on ją
zbajeruję , to już straciłem JĄ. Ona od
zawsze miała słabość do niego. Jak była mała to było tylko ‘’Luke to’’ ‘’Luke
tamto ‘’ ‘’Luke , powiedział tak , to tak ma by c’’. Nie mam z nim szans… wziąłem potężnego łyka ,
a w tedy dosiadła się do mnie jakaś
dziewczyna. Spojrzałem na nią i szczęka mi opadła. Była po prostu… na bogów.
Piękne długie włosy , średni wzrost i piękne duże usta. Jej oczy były takie
głębokie , a jej włosy pachniały malinami.
Była piękna.
-Postawisz mi drinka?- spytała-
Jestem Evelyn. Po prostu Eve.
-Raczej Bella.- uśmiechnąłem się-
Bo jesteś piękna.
Zaśmiała się
-A ty czarujący.
-Jesteś od Afrodyty?
-Mogę być od kogo chcesz- odparła.
To co z tym drinkiem?
-Hej.- spojrzałem na postać
stojącą za Eve. Peter
-Cześć- odparłem. Evelyn nawet się
nie obejrzała- Niech zgadnę... za trójkącik bierzesz dwa razy więcej…
Chciałem ją uświadomić że od
niczego nie dojdzie ale ona mi przerwała
-Nie będzie żadnego trójkąciku ,
mam swoją godność.
Po czym wstała i sobie poszła.
-Myślałem że tu nie chodzisz.-
powiedziałem Peterowi , gdy ten zajął miejsce Lisy.
-To samo myślałem o tobie.
Sądziłem że tęsknisz za Adarą.
-Bo tęsknie. Ty masz dziewczynę , lepiej się stąd zmywaj.
-Skoro za nią tęsknisz- Peter
puścił moją uwagę mimo uszu- to po jaką cholerę
przychodzisz TUTAJ.
-Jestem facetem- powiedziałem – to
normalne że wzrok ucieka mi na inną laskę.
-Ale to ją kochasz .Ona jest dla
ciebie tą jedyną. Coś prawdziwego zakwitło , między tobą i nim. Nina miała
rację.
-Nie wiem. Czy to miłość czy
zauroczenie… nie wiem ale… ta misja…
cieszę się że to się zdarzy ło. Chociaż… odbiło nam.
-Krótka piłka- przerwał mi Peter
-Tak – wiedziałem o co zapyta-
KOCHAM JĄ
-To się postaraj.
---------------------------
Ten rozdział jest bardzo ważny.
Widzicie tu relację między Adarą oraz Luke’a. Widzicie jak zareagował Luke , po przegranej misji. Podniósł na nią
rękę… Pomysł na to całe porwanie , przyszedł nagle. Oczywiście od razu
wiedziałam że to Adara zajmie miejsce Annabeth , ale… wiecie. Długo myślałam
nad decyzją Adary. Nie wiedziałam czy ma
z nim uciec czy wrócić do Obozu. Myślicie że podjęłam (to znaczy Ad podjęła ;P )
dobrą decyzję?
czwartek, 21 marca 2013
Rozdział XXV
Obudziły mnie jasne promie słońca , padające prosto na mnie.
Gdy otworzyłam oczy , zobaczyłam złota pościel… zaraz. ZŁOTĄ?!
Usiadłam gwałtownie na łóżku , widząc kajutę. Bogatą kajutę.
Mniej więcej równo z moim gwałtowny ruchem , poczułam jak ktoś zakrywa mi usta
dłonią.
Nie drgnęłam. Pamiętam jak kiedyś Millie tak zrobiła. Wraz z ruchem głowy ,
straciła ją. Wróg przyłożył ostry nóż koło jej głowy , a ruch Milli był zbyt
gwałtowny i szybki. A była tylko niedoświadczona jedenastolatką.
Ten ktoś kucał , poznałam po cieniu. Zauważyłam też , że owy
ktoś , wstaje aby pokazać mi swoją
twarz. Zamknęłam oczy , wiedząc że ktoś , zaraz ponownie kucnie.
-Jeśli mi ufasz- ja znałam ten głos… Otworzyłam oczy i
wydałam z siebie dźwięk który przypominał ‘’Yułk’’- to nie krzycz.
I opuścił dłoń.
Przede mną kucał Luke.
Nie krzyczałam. To nie miało sensu. Byłam na statku ,
najprawdopodobniej Księżniczce
Andromedzie . Tu byli jego sami poplecznicy , walka nie miałaby sensu. I
jeszcze był jeden szczegół; z kim jak z kim , ale z walka; Ja- Luke… nie miałabym szans.
-Nie krzyczałaś- wyszeptał Luke. W jego głosie była ulga i…
euforia.
-Nie mogłabym – odpowiedziałam , siląc się aby się nie
uśmiechnąć.
-Czyli że mi ufasz- zauważył chytrze
-Pff- prychnęłam- Debil.
Luke się zaśmiał. Spojrzałam w bok i zrobiłam dziubek , aby
moja twarz została kamienna.
-Nic się nie zmieniłaś , misiu- zaśmiał się
-To miał być komplement?- zapytałam , patrząc na niego.
-Jasne że tak.- Miał takie piękne niebieskie oczy… ale… to
nie był MÓJ Luke. On nie był opalony.
Był blady i miał wory pod oczami.
Nie wytrzymałam. Przytuliłam go. Tęskniłam i to tak choler
nie…
Myślałam że chce mnie przekabacić na stronę tytanów. Musze
przyznać że powolutku zaczął mnie przekonywać. Zachowanie Apolla , podczas
zaproponowania mi misji oraz gwałt.
Stoczyłam z nim pogawędkę. Po co mnie porwał? On oczywiście
się ze mną kłócił , że to nie było porwanie , trele morele bęc.
Zaproponował mi cos , co mnie powaliło. On chciał uciec… ze
mną.
-Ja popieram bogów- wyszeptałam
-Będziemy neutralni- sprostował- uciekniemy , nie znajdą
nas…
-Dlaczego chcesz uciec?- zapytałam
-Bo jeśli tego nie zrobię…
-To co?
Spojrzał na mnie ze smutkiem.
-Adaro… obiecuje że ci powiem , ale nie teraz… oni…
wykorzystają mnie jak przedmiot… MUSZE uciec.
-Zaproponowałeś to Annabeth?- spytałam- Znaczy wspólną
ucieczkę.
Zawahał się
-Ty jesteś inna. Cokolwiek zrobisz , nie będzie to oznaką
litości. Tylko zaufania i wiary.
Chwycił moją dłoń
-Adaro ja cię…
-Nie- przerwałam mu- Proszę , Luke nie mów tego. . .
O n się uśmiechnął i lekko palcem chwycił mój podbródek ,
zmuszając mnie do spojrzenia mu prosto w oczy.
-Nie umiem zrozumieć głupoty Apolla- wyszeptał- jak można
pozwolić odejść takiej dziewczynie jak ty.
-Przesadzasz- stwierdziłam- mam trudny charakter i miss
piękności to nie jestem.
Znowu się zaśmiał
-Sądzisz tak bo się przyjaźnisz z Niną , jedną z
najładniejszych dziewcząt w Obozie. Masz kompleksy.
-Wcale nie!
Przechylił lekko głowę w bok
-Więc jak?- zapytał
Patrzyłam się prosto w jego oczy… przypomniałam sobie walkę
z Atlasem , podczas odbicia Annabeth i Artemidy. To co mówił do Thalii… że jej decyzja jest
dla niego ważna , bo inaczej ON posłuży się innym sposobem... a jeśli oni
chcieli zabić go?
-Tak.
***
Siedzieliśmy w mojej kajucie. Obie popijaliśmy białe wino ,
leżąc na moim łóżku. Budziły się wspomnienia…
-Zawsze miałaś charakterek- powiedział Luke- Pamiętam jak
miałaś dziewięć lat i uznałaś że nie mam z tobą szans w skakaniu na skakance.
Zaśmiałam się
..:WSPOMNIENIE:..
Pewien wysoki
szesnastolatek z blond włosami oraz błękitnymi oczami stał z meczeniem i
pokazywał , około dwudziestu pięciu dzieciakom pewien układ podczas walki na
miecze.
Chłopcy i dziewczęta
którzy patrzyli na ruchy swojego trenera siedzieli na trawie.
-A teraz podnosimy
lekko łokieć i tak wykrzywiamy nadgarstek…
-Luke , Luke!- wołały
dwie dziewięcioletnie dziewczynki , biegnąc w stronę Luke’a. Jedna z nich miała
blond czuprynkę , biegła tuż za nieco wyższą szatynką która trzymała skakankę w
dłoni. Obie trzymały się za dłonie , gdy wbiegały w tłum uczniów owego Luke’a.
Tamci usuwali się w bok , aby nie zostać zdeptanym przez te dziewięciolatki .
Wszyscy w Obozie znali Ninę i Adarę , które nie umiały usiedzieć w miejscu pięć
minut.
-Ej , młode- Luke
rzucił miecz w bok i chwycił dziewczynki
które na niego wpadły- ja mam lekcję.
-To zrób przerwę.
Adara , słyszysz dzwonek?- spytała blondyneczka , przyjaciółki
-Tak. Bim bom bim bom
bim bom, koniec lekcji!- zawołała Adara- Muszę ci skopać tyłek.
-To nie może chwile
zaczekać?- zapytał nerwowo Luke
-Nie- odpowiedziały
równocześnie. Chłopak westchnął ciężko i powiedział do swoich uczniów
-Idźcie do jedenastki
– polecił im i wszyscy ruszyli w stronę tamtego domku. Sam Luke usiadł na
kamieniu i oblał sobie twarz wodą. Był środek lata a to był jeden z tych
cieplejszych dni. Było ponad 35 stopni. –To z czym mi skopiesz tyłek?
-Z tym- wskazałam mu
na skakankę –Nie masz szans , założę się o dwie dychy.
Spojrzał na
dziewczynkę wielkimi oczami. To o takie głupstwo zrezygnował z treningu? I po
drugie…
-Ty nie masz dwóch dych – przypomniał Adarze
-Ale ty masz- zauważyła
Nina-A kasa jest nam potrzebna
-Adaruś , Ninka – Luke
się nachylił do swojich małych przyjaciółek- Ja mam szesnaście lat. Nie będę
skakał na skakance.
-Boisz się
dziewięciolatki?- zapytała podchwytliwie brunetka- Luke się boi , Luke się boi!
-Nie boje się , ale
jestem za stary na skakankę.
-No racja , już się
garbisz i masz brodę.
-Adara!- upomniał ją Luke , po czym spojrzał na obie dziewczynki-Nie
dacie mi spokoju?
-Nie.-zaprzeczyły. Luke westchnął i zgodził się ruchem głowy. Nikt by
tam nie chciał żeby dwójka tych dziewczynek łaziła za kimś cały dzień i się z
nim kłóciła.
-No to ja pierwsza- powiedziała Adara i przyszykowała się do skakania.
-Okej- zawołała Nina- Trzy , dwa , jeden … start!
Adara zaczęła skakać
-Trzydzieści cztery , trzydzieści pięć…- liczyła Nina
-Ała!- pisnęła Adara , potykając się o skakankę i upadając na ziemie.
-Nic ci nie jest?- zapytał Luke , kucając przy niej. Chuchnął jej na
kolano i ją przytulił. Jednak Adara go odepchnęła i powiedziała
-Ja jestem twarda , nie boję się zrobić sobie bliznę. Teraz twoja
kolej.
Luke wstał , zmierzwił Adarze włosy
i rozejrzał się czy ktoś się nie przypatruję im. Nie chciał się
ośmieszyć aż tak przed całym Obozem. Nawet dla Adary i Niny.
-Start!- krzyknęła blondynka i
zaczęło wyliczać.
-Trzydzieści…- Mina obu dziewczynek zrzedła. A jeśli Luke wygra?
-Nie ze mną te numery- wymamrotała Adara i okrążyła szybko Luke’a. Gdy
stała już za nim , szybkim ruchem pociągnęła lekko skakankę do siebie.
-Trzydzieści cztery… -mówiła Nina , gdy Luke , wywrócił się podobnie
jak Adara krótko przed nim. Obie dziewczynki zaczęły skakać ze szczęścia i
wołać
-Wygrałyśmy , wygrałyśmy!
-Oszukiwałyście.- powiedział szesnastolatek wstając- Obie.
-Luke , jak ci nie wstyd- powiedziała Ad , robiąc słodką minkę- Jak
możesz oskarżać takie słodkie…
-Miłe…- dodała Nina
-Kochane…
-I niewinne dziewięciolatki , jak my- dokończyła blondi.
-A teraz , dawaj kasę- Adara natychmiast zmieniła swój ton , na
stanowczy.
-Ja z wami zbankrutuje , wy małe oszustki- wymamrotał Luke , podając im
zwitek banknotów.
..:KONIEC:..
-Nie rozumiem jak mogłyście mnie
tak okłamać!- zawołał Luke , rzucając we mnie poduszką
-Sam się dałeś oszukać , dwóm
małym dziewczynkom. – sprostowałam- Nie rozumiem , ja mogłeś nam dać te
pieniądze.
-Łaziłybyście za mną póki bym wam
nie dał!
Udałam że się zastanawiam
-Tak masz rację- stwierdziłam w
końcu.- Ale ja na twoim miejscu bym dała lanie dzieciakowi.
-Nigdy bym na ciebie ręki nie
podniósł. – powiedział Luke- A przynajmniej nie przy takiej błahostce.
-Taaa! Kłamiesz!- zawołałam.
Luke usiadł prosto i spojrzał na
mnie zdziwiony
-Ja cię nigdy nie uderzyłem ,
chyba ze gdy mieliśmy pojedynek , ale tak to , to w życiu!
-A jak ci skleiłyśmy tą książkę?-
zapytałam go- Jak miałyśmy osiem czy dziewięć lat? I oczywiście dostało się,
tylko mnie i Nince! A to wymyślił Phil!
-Ta książka kosztowała ponad
stówkę!- zawołał Luke- Jak mogłyście mi ją zniszczyć!
-Trzeba było iść z nami do tego
lasu , a nie cały dzień tylko czytać i czytać , zamieniałeś się w syna Ateny!
-Wy mściwe małe łajzy. Nigdy tego
nie zapomnę! Wy zawsze z Philem , byliście za mądrzy na swój wiek i za sprytni!
..:WSPOMNIENIE:..
-Luke , idź z nami- jęczała Adara, stojąc przy łóżku swojego
przyjaciela
-Czytam , nie widzicie?- odparł
Luke , popijając kakao.
-To skończ.- jęknęła Nina- Co
się musi stać , żebyś odłożył tą głupią książkę?
-Nie wiem czy by się ruszył , żeby się w ogóle przebrać- Adara,
założyła ręce na piersi.
-Nie przesadzajmy- oczy Luke’a były utkwione w książce- muszę się
przebierać , myć itp…
Coś się pojawiło w głowie Adary i niby ‘’niechcący’’ szarpnęła ręką
Luke’a w której trzymał kakao.
-Ej , młoda!- zawołał syn Hermesa , patrząc na swoją brudną koszulę.
Wstał i wyciągnął z komody , nową. Zaczął się przebierać.
-Chodź!- zawołała Nina , siadając na łóżku kolegi. – Nie możesz czytać
, masz dysleksję! My też mamy to wiemy , że się nie da czytać!
-Z wiekiem zacznie wam przechodzić – odparł Luke ubierając nową
koszulę- Ciągle z wami spędzam czas a teraz chcę skończyć tą książkę.
Adara zsunęła się z łóżka Luke’a i podeszła do niego. Przytuliła
przyjaciela w pasie
-Kiedy skończysz? Bez ciebie polowanie , to nie to samo.
-Misiu , -Luke wziął Adarę na
ręce i spojrzał jej w oczy- jak skończę tą książkę to obiecuję że pójdziemy do
lasu. Ale teraz chcę sobie chwilę odpocząć od tych polowań i tak dalej.
-Ciebie nudzi , nasz towarzystwo?- spytała cicho Nina.
-Co?- zaśmiał się Luke , słysząc tą niedorzeczność. Spojrzał teraz na
Ninę , a Adara położyła głowę na ramieniu przyjaciela- Nina , co ty gadasz? –
Luke usiadł koło Niny i przygarniając ją do siebie ręką – Bardzo lubię wasze
towarzystwo , ale chcę sobie przeczytać książkę i nic więcej. Skończę to gdzieś
pójdziemy okej? Może na lody…
Córka Aresa i (jak w tedy myślano przyp.aut.) Demeter od razu ożyły z
uśmiechem
-Lody?- zapytały równocześnie
-No , a teraz idźcie bo Timmy , wchodzi do labiryntu , chcę wiedzieć co
dalej.
Nina pierwsza wybiegła , bo Adara przytuliła Luke’a , który ucałował ją
w czoło.
Gdy obie były na zewnątrz stanęły w miejscu i utkwiły wzrok w sobie
nawzajem.
-Czy on właśnie obiecał nam gruszki na wierzbie , aby się nas pozbyć?-
zapytała Nina
-Tak właśnie zrobił- nagle znikąd pojawił się Phil , podchodząc do dziewczynek
-Ktoś cię tu zapraszał , mendo?- syknęła Adara , w jego stronę.
-Nic do mnie nie mów , bo mnie jeszcze hivem zarazisz , żmijo.- odparł
Phil
-Ty mały , ty…
-Może zamiast wydzierać pysk , byś mnie posłuchała?- zapytał Phil- Wiem
co zrobić żeby Luke z wami poszedł.
***
-Idzie?- spytała cicho Adara
-Nie , rób to szybciej- powiedziała Nina , stojąc przy drzwiach
jedenastki. W tym czasie Adara , sklejała kartki książki Luke’a. Każda strona
do drugiej , aby nie było szans na otwarcie ich.
-Skończyłam- powiedziała Adara.
-Super , to uciekamy.
Gdy były przed domkiem , Adara się
zatrzymała
-Co jest?- zapytała cicho Nina
-Skleiły mi się palce!- pokazałam jej swój mały i serdeczny palec.
-To może pójdziemy do Phila?- zaproponowała Nina- to syn , Apolla medyk , może coś poradzi,
-Przecież powiedział że mam się do niego , póki go nie przeproszę za to
że powiedziałam mu że jest największym
debilem na świecie!
-To go przeprosisz.
-Nie!- oburzyła się- On mnie nazywa ciągle żmiją! Prędzej umrę niż
przeproszę Phila!
-O co miałabyś go przepraszać?- przed obiema dziewczynkami stał Luke.
Adara schowała palce za siebie i spytała niewinnym głosem
-Gdzie idziesz?
-Do mojego domu wiec się przesuńcie , chcę odpocząć- odparł Luke
-Po co- zapytała szybko Nina. W końcu klej musiał chwile przeczekać
Luke zmarszczył brwi i spojrzał
na nie podejrzliwie
-Co wy kombinujecie?
-Nic.- powiedział równocześnie.
-Adara pokaż ręce – powiedział Luke. Ona pokazała lewą- Prawą też.
No i córka Aresa pokazała m swoje sklejone palce.
Luke zrobił wielkie oczy
-Na bogów , Adara , biegnij do szpitala , bo jak ci zaschnie ten klej ,
to będzie potrzebna operacja!
-To ja pójde z ną- powiedziała szybko blondyneczka , ale Luke , ja
chwycił w pasie.- Kwiatek mi zwiędnął , nie wiem czemu , ty chodź ze mną , to
mnie oświecisz. A ty Adara , idź że tam szybciej!
..:KONIEC:..
-Na bogów , jak ty się na nią
wydarłeś- przypomniałam sobie- ona , biedna tak się rozpłakała. A później
wpadasz do szpitala i awantura na cały Obóz , ja cię człowieku nie rozumiem!
-Ad- powiedział ostrzegawczo Luke-
ty mi nawet tego nie przypominaj! Jak wy mogłyście mi to zrobić?!
-No normalnie , klejem- oświeciłam
go
-Dobra , zmieńmy temat , nie chcę
się kłócić- powiedział Luke- Ale świetnie pamiętam jak cię znalazłem z Thalią…
Wzięłam łyk wina i wbiłam wzrok w koc
..:WSPOMNIENIE:..
-To ty rozpal ognisko , Thalia, , a ja się rozejrzę po okolicy- powiedział wysoki czternastolatek , do
dwunastolatki-Okej?
-Dobra , Luke- przytaknęła dziewczyna. Gdy Luke już miał iść ,
usłyszeli cichy jęk dochodzący z pnia drzewa. Chłopak od razu chwycił za miecz
a dziewczyna dotknęła bransoletkę , która natychmiast zmieniła się w tarczę.-Co
to było?
-Ciszej- wymamrotał Luke. On i ciemnowłosa Thalia , podeszli do pnia ,
w którym usłyszeli kolejny jęk.
-To ludzki głos- wyszeptała Thalia, a Luke pokiwał głową.
-Ja to zrobię- zadecydował i szybkim ruchem zdjął z pnia warstwę liści.
Im oczom ukazała się dziura , w której leżała… mała dziewczynka. Miała długie
lekko falowane ciemne włosy a jej srebrno szare oczy były przerażone. Miała
około siedmiu sześciu lat. Widząc dwie obce twarze , dziewczynka chwyciła ,
leżący koło niej miecz i się zamachnęła. Jednak dziura była mała i
dziewczynka nie mała zbyt wielkiego pola
do popisu.
-Nie chcemy cię skrzywdzić- powiedział Luke , chwytając miecz , ale
dziewczynka nie chciała im go oddać.- Spokojnie
, nic ci nie zrobimy.
-To puść mój miecz!- zawołała . Luke tak zrobił. Wówczas dziewczynka
się uspokoiła.
-Luke , patrz- wyszeptała Thalia pokazując na kilak drobiazgów leżących
koło dziewczynki. Był to luk , ze strzałami oraz trzy buteleczki ambrozji. –To
heroska.
-Jak się nazywasz?- zapytał Luke.
-Jestem Luke , syn Hermesa- powiedział łagodnie chłopak- A to córka
Zeusa ,Thalia.
Dziewczyna się lekko uśmiechnęła.
-Wiesz kto jest twoją mamusią?- zapytała. Dziewczynka zaprzeczyła
ruchem głowy- A tatuś?
-Ares- odparła brunetka. Thalia i Luke spojrzeli ku sobie.
-Powiesz jak masz na imię?- spytał ponownie Luke.
Dziewczynka zmarszczyła lekko brwi po czym powiedziała
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?-zapytała Thalia
-Poparz , -powiedział Luke , biorą do ręki karteczkę która leżała koło
łuku – Ona ma na imię Thalia , ma prawie siedem lat…
-Adarko , - powiedziała Thalia- Chciałabyś iść z nami?
-A gdzie?
Luke i Thalia się zaśmiali
-A gdzie nogi poniosą- powiedział Luke.
-To zgoda.
-Umiesz strzelać z łuku?- zapytała z niedowierzaniem Thalia.
Adara pokiwała głową. Siedziała teraz na kolanach u Luke’a , który
zadziwiająco szybko zaprzyjaźnił się z nową towarzyszką. Teraz opowiadał jej
Wojnę Trojańską.
-Pokażesz?
-Okej.- Adara , zeskoczyła z kolan Luke’a i wzięła łuk.
-Zaczyna być ciemno , nie trafi- stwierdził Luke.
-Zobaczymy- powiedziała Adara z lekkim uśmiechem-Jeszcze ci szczenna
opadnie.
Thalia się zaśmiała.
-Lubią ją- powiedziała- Spróbuj trafić w tamto jabłko.
Adara naciągnęła cięciwę i puściła strzałę. Był to szybki i stanowczy
ruch profesjonalistki. Trafiła prosto w jabłko. Mimo to Adara miała zawiedzioną
minę.
-Nie zła jest- powiedziała Thalia- Tylko ciekawe skąd pamięta że umie
strzelać a nie pamięta jak ma na imię…
-Coś ty taka smutna , misiu?- zapytał Adary Luke- to był świetny strzał
, szczególnie jak na sześciolatkę , sam bym tak nie trafił.
-Chciałam żeby jabłko spadło- odparła dziewczynka.
Na te słowa Luke wstał i rzucił mieczem w jabłko , które natychmiast
spadło. Podał je Adarze.
-Proszę- powiedział- a jutro trochę poćwiczymy , walkę w ręcz , dobrze?
Może się czegoś nauczę od córki boga wojny. Ale teraz idź już spać , dokończę
ci ten mit.
Adara wtuliła się w Luke’a i niemal od razu zasnęła.
..:KONIEC:..
-Ja też coś pamiętam
–powiedziałam- Jak wróciłeś po misji w ogrodzie Hesperyd.
Luke spojrzał na mnie wilkiem i
syknął
-Nie będziemy o tym rozmawiać.
Chciał chyba wyjść , ale jak stał
przy drzwiach , powiedziałam jeszcze
-Luke… opowiesz mi o Wojnie
Trojańskiej?
On spojrzał na mnie i się znowu
uśmiechnął. Zaczął opowiadać
-Trzy tysiące lat temu , w
dalekiej Grecji…
Było tak
jak dawniej.
wtorek, 19 marca 2013
Z innej beczki
Nie mogłam zasnąć. Rick od zawsze był dziwny , ale żeby aż
tak? Co , kurde kolejny gej?! Czemu ja się nie mogę zakochać w jakimś normalnym
gościu?! Kochającym , miłym , troskliwym który nie będzie miał mi za złe że
lubię Japonie i Chiny. Który nie będzie się czepiał o wiersze i anime.
Normalnego , fajnego chłopaka szukam…
Nina ma szczęście. Peter ją kocha , nie da jej krzywdzić ale
też nie podcina jej skrzydeł. Nie ma jej za złe tego że śpiewa i w ogóle… super
chłopak , ale zajęty. Jedynym błędem Niny i Petera był to że robili już TO. Niby to zgodne z prawem , no
ale… dla mnie to za wcześnie. A Nico zaś zajęty.
Phil i Patric to moi bracia , też odpadają. Rick … no
comment a Len… on… hmm… lubi anime (co za tym idzie Japonię) i pisze wiersze…
ale nie zagadam do niego. Nie. Nie mam odwagi.
Wstałam cicho z łóżka. Prawie wszyscy całoroczni z mojego
domku , smacznie spali. Oprócz Phila , boje się pomyśleć co on robi i z kim.
Ubrałam na siebie płaszcz i buty.
Wyszłam się przewietrzyć. Tylko głupio że prosto do lasu.
Ostatnio Chejron nam mówił żebyśmy uważali. Ponoć potwory
się buntują. Dużo ich na granicach Obozu.
A ja łaziłam sobie bez celu myśląc nad tym wszystkim. W
dłoni miałam tylko sztylet , nie chciało mi się wracać po łuk.
Ale ja byłam w tedy głupia… no ale łatwo jest być mądrym po
fakcie.
Nagle coś mnie zaatakowało. Miało długi ogon i tułów
brzydkiej , grubej baby. Echidna,
Zaczęłam się bronić. To nie było łatwe. Wzywałam pomocy ,
ale wszyscy spali. Nikt mnie nie
słyszał.
Echidna się śmiała i cos wykrzykiwała. W pewnej chwili
zaryzykowałam i rzuciłam sztyletem prosto w jej serce. Trafiłam.
Uśmiech zamarł na jej twarzy. Ale nadal stała. Żyła? A może
już nie…
Mimo ciemności zobaczyłam strzałę która uderzyła prosto w
oko Echidny. Następnie jeszcze dwie , jedna w drugie oko a następna w tchawicę.
Echidna lekko się zachwiała po czym upadła na trawę.
Spojrzałam za siebie. Stali tam Phil i Adara.
Oboje z uniesionymi łukami.
-Zwariowałaś?! – zawołała Adara , podchodząc do mnie- Co ci
do łba strzeliło!?
-Ej , Ad , uspokój się – powiedział Phil
-Uspokoić?!- wrzasnęła Adara- Ty się słyszysz debilu!?
-Adara , spokojnie-
Phil podszedł do Echidny i wyciągnął z jej oczu dwie strzały- I
zmarnowane.
-Chyba twoje- syknęła Adara , popychając mnie ramieniem gdy
poszła za Philem i wyjęła strzałę z tchawicy Echidny- Nie wiem co jaką cholerę
, strzelałeś z tych strzał. Przecież one
są warte , połowę słonecznych krów Apolla.- kopnęła lekko głowę Echidny- Nie
żyje?
Phil się schylił i wyciągnął mój sztylet.
-Za ciemno żeby
stwierdzić , ale trzeba jej uciąć łeb.
-No to , na co czekasz?- warknęła Adara- Bo oklasków ci bić
nie będę ,Rambo.
-Ale to ktoś ją bardziej
zabił.
-Doprawdy? Nie miałam pojęcia że można kogoś , bardziej albo
mniej zabić.
-Wiesz o co mi chodzi , my ją tylko dobiliśmy!
-Och , tak- zironizowała Adara- Ale jakbyś bardziej pilnował
siostrzyczki , to by się nic nie stało!
-Jak zwykle robisz awanturę , o nic!
-Wciągnęła by tą bestie do Obozu!
-Nie jest głupia , już prędzej by ktoś z twoich braci taki
numer wywinął!
-Nie mieszaj w to moich braci ani Clarisse! Tak się składa ,
że moje rodzeństwo , w tej chwili śpi , a James i ta córka Hermesa , Eliza
przygotowują się do bycia strażnikiem , aby zastąpić Ninę i Petera więc…
-To nie wy macie teraz dyżur?- wymsknęło mi się… po co ja to
powiedziałam?!
-Nie. – odpowiedział Phil. To jedno słowo mówi wszystko. –
Katie , odetnij jej głowę.
Podał mi mój sztylet. Adara stała z boku z założonymi rękoma
i patrzyła się na wszystkich spod łba.
Zrobiłam to.
-Zanieś to do Wielkiego domu- powiedziała Adara do Phila- a
ja odprowadzę twoją siostrzyczkę.
Nie podobał mi się jej ton.
*8*
Po jaką cholerę , tam poszłaś , co?- zapytała wściekła , gdy
byłyśmy same
-Chciałam coś sobie przemyśleć…
-Lena?- spojrzała na mnie- Wiesz co? Dziwie ci się. Chłopak
jest do wzięcia. Nie ma dziewczyny ani do żadnej nie zarywa , ale ty stoisz jak
słup soli i się nawet nie postarasz!
Rusz tyłek i pogadaj z nim , bo cichymi zalotami raczej nic nie zdziałasz.
-To gej!- zawołałam
-I co z tego!? Gej , nie gej , jedno i to samo!
-Nie rozumiesz…
-Masz rację- odparła , całą czerwona z wściekłości- To nie
ja byłam aż tak nienormalna żeby się w geju zakochać! A tak w ogóle , to co ci
to zmienia czy on woli baby czy facetów? Jak nie wiedziałaś , o jego poglądach
seksualnych to też nic nie robiłaś.
-To co mam zrobić?
-A bo ja wiem, pójść , pogadać…
-Łatwo ci tak mówić!
-I tu się mylisz Katie- syknęła- mi NIE jest łatwo mówić o
miłości. Nie udało mi się z Apollem i Lukiem. CIERPIAŁAM przy jednym i drugim
bo obu kochałam. Katie , ty po prostu
musisz znaleźć w sobie odwagę. Świat o odważnych zależy , zapamiętaj.
-Nie jestem córką Aresa- jęknęłam – ani Ateny. Nie jestem
odważna.
-A co rodzic ma do rzeczy?- zapytała- Czyim jesteś dzieckiem
, wpływa na twoją reputację ale nie odwagę! Ja jestem córką boga nieprawości i
wojny! Do mnie połowa Obozu nie ma szacunku , obojętne czy bym cały świat
ocaliła czy bym była po stronie Kronosa!
Mnie połowa obozu szmaci i wytykają
mi każdy błąd , bo sama się kiedyś pogubiłam! Ale ty Katie , jesteś
mądrą , fajną i ładna dziewczyną…
-Nie jestem ładna- wymamrotałam- mnie też szmacą.
Adara chwilę nic nie mówiła , po czym powiedziała
-Każda kobieta jest piękna , od niej zależy czy o tym wie-
po tych słowach Ad podeszła do mnie i mnie przytuliła- Odnajdź w sobie odwagę.
Bo WIEM że ją w sobie masz.
------
Przewiduje jeszcze dwie
części o Katie. Kraszko , mam nadzieję że tym rozdziałem COŚ ci
uświadomiłam…
poniedziałek, 11 marca 2013
Rozdział XXIV - to wszytko jest nie fair!-
-Ale to nie fair!- zawoła Nina do Chejrona. Byliśmy w WD
-Dokładnie!- przytaknęłam zła- To my , przez trzy godziny ,
dobrze słyszysz. TRZY GODZINY , ciągniemy to coś – wskazałam głową na Amber- walczymy z herosami , ja stałam z Philem na
dachu , ryzykowaliśmy życie , tylko po to żebyś nam za karę kazał pracować w jakimś
barze!?
Okazało się że uciekliśmy z internatu , zostaliśmy wyrzuceni
, policja nas ściga za porwanie Amber i jesteśmy podejrzewani o cztery
zabójstwa. Tego satyra i trzech herosów , którzy nas ścigali. Za morderstwa
tych herosów , ja , Phil i Nina a Peter za jazdę samochodem bez prawa jazdy…
super.
-To jakaś paranoja , albo oni by nas zabili albo my ich!-
nawet Peter się wkurzył i to tak na serio.
A do tego stopnia wkurzyć Petera to nawet ja nie umiem.
-Musicie ponieść konsekwencje swoich działań- odparł
spokojnie Chejron
-Jakich działań!?- wrzasną Phil- Co mieliśmy tam zostać!?
-Uciekliście ze szkoły i jesteście ścigani na całym
wybrzeżu.
-E no , wczas- mruknęłam. Już nie raz byłam ścigana.
-To nie jest zwykły bar u Ziutka- przerwał nam Chejron- Tam się
stołują bogowie. A dziś nawet , ma tam się pojawić Zeus i Posejdon. Nie maci nic do gadania , Argus was tam
zawiezie. A ty , dziecko- spojrzał na Amber. Ta żmija , nie odzywała się i była
w jakimś transie. Spojrzała na Chejrona zaspanym wzrokiem
-Tak?
-Ciebie , zaprowadzę do domku Hermesa.
***
-Ej , Adara- powiedział Phil. On był barmanem. Ja kelnerką ,
a Nina i tym i tym po trochę. Najodpowiedzialniejszy z nas (Peter) dostał najlepszą
robotę. On był menadżerem. Taaa… Ja sobie siedziałam za barem i jadłam ciastko
, a on mi przerywa lekturę- idź ich obsłuż.
Przy jednym ze stolików usiadło dwóch mężczyzn. Kojarzyłam
ich… tylko skąd?
-Kurde- mruknęłam. Nie cierpiałam tej roboty. Zaczynałam
nawet rozumieć Dionizosa. Najchętniej przyczyniłabym się do samozapłonu
wszystkich moich klientów. Wzięłam notes i dwa menu.
Podeszłam do nich i rzuciłam jadłospisy na stolik.
-Zamawiać , bo czasu nie mam.
Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-To trzeba otworzyć i wybrać danie – wyjaśniłam z ironią- No
szybciej!
Jeden z nich , z zielonymi oczami wziął do ręki
jadłospis i zapytał uprzejmie
-Co pani poleca?
-Polecam listy na poczcie- powiedziałam z uśmiechem
Uśmiech spełzł mu z twarzy.
-Przepraszam… -zaczął ten drugi , ale mu przerwałam
-Przeprosiny przyjęte.
On kontynuował:
-Pni wie , kim my jesteśmy , albo chociażby , kim JA jestem?
-Bolek i Lolek?
-My tu rozmawiamy o losach świata , a pani…
-Panie , -wkurzyłam się- ja się z panem nie będę kłóciła jak
matka z łobuzem. Jak chcecie zamawiajcie , jak nie , to won mi z knajpy bo
tylko miejsce blokujecie!
Ten to będzie Bolek. Spojrzał z niesmakiem na kartę dań po
czym powiedział
-Poproszę mleko.
-Krowa jest dwie ulice dalej.
Chyba się załamał. W tedy zielonooki Lolek zabrał głos
-Jest ryba?
-Yhm. Filet.
-A z jakiej ryby?
Spojrzałam na niego tępo.
-Wodnej.- warknęłam
-No wiem , że nie lądowej- zaczął- no ale są różne ryby.
Jest karp , śledź… a ta jak się nazywa?
-Na bogów- westchnęłam- Nie przedstawiła się , uwierzy pan?
Lolek , poszedł w ślady Bolka i też się załamał.
-To ja ten filet poproszę – wymamrotał
-A ja kiełbasie.
-Kiełbasa dla grubasa. Świetnie.
Wyciągnęłam dłoń. Popatrzył na mnie zdziwiony
-Co?
-Gówno.- warknęłam- Napiwek poproszę.
Dla świętego spokoju dał mi sto dolców.
***
Jak już zjedli , poszłam posprzątać po nich. Zobaczyłam podpisane
dwa czeki
Zeus i Posejdon.
Opadłam na krzesło. DO KOGO JA
PYSKOWAŁAM?!
-Zwariowałaś?!- wydarł się na mnie Phil- Mało masz problemów
, żeby do Zeusa pyskować!?
-Oj , nie przesadzaj – Nina , machnęła ręką- Było minęło.
Kto chce koktajl?
-Phil ma rację- powiedział Peter- Przegięłaś. Syn Posejdona
ma cię zgwałcić a ty , takie mu teksty puszczasz?
-Przecież nie wiedziałam że to oni!
-A co , po wyglądzie nie poznałaś debilko?!- zawołał Phil.
Wstałam z fotela
-Ej , nie takim tonem!- krzyknęłam- Cały czas się rządzisz!
Wielki Phil , pan i władca coś mówi a wszyscy mają się go słuchać!
-Jestem od ciebie straszy i za ciebie odpowiedzialny! Jak Peter
za Ninę tak ja za ciebie!
-Jedyne dwie osoby które są za mnie odpowiedzialne to mój
tata i Apollo!
-Och tak , zapomniałem – zakpił- wybacz. Mamusiu.
Ostatnie słowo powiedział z straszną ironią.
Zabolało mnie. Myślicie że chodzenie z bogiem jest takie
super? To się mylicie. Dzieci Apolla nie dawały mi spokoju. Jak tylko szłam
mówili na mnie sarkastycznie ‘’mamusiu!’’. To było okropne i bardzo bolało. Ale
nie dałam się i ich ignorowałam. Ale tylko na twarzy i w gębie. Tylko Katie i Lee , z dzieci Apolla jeszcze
tak mnie nie nazwały.
Przez chwilę panowała cisza. Następnie uderzyłam Phila z
całej siły w policzek.
-Wow- powiedział … Apollo wchodząc do pomieszczenia-
Wolałbym kochanie , żebyś nie biła moich dzieci.
-Właśnie , to przemoc w rodzinie , mamusiu- Phil kuł żelazo
póki gorące.
-Nie no , Phil – odezwał się Apollo- Bez przesady , dobra?
-Po co tu przyjechałeś?- spytała Nina.
-No , Chejron chce z wami sobie pogawędkę uciąć.- uśmiechnął
się- do samochodu.
Jechaliśmy czwórką… jak kiedyś z Oliverem. To było niecały
miesiąc temu , a mi się wydaje jakby wieki temu…
***
Chejron chciał nas wysłać na misję. Uznał że jesteśmy
najodpowiedniejsi. Ja się ucieszyłam. Jak najdalej od tego baru… ale w tedy mój
chłopak , powiedział że nie ma mowy , abym gdziekolwiek pojechała. Dobrze
widzicie. On mi NIEPOZWOLIŁ.
-Ty masz mnie za słabą?!- zawołałam, jak byliśmy w lesie
-Jak chcesz się wyżyć to pograj sobie na gitarze!- odparował.-
Nigdzie nie jedziesz , i koniec kropka! Nie póki jesteś moją dziewczyną!
-To może zerwiemy , co ty na to!? Chcesz tego?
-A TY tego chcesz?!
Założyłam ręce na piersi i spojrzałam w bok. Nie
odpowiedziałam.
-Świetnie- powiedział Apollo- A wiec z nami koniec.
-Posłuchaj…
-Nie chce tego słuchać.
I znikł dosłownie.
Byłam wściekła. Drugi raz zerwałam z nim przez kłótnie. Byłam
blisko mojego dębu , więc do niego poszłam. Zobaczyłam świeże jabłko. Chciałam
go mieć.
Weszłam na jeden kamień aby sięgnąć.
Przeliczyłam się.
Poślizgnęłam się i
upadłam.
Straciłam przytomność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)